Rozdział 42, To nie randka.
Ostatni dzień lenistwa minął im bardzo szybko. Tym razem wcześniej poszli spać, by następnego dnia rano wyruszyć w drogę na ptakach namalowanych przez Saia. Gdy już się spakowali i zebrali się na dole, Kaeru powiedziała.
- Czekajcie chwilę... Myszę coś zabrać z pokoju mamy.
Gdy zeszła na dół, wyruszyli w drogę. Po niecałych dwóch godzinach byli na miejscu, przy bramie Konohy. Rozchodzili się do swoich domów ze smutnymi minami.
- Czemu urlop trwa tak krótko...- zawołała Tenten widząc biegnącego w jej stronę Lee
- Ykhm.. Shikamaru..- Kaeru podeszła do niego- Shogi..?
- Najpierw muszę iść powiedzieć matce że wróciłem i do ciebie przyjdę. Ok? Chyba, że zagramy u mnie?
- Nie wiem, może... Jednak u mnie?
Ino stanęła między nimi i się uśmiechnęła.
- Czas na pocieszenie- dotarło do niej, że źle to zabrzmiało- to znaczy... Yhh nie, że ty się pocieszysz Shikamaru, tylko... On pocieszy ciebie, bo... Nieważne, ja... Sai na mnie czeka haha.
Kaeru spojrzała na zmieszanego Shikamaru.
- Shika, to... To nie tak, jak powiedziała Ino... Chcę z tobą zagrać, bo... Żebyśmy jakoś znów mogli się dogadać i...
- Spokojnie. To nie randka.
- No właśnie.
Kaeru wróciła do pustego domu i westchnęła. *No dobra. Jutro czas na misję od Kakashiego, a dzisiaj... Shogi z Shikamaru. Yhh... Może faktycznie to źle wyglądać, że go zaprosiłam...*
Rozpakowała swoje rzeczy i przygotowała planszę shogi na ganku. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi, pobiegła otworzyć.
- Już jesteś, Shikamaru.
- Tak i... Mam mochi z matchą.
- Wchodź. Herbata, kawa?
- A masz sake haha- zaśmiał się- moja matka jest taka uciążliwa... A tak na serio, zieloną herbatę.
- Ok.
Shikamaru wyszedł na ganek i zapalił papierosa *Już przygotowała planszę heh*
Po chwili Kaeru przyniosła dwa kubki z herbatą i usiedli przy planszy na drewnianej podłodze.
- Hmm no dobra, dawno nie grałam.
- Ja też...
- Kankuro był chyba na to za głupi- Kaeru palnęła- to znaczy... Wybacz, nie powinnam...
- Spokojnie. Poza tym to racja, on jest kretynem. Ja chyba też. Ale nie w ten sposób.
- Hm? Właśnie, powiedz co chciałeś wtedy wieczorem...
- Nie- wszedł jej w słowo- to nic takiego. Już nawet zapomniałem.
- Mhmm. Ej, czemu zrobiłeś taki ruch?
- Element zaskoczenia.
Kaeru zmarszczyła brwi i próbowała przeanalizować układ pionków. Wykonała swój ruch. Shikamaru wykonał swój. Grali chwilę w milczeniu. Kaeru zjadła kulkę mochi, chłopak spojrzał na nią i delikatnie otarł dłonią jej kącik ust.
- Umm.. Znów jem jak świnka.
- Haha oj tam- Shikamaru się uśmiechnął i wykonał swój ruch- szach.
- Jak?! Umm chwila...
Kaeru gapiła się na planszę. Wykonała swój rych, pewna, że wyratowała sytuację. Shikamaru się uśmiechnął.
- Szach i mat.
- Jak?! O nie... Faktycznie... Znów zajęłam się tymi, a zapomniałam o ruchu królem... Umm znowu wygrałeś!- Kaeru pacnęła go dłonią w ramię- Jeszcze raz?
- Chce ci się?
- Jeśli tobie nie, to...
- Mogę zostać jeszcze chwilę, jeśli chcesz. Shogi nie musi być do tego pretekstem- powiedział nie spoglądając w jej stronę- to znaczy... Takie odniosłem wrażenie. Że nie chcesz być teraz sama, chociaż to trochę... Wiesz, wczoraj płakałaś po rozstaniu. Więc my dzisiaj... To dziwne.
- Spokojnie... Przeciez to nie randka heh...- Kaeru złożyła planszę do shogi i usiadła na podłodze- No ok. Masz mnie. Chciałam z tobą posiedzieć. Poza tym, nadal mi głupio, że na ciebie naskoczyłam.
- Trudno...
- Gdybyś, hm, gdybyś zapytał, to pewnie i tak bym ci nie powiedziała.
- O czym?
- O Kankuro. Bo to... Uwłaczające. Wiesz... No każdy facet ma potrzeby, ale... Nie wiem. To takie dziwne i... A ty, Shikamaru, miałeś dziewczynę?
- Ja?- zerknął na nią z zakłopotaniem- Heh... Raz się umówiłem z Temari. Ale... Dziewczyny zawsze wydawały mi się zbyt upierdliwe. Heh do czasu aż, hmm, w sumie nie tak dawno pojawiła się taka jedna...
- Hm? Kto?
- A wiesz... Urocza, czasem hałaśliwa.. Jest utalentowaną kunoichi. Czasem ma te ogniki w oczach. Ma też dobre serce, chociaż czasem jest zagubiona.
- Yhh- Kaeru cicho westchnęła- znam ją? Jak ma na imię?
- Hah...- Shikamaru się zaśmiał- Pewnie znasz. Taka jedna... Córka legendarnego Sennina, który pisał książki.
- To... Ej...
Na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec i pacnęła go w ramię.
- Baaaka!
- Sama prawda. Teraz mogę to mówić bez wyrzutów sumienia. No, najwyżej mnie pacniesz w ramię, heh- uśmiechnął się- A w Wiosce Księżyca.. Zabrałaś tamte zdjęcia?
- Tak... Może następnym razem zbiorę w sobie na tyle odwagi, żeby przeszukać cały pokój.
- Mogę znów iść z tobą. Chyba już przywykłem, że zawsze jestem wsparciem hah.
- To... Hm. Masz rację.
- A teraz wybacz, muszę już iść. Jutro mam też pół dnia wolnego, pewnie Kakashi jest zawalony robotą po mojej nieobecności.
Wstał i poszedl do wyjścia. Kaeru go odprowadziła do drzwi.
- No to idę.
- Pa..
Kaeru go przytuliła. Shikamaru zdziwiony trzymał ręce lekko uniesione po bokach.
- Ka...
- Ej- odsunęła się- kiedyś zawsze tak robiłam i...
- Jasne jasne. Heh... Pójdę już.
Kaeru zamknęła za nim drzwi i uśmiechnęła się pod nosem.
Przez cały dzień sprzątała dom. Postanowiła też odkurzyć pokój Jiraiyi. *Tym razem... Towarzyszą temu trochę mniejsze emocje..* przypomniała sobie, jak Shikamaru przyszedł do niej, gdy płakała w tym pokoju. Mimowolnie pomyślała o tym, jak ją pocałował. Lekko dotknęła swoich ust *Yhh powinnam się nadal smucić po tamtym, a nie myśleć o... Eh..*
Gdy skończyła sprzątać był już wieczór. Dziewczyna zjadła kolację i poszła spać. Następnego dnia rano Kaeru zjadła śniadanie, wzięła prysznic i zebrała się do wyjścia. *Byłam na grobie mamy... Dzisiaj może powinnam iść na grób taty..*
Po drodze weszła do kwiaciarni, jednak Ino tam nie było. Kupiła biały kwiat i poszła na cmentarz. Przy bramie zobaczyła postać z papierosem. Podeszła blizej.
- Shikamaru?
Chłopak stał oparty o mur pod drzewem przy bramie.
- Kaeru, co tu..?- wyrzucił peta i go zdeptał
- Przyszłam na grób ojca- zerknęła na cmentarz, gdzie Ino i Choji stali nad grobami- już tam byłeś?
- Ja? Nie, to...
- Powinieneś pójść.
- Nie chcę.. To znaczy... Yhh nie mogę.
- Shikamaru... Wiem, nie jest ci łatwo, twój sensei i ojciec...- spojrzała mu w oczy i złapała go za rękę- Zawsze ty byłeś dla mnie wsparciem. Czas, żebym ja się na coś przydała...
Nara był zaskoczony. Kaeru nie puszczając jego dłoni, prowadziła go do Ino i Chojiego. Usłyszała głos Ino
-...sensei, może kiedyś go tutaj przyprowadzę i...- Ino się odwróciła i zrobiła zdziwioną minę widząc Kaeru ciągnącą Shikamaru za rękę- Och, czy wy... To...
- Hm?- Kaeru spojrzała na Ino i na swoją dłoń, którą trzymała Shikamaru- Nie, ja tylko, on nie chciał iść i...
Puściła jego dłoń. Choji się uśmiechnął.
- My już porozmawialiśmy z senseiem i naszymi ojczulkami. Chyba już pójdziemy na ramen, nie, Ino? Mój brzuch już burczy...
- Właśnie, idziemy już. Shikamaru, dołączysz do nas później, paaa!
Szybko odeszli. Kaeru się odwróciła.
- No to... Zostawię cię teraz i pójdę do taty...
- Zostań, proszę... Jakoś...
- Nie musisz się tłumaczyć. Zostanę.
Shikamaru klęknął na jednym kolanie i odpalił papierosa, którego położył na grobie Asumy.
- Wiem... Ostatni raz zostawiłem ci papierosa kilka lat temu. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zły, Asuma sensei... Dbam o Kurenai. Można powiedzieć że dbam też o wioskę, bo pomagam Kakashiemu. Wydaje mi się, że ty byś się lepiej nadawał na hokage. Nawet ja dostałem propozycję, ale... Sam wiesz. To zbyt upierdliwe.
Chwilę milczał i obserwował wypalającego się papierosa. Kaeru stała w milczeniu. Shikamaru wstał, w jego oczach pojawiły się łzy.
- Czuję... Się za to odpowiedzialny. Gdybym nie był zawsze takim tchórzem...
- Shikamaru... Wiem co czujesz...
Spojrzał w stronę grobu swojego ojca i na chwilę zamarł.
- Hmm... No dobra.
Wolnym krokiem podszedł do grobu swojego ojca. Kaeru stała niedaleko, słyszała co któreś zdanie.
- Nie wiem czy... Yhh Czy gadanie do grobu ma sens. Chyba to tylko po to, żebym czuł jakiś spokój. Ojcze, mam nadzieję, że teraz byś był w końcu ze mnie dumny. Nie zostałem hokage, ale jestem prawą ręką i... Opiekuję się mamą i Kurenai. Mama nadal daje w kość heh... Niestety z nią nie mogę rozmawiać o pewnych kwestiach ehh, w których przydałaby mi się twoja rada. Chociaż wiem, co byś powiedział i... - Shikamaru zacisnął pięść i westchnął- Yhhh moje gadanie tutaj nic nie zmieni... Ty i tak... Nie żyjesz.
Chłopak zacisnął zęby i opadł na kolana. Powstrzymywał łzy, ale myślał jedynie o ojcu i Asumie. *Muszę się... uspokoić yhh, nie chciałem tu przychodzić...*
- Shikamaru...- Kaeru podbiegła do niego- To moja wina, myślałam, że gdy przyjdziesz to...
- Nie, nie martw się. Muszę się z tym zmierzyć. I mniej wszystko przeżywać chyba heh...
Wstał i otarł łzę z policzka.
- Chyba już pojdę... Chyba że chcesz żebym z tobą...
- Nie, nie musisz, mogę sama...
- Nie no, pójdę z tobą.
Poszli wolnym krokiem do grobu Jiraiyi. Kaeru położyła na nim biały kwiat.
- Tato... Gdybym tylko wiedziała, czy... Czy jest szansa, czy istnieje jutsu czasu, w którym mogłabym się cofnąć do tamteo dnia... Myślę o tym codziennie, ale... Nie wiem. Ehh... Chodźmy już, Shikamaru...
Dziewczyna odwróciła się na pięcie. Shikamaru szedł wolnym krokiem tuż za nią.
- Chciałabyś... Cofnąć się w czasie do tamtego dnia..?
- Tak. Jakoś bym uratowała ojca... Yhh- wyszli za bramę cmentarza, Kaeru westchnęła- Całe moje życie to złe decyzje heh.
Shikamaru na sekundę zamarł *Czy powinienem zapytać... Eh...* Szedł obok niej i cały czas był myślami gdzie indziej. Dziewczyna się zatrzymała na wysokosci siedziby Hokage.
- Muszę iśc do Kakashiego po jakąś misję, a ty idziesz do Ichiraku do swoich, nie?
- Ja... Tak. I... Dziękuję, że tym razem to ty byłaś przy mnie.
- Nie ma problemu... Jesteśmy przyjaciółmi. Sayonara, Shikamaru.
Odwróciła się. *Jesteśmy przyjaciółmi... Ała... Może... Yhh* Shikamaru wziął gęboki wdech i zawołał.
- Kaeru!- gdy zobaczył jej zdziwione spojrzenie, otworzył usta i próbował wydusić z siebie słowo- Chodźmy jutro, chodź ze mną gdzieś chodźmy. To znaczy... Wiem, to za szybko, pewnie jeszcze jesteś smutna po... ale... nie, zapomnij. Nieważne.
Jego policzki zrobiły się czerwone, a serce chciało wyskoczyć z piersi. Kaeru lekko się uśmiechnęła z zakłopotaniem.
--------------------------------------------------------
Nie zanudzam? Możecie komentować, kocham komentarze xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro