Rozdział 26, To boli...
Kankuro powoli otworzył oczy. Zobaczył obok siebie zapłakaną Kaeru, która klęczała przy łóżku i trzymała w rękach jego dłoń. Usłyszał jak pod wodą głos Temari, która wołała Sakurę. Po chwili zaczeły do niego dochodzić dźwięki.
- Kaeru, nie płacz.. Co się stało?
Kaeru chciała coś powiedzieć, ale do pokoju chłopaka weszła Sakura.
- Dobrze, że odzyskałeś przytomność. Wypij to.
Dała mu do wypicia niezbyt smaczne zioła. Temari przyglądała się sceptycznie.
- Tak po prostu niby nagle straciłeś przytomność. Chwilę wcześniej jakimś cudem wiedziałeś co chcę powiedzieć. Nie wiem, co się tutaj dzieje, ale są same kłopoty odkąd tu jesteś, Kaeru. A teraz, mogę w końcu iść spać, bo jest środek nocy.
Temari ze skwaszoną miną wyszła z pokoju Kankuro i poszła do swojego pokoju.
- Też już pójdę. Kaeru, jutro musimy wrócić do Konohy... Oyasumi.
Sakura się uśmiechnęła i wyszła zamykając za sobą drzwi. Kaeru wsunęła się pod kołdrę i przytuliła do chłopaka.
- Kankuro, przepraszam, to moja wina..
- Czy wtedy.. Gdy cię dotknąłem, cofnąłem się w czasie razem z tobą? To znaczy...-pomasował bok swojej głowy- Zniosłem to dużo gozej niż ty. Czyli jednak ta umiejętność to prawda. Nie powiedziałyście Temari?
- Nie... I proszę, na razie nikomu nie mów. Ja... Nie prosiłam się o tę moc. Może gdybym w ogóle nie zaczynała treningu, to nic by się nie zaczęło dziać i... Muszę poprosić Tsunade żeby znalazła sposób jak zapanować nad tym i co zrobić, żeby hmm jakoś to.. wyłączyć?
- Z drugiej strony, mogłabyś cofać czas o chwilę, zmieniać to, co ci nie pasowało heh i...
Kaeru delikatnie zacisnęła pięść na kołdrze.
- Nie chcę, Kankuro. To wszystko jest... Straszne. Zobacz, mogę coś zrobić, co w danej chwili wyda mi się złe i cofnę czas, żeby to zmienić. A okaze się, że jednak z czasem to, co złe da dobry efekt. A po mojej zmianie stanie się coś złego i...
- Chyba rozumiem, ale... Teraz o tym nie myśl. Jest już późno... Jutro wyruszę z wami do Konohy. Chociaż na dwa dni. Powiem Gaarze, że zemdlałem z przemęczenia i pottzebne mi więcej dni wolnego heh...
Następnego dnia po śniadaniu wyruszyli w drogę. Sakura przygotowała dla Kankuro zioła wzmacniające. Gdy w końcu dotarli do Konohy, Kankuro został w domu Kaeru, która razem z Sakurą poszła na spotkanie z Szóstym i Tsunade.
Gdy weszły do gabinetu był tam też Shikamaru, który powoli wstał.
- Ja już pójd...
- Shikamaru, zostań- Kakashi wykonał kilka pieczęci, aby dźwięki nie wydostawały się z pomieszczenia- ty widziałeś białą chakrę i co się działo z Kaeru podczas walki.
Shikamaru usiadł. Tsunade stała za biurkiem obok Kakashiego i skrzyżowała ręce na piersi mówiąc:
- Kaeru. Jesteś w posiadaniu umiejętności, której nie widziano od wieków. Umiejętności, która może uratować wiele istnień. Umiejętności, którą, wydaje mi się, powinnaś rozwinąć dla dobra Wioski.
Shikamaru otworzył szezej oczy i spojrzał na lekko spanikowaną Kaeru. Tsunade mówiła dalej.
- Shikamaru widział podczas walki, jak zmieniły ci się oczy i zaczęła uwalniac biała chakra. Prawdopodobnie to chakra kapłanki czasu, możliwe, że uwolniła się po tym, gdy zamordowałaś swój klan. Wiele kekkei genkai i technik uwalnia się po takim.. czynie.- Tsunade miała poważną minę- Dlatego, Kaeru, pewnie twój ojciec też by poparł rozwinięcie umiejętności i służbę wiosce.
- Tego nie wiesz- Kaeru zmarszczyła brwi- i nikt już się nie dowie co by było wolą mojego ojca i...
- Wiem, że jesteś jego córką, ale ja byłam z nim w drużynie. Ja go znałam przez całe życie lepiej niż ktokolwiek inny.
Po skroni Shikamaru popłynęła kropelka potu. Obserwował reakcje Kaeru. W końcu odezwał się Kakashi.
- Kaeru, jesteś nam potrzebna. Gdy Naruto zostanie hokage... Wiele osób będzie chciało go dopaść. Jeśli będziesz go ochraniać, nawet gdy komuś uda się zrobić coś złego, będziesz mogła cofnąć czas i uratować hokage. Nawet będziesz mogła cofnąć się razem z Naruto, bo przy jego sile i chakrze, nie powinno mu to zaszkodzić.
- Ale... - Kaeru nerwowo rozejrzała się po pomieszczeniu- Czemu miałabym chronić hokage i... Myślałam, że czegoś się dowiem, że mi pomożecie, a tylko... Szukacie sposobu jak mnie uzyc... To jest...
- Shinobi są pionkami, Kaeru- nagle odezwał się Shikamaru- to wszystko przypomina partię shogi, a shinobi... Są pionkami broniącymi figur. Na tę drogę chciałaś wkroczyć...
- Dlatego też- Kakashi mówił dalej- gdy zdasz egzamin na jounina, chciałbym ci zaproponować wstąpienie do ANBU.
- Ja... Czcigodny, ja... Za dużo tego.
- Kaeru, przemyśl to. A, jeszcze jedno... Kankuro nie może o tym nikomu mówić- Kakashi mówił to z poważną miną, gdy widział, że dziewczyna chce coś powiedzieć, nie dał jej dojść do słowa- Kaeru, każda wioska ma tajemnice. Suna też. Nie komplikujmy sprawy. A teraz... Przemyśl to wszystko na spokojnie i wrócimy do tematu.
Zdjął pieczęci z pomieszczenia, a Sakura z Kaeru wyszły. Tsunade westchnęła.
- Tak się dzieje, gdy ktoś nagle chce zostać shinobi. Gdyby od małego była wychowywana w tym duchu i by poszła do Akademii, to bez wahania by chciała pomóc. A tak to ma wiele obaw i za dużo emocji. W tej kwestii Jiraiya schrzanił sprawę.
- Albo wiedział co robi... Chciał jej tego oszczędzić- Shikamaru powoli wstał i mówił dalej- nawet ja się przed tym broniłem, ale... Zrozumiałem swoją rolę w tym świecie. Nawet jeśli jest upierdliwa. Pójdę już, Szósty. Zaniosę po drodze dokumenty dla Kurenai.
- Dobrze, Shikamaru. Do jutra.
Wyszedł z gabinetu.
------------
Sakura odprowadziła Kaeru do domu. Niebo zaczęło robić się już ciemne.
- Kaeru, przykro mi. Wiem, że oczekiwałaś, że inaczej się potoczy ta rozmowa i... Przemyśl to wszystko.
- Jasne... Pójdę już.
Dziewczyna weszła do domu i westchnęła. Na stole czekała już kolacja, Kankuro siedział na kanapie, szybko wstał na jej widok i usiedli razem przy stole.
- Masz nietęgą minę, Kaeru... Co się stało?
- Tsunade i Kakashi chcą, żebym rozwinęła umiejętność i ochraniała Naruto, gdy zostanie hokage.
- Hm, brzmi dumnie.
- Co?- Kaeru zmarszczyła brwi- Nikogo nie obchodzi czego ja bym chciała?
- Ale...- chłopak był zmieszany- Każdy by chciał spełnić ważną rolę. Ja jestem dumny z bycia pomocnikiem Kazekage i... Wybacz, myślałem, że skoro trenujesz to masz cel.
Nie miała. I właśnie w tamtej chwili to do niej dotarło. Zaczęła się zastanawiać, po co chciała zostać kunoich. Czemu wyruszyła z ojcem na trening. Chciała być silna, chciała, żeby ojciec był z niej dumny. A on sam był gotów poświęcić życie za wioskę. Wszyscy dookoła niej byli na to gotowi podczas wielkiej wojny, gdy ona ukrywała się razem z matką.
Jadła chwilę w milczeniu. Kankuro położył dłoń na jej dłoni.
- Kaeru, ochrona wioski nie musi być twoim celem. Twój cel nie musi nawet być związany ze światem shinobi. Ja będę zawsze po twojej stronie.
- Arigato. Hmm Szósty prosił, żebym przekazała... Żebyś nie mówił Gaarze o mojej umiejętności. Bo... To sekret wioski. I niby każda wioska...
- Kaeru nie mogę tego zrobić. Nie mogę okłamać brata, który jest Kazekage.
- Ale... Nie okłamać. Nie mów mu i...
- To jakbym zdradził swoją wioskę. Tym bardziej, że to potężna moc i... odczułem to też na sobie i...
- Nie jestem głodna.
Dziewczyna odsunęła talerz i wstała od stołu.
- Kaeru, zaczekaj, gdzie i...
- Idę się przejść. Za chwilę wrócę. Za dużo... Wszystkiego...
- Przepraszam, ja nie to miałem...
- Właśnie to miałeś na myśli. I nie mogę cię winić. Wy wszyscy macie takie myślenie. Tak zostaliście przygotowani. A ja... Ja się muszę przejść, a ty proszę, zostań w domu.
Wyszła. Szybkim krokiem szła w stronę jednej z polanek treningowych niedaleko akademii. Było już ciemno i pusto. Gdy dotarła na miejsce, rozejrzała się dookoła. Miejscami rosły kwiaty, dookoła były drzewa, na skraju polanki jeziorko. Chwilę stała obok drzewa, patrzyła na wodę i odbijające się w niej gwiazdy.
*Co ja tu w ogóle robię... Co ja sobie myślałam... Tak na prawdę sama się o to prosiłam... Czemu mama... Tata... Yhhh*
Zaczęła pięściami okładać drzewo i krzyczeć ze złości. Po chwili po jej policzkach popłynęły łzy wściekłości i dalej okładała drzewo, z którego fragmenty kory odpadały na boki. Nagle usłyszała, że ktos idzie. Szybko spojrzała w bok. Otworzyła szeroko oczy, a na jej twarzy pojawił się grymas.
- Znów za mną łazisz? Idź stąd!!
- Ale...- Shikamaru stał obok niej ze zdziwioną miną- Usłyszałem krzyki, przyszedłem sprawdzić kto to i...
- Akurat przypadkiem tutaj, gdzie ja jestem?!
- Przecież mieszkam za tamtymi drzewami.
Kaeru przez chwilę zrobiło się głupio. Mimo to nagle podeszła do niego bliżej i pięściami jednocześnie uderzała jego klatkę.
- Czemu im powiesziałeś o tej białej chakrze?! Może tak by się nikt nie dowiedział i... Teraz wszyscy chcą mojej mocy, chcą żeby to był sekret przed innymi wioskami i... Gdybym od początku odpuściła sobie Konohę, gdyby nic mnie tu nie trzymało, gdybyś wtedy nie pobiegł za mną jak kretyn i nie zobaczył chakry i... Mam dosyć! Nienawidzę cię i...
- Kaeru, to.. Boli, spokojnie..
Chwycił jej nadgarstki. Lekko się wyszarpnęła i znów go uderzyła. Shikamaru złapał ją mocniej za ręce i niespodziewanie pocałował.
------------------------------
Okay, czekam na pogruszki i mord xD
('・ω・')
I mała dedykacja dla Hinacia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro