Dzień 91
Minya zrobiła obrót, cieszyła się jak mała dziewczynka, która przymierzała sukienkę księżniczki na szkolne przedstawienie. Podskoczyła kilka razy w miejscu, delikatnie wygładziła materiał. Była piękna. Sukienka oczywiście, ale ona również.
Z wielkim uśmiechem Szarotka wyszła z łazienki. Odłożyła ubrania i zabrała się za pakowanie torebki. Chusteczki, portfel, komórka wystarczy, pomyślała.
- Łał - usłyszała za plecami i poczuła ciepłe dłonie w talii.
- Zaskoczony? - odwróciła się.
- Myślałem, że założysz coś bardziej…
- Biurowego - podpowiedziała.
- Klasycznego.
- Nie jest wyzywająca - Szarotka wzięła torebkę i wyszła z pokoju. - Ale faktycznie duży ten dekolt. Dasz wiarę, że mam tą sukienkę z pięć lat. Pamiętam jak była za luźna w cyckach, a teraz leży akurat. Co się tak patrzysz?
- Rozkoszuje się dźwiękiem słowa “cycki” wypowiedzianego twoim głosem.
- Daj spokój, nie jesteśmy dziećmi - obruszyła się.
- Nie denerwuj się, spodobasz im się.
- Nie martwi mnie to. Chodź bo się spóźnimy.
Przy stoliku panowała cisza, Taekwoon dał by wiarę, że za chwilę będzie można powiedzieć o niej niezręczna. Leo spojrzał na Szarotkę, z uśmiechem na ustach jadła kolejnego ziemniaka. Wątpił, że dziewczyna przejmuje się tą całą sytuacją. A on, jeszcze nigdy nie stresował się obecnością własnych rodziców. Czuł, że się poci gorzej niż po koncercie, nerwowo poruszył koszulą. Czy tylko jemu jest tak gorąco?
Z rozmyślań wyrwał go dźwięk wibrującego telefonu. Spojrzał jak Minya odrzuca połączenie.
- Spokojnie możesz odebrać.
- Nie, to z pracy, a ja mam dzisiaj wolne.
- Taekwoon nie chciał powiedzieć czym się zajmujesz - chłopak spojrzał na mamę.
- Prowadzę firmę - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic.
- A czym konkretnie się zajmuje?
- Różnymi rzeczami - Szarotka ujęła wysoką szklankę z wodą i się napiła. Od początku kolacji ani razu nie tknęła kieliszka z winem. - Od sztuki i kultury przez gastronomię na budownictwie kończąc. A to tylko część rzeczy.
- A jak się ta firma nazywa? Może o niej słyszeliśmy - na słowa ojca Taekwoon jęknął w duchu. Wiedział co zaraz nastąpi.
- Na pewno państwo słyszeli - Taekwoon starał się udawać, że nie słyszy pewnego siebie głosu Szarotki. - Firma to Curè Corporation.
- Tak - jego matka nieznacznie zwróciła odrobinę wina do kieliszka. - Z pewnością - kobieta posłała synowi wymowne spojrzenie.
Niech spadnie meteor, niech się zacznie trzęsienie ziemi, kosmici zaatakują ziemię. Błagam, cokolwiek, Taekwoon modlił się w duchu. Jednak żadna z powyższych rzeczy stać się nie chciała. Za to z opresji uratował go kelner z wózkiem wypełnionym deserami. Mężczyzna zabrał puste talerze i podał zamówione desery. To wszystko znaczyło jedno, bardzo nieudana kolacja zbliżała się ku końcowi. Taekwoon zastanawiał się co mogło pójść nie tak. Przez całą kolację Szarotka zamieniła z jego rodzicami tylko kilka zdań. Leo starał się pociągnąć rozmowę wymyślając nowe tematy, ale gdzieś w połowie dania głównego się poddał. Czuł podświadomie, że rodzice w cale nie chcą jej poznać. Widział też, że Szarotka nie bardzo się tym przejmuje.
- Twoi rodzice nie mają nic przeciwko?
Błagam niech to się skończy, myślał Taekwoon.
- Raczej nie - powiedziała skołowana Szarotka. - A przeciwko czego mają być?
- Na przykład takiej odległości.
- Nie, chociaż wiadomo, na początku było im raczej ciężko.
- I nie mają nic przeciwko waszej dwójce.
- Nawet o Taekwoonie nie wiedzą - Taekwoon spojrzał na nią. - No co? Nie patrz tak. Powiem im, ale najpierw muszę znaleźć odpowiednią porę. No wiesz oboje pracują i do tego u nich jest inna godzina. Muszę ich najpierw złapać.
- Saloto…
- Właściwie to Szarotka. Wiem, moje imię jest trudne - dodała ciszej.
- Szaroto, oczekuję szczerej odpowiedzi. Rozumiesz? - dziewczyna skinęła głową. - Czego chcesz od naszego syna? Pieniędzy? Chcesz się wybić jako artystka? Bo chyba nie jesteś w ciąży, prawda? Prawda!?
- Nie! Nie, rany. Mam pieniądze, a jeśli chodzi o popularność to chyba jestem tak samo sławna jak Taekwoon tylko w nieco innych kręgach... Rany, ludzie. Ogarnijcie się.
- Szarotka - syknął Taekwoon.
- Wybacz, ale sam może byś coś powiedział.
Błagam niech to się skończy, przeszło mu przez myśl gdy trzy pary oczu patrzyły na niego wyczekująco.
Na zewnątrz było zimno. Nawet światła latarni trudno było nazwać ciepłymi. Taekwoon pożegnał się z rodzicami i ruszył do auta. Nagle usłyszał kobiecy krzyk. Jakiś zakapturzony facet biegł w ich stronę. Przyciskał do siebie damską torebkę. Złodziej przepchnął się przez ojca Taekwoon’a i biegł prosto na niego. Nie wiedział co zrobić. Skołowany puścił złodzieja dalej.
Odwracając się zobaczył jak mężczyzna pada na ziemię po uderzeniu w kark łokciem. Właścicielem, a raczej właścicielką łokcia była Minya. Posłała faceta na bruk z uśmiechem na ustach. Kiedy leżał Szarotka krzyknęła radośnie i powiedziała coś w swoim języku. Wyglądała jak zawodnik rugby lub futbolu amerykańskiego po zdobyciu decydującego punktu.
Szarotka podniosła torebkę, jej właścicielka już biegła w ich stronę.
- Tak bardzo dziękuję. Jesteś moją bohaterką, dziękuję. Dziękuję. Jak się mogę odwdzięczyć?
- Niczego nie chcę. Po prostu zadzwoń na policję, powiedz, że się potknął i dzięki temu go dogoniłaś. Jedźmy Taekwooni.
Szarotka weszła do samochodu. Taekwoon pożegnał kobietę, za nim jednak wsiadł spojrzał w stronę rodziców. Ona właśnie taka jest, pomyślał, ale wiedział, że rodzice i tak zrozumieli.
- Było okropnie - powiedziała Szarotka gdy tylko weszli do mieszkania.
- Myślałem, że nie obchodzi Cię co sądzą moi rodzice.
- I tak jest, ale tobie zależało - rzuciła w kont torebkę. - Muszę to zdjąć, ledwo mogłam oddychać jak siedziałam.
- Pomogę Ci - Taekwoon wyciągał już ręce.
- Nie trzeba, tą wersję rozpina się z przodu - zachichotała. Stanik poleciał w dal za torebką. - Co z Tobą? Ostatnio jesteś jakiś inny.
- Co masz na myśli?
- Dokładnie to - Szarotka przekrzywiła głowę i niczym kot patrzy na swoją ofiarę tak wpatrywała się w Taekwoon’a. - Ciągle mnie przytulasz, dotykasz, całujesz…
- Mam przestać?
- Nie - zaśmiała się krótko. - Po prostu, na początku taki nie byłeś. Tak jak by ta niezręczna bariera między nami zniknęła. Nie zastanawiam się co się stanie gdy na przykład złapię Cię za rękę i Ty też przestałeś.
- Co z tego wynika? - Taekwoon nachylił się i zawisł nad szyją dziewczyny niczym wampir.
- Nic z tego nie wynika. Dzielę się z Tobą swoimi przemyśleniami - wzdrygnęła się gdy poczuła jego usta na szyi. - Taekwoon - powiedziała cicho.
- Przestać… - powiedział między jednym pocałunkiem, a drugim.
Szarotka nie była w stanie odpowiedzieć. Jednak gdy poczuła jego ręce pod sukienką opanowała się, wyszeptała ciche “nie” i natychmiast zniknęła w łazience. Taekwoon nieco zbity z tropu usiadł na kanapie, nie wiedział co ma ze sobą teraz zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro