Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42, To nie randka.

Ostatni dzień lenistwa minął im bardzo szybko. Tym razem wcześniej poszli spać, by następnego dnia rano wyruszyć w drogę na ptakach namalowanych przez Saia. Gdy już się spakowali i zebrali się na dole, Kaeru powiedziała.

- Czekajcie chwilę... Myszę coś zabrać z pokoju mamy.

Gdy zeszła na dół, wyruszyli w drogę. Po niecałych dwóch godzinach byli na miejscu, przy bramie Konohy. Rozchodzili się do swoich domów ze smutnymi minami.

- Czemu urlop trwa tak krótko...- zawołała Tenten widząc biegnącego w jej stronę Lee

- Ykhm.. Shikamaru..- Kaeru podeszła do niego- Shogi..?

- Najpierw muszę iść powiedzieć matce że wróciłem i do ciebie przyjdę. Ok? Chyba, że zagramy u mnie?

- Nie wiem, może... Jednak u mnie?

Ino stanęła między nimi i się uśmiechnęła.

- Czas na pocieszenie- dotarło do niej, że źle to zabrzmiało- to znaczy... Yhh nie, że ty się pocieszysz Shikamaru, tylko... On pocieszy ciebie, bo... Nieważne, ja... Sai na mnie czeka haha.

Kaeru spojrzała na zmieszanego Shikamaru.

- Shika, to... To nie tak, jak powiedziała Ino... Chcę z tobą zagrać, bo... Żebyśmy jakoś znów mogli się dogadać i...

- Spokojnie. To nie randka.

- No właśnie.

Kaeru wróciła do pustego domu i westchnęła. *No dobra. Jutro czas na misję od Kakashiego, a dzisiaj... Shogi z Shikamaru. Yhh... Może faktycznie to źle wyglądać, że go zaprosiłam...*
Rozpakowała swoje rzeczy i przygotowała planszę shogi na ganku. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi, pobiegła otworzyć.

- Już jesteś, Shikamaru.

- Tak i... Mam mochi z matchą.

- Wchodź. Herbata, kawa?

- A masz sake haha- zaśmiał się- moja matka jest taka uciążliwa... A tak na serio, zieloną herbatę.

- Ok.

Shikamaru wyszedł na ganek i zapalił papierosa *Już przygotowała planszę heh*
Po chwili Kaeru przyniosła dwa kubki z herbatą i usiedli przy planszy na drewnianej podłodze.

- Hmm no dobra, dawno nie grałam.

- Ja też...

- Kankuro był chyba na to za głupi- Kaeru palnęła- to znaczy... Wybacz, nie powinnam...

- Spokojnie. Poza tym to racja, on jest kretynem. Ja chyba też. Ale nie w ten sposób.

- Hm? Właśnie, powiedz co chciałeś wtedy wieczorem...

- Nie- wszedł jej w słowo- to nic takiego. Już nawet zapomniałem.

- Mhmm. Ej, czemu zrobiłeś taki ruch?

- Element zaskoczenia.

Kaeru zmarszczyła brwi i próbowała przeanalizować układ pionków. Wykonała swój ruch. Shikamaru wykonał swój. Grali chwilę w milczeniu. Kaeru zjadła kulkę mochi, chłopak spojrzał na nią i delikatnie otarł dłonią jej kącik ust.

- Umm.. Znów jem jak świnka.

- Haha oj tam- Shikamaru się uśmiechnął i wykonał swój ruch- szach.

- Jak?! Umm chwila...

Kaeru gapiła się na planszę. Wykonała swój rych, pewna, że wyratowała sytuację. Shikamaru się uśmiechnął.

- Szach i mat.

- Jak?! O nie... Faktycznie... Znów zajęłam się tymi, a zapomniałam o ruchu królem... Umm znowu wygrałeś!- Kaeru pacnęła go dłonią w ramię- Jeszcze raz?

- Chce ci się?

- Jeśli tobie nie, to...

- Mogę zostać jeszcze chwilę, jeśli chcesz. Shogi nie musi być do tego pretekstem- powiedział nie spoglądając w jej stronę- to znaczy... Takie odniosłem wrażenie. Że nie chcesz być teraz sama, chociaż to trochę... Wiesz, wczoraj płakałaś po rozstaniu. Więc my dzisiaj... To dziwne.

- Spokojnie... Przeciez to nie randka heh...- Kaeru złożyła planszę do shogi i usiadła na podłodze- No ok. Masz mnie. Chciałam z tobą posiedzieć. Poza tym, nadal mi głupio, że na ciebie naskoczyłam.

- Trudno...

- Gdybyś, hm, gdybyś zapytał, to pewnie i tak bym ci nie powiedziała.

- O czym?

- O Kankuro. Bo to... Uwłaczające. Wiesz... No każdy facet ma potrzeby, ale... Nie wiem. To takie dziwne i... A ty, Shikamaru, miałeś dziewczynę?

- Ja?- zerknął na nią z zakłopotaniem- Heh... Raz się umówiłem z Temari. Ale... Dziewczyny zawsze wydawały mi się zbyt upierdliwe. Heh do czasu aż, hmm, w sumie nie tak dawno pojawiła się taka jedna...

- Hm? Kto?

- A wiesz... Urocza, czasem hałaśliwa.. Jest utalentowaną kunoichi. Czasem ma te ogniki w oczach. Ma też dobre serce, chociaż czasem jest zagubiona.

- Yhh- Kaeru cicho westchnęła- znam ją? Jak ma na imię?

- Hah...- Shikamaru się zaśmiał- Pewnie znasz. Taka jedna... Córka legendarnego Sennina, który pisał książki.

- To... Ej...

Na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec i pacnęła go w ramię.

- Baaaka!

- Sama prawda. Teraz mogę to mówić bez wyrzutów sumienia. No, najwyżej mnie pacniesz w ramię, heh- uśmiechnął się- A w Wiosce Księżyca.. Zabrałaś tamte zdjęcia?

- Tak... Może następnym razem zbiorę w sobie na tyle odwagi, żeby przeszukać cały pokój.

- Mogę znów iść z tobą. Chyba już przywykłem, że zawsze jestem wsparciem hah.

- To... Hm. Masz rację.

- A teraz wybacz, muszę już iść. Jutro mam też pół dnia wolnego, pewnie Kakashi jest zawalony robotą po mojej nieobecności.

Wstał i poszedl do wyjścia. Kaeru go odprowadziła do drzwi.

- No to idę.

- Pa..

Kaeru go przytuliła. Shikamaru zdziwiony trzymał ręce lekko uniesione po bokach.

- Ka...

- Ej- odsunęła się- kiedyś zawsze tak robiłam i...

- Jasne jasne. Heh... Pójdę już.

Kaeru zamknęła za nim drzwi i uśmiechnęła się pod nosem.
Przez cały dzień sprzątała dom. Postanowiła też odkurzyć pokój Jiraiyi. *Tym razem... Towarzyszą temu trochę mniejsze emocje..* przypomniała sobie, jak Shikamaru przyszedł do niej, gdy płakała w tym pokoju. Mimowolnie pomyślała o tym, jak ją pocałował. Lekko dotknęła swoich ust *Yhh powinnam się nadal smucić po tamtym, a nie myśleć o... Eh..*
Gdy skończyła sprzątać był już wieczór. Dziewczyna zjadła kolację i poszła spać. Następnego dnia rano Kaeru zjadła śniadanie, wzięła prysznic i zebrała się do wyjścia. *Byłam na grobie mamy... Dzisiaj może powinnam iść na grób taty..*
Po drodze weszła do kwiaciarni, jednak Ino tam nie było. Kupiła biały kwiat i poszła na cmentarz. Przy bramie zobaczyła postać z papierosem. Podeszła blizej.

- Shikamaru?

Chłopak stał oparty o mur pod drzewem przy bramie.

- Kaeru, co tu..?- wyrzucił peta i go zdeptał

- Przyszłam na grób ojca- zerknęła na cmentarz, gdzie Ino i Choji stali nad grobami- już tam byłeś?

- Ja? Nie, to...

- Powinieneś pójść.

- Nie chcę.. To znaczy... Yhh nie mogę.

- Shikamaru... Wiem, nie jest ci łatwo, twój sensei i ojciec...- spojrzała mu w oczy i złapała go za rękę- Zawsze ty byłeś dla mnie wsparciem. Czas, żebym ja się na coś przydała...

Nara był zaskoczony. Kaeru nie puszczając jego dłoni, prowadziła go do Ino i Chojiego. Usłyszała głos Ino

-...sensei, może kiedyś go tutaj przyprowadzę i...- Ino się odwróciła i zrobiła zdziwioną minę widząc Kaeru ciągnącą Shikamaru za rękę- Och, czy wy... To...

- Hm?- Kaeru spojrzała na Ino i na swoją dłoń, którą trzymała Shikamaru- Nie, ja tylko, on nie chciał iść i...

Puściła jego dłoń. Choji się uśmiechnął.

- My już porozmawialiśmy z senseiem i naszymi ojczulkami. Chyba już pójdziemy na ramen, nie, Ino? Mój brzuch już burczy...

- Właśnie, idziemy już. Shikamaru, dołączysz do nas później, paaa!

Szybko odeszli. Kaeru się odwróciła.

- No to... Zostawię cię teraz i pójdę do taty...

- Zostań, proszę... Jakoś...

- Nie musisz się tłumaczyć. Zostanę.

Shikamaru klęknął na jednym kolanie i odpalił papierosa, którego położył na grobie Asumy.

- Wiem... Ostatni raz zostawiłem ci papierosa kilka lat temu. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zły, Asuma sensei... Dbam o Kurenai. Można powiedzieć że dbam też o wioskę, bo pomagam Kakashiemu. Wydaje mi się, że ty byś się lepiej nadawał na hokage. Nawet ja dostałem propozycję, ale... Sam wiesz. To zbyt upierdliwe.

Chwilę milczał i obserwował wypalającego się papierosa. Kaeru stała w milczeniu. Shikamaru wstał, w jego oczach pojawiły się łzy.

- Czuję... Się za to odpowiedzialny. Gdybym nie był zawsze takim tchórzem...

- Shikamaru... Wiem co czujesz...

Spojrzał w stronę grobu swojego ojca i na chwilę zamarł.

- Hmm... No dobra.

Wolnym krokiem podszedł do grobu swojego ojca. Kaeru stała niedaleko, słyszała co któreś zdanie.

- Nie wiem czy... Yhh Czy gadanie do grobu ma sens. Chyba to tylko po to, żebym czuł jakiś spokój. Ojcze, mam nadzieję, że teraz byś był w końcu ze mnie dumny. Nie zostałem hokage, ale jestem prawą ręką i... Opiekuję się mamą i Kurenai. Mama nadal daje w kość heh... Niestety z nią nie mogę rozmawiać o pewnych kwestiach ehh, w których przydałaby mi się twoja rada. Chociaż wiem, co byś powiedział i... - Shikamaru zacisnął pięść i westchnął- Yhhh moje gadanie tutaj nic nie zmieni... Ty i tak... Nie żyjesz.

Chłopak zacisnął zęby i opadł na kolana. Powstrzymywał łzy, ale myślał jedynie o ojcu i Asumie. *Muszę się... uspokoić yhh, nie chciałem tu przychodzić...*

- Shikamaru...- Kaeru podbiegła do niego- To moja wina, myślałam, że gdy przyjdziesz to...

- Nie, nie martw się. Muszę się z tym zmierzyć. I mniej wszystko przeżywać chyba heh...

Wstał i otarł łzę z policzka.

- Chyba już pojdę... Chyba że chcesz żebym z tobą...

- Nie, nie musisz, mogę sama...

- Nie no, pójdę z tobą.

Poszli wolnym krokiem do grobu Jiraiyi. Kaeru położyła na nim biały kwiat.

- Tato... Gdybym tylko wiedziała, czy... Czy jest szansa, czy istnieje jutsu czasu, w którym mogłabym się cofnąć do tamteo dnia... Myślę o tym codziennie, ale... Nie wiem. Ehh... Chodźmy już, Shikamaru...

Dziewczyna odwróciła się na pięcie. Shikamaru szedł wolnym krokiem tuż za nią.

- Chciałabyś... Cofnąć się w czasie do tamtego dnia..?

- Tak. Jakoś bym uratowała ojca... Yhh- wyszli za bramę cmentarza, Kaeru westchnęła- Całe moje życie to złe decyzje heh.

Shikamaru na sekundę zamarł *Czy powinienem zapytać... Eh...* Szedł obok niej i cały czas był myślami gdzie indziej. Dziewczyna się zatrzymała na wysokosci siedziby Hokage.

- Muszę iśc do Kakashiego po jakąś misję, a ty idziesz do Ichiraku do swoich, nie?

- Ja... Tak. I... Dziękuję, że tym razem to ty byłaś przy mnie.

- Nie ma problemu... Jesteśmy przyjaciółmi. Sayonara, Shikamaru.

Odwróciła się. *Jesteśmy przyjaciółmi... Ała... Może... Yhh* Shikamaru wziął gęboki wdech i zawołał.

- Kaeru!- gdy zobaczył jej zdziwione spojrzenie, otworzył usta i próbował wydusić z siebie słowo- Chodźmy jutro, chodź ze mną gdzieś chodźmy. To znaczy... Wiem, to za szybko, pewnie jeszcze jesteś smutna po... ale... nie, zapomnij. Nieważne.

Jego policzki zrobiły się czerwone, a serce chciało wyskoczyć z piersi. Kaeru lekko się uśmiechnęła z zakłopotaniem.

--------------------------------------------------------


Nie zanudzam? Możecie komentować, kocham komentarze xD






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro