Dzień 88
- Nie! - Szarotka fuknęła i skrzyżowała ręce na piersi.
- Dlaczego? - warknął zdenerwowany Taekwoon. - Co jest w tym złego!?
- Nie i już! Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz!?
- Co ja sobie wyobrażam! Co ty sobie wyobrażasz!
- Nie! Nigdy w życiu na to nie pójdę!
- Nie masz wyboru.
- Nie zgadzam się! - Szarotka w złości tupnęła nogą.
- Przepraszam bardzo… - dało się słyszeć cichy głos.
- Masz za duże wymagania. Nie dostaniesz nic lepszego!
- Przepraszam…
- Słuchaj, możesz sobie myśleć i gadać co chcesz, ale to nawet w połowie nie jest tym co chciałam! To jest najlepsze na co Cię stać!? Myślałam, że celujesz wyżej!
- Dobra, przyznaję to ostatnie to była pomyłka. Ale teraz jestem poważny! To najlepszy wybór ze wszystkich!
- Boże, co ja z Tobą mam. Jesteś okropny!
- Przepraszam bardzo państwa…
- Co!? - wykrzyknęli razem i jednocześnie spojrzeli na sprzedawcę.
- Proszę zachowywać się ciszej, albo będę musiał państwa wyprosić ze sklepu.
- Ah… przepraszamy.
- Tak, przepraszamy.
Szarotka rozejrzała się, każdy się na nich patrzył. Spuściła głowę, było jej głupio. Dyskretnie popatrzyła na Taekwoona, nerwowo poprawiał włosy. Przybliżyła się do niego.
- Chyba powinniśmy iść - powiedziała.
- Tak.
- Ale tych krzeseł i tak nie bierzemy - syknęła.
- Oh! Kobieto proszę Cię!
- No cudownie! Zauważyłeś, że jestem kobietą! Tylko co to ma do krzeseł!?
- Mówię poważnie, co w nich nie tak? To już ósmy sklep meblowy! Ogarnij się.
- To Ty się ogarnij! Nikt nie mówił, że będzie łatwo!
- Szarotka!
- Taekwoon!
- Co w nich nie tak?!
- Nie pasują do wystroju!
- Są z tego samego drewna co stół! Jak na razie te najlepiej pasują do wszystkiego!
- To. Nie. Jest. Moja. Wizja - wycedziła mu słowa prosto w twarz. Stali chwilę i mierzyli się wzrokiem. - On tu idzie, tak?
- Tak. Chodźmy - złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
Szybko wydostali się ze sklepu meblowego odprowadzani wzrokiem innych klientów.
W samochodzie całe napięcie wyparowało. Siedzieli i patrzyli na siebie z głupimi uśmiecham. Szarotka była pierwszą, która wybuchła śmiechem. Taekwoon zaczął się śmiać sekundę po niej.
- Czy my właśnie pokłóciliśmy się o krzesła?
- Rozumiesz coś z tego?
- Nic a nic. Jedźmy już - Szarotka cmoknęła go w policzek. - MC Driver?
- Jestem pewien, że to wymawia się inaczej.
- Nie w moim słowniku. W końcu nie spytałam jak było w Japonii - dodała po chwili.
- Tak jak zawsze - Taekwoon koncentrował się na drodze. - Od razu po przylocie pojechaliśmy do hotelu. Z samego rana pojechaliśmy na plan tego całego programu. Spędziliśmy tam pół dnia. Potem obiad w jakimś barze szybkiej obsługi i wywiad do gazety razem z sesją. Następnego dnia kolejny wywiad i powrót do domu.
- Nieźle was cisną.
- Co robią?
- No tak, po koreański to zdanie ma mniej sensu. Chodziło mi o to, że was nie oszczędzają.
- Wiedziałem co mnie będzie czekać gdy szedłem na przesłuchanie. Ludzie często myślą, że to tylko śpiewanie. Tak naprawdę każą nam pracować dopóki nie padamy, a i w tedy jest różnie.
- Może jednak kupię jakąś wytwórnie…
- Ostatnimi latami i tak wiele się poprawiło.
- To mi nie wygląda na maca, którego mijaliśmy.
- Nie lubisz połowy dań z ich menu.
- No w sumie racja. Skąd tak dużo o mnie wiesz?
- Słucham Cię - Taekwoon uśmiechnął się. - Trudno tego nie robić. Strasznie dużo mówisz. Przede wszystkim głupoty, ale kto by oceniał.
- No wiesz - parsknęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro