Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 53....

- Zadzwonię po Sakurę i...

- Nie... Chcę iść spać. Jutro się mną zajmą... Dziś jest nasza noc, mój mężu...

- Jak uważasz... Żono...

Nara lekko się uśmiechnął, przytulił Kaeru i razem zasneli.
Następnego dnia rano Shikamaru obudził się pierwszy i obserwował swoją żonę. Po chwili powoli otworzyła oczy.

- Shikamaru, hej..

- Jak się czujesz?

- Zmęczona. Zostały dwa, więc... Nie wiem kiedy... Ale - uśmiechnęła się- pogodziłam się z tym, wiesz? Moje życie bywało ciężkie, ale było mnóstwo pięknych chwil, piękne chwile, które nadal trwają...

Powoli wstała i założyła zieloną tunikę, spodnie i czerwoną kamizelkę. Usiadła na brzegu łóżka i zaczęła czesać włosy. Shikamaru ubrał się i usiadł za nią, bez słowa zabrał jej szczotkę i zaczął powoli czesać jej długie, białe włosy. Po chwili odłożył szczotkę i pocałował Kaeru w szyję.

- Chodź na śniadanie. Musisz coś jeść.

Zeszli do kuchni, matka Shikamaru właśnie podawała śniadanie. Wszędzie w domu wisiały ozdoby.

- Mamo, nie zdjęłaś tych kwiatów.

- Nie- matka chłopaka uśmiechnęła się smutno- niech zostaną jakiś czas.

- No... Ok.

Zjedli śniadanie, Kaeru śmiała się i rozmawiała jak zawsze. Na chwilę wszyscy zapomnieli o smutku i obawach. W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Shikamaru wpuścił do środka Sasuke i Naruto. Uchiha spojrzał na Kaeru.

- Zabierzemy cię do szpitala. Shikamaru, dołączysz do nas.

Zabrali ją i wybiegli.

- Bądź silny, Shikamaru...

- Mamo...

- Jeśli będzie chciała, możecie wrócić ze szpitala tutaj. W końcu teraz jest Nara Kaeru.

Chłopak się uśmiechnął i wyszedł. W szpitalu czekał przed salą w której była Kaeru. Godziny mijały, w pewnym momencie dołączyli do niego pozostali przyjaciele i w końcu Kakashi.

- Coś wiadomo?

- Jeszcze nie, czcigodny- Shikamaru uderzył pięścią w ścianę- czekam tu od rana, a już jest 13...

Nagle drzwi sali otworzyły się z impetem i wyszedł wściekły Sasuke.

- Kuso! To... Nie działa...

Ruszył korytarzem do wyjścia. Za nim wyszli Naruto, Sakura i Tsunade, a za nimi Kaeru.

- Shikamaru...

Wyciągnęła do niego dłoń, nagle poczuła jak traci równowagę. Nara szybko ją chwycił w ramiona.

- Został ostatni... Najmniejszy krąg...

- Kaeru, a... Nie możesz cofnąć czasu?

- To nic nie da...

- Powiesz im, co już wiemy, zyskamy czas i...

- Nie cofnę aż tak. Shikamaru, po prostu... Zabierz mnie do mojego domu...

Wszyscy obserwowali ich w milczeniu. Sakura podeszła i ich objęła, wtedy pozostali zaczęli robić to samo. Kaeru się zaśmiała.

- Już dawno nie dostałam tylu przytulasów! Dzięki za wsparcie, kochani...

Sakura zmarszczyła brwi.

- Dzisiaj jeszcze poczytam o innych technikach. Jeszcze jedno mi przychodzi na myśl...

Kaeru się uśmiechnęła.

- Arigato... Sakura. Shikamaru, chodźmy już...

- Zaniosę cię...

Shikamaru wziął ją na plecy, Kaeru przytuliła się do jego szyi. Po chwili byli już w domu.

- Kaeru, zrobię ci obiad.

- Nie... Nie mam teraz siły. Zagrajmy w shogi...

- OK.

Grali siedząc na ganku. Kaeru była już bardzo słaba. Gdy skończyli partię, słońce zaczęło zachodzić. Dziewczyna odsunęła planszę do gry, oparła się plecami o ścianę domu. Shikamaru usiadł obok niej.

- Wiesz... Shikamaru... Jednak się boję. Cholernie się boję i nie chcę umierać... Wiedziałam, że jutsu mojej mamy ma limit, ale miałam nadzieję że... - rozpłakała się- Jeszcze mam dużo do zrobienia. Jeszcze mamy ze sobą zamieszkać, spędzić razem święta... I mieć dwójkę upierdliwych dzieci. Shikamaru, ja... Jeszcze tak wielu rzeczy nie robiliśmy razem...

- Spokojnie...

Objął ją, Kaeru patrzyła mu w oczy i ocierała łzy próbując się uspokoić. Shikamaru ją pocałował.

- Moja Kaeru Nara... Kocham cię...

- Ja ciebie też, Nara Shikamaru.

Słońce zachodziło, Kaeru oparła głowę o jego ramię.

- Tak wiele razy mi pomogłeś... Byłeś przy mnie odkąd cię poznałam. Shikamaru, mój ukochany mężu...

- Jeszcze nie raz ci pomogę. Zrobimy listę rzeczy, które musimy razem zrobić- splótł swoje palce z jej palcami, pocałował jej dłoń i jej nie puszczał- tego, co musimy razem zjeść i...

- Ten... Zachód słońca... Jest piękny...

- Nie tak piękny jak ty, Kaeru...

Powstrzymywał łzy, cicho westchnął.

- Kaeru... Ja...

Poczuł jak puszcza jego dłoń. Zerknął na dziewczynę, miała zamknięte oczy.

- Śpisz? Chodź do łóżka... Kaeru? - dotknął jej policzka - Kaeru, obudź się... Ka... Nie! Kaeru!

Ostatni promień słońca zaszedł za horyzontem. Po policzkach Shikamaru leciały łzy.

- Nie! Nie możesz! Kaeru, błagam, otwórz oczy... - przytulił jej ciało - Kocham cię, nie możesz...





--—-------------

Była już noc. Sakura zapukała do drzwi, a widząc delikatne światło w kuchni, weszła do domu.

- Shikamaru, Kaeru, możemy jeszcze...

Weszła do kuchni. Shikamaru siedział przy przygaszonym świetle i otarł łzy.

- Shikamaru, co...

Pokiwał głową i się rozpłakał. Sakura zasłoniła dłoń ustami.

- Jest... Na górze... W łóżku.

- Shikamaru, tak mi przykro, ja...

- Yh...

Nara uderzył pięścią w stół.

- Cholerny... Świat shinobi. To przez te wszystkie klany, przez to wszystko... Inaczej ona by żyła...

- Shikamaru...

Sakura do niego podeszła i go objęła. Nara głośno łkał.

- Shikamaru... Ja... Zajmę się wszystkim. Wróć do domu, nie zostawaj tutaj...

- Nie zostawię jej samej, nie...

- Zabiorę ją i przygotuję do pożegnania...

- Chciała... Białe kwiaty i...

- Zajmę się wszystkim.

- Muszę... Jeszcze ją zobaczyć...

Poszli na górę. Kaeru leżała na plecach na łóżku, wyglądała jakby spała. Shikamaru opadł na kolana przy łóżku i złapał jej dłoń.

- Kaeru...

Sakura nie mogła powstrzymać łez. Shikamaru powoli wstał.

- Idź, musisz odpocząć a sam... Nie jesteś w stanie przygotować i... Przekaż swojej mamie.

- Dziękuję.

Shikamaru pobiegł do domu. Zastał Yahiko w kuchni, siedziała przy stole. Spojrzała na jego minę i już wiedziała.

- Shikamaru, synu, tak mi przykro...

- Dlatego zostawiłaś te kwiaty ze ślubu...

------------------------------

Wszyscy shinobi stali na cmentarzu w Konoha, razem z wielkimi żabami. W otwartej trumnie leżała Kaeru. Ubrana w białą yukatę, z włosami ułożonymi wzdłuż ciała. Płyta nagrobna była już gotowa, stała obok grobu Jiraiyi i widniał na niej napis "Kaeru Nara" z symbolem Konohy i Wioski Księżyca. Wszyscy płakali, Shikamaru spojrzał na swoją ukochaną ostatni raz.
Trumna została włożona do dołu i dwóch mężczyzn ubranych na czarno zaczęło ją zasypywać.
Shikamaru upadł na kolana i krzyknął.

- Kaeru...

Wszyscy powoli się rozchodzili. Shikamaru siedział przy nagrobku. Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.

- Synu... Siedzisz tu trzecią godzinę... Chodź do domu...

- Nie chcę jej zostawiać samej, wiesz...

- Shikamaru...

- Pójdę po... Po jej pamiętnik... I wrócę tutaj...

- Synu...

Pobiegł do domu Kaeru. Nie był w stanie nie płakać, gdy wszedł do jej pokoju. Pamiętnik leżał tuż przy łóżku. Shikamaru wziął go w dłonie, zszedł na dół i usiadł na kanapie. Otarł łzy i rozejrzał się dookoła.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro