Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 56

Shikamaru obserwował chwilę kapłankę. 

- Więc... czego chcesz w zamian?

Był zdeterminowany, Kankuro zauważył, że jego dłonie się trzęsą. 

- Chcę wolności. 

- T... Tyle? 

Shikamaru był zdziwiony. Kankuro pokiwał głową. 

- Skąd mozemy wiedzieć, że nagle... 

- Urusai, Kankuro!- Shikamaru go uciszył- To nasza jedyna szansa! 

- A jeśli uwolnimy ją i ucieknie?! 

Shikamaru złapał Kankuro za ubranie i spojrzał na niego ze wściekłością. 

- Zaryzykuję wszystko, rozumiesz?! 

- Nawet Wioski? Całe Kraje? Ty wiesz co ona może...

- Nie obchodzi mnie to. I wiesz co... Dzięki temu widzę, że Kaeru... Wybrała dobrze. 

- Stul pysk... 

Chwilę gapili się na siebie. Nara go puścił i spojrzał na kapłankę. 

- Uwolnię cię. Ale przeniesiesz mnie o sześć miesięcy i dwa tygodnie. Czy... Potrafisz zdjąć pieczęć o której mówiłem?

- Mogę spróbować. Shikamaru... Siła twojej miłości... Jest wyjątkowa. Ale pamiętaj, nie mamy pewności, czy przeżyjesz takiego cofnięcia. Nałożę na ciebie specjalne jutsu. 

- A... Co ze mną?- Kankuro zapytał 

- Ty... Zostaniesz. Przy cofnięciu czasu mogę umrzeć. Jeśli się to stanie- zwrócił się do kapłanki- Wtedy przekaż Kankuro, że ma nie być dupkiem. 

Kankuro przywołał swoje marionetki, gdy Shikamaru zaczął zdejmować kapłance koszulę krępującą ruchy i opaskę z oczu. Ciężko było określić jej wiek, ale mogła być niewiele starsza od nich. Lekko się uśmiechnęła mrużąc oczy.

- Nawet pochodnie mnie rażą... Nie widziałam nic od bardzo dawna... 

- Czy... mozemy zacząć?- Shikamaru był zdenerwowany 

Kankuro zacisnął zęby i pokiwał głową. Kapłanka podeszła do Shikamaru, całe jej oczy, tęczówki i białka zmieniły kolor na ciemny turkusowy, a pod jej dolnymi powiekami pojawiły się dwie, czarne kropki.

- Technika wzrokowa...- Shikamaru szepnął i przełknął ślinę 

- Spokojnie. Nic ci nie zrobię...

Położyła dłoń na jego karku, jej biała chakra zostawiła symbol na jego skórze. 

- Pamiętaj, to jest bardzo ryzykowne. Nigdy nie cofałam czasu aż tak daleko. Na pewno chcesz to zrobić? 

- Tak. Tylko... Czemu chcesz mi pomóc? 

- Nawet moja moc ma limity. Pewnych odległosci czasu nie jestem w stanie pokonać, jestem na to zbyt słaba i... nic z tym nie zrobię. Może tobie uda się uratować ukochaną osobę... Mój... Narzeczony zginął, a następnego dnia zostałam tutaj uwięziona. Nie dali mi szansy go uratować, bali się mnie... Utknęłam tutaj na cztery lata... I teraz muszę żyć pogodzona z losem...Dlatego chcę ci pomóc, ale gdy już uda nam się to zrobić... Przysięgnij, że dacie mi wolność. W przeciwnym razie mocno tego pożałujesz. Zużyję mnóstwo chakry, żeby przenieść się do innego miejsca, nie możemy przenieść się tutaj, bo będzie potrzebna ci od razu pomoc.

- Masz moje słowo. 

Jej oczy otworzyły się szerzej, wykonała kilka symboli dłońmi i złapała go za ramię.  

Shikamaru krzyczał bólu. Czuł jakby jego wnętrzności wywracały się na drugą stronę. Modlił się w duchu o to, żeby stracić przytomność. W końcu ból ustąpił. Ledwo widział na oczy, ledwo był w stanie wydusić z siebie słowo. Słyszał krzyk, wydawało mu się, że to głos Ino.

- Kim jesteś co mu zrobiłaś?!

Słyszał groźby, uniósł resztkami sił rękę i zawołał.

- Zostawcie ją!! To Kapłanka Czasu, musi pomóc Kaeru, nie róbcie jej... nic... Zabierzcie nas... Szpital...

- Shikamaru, ale Kaeru... 

Nie usłyszał do końca, stracił przytomność. 

Zostali zabrani do szpitala. Kapłanka byłą osłabiona z powodu zużycia dużej ilości chakry, Shikamaru był w stanie krytycznym. Sakura przetaczała mu krew i uzupełniała chakrę. Starałą się zatamować wszystkie krwotoki z pomocą Tsunade. 

Czekały aż się wybudzi.

- Shikamaru... 

- Ja... Gdzie kapłanka?! 

Sakura skinęła głową, Kapłanka siedziała na krześle i go obserwowała. Był środek nocy, Sakura miała podkrążone oczy. 

- Położę się na leżance w sali obok, jestem wykończona...

- Musimy... Yhh... Boli mnie... Wszystko... Czy... Udało się? Czy Kaeru..?

W tym momencie spojrzał w dół. Zobaczył białe włosy, spała z głową położoną na jego kolanach. Shikamaru zasłonił usta, a z jego oczu popłynęły łzy. 

Opowiedział o wszystkim zdziwionej Sakurze.

- Niedługo pojawi się pieczęć, dlatego musimy...

- Shikamaru, twój stan nadal nie jest stabilny. Na razie... Muszę spać. Macie tutaj jeszcze jedną leżankę do dyspozycji.

Wyszła i zgasiła jedno z dwóch świateł w pomieszczeniu. Nara nie mógł powstrzymać łez. Położył delikatnie dłoń na jej włosach. 

- Kaeru... - szepnął- Moja... Kaeru...

Cicho mruknęła i podniosłą głowę. 

- Shikamaru! Obudziłeś się! 

Przytuliła go, a Shikamaru zaczął głośno łkać. Mocno ją przytulił do siebie. Po chwili odsunął ją lekko od siebie i pogładził po policzku. Dziewczyna zupełnie nie wiedziała o co chodzi. 

- Hej, co z tobą? Co...

- Kaeru, ty żyjesz... Nigdy więcej cię nie stracę... Nigdy...

Nie mógł się uspokoić. Kaeru spojrzała na Kapłankę. 

- To ty go... Ale... skąd...

- Za ponad pół roku- cicho westchnęła- dotarł z tym drugim, Kankuro, do Świątyni w Wiosce Czasu. Dlatego, że umarłaś. I żył pół roku w żałobie rozpaczliwie szukając sposobu na uratowanie ciebie.

- Shikamaru...- Kaeru byłą wystraszona- co... Co mi się stanie..?

- Pieczęć... Twój klan... 

- Ale ty mogłeś umrzeć cofając się razem z nią. 

- Kaeru... Nie mogę uwierzyć...

Patrzył w jej oczy. Jego dłonie się trzęsły, a serce dudniło jak oszalałe, nadal nie mógł się uspokoić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro