Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 87

Taekwoon obudził się nagle, tak jak by ktoś go brutalnie wyszarpał. Temu wszystkiemu towarzyszył wstrząs oraz chłód paneli podłogowych. Nakrył głowę kocem i się obrócił. Zaraz, kocem? Zrzucił z siebie okrycie, leżał przez chwilę na plecach próbując ogarnąć swoje zaspane oczy.

Było rano, tego był pewien. Leżał w Szarotkowej kuchni przed piekarnikiem czyli dokładnie tam gdzie zasnęli poprzedniej nocy. Minya musiała przykryć go kocem przed wyjściem. Zapewne siedziała już w samolocie. Przetarł twarz i wstał.

Na blacie czekało na niego śniadanie. Miska ryżu, smażone warzywa i mięso. Do tego kubek kawy, zimnej kawy. Wziął pierwszy łyk, zbożowa. Skrzywił się, ale pił dalej. Taekwoon rozejrzał się po mieszkaniu. Żadnej notatki czy to na stole, czy na lodówce. Jedynie brak walizki, śniadanie oraz kocyk.

Taekwoon zabrał jedzenie na balkon. Poranek okazał się jednak chłodny i wrócił się po koc. Opatulony jadł zimny ryż.

Minya rozpakowywała walizkę. Oczywiście większość rzeczy nie była przydatna na tego typu spotkania. No bo na co komu ulubiony kubek, albo cztery książki (spokojnie wystarczyły by dwie), maszyna do jogurtu lub mała doniczka z paczką nasion. No tak, ziemię miała kupić na miejscu. Przede wszystkim jednak walizka zapchana była przeróżnymi dokumentami i papierami. Papierowa teczka podarła się w środku przez co dokumenty wymieszały się z resztą rzeczy. Szarotka głęboko westchnęła.

W mieszkaniu panowała cisza przerywana jedynie tykaniem zegara. Szarotka czuła się nadzwyczaj dziwnie zmierzając ku kuchni. Dziecięcy lęk został spotęgowany nie znalezieniem Taekwoona na podłodze. Śniadanie z blatu zniknęło więc musiał wstać. Pytanie tylko gdzie się podział, na pewno nie wyszedł, jego buty ciągle stały w przedpokoju. Sto punktów za spostrzegawczość, pomyślała Minya.

- Zostałaś? - usłyszała za plecami.

- Jak mogłabym wyjechać po… czymś takim - uśmiechnęła się do siebie. Nie odwróciła się jednak do Taekwoon’a. - Napisałam Anie żeby leciała sama. Jak dobrze, że ma kopię dokumentów. A może to ja mam kopię, a ona oryginały? Nie wiem. Mniejsza o to - mówiąc chowała rzeczy. - To co dziś robimy? - odwróciła się i wpadła prosto w ramiona Taekwoon’a. - Bo jak mniemam masz teraz trochę wolnego czasu.

- Dokładnie tak - Szarotka zachichotała. - Cho odszedł, Pan Hwang wraca do wytwórni, a ja mam tydzień wolnego. Ale o tym pewnie już wiesz.

Minya stanęła na palcach i cmoknęła go w usta. Położyła mu dłonie na ramionach, spojrzała głęboko w oczy i powiedziała.

- Ale może zanim spędzimy pełen przygód tydzień najpierw się ogarniesz? - uniosła brwi.

Kiedy Teakwoon wrócił z łazienki zastał Szarotkę rozwaloną na kanapie przed laptopem. W jednej dłoni trzymała myszkę, a w drugiej chrupka.

- W domu brat Jueanee też Ci pomaga? - spytał.

- Oczywiście, że nie - powiedziała szybko. - Skąd to głupie pytanie?

- Stąd, że przygotowałaś mi męskie ubranie. Łącznie z bielizną - Taekwoon spojrzał na nią wymownie.

- A to. Są moje. Znaczy nie przebieram się ani nic, nie nosiłam tych ubrań. W sumie to nikt ich nie nosił. To wszystko prototypy. Mieliśmy wrzucić męską kolekcję, ale projekt podupadł. Nawet nie pamiętam dlaczego.

- Naprawdę?

- Uhu. Nie wierzysz mi?

- Wieże. Kim jesteś?

- Szarotka, przecież wiesz.

- Nie to miałem na myśli. Czym się zajmujesz? Gdzie tak naprawdę pracujesz?

- No to zadawaj odpowiednie pytania - Minya głęboko westchnęła. - Kojarzysz taką firmę Curè Corporation? - odpowiedziało jej skinienie głowy. - No to tak jak by założyłam tą firmę.

- Słucham? - wydukał zdziwiony.

- Jestem założycielką oraz właścicielką Curè Corporation.

- Nie zartuj sobie. Curè jest jedną z największych spółek działających w Azji i Europie, żeby osiągnąć takie efekty trzeba kilkunastu lat.

- Albo dobrej organizacji. Przestałam brać czynny udział w życiu firmy jak tylko ruszyliśmy na podbój Azji Centralnej. Chociaż ciężko nazwać to podbojem - Taekwoon wciąż nie wyglądał na przekonanego. - Naprawdę sądziłeś, że zwykłą kelnerkę stać na takie mieszkanie?! - spytała oburzona. - Dlatego nie lubię o tym mówić. Ludzie zawsze tak reagują. Aż tak trudno uwierzyć, że ktoś taki jak ja odniósł sukces? Nie odpowiadaj. Wiem, że moja osobowość jest, nazwijmy to, wyjątkowa i pewnie sama bym sobie nie uwierzyła, ale ja naprawdę zarządzam korporacją.

- Okej… Dobrze, wieże Ci. Tylko dlaczego pracowałaś w kawiarni?

- Byłam zmęczona całą tą robotą. Z resztą Ana i tak radziła sobie ze wszystkim lepiej ode mnie. Jestem dobra w organizacji, nawet świetna, ale ona umie to poprowadzić dalej. Ana jest człowiekiem biznesu, odnajduje się w tych tabelach, zebraniach i raportach. Ja zawsze wolałam skupiać się na ludziach, którzy pracowali i wymyślać jak poprawić wyniki sprzedaży. Wiesz HR’y i reklamy, takie sprawy. W każdym razie, męczyło mnie to, Ana zajęła się firmą, a ja wróciłam do początku. Tak wlasnie zaczynała firma, sprzedawałam herbatę i ciasta, potem doszła kawa i parę innych firm. Pracowałam po prawie dwadzieścia godzin, ale to ciągle było mniej męczące niż praca w biurze.

- Nie wiem co powiedzieć - odezwał się Taekwoon po chwili ciszy. - Naprawdę zarządzasz tym wszystkim?

- Staram się. Nie chce o tym mówić.

- Mam bogatą dziewczynę. Może zostanę twoim utrzymankiem? - objął ją i krótko się zaśmiał.

- Ha! Nie ma nic za darmo - Minya pokazała mu język. - W zamian słodycze z paczek trafiają do mnie.

- Stoi.

- Głupek.

- I kto to mówi? - zaczęli się śmiać.

Taekwoon dostał delikatnie od Szarotki w ramie. Złapał ją za nadgarstek, dziewczyna ciągle się śmiejąc próbowała wyrwać rękę. Taekwoon złapał ją za drugi nadgarstek. Szarotka pociągnęła go w swoją stronę przez co Taekwoon wylądował na niej. Gdzieś w międzyczasie rozległ się dźwięk spadającego laptopa. Nie miał on jednak, żadnego znaczenia w danym momencie i niczego im nie przerwał. Szarotka posłała mu szeroki uśmiech.

- To mówisz, że co dziś robimy? - spytała cicho.

- Może w końcu załatwimy Ci krzesła?

- Niech będzie - zachichotała. - Głupek.

Patrzyli sobie w oczy. Taekwoon puścił jej ręce. Ich twarze były coraz bliżej. Leo czuł jak robi mu się gorąco.

- Oh, proszę Cię - powiedziała z udawaną irytacją Minya, a następnie pocałowała Taekwoon’a.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro