Rozdział 11, Powroty
Kakashi nerwowo chodził po swoim gabinecie. Wlepił wzrok w Irukę.
- Jeszcze raz. Nic z tego nie rozumiem...
- Hiro... Głowa klanu z Wioski Czasu zapłacił tym dupkom, z których feudalni sobie zrobili małą armię. Zapewnili ochronę Wiosce Czasu...
- Ale... Po co?
- Kakashi- Iruka pokręcił głową- daj mi powiedzieć do końca... Kaeru razem z Shikamaru dotarła do Wioski Księżyca, która została ostatnio zaatakowana przez tych z Czasu...
- Iruka, bez przesady, aż tak beznadziejnym Hokage nie jestem! Tyle wiem...
- Ehh... Więc skoro Kaeru pierwsza zaatakowała Wioskę Czasu, strzeżoną przez typków z armii feudalnych z Suny, to sprawa ich też dotyczy... Dlatego Kaeru i Shikamaru zostali zabrani. Będą odpowiadać za śmierć dwudziestu shinobi, a w zasaszie pseudo shinobich- Iruka się skrzywił- bo to najgorsze menty z okolicznych wiosek. Musimy udać się do Gaary.
Kakashi nerwowo spacerował po pomieszczeniu.
- A Tsunade już wie o...
- Nie, za chwilę tu będzie.
- Rozumiem- Kakashi wlepił wzrok z zdjęcie Minato na ścianie- świat shinobi nie jest sprawiedliwy.. Czyli... Feudalni chcą zrobić wszystko, żeby wybuchła wojna między Wioską Piasku i Wioską Liścia. Czemu... Jeszcze nikt nie pomyślał żeby ich obalić? Gdyby Kage mieli władzę nad całym krajem...
- Kakashi, ale...- Iruka uniósł jedną brew- Feudalni rządzą całymi krajami.. Kage samymi wioskami. Ciężko by było zapanować nad całym krajem i Wioską. Ale czemu chcą skłócić kraj Ognia i kraj Wiatru... W pierwszej chwili wydało mi się to bez sensu, ale zaczynam widzieć potencjalne powody...
Kakashi usiadł za biurkiem z poważną miną. Otworzył szufladę i wyjął butelkę z sake.
- Kakashi!
Hatake zdjął maskę, pociągnął łyk trunku, puścił oczko do Iruki i znów wciągnął maskę.
- Wybacz, Iruka. Musiałem.
Do gabinetu weszła Tsunade z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
- Kakashi, wzywałeś mnie.
Kakashi wstał i podszedł do Tsunade. Położył dłoń na jej ramieniu i opowiedział o wszystkim, co się stało. Tsunade otworzyła lekko usta, po jej policzkach popłynęły łzy. W pewnym momencie zacisnęła pięść.
- To nie... To nie może być prawda. Jak ten dureń mógł...
- Przykro mi, Tsunade.
----------------
Kaeru poczuła na twarzy powiew wiatru.
- Kankuro, czy to...
- Już jesteśmy blisko. Nie wiedziałem, że.. Twój klan ma zdolności wzrokowe.
- Ja... Też nie. Ta opaska na oczach mi przeszkadza...
- Za chwilę będziemy u Gaary.
Słyszała odgłosy Wioski. Była już koszmarnie zmęczona. Już mieli wejść do gabinetu Gaary, gdy na ich drodze stanął mężczyzna w materiałowej szacie związanej skórzanym pasem. Przy pasie miał zawiązaną chustę z symbolem Kraju Wiatru. Shikamaru mruknął.
- Kolejne upierdliwości..?
Mężczyzna spojrzał na Kaeru, której Kankuro pomógł stanąć na nogach.
- K... Kankuro, co się dzieje? Czy już mogą mi zdjąć tą opaskę z oczu..?
- Nie wejdziecie- mężczyzna miał niski, szorstki głos-Gaara jest na rozmowach z panem feudalnym Kraju Wiatru. Na czas oczekiwania, dwójka z Wioski Liścia musi iść do celi.
- Nie ma mowy! Mogę z nimi zaczekać w gabinecie i...- Kankuro uderzył pięścią w ścianę- Od kiedy wy, sługusy feudalnych, możecie rozkazywać w naszej wiosce?!
- Odkąd trwają negocjacje na temat zniesienia stanowiska kage. Wszystko jest chwilowo zawieszone, więc my tu mamy więcej do powiedzenia, niż wy. Nie obchodzi mnie, że jesteś bratem tego dziwoląga, który kiedyś był potworem. Oni mają zaczekać w celi. Wybili prawie cały klan, który był na granicy Kraju Wiatru i Kraju Rzek. Ten klan, był częścią naszego kraju.
- Kankuro...- Kaeru się odezwała- On... Ma rację. Póki nie mamy dowodów, na to, że to oni sprowokowali, musimy się dopasować. Gaara pewnie niedługo wróci i się wkurzy, gdy zobaczy, jak nas potraktowali.
Kilku shinobi w strojach z symbolami Kraju Wiatru zaprowadziło Shikamaru i Kaeru do dwóch sąsiednich cel. Kankuro zaczął spisywać raport w gabinecie Gaary i wysłał do niego jednego z ptaków pocztowych *Gaara, gdzie jesteś do cholery...*
Kaeru siedziała w celi przy kratach opierając się o ścianę, po drugiej stronie siedział Shikamaru.
- Mendokusai...
- Taa... mów mi jeszcze. Mam związane ręce i opaskę na oczach- Kaeru ze złością uderzyła tyłem głowy o ścianę- Nie rozumiem tego, co się dzieje. Jaki cel ma feudalny... Czego chce od Kraju Ognia i Wioski Liścia...
- Może być kilka powodów... Może nie chcą już, aby Kage zarządzali wioskami? Ale prędzej... - Shikamaru westchnął- Chodzi o Naruto i Sasuke. Tak mi się wydaje. Jeśli Naruto zostanie Hokage, będzie najpotężniejszym z aktualnych Kage. Dzięki czemu Kraj Ognia będzie silniejszy. Naszą wioskę ochrania też Sasuke... Czyli mamy dwójkę najsilniejszych shinobi. Nic dziwnego, że Pan Feudalny Kraju Wiatru wpadł w panikę. Pewnie uznał, że najlepiej będzie gdy zaatakuje jako pierwszy. Tylko, że nie rozumie, że po Wielkiej Wojnie, nikomu już się nie chce walczyć... Bo gdy my widzieliśmy jak nasi bliscy umierają, feudalni grzali swoje leniwe dupska ukryci nie wiadomo nawet gdzie... No i pojawiłaś się ty, twoja wioska... Cała historia była idealnym podłożem pod wymyślony konflikt. Jeśli wybuchnie z tego powodu wojna... Będzie to oznaczać, że dookoła nas są sami kretyni.
- Mam już tego dosyć... Jestem po prostu zmęczona... A ty, Shikamaru jesteś strasznie głupi.
- Co?!
- Poleciałeś za mną, ryzykowałeś życie...
- Już ci mówiłem. A jeśli Kankuro kiedykolwiek coś schrzani, to...
- Spokojnie- Kaeru się zaśmiała-Jeśli coś zrobi nie tak, to tylko przypadkiem... Wybacz. Przepraszam, że... Nie potrafię cię pokochać, Shikamaru. Wtedy... Gdy mnie przytuliłeś w moje urodziny i gdy zobaczył nas Kankuro... Moje serce się wahało. Wiem, to brzmi okropnie... Ale...
- Czyli... Miałem szansę...- Shikamaru głośno wypuścił powietrze z płuc- Masz rację, to okropne. Gorsze od świadomości, że mógłbym być od początku skreślony. Wiesz co..? Muszę chwilę odpocząć. Tobie też się przyda, Kaeru.
Zrobiło jej się głupio. Przez chwilę rozmyślała o wszystkim, aż przysnęła. Obudził ją hałas.
- Kto... Kto tam jest?
Drzwi celi otworzyły się ze zgrzytem. Kaeru poczuła jak ktoś jej ściąga rękawice i opaskę z oczu.
- Gaara! To znaczy...- lekko się ukłoniła- Czcigodny Gaara...
- Przyszedłem osobiście was uwolnić i przeprosić za całą sytuację.
- Przeprosiny nie wystarczą, dattebayo!-Naruto zszedł po schodach do pomieszczenia z celami-Myślę że kilka misek ramen przyda się do tego i...
Kaeru pokiwała głową i spojrzała na nich zdziwiona.
- Ale... Co..?
- Naruto przybył na spotkanie z Panem Feudalnym- Gaara zerknął na Uzumakiego- gdy już pokonał czterdziestu strażników i pojawił się Kyuubi, to znaczy... Kurama... Pan Feudalny postanowił go wysłuchać. Naruto osobiście podpisał zobowiązanie, że Konoha pierwsza nie zaatakuje żadnego kraju, ani Wioski, gdy obejmie stanowisko Hokage. Bardzo przepraszam, Kaeru, że musiałaś przez to wszystko przejść. Możecie teraz bezpiecznie wrócić do Wioski Liścia, feudalny wycofał swoich ludzi z naszej wioski.
- Ja... Nie chcę jeszcze wracać...- spojrzała na Naruto, który posmutniał, wiedział o czym ona mówi-Czy możemy się zatrzymać tutaj jeden dzień?
Shikamaru minął ją, poszedł do schodów wiodących na górę i odpalił papierosa.
- Ja wracam dzisiaj. A póki co idę zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza, bo spędziliśmy tutaj kilka godzin.
Wszyscy ruszyli na górę, Gaara szedł obok Kaeru.
- Możecie zostać z Naruto u nas w domu. Kankuro będzie w niebo wzięty- Gaara zerknął na dziewczynę- Teraz musi mi pomóc z papierologią, ale postaram się go wypuścić szybciej.
- Arigato.
Wyszli na dwór z siedziby Kage. Gaara wrócił do swojego gabinetu, a Naruto z Kaeru szli przez wioskę.
- Też masz to uczucie?- Kaeru zaczęła mówić- Że gdy wrócimy do Konohy to... On tam będzie... Jakby nigdy nic...
- Tak- Naruto spojrzał w niebo- Dlatego też chcę zwlekać z powrotem...
- Te dwa dni... To była jakaś abstrakcja, ja... Wydają się tak odrealnione...
------------------------------------------------------------------------
Dzięki, że jeszcze czytacie xD ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro