Rozdział 55, Daj mi szansę
Shikamaru siedział całe dnie w domu i studiował zwoje i zapiski dotyczące Wioski Czasu. Nie wyszedł nawet na krok, zamawiał jedzenie do domu, mało spał, a w domu panował bałagan. Nagle pojawił się mały kłąb dymu, Nara podniósł szybko kunaia i czekał aż dym opadnie.
- G... Gamku?!
- Tak, to ja. Nie mogę już patrzeć na to, co robisz z domem Kaeru.
- O... Obserwujesz mnie?
Żaba przewróciła oczami i westchnęła, nadal miała na sobie czarną, żabią żałobną szatę.
- Tak, potrafię się zmniejszać. Zrobiłeś tu straszny bałagan.
- Ja... Szukam sposobu, żeby cofnąć czas. Musi coś być.
- Shikamaru Nara, wszyscy kochaliśmy Kaeru całym sercem, ale musisz się z tym pogodzić zanim zwariujesz. Kaeru też szukała sposobu na cofnięcie czasu, gdy Jiraiya zmarł. A ta dziewczyna być może była nawet bystrzejsza od ciebie!
Nara zapalił papierosa, żaba zrobiła wkurzoną minę.
- I na dodatek palisz w domu!
- Cicho, Gamku ja... - rozwinął rozpadający się zwój- czekaj...
Znalazł informacje na temat kapłanek czasu.
- To... Yhh ledwo pamiętam, ale ten cały Hiro coś mówił... - Shikamaru czytał chwilę w milczeniu- Muszę ruszyć do Wioski Czasu.
- Co? Shikamaru, odpuść.
W pośpiechu zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Schował do kieszeni zdjęcie z Kaeru, Gamku przewracając oczami zniknął. Słońce zaczynało zachodzić, za każdym razem, gdy promienie znikały za horyzontem, Shikamaru czuł ucisk w żołądku. Dookoła było biało od śniegu, gdy dobiegł do bramy Konohy, usłyszał za sobą kroki. Szybko użył techniki cienia.
- Nikt mnie nie zatrzyma, idę sam.
- Shikamaru...
Nara zacisnął zęby i poczuł ucisk w skroni.
- Kankuro... Chyba coś znalazłem.
- Wiem, że nie mam prawa do Kaeru, ale... Wierz mi że ją ko...
- Zdradziłeś ją!
Shikamaru rzucił się na niego i uderzył pięścią w twarz. Kankuro się nie bronił.
- Miałeś taki skarb i ją zraniłeś! Jakim prawem teraz idziesz za mną i...
- Chcę pomóc. Nie dasz rady sam, jeśli ktoś pozostał w Wiosce Czasu.
- Skąd wiesz...
- Znalazłeś coś. Więc jeśli jest szansa, żeby ją uratować, proszę pozwól mi sobie pomóc. Nikt więcej nie wierzy, że może się udać.
- Dobra.
Zaczął biec bez słowa. Gdy oddalili się od wioski, nagle pojawiła się przed nimi gigantyczna żaba.
- M... Mizu?
Shikamaru zrobił krok w tył.
- Wskakujcie.
Wsiedli na jej grzbiet. Nara chrząknął.
- Cały czas mnie obserwujecie?
- Taka była wola Kaeru. Żebyśmy cię chronili i ci pomagali. Bez tego by mnie tutaj nie było. Chciała chronić cię nawet po swojej śmierci.
Shikamaru otarł pojedynczą łzę z policzka. Po chwili byli na miejscu. Wioska nadal była zniszczona, dostrzegli światła palące się w dwóch domach. Mizu zniknęła, a Shikamaru i Kankuro trzymając kunaie w pogotowiu zapukali do jednego z domów. Otworzyła małą dziewczynka, którą matką szybko wciągnęła do domu i zasłoniła.
- Yuuki, chodź tutaj. A wy... kim jesteście? Z tej Wioski, zniszczyliście...
- Spokojnie- Shikamaru obserwował wystraszoną kobietę- potrzebna nam pomoc.
- Wam?! Po tym, co zrobiliście z naszą wioską?!
- Błagam, chodzi o coś więcej. Szukam Kapłanki Czasu.
- Wynoście się stąd! Albo nas zabijcie. Za nic w świecie wam nie pomogę!
Zatrzasnęła drzwi. Shikamaru spojrzał na świątynię stojącą na środku i zmarszczył brwi.
- Sprawdźmy tam.
Weszli do środka, Kankuro po chwili znalazł zejście do podziemia. Szli tunelem oświetlonym pochodniami, wyglądem przypominał kryjówki Orochimaru. Na końcu było kilka cel, w dwóch leżały rozkładające się zwłoki z zasłoniętymi oczami. Shikamaru zasłonił usta powstrzymując odruch wymiotny, kawałek dalej były zamknięte drzwi. Kankuro je szarpnął, ale kłódka nie chciała puścić. Usłyszeli ze środka kobiecy głos.
- Ktoś.. tu jest?
- Tak! Potrzebna nam pomoc kapłanki czasu.
- Jestem kapłanką. Ale... czemu bym miała wam pomagać.
- Uwolnimy cię stąd.
Kankuro wyjął małą marionetkę, która mieściła się do zamka kłódki. Shikamaru uniósł brwi i kiwnął głową. Trzymali w pogotowiu broń, gdy drzwi się otworzyły ujrzeli kobietę w masce zasłaniającej oczy, ubraną w białą szatę, która więziła jej ręce.
- Kim jesteście? Nie jesteście z Wioski Czasu.
- Jestem Nara Shikamaru, z Konohy. To Kankuro z Suny. Czytałem bardzo dużo o twojej wiosce, aż trafiłem na wzmiankę o kapłankach czasu, które potrafią cofać czas i...
- ...i dlatego są więzione, bo ludzie panicznie się boją, że zmienią coś w czasie. A wtedy... wiele osób by mogło umrzeć, wiele się nie narodzić... Dlatego siedzę tutaj od nie pamiętam kiedy i tylko technika manipulacji własnym życiowym czasem pomogła mi przetrwać. Pozostali ucichli, więc domyślam się, że ja jestem najsilniejsza.
- Błagam cię o pomoc.
- Nie znasz mnie- ciężko było podać wiek kapłanki, miała długie czarne włosy, jej skóra była blada, a głos delikatny- skąd wiesz, czemu mnie tutaj zamknęli. Może zrobiłam coś strasznego i jestem niebezpieczna.
- Muszę ci zaufać.
Kankuro zmarszczył brwi i wszedł mu w słowo.
- Shikamaru, ona ma rację, za dużo ryzykujemy... To...
- Nie! Ja... Zaryzykuję wszystko, żeby Kaeru znów żyła.
- Ach- kapłanka się uśmiechnęła- zrozpaczony kochanek. Nie boisz się igrać ze śmiercią?
- Ona raz igrała. I ocaliła moje życie cofając czas.
- Hah- kapłanka przechyliła głowę- czyli byłą jedną z nas. Może jej śmierć była ceną za to?
- Nie- Nara zacisnął zęby- umarła przez swój własny klan.
- Mów...
Shikamaru opowiedział całą historię, kapłanka kucnęła w kącie swojej celi i słuchała. Nara powstrzymywał łzy opowiadając wydarzenia sprzed pół roku.
- Kaeru... Pamiętam jej matkę. Miała wyjść za mężczyznę którego nie kochała, a ich córka miała by zostać główną kapłanką przygotowywaną do tej roli od urodzenia. Dlatego Hiro się wściekł i wzmocnił jutsu odbierające część życia.
- Jesteś w stanie... je zdjąć?
- Shikamaru... Nigdy tego nie robiłam. Nigdy nawet nie cofałam się w czasie o więcej niż o cztery miesiące, a teraz bym miała o prawie sześć, dla kogoś, kogo nie znam. Prawdopodobnie nie jestem w stanie tego zrobić. Poza tym, musiałbyś się cofnąć razem ze mną. Nie wiem, czy kiedyś tego doswiadczyłeś...
Kankuro zrobił krok w jej stronę i powiedział
- Ja... Wytrzymałem cofnięcie o krótką chwilę. Było koszmarne.
- Wytrzymam! - Shikamaru był zdeterminowany
- Musiałbyś zająć miejsce siebie z tamtego czasu. Gdybyś w ogóle przeżył. Szanse na to są niewielkie. Poza tym... nie ma nic za darmo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro