Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15, Razem

Shikamaru lekko się ukłonił i poszedł za Kakashim. Kankuro nerwowo chwycił dłoń dziewczyny i zmarszczył brwi widząc cień uśmiechu na jej ustach.

- Kaeru... Chcesz już wracać?

- Jeszcze chwila...

Kaeru podeszła do trzech wielkich żab stojących na cmentarnej polanie i się ukłoniła.

- Dziękuję, za przybycie. I dziękuję, że po śmierci ojca, nadal uznajecie jego pakt podpisany za mnie- wyprostowała się- ale jeśli jest potrzeba, sama też mogę podpisać. Chcę być godną następczynią ojca.

Żaby skinęły głową i zniknęły w kłębach dymu. Kaeru westchnęła.

- Ciągle czuję jakby mnie za to obwiniały- odwróciła się do Kankuro- może... Chodźmy już.

Złapała go pod ramię i wolnym krokiem szli w stronę jej domu. Gdy byli na miejscu, Kaeru spojrzała na notes i kubek. Przez chwilę chciała zabrać te rzeczy ze stołu, ale odpuściła i poszła do schodów.

- Idę... Założyć inne ubranie. To jest mało wygodne i...

- ...przygnębiające. Rozumiem.

Kaeru wróciła po chwili ubrana w ciemnoszare spodnie do treningów i czarną koszulkę. Kankuro stał w kuchni, też już przebrany, i sprawdzał co jest w szafkach i w lodówce.

- Co robisz..?

- Myślę co ci ugotować na obiad, Kaeru.

- Heh, możemy coś zamówić.

- E tam... Póki jestem, mogę gotować.

Kaeru wzruszyła ramionami, przeszła do części pomieszczenia z kanapą, na której usiadła i włączyła cokolwiek w telewizji. Kankuro widział jak białe włosy znikają za oparciem, gdy dziewczyna położyła się na boku.
Chłopak gotował curry ze składników, które znalazł w kuchni. Rozległo się pukanie do drzwi, Kankuro zawołał.

- Kaeru, otworzysz?... Śpi?

Westchnął i się uśmiechnął, po czym poszedł otworzyć.

- Yyy jaaa...- Shikamaru zrobił zdziwioną minę na widok Kankuro- Przyszedłem do Kaeru.

- No chyba sobie żartujesz, że...

Shikamaru westchnął i wręczył mu kopertę.

- To do Kaeru, od Szóstego. Wyluzuj.

- Jestem wyluzowany- Kankuro schował kopertę do kieszeni spodni- a ty, przestań się ciągle koło niej kręcić.

- Mendokusai...- Shikamaru odwrócił się na pięcie- Ktoś musi, skoro ciebie i tak większość czasu nie ma...

Kankuro podbiegł przed niego i uderzył go pięścią w twarz. Zdezorientowany Shikamaru upadł na plecy. Kankuro chciał zacząć go okładać pięściami, ale Nara unieruchomił go cieniem i uderzył z całej siły w twarz. Kilku mieszkańców wioski zaczęło im się przyglądać, gdy nagle pomiędzy nimi pojawił się Chouji. Powiększył swoje dłonie i ich przytrzymał.

- CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!- Chouji zmierzył ich wzrokiem i wypuścił- Shikamaru, mieliśmy iść coś zjeśc jak dostarczysz list.

- Taa...- Shikamaru szybkim krokiem poszedł w stronę Ichiraku ramen- Nic tu po mnie... Co za upierdliwiec...

Kankuro wrócił do domu i ustawił talerze na curry na stole, po czym poszedł do łazienki.
Gdy przejrzał się w lustrze, zobaczył, że ma pod okiem zadrapanie i lekko rozciętą skórę dolnej wargi przy kąciku ust. Gdy Kaeru otworzyła drzwi łazienki, chłopak podskoczył i lekko odwrócił głowę w prawą stronę, żeby nie zauważyła śladów bijatyki.

- Kankuro, co... No nie, pokaż policzek.. I warga?!- położyła dłoń na jego policzku i uniosła brwi- Co się stało? Na chwilę zasnęłam, a ty wyglądasz jakby cię ktoś pob... No nie gadaj...

- To do ciebie- podał jej kopertę i chrząknął- a te ślady ykhm... Nic takie...

- SHIKAMARU!- krzyknęła wściekła- Pobił cię? Jak on mógł, ja...

Kaeru chciała wybiec z domu, ale Kankuro złapał jej dłoń.

- To nic, serio. Odpuść. Wiesz, dostał od ciebie kosza i...

- To niczego nie usprawiedliwia! I nie zatrzymuj mnie, bo ja zatrzymam czas!

Pogroziła mu palcem i wybiegła z domu do siedziby Hokage. Kankuro chwilę nie wiedział co robić, ale wybiegł za nią. Dziewczyna minęła Ichiraku Ramen i zobaczyła znajomą postać.

- Shikamaru BAKA!!!

- Hmm? - Shikamaru wstał od swojego ramen- Kaeru, ja...

Kaeru zobaczyła sińca pod okiem chłopaka i zaschniętą krew na jego łuku brwiowym. W tej samej chwili podbiegł Kankuro i dziewczyna krzyknęła na niego.

- Więc mu oddałeś, tak?! Ile razy mam mówić, że przemoc w takich sytuacjach nie jest odpowie...

- Ekhm...- Shikamaru wskazał palcem- To on pierwszy mnie uderzył.

- Kankuro?!- spojrzała na chłopaka pytająco- Czemu?! I czemu musicie dzisiaj... MENDOKUSAI!

- Kaeru, wybacz, po prostu Shikamaru... Przegiął z jednym tekstem i...

- Bo co?- Nara uniósł brwi, ale szybko je opuścił, bo poczuł ból- Bo powiedziałem, że ty ciągle siedzisz w swojej wiosce?

Kaeru spojrzała na Kankuro. Chciała go wybronić *Co mam im niby powiedzieć... Cholerny Shikamaru ma znów rację*

- Przestańcie obaj. Kankuro, wracajmy do domu.

Złapała go ra rękę i pociągnęła za sobą. Gdy wrócili, nałożyła sobie curry, które zrobił i usiadła przy stole.

- Pachnie niesamowicie- spróbowała- Ummm pyszne!

- Dzięki- chłopak zaczął jeść, ale na jego twarzy pojawił się grymas, otarł ranę na dolnej wardze- cholera...

- No i jak teraz masz zamiar mnie całować?

Kankuro się zaśmiał. Gdy skończyli jeść, Kaeru wyszła do ogrodu i usiadła na drewnianym fragmencie podłogi na małym ganku. Spojrzała na mały posąg żaby. Chłopak usiadł obok niej i obserwował niebo, na tle którego zachodziło słońce.

- Na treningu z ojcem, przy Jeziorze Żab, zawsze po obiedzie siadaliśmy na drewnianych schodkach przed małym domkiem, w którym mieszkaliśmy. Czuć było zapach wody, przyjemny ciepły wiatr... Może- lekko się uśmiechnęła- jeśli żaby się zgodzą, pokażę ci to miejsce. O ile będziesz miał czas.

- Kaeru...- położył dłoń na dłoni, którą się podpierała- Gdybym mógł, spędzałbym z tobą każdą chwilę, ale...

- Wybacz, nie zaczynajmy już tego tematu.

- Po prostu... Równie dobrze, ty byś mogła przenieść się do mnie. Tutaj nie masz tylu obowiązków, co ja tam.

- Mówiłam ci... Ojciec chciał żebym została tutaj i żeby ślub... To znaczy- na jej twarzy pojawił sięrumieniec i odwróciła wzrok- po prostu, że lepiej żebym została tutaj.

- Rozumiem, że twój ojciec, ale... A czego chcesz ty?

- Mówiłam ci już, że chcę tu zostać.

Siedzieli w ciszy w napiętej atmosferze. Kaeru głośno westchnęła, gdy zaczynało robić się ciemno.

- Ehh.. No nic... To pierwsza sprzeczka za nami.

Wstała i wróciła do domu, a Kankuro za nią.

- Kaeru, dasz mi ręcznik?

- Są w szafce po prowej stronie w łazience. Weź sobie któryś. Ja chyba zrobię jakąś kolację...

Kankuro poszedł się umyć. Zjedli kolację rozmawiając o niczym, po czym Kaeru poszła wziąć szybki prysznic.

- Idziemy spać, Kankuro? Jestem już bardzo zmęczona.

- Ok. Gdzie mam spać?

- Hmm... To zalezy, czy przeszkadza ci spanie w jednym łóżku z mieszkanką Konohy czy nie.

Pacnęła go lekko w ramię i się uśmiechnęła idąc do schodów na górę.

- Eeej...- zaśmiał się z zakłopotaniem i poszedł szybko za nią- Myślę, że jakoś to przeboleję. Ewentuaaaalnieeee.

Kaeru weszła do łóżka i położyła się przodem do ściany. Kankuro wsunął się pod kołdrę i ją przytulił. Przez chwilę nie mógł zasnąć.

- Kaeru... Śpisz?


------------------------------------------------------------------------------

Pamiętajcie! Gwiazdki i komentarze jeśli czytacie ;D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro