Rozdział 44
Kaeru odprowadziła Shikamaru do drzwi.
- No dobra, to ja spadam.
- Shikamaru...
- Ciii.. Nic nie mów. Oyasumi.
Uśmiechnął się i wyszedł. Dziewczyna patrzyła jeszcze chwilę jak się oddalał i pojawił się przy nim dym z papierosa. *Shikamaru... Czemu byłam taka ślepa...*
Powoli poszła na górę, zdjęła sukienkę i poszła spać w bieliźnie.
Następnego dnia wstała rano i zalożyła pierwsze lepsze dresy. Usiadła przy stole, wzięła płatki i mleko. *Uznał mnie za desperatkę... Nie przyjdzie...* pacnęła dłonią w stół.
- Znowu?
- Gamkuuuu, chcę do domku nad jeziorem. Ukryć się przed światem. Shikamaru miał być rano, ale wyszłam chyba na desperatkę i yhh...
- Wiesz...- żaba zapaliła fajkę- Naruto będzie Hokage, więc nie będzie miał dla nas tyle czasu co Jiraiya, więc... A ten chłopak.. Tamten lalkarz od początku nam nie pasował. Ten jest leniwy, ale uczciwy i...
Rozległo się pukanie do drzwi. Kaeru szybko wstała z lekką paniką.
- Gamku, znikaj! Już!
- Teraz to znikaj... Nie ma mowy.
- Yhh, uparta ropucha!
Kaeru otworzyła drzwi za którymi stał zaspany Shikamaru.
- Yo.
- Hej... Shikamaru. Już... Idę zrobić kawę.
Chłopak poszedł za nią i zrobił lekko zdziwioną minę.
- Ohayo... Gamku?
- Witaj, chłopaki z klanu Nara.
- Wystarczy Shikamaru heh...- Shika usiadł przy stole- Swoją drogą, Kaeru, czemu ta żaba może palić u ciebie w kuchni?
- Nie może- dziewczyna postawiła dwa kubki z kawą na stole- i w ogóle już powinna sobie iść. Gamku, idź już...
- Najpierw- żaba wypuściła dym z ust- budzisz mnie przywołaniem i gadasz o tym, że wyszłaś wczoraj na desperatke i...
Kaeru zrobiła się czerwona na twarzy, złapała Gamku pod pachę i wybiegła do ogrodu. Shikamaru usłyszał dźwięk zniknięcia przywołanej żaby, gdy dziewczyna wróciła, zaśmiał się uroczo.
- Hahaha co to było?
- Nic. Po prostu... Nic.
Kaeru usiadła przy krótszym boku stołu, Shikamaru siedział przy dłuższym. Przerwał niezręczną ciszę.
- Nie wyszłaś na desperatkę. Po prostu... Nie chciałem żebyś powiedziała pod wpływem alkoholu coś, czego będziesz żałować.
- Shikamaru... Hm. Pewnie niektórzy by wykozystali okazję.
- Nie wiem. Wyjdę na papierosa.
- Możesz już tu...
- Nie nie.
Wstał od stołu i poszedł na ganek. Kaeru chwilę nie wiedziała co robić, aż wstała i poszła za nim.
- Daj mi też papierosa.
- Hm? Palenie jest głupim nałogiem, Kaeru... Heh możesz wziąć ode mnie.
Podał jej papierosa, ku jego zdziwieniu dziewczyna nie wzięła go do ręki, tylko przysunęła usta do jego dłoni i lekko się zaciągnęła. Nagle zaczęła mocno kaszleć.
- Ykhh ekhh, to ykh ykhhh duszące... Fuj...
- Hahaha... Mówiłem.- Shikamaru lekko poczochrał jej wlosy gładząc ją po glowie, po czym szybko zabrał rękę- Gomen heh.
- Haha ej poczułam się jak młodsza siostra, nie czochraj mi włosów!- uśmiechnęła się i uniosła lekko głowę, Shukamaru był od niej wyższy- To znaczy... Heh. Jak możesz palić to świństwo?
- Jakoś tak...
Kaeru stała w długich spodniach dresowych i koszulce bez rękawów. Miała gołe stopy. Shikamaru zauważył gęsią skórkę na jej ramionach.
- Kaeru, wróć do domu, bo zmarzniesz. Ja dopalę i przyjdę.
- Nie, jest ok. Jest mi ciepło i...
- Masz gęsią skórkę i drżysz. Przecież nie ucieknę.
- Serio, jest ok.
- Baaaaaka...
Shikamaru rozsunął swoją zieloną kamizelkę, złapał zdziwioną Kaeru za ramię, przyciągnął do siebie i jedną ręką objął okrywając kamizelką. W drugiej ręce nadal trzymał papierosa, którego palił.
- Shikamaru...- lekko się do niego przytuliła i słyszała bicie jego serca- Nie musiałeś...
Objął ją mocniej i lekko cmoknął nad czołem, po czym odsunął się żeby wyrzucić peta do popielniczki. Kaeru była zaskoczona, powoli wróciła do domu i usiadła znów przy swojej kawie, chłopak zrobił to samo.
- Shikamaru, to wszystko... Jest dziwne i... Namieszałam za dużo, ja... Nie wiem co myśleć o tym, co było z Kankuro- zauważyła, że chłopak zacisnął szczękę- Przepraszam, nie powinnam o nim mówić, po prostu nie wiem czemu, chcę ci się z tego wytłumaczyć i...
- Byłaś z nim. Chyba go kochałaś, on naodwalał, więc zauważyłaś, że "ten drugi" jednak też był spoko, tylko był za mało zaborczy, żeby cię sobie wziąć. Tak? Czy nie?
- Shikamaru...- dotarło do niej, jak wygląda ta sytuacja- Ale... To nie do końca..
- Wiem. Widziałem to po tobie. Wtedy, gdy pozwoliłaś mi iść ze sobą do Wioski Czasu- wypił łyk kawy- gdy rozmawialiśmy w więzieniu w Wiosce Piasku, wtedy nadal się zastanawiałaś nad swoją decyzją. Tak... Dla mnie też to jest dziwne. Bo widziałem jak przeżyłaś rozstanie, więc...- spojrzał jej w oczy- Kim dla ciebie jestem, Kaeru? Pocieszeniem? Nową opcją? Czy może tylko czekałaś na taki obrót sytuacji?
- Ja...- dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, wszystkie odpowiedzi, jakie przychodziły jej na myśl, brzmiały źle- Shikamaru, nie wiem, co ci mam powiedzieć. Wtedy, gdy u Ino powiedziałeś mi... Wtedy zaczęłam bardziej analizować i... Nie wiem. Chyba jestem heh.. Zła.
- Hmm- Nara cicho westchnął- na jutro muszę dostarczyć Sasuke jeden zwój. Chcesz... Wyruszyć ze mną? Dzisiaj wieczorem ruszam, rano mam być na miejscu.
- Tak. Jasne... Lepsze to niż malowanie płotów.
- Ok. Idę powiedzieć Kakashiemu kogo zdecydowałem się zabrać. Przyjdę po ciebie później.
Odprowadziła go do drzwi.
- Wiesz, Kaeru, trochę czekałem na ten moment, ale też... Jednocześnie nie chcę być tylko drugą opcją.
- To nie tak...
- Muszę iść, Szósty mnie udusi za spóźnienie. Pa, Kaeru.
- Pa...
Gdy wyszedł, Kaeru zadzwoniła do Ino.
- ...za chwilę będę!
Ino faktycznie po chwili była u Kaeru. Przyniosła ze sobą ciasteczka ryżowe. Usiadły razem przy stole, Kaeru jej wszystko opowiedziała.
- Hmm wiesz, Shikamaru kiepsko zniósł kosza od ciebie. Gdy zaprosił cię ostatnio na kolację, nie mógł powstrzymać uśmiechu, ale... Z drugiej strony nie tak dawno Kankuro się do ciebie dobierał przy wszystkich.
- Wiem... Ale i tak hm- Kaeru chrupała ciastko- to wszystko szło do nikąd. Gdy zrozumiałam, że on nie chce mieszkać w Wiosce Liścia i hm. Z Kankuro nawet nie dało się zagrać w shogi. Z czasem widziałam jak głupia byłam i... Eh...
- Chcesz być z Shikamaru?
Na policzkach Kaeru pojawił się mocny rumieniec.
- Co? To znaczy... Dzisiaj idziemy na misję. I nie wiem czy on...
- Heeeh. Jak dzieci. Pamiętaj, to ty jesteś starsza haha.
Rozmawiały jeszcze chwilę. Gdy Ino wyszła, Kaeru szukała sobie zajęć czekając na Shikamaru. W końcu przyszedł, gdy słońce zachodziło. Kaeru założyła swój dresowy strój i zieloną kamizelkę. Na czole miała opaskę ojca.
-Ruszamy?
- Tak- Kaeru zamknęła za sobą drzwi na klucz
Biegli przez las w ciszy. W pewnym momencie Shikamaru zaczął mówić.
- Teoretycznie nic nam nie grozi, spotkamy się z Sasuke w dawnej świątyni, którą, teoretycznie, teraz oczyszcza ze zmutowanych białych Zetsu...
- Rozumiem. Co do porannej rozmowy...
- Jesteśmy na misji, Kaeru. Później, ok?
- Ok... Masz rację.
Biegli całą noc, po drodze zjedli kulki energetyczne, żeby przegonić zmęczenie. Gdy słońce wstawało, dotarli do zrujnowanego budynku.
- To tutaj. Sasuke powinien już na nas czekać- Nara się rozejrzał, było pusto- coś jest nie tak.
- Shikamaru...
- Chodź, sprawdzimy to.
Weszli do środka, było dosyć ciemno. Budynek był zniszczony. Powoli zeszli po schodach na niższy poziom. Kaeru coś usłyszała.
- Chyba ktoś tu jest... Sasuke?!
- Cicho- Shikamaru syknął *Musi przestać być tak rozkojazona yhh*- gdyby tu był, to by się pokazał.
Nagle przed nimi pojawił się biały stwór podobny do człowieka, manipulował swoimi kośćmi, z jego dłoni wystawa zaostrzona część. Shikamaru złapał go swoim cieniem i go nim oplótł.
- Yhhh... Sasuke jeszcze ich nie wybił, mam nadzieję, że yhh że jest cały.
Kaeru usłyszała za sobą ruch i zaatakowała spowolnieniem czasu. Zobaczyła kolejnego białego potwora podobnego do człowieka. Dzięki swojej technice mogła go pokonać.
- Rasengan!
W tym czasie Shikamaru zgniótł cieniem drugiego. Podszedł do niej, dookoła panował półmrok.
- Dobra robota, Kaeru, musisz bardzi....
- SHIKAMARU!!!
Z jego ust popłynęła krew. Kaeru zobaczyła długą zaostrzoną kość- broń jednego z Zetsu, która przebiła klatkę Shikamaru na wylot. Kaszlnął plując krwią.
- Cholera... Zginę jak... cienias...
- NIE!!! NIE MOŻESZ!!! Shikamaru, błagam!!!
Jego oczy stały się nieobecne i puste. Kaeru przez chwilę nic nie widziała i czuła jedynie pulsujący ból głowy. Zobaczyła nagle Shikamaru, który zgniata cieniem białego Zetsu, szybko użyła rasengana na drugiego, który był obok niej, po czym pchnęła Shikamaru na ziemię. *Tak! Chyba mi się udało...* Jęknęła cicho z bólu, gdy kość wroga przebiła jej ramię.
- Kaeru!
Dziewczyna drugą ręką skumulowała chakrę w dłoni i zbliżyła się do stwora.
- Ra... Rasengan!
Odsunęła się i chwyciła krwawiące ramię opadając na ziemię. Shikamaru klęknął przy niej. Usłyszeli znajomy głos.
- Wybaczcie, kilku mi zwiało- stanął przed nimi Sasuke- Kaeru, znalazłem was, bo wyczułem twoją technikę cofania czasu...
- Co..?- Shikamaru spojrzał na nią lekko zdziwiony
Kaeru zawiązała mocno bandaż na krwawiącej ranie. Spojrzała na Shikamaru, rozpłakała się i rzuciła mu się na szyję, mocno go przytulając. Chłopak prawie stracił równowagę, klęcząc też ją delikatnie objął. Nie mogła się uspokoić. Sasuke westchnął.
- Chyba powinieneś jej podziękować... Shikamaru, masz dla mnie ten zwój?
- Tak... P.. Podziękować?
Kaeru nadal ocierając łzy powoli wstała. Shikamaru podniósł się powoli i wręczył zwój Sasuke.
- Mam coś przekazać Szóstemu?
- Tak daj mu ten list. Hmm i niech wyznacza dla ciebie dwie osoby na misję. Dobrze, żeby ona nadal z tobą chodziła i ktoś silny. Kaeru wpada w panikę, więc czasem cofając czas może nie dać rady pomóc. Z moją mocą- Sasuke spojrzał na dziewczynę- widziałem co się stało. A teraz wybaczcie... Czas na mnie. Tutaj jest już pusto. I... daj to Sakurze...
Sasuke wręczył Shikamaru mała kopertę zniknął. Kaeru zaczęła się uspokajać. Shikamaru pokiwał głową i głośno westchnął.
- Uratowałaś... Mi życie?
- Widziałam jak... Jak ten trzeci Zetsu cię... to było... Nie chcę nigdy więcej...
- Już dobrze...
- Nie jest dobrze, to znaczy... Gdyby nie moja moc to bym straciła i ciebie i...
Shikamaru ją przytulił i pogładził po głowie.
- Arigato, Kaeru. Mam u ciebie ogromny dług. Straciłaś dużo chakry... Zaniosę cię do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pow!
Komentarze i gwiazdki mile widziane <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro