Dzień 8
Jeszcze tylko dzisiaj i czwartekpiąteksobotaniedziela. Czasem Minya miała takie dni, że wychodzenie z łóżka było akceptowalne jedynie w trzech powodach. Łazienka, jedzenie i zombie apokalipsa. Mimo to zwlokła się rano, chociaż dla niej to ciągle była noc i grzecznie pojechała otworzyć kawiarnię. Oczywiście musiała zapomnieć, że Jueanee miała przyjść później i kiedy zegar wybił szesnastą piętnaście nieco się wkurzyła. Za to dwie minuty później było jej głupio za swoją kiepską pamięć. Mimo to gdy tylko dziewczyna się pojawiła kazała obsługiwać jej klientów, a sama zniknęła w kuchni. Tak jak zaplanowała.
Mistrzem zbrodni nie była, horoskop czytała by się pośmiać, a każdy test osobowości pokazywał, że jest flegmatycznym cholerykiem, Minya zadziwiała samą siebie. Zawsze wpadała w skrajności.
Teraz też, zamiast normalnie zrobić ciasto na roladę musiała zrobić coś nie tak bo durne białko nie chciało się ubić. Zrobiła wszystko tak jak zawsze przepis zna na pamięć i bardzo, bardzo chce zjeść roladę.
- Kurna - powiedziała pod nosem i zrezygnowana spróbowała jeszcze raz mikserem ubić białko.
Spódnice obsypała mąka, bo po co używać fartucha. Dłonie miała w klejącym cieście i miotała się od zlewu do miksera dalej nie wiedząc czy je umyć. Tak, tego dnia powinna zostać w łóżku.
Po jakiś czterdziestu minutach z kubkiem kakaa zerknęła co się dzieje w kawiarni. Zrobiła to na pokaz przed sobą by pokazać, że nad czymś jednak panuje. I tak jak ona rządziła salą (bo kuchnia dziś odmówiła współpracy), tak w środku dało się słyszeć świst wiatru. To znaczy dało by się gdyby okno lub drzwi były co najmniej uchylone. Minyi brakowało tylko świerszcza na środku jednego ze stolików.
- Kiedy szłam piec mieliśmy prawie pełną kawiarnię, znikam, a Ty wszystkich odstraszyłaś.
- Nie ja - powiedziała smutno. - BTS jadło w tej knajpce zaraz za rogiem i wszyscy sobie poszli. A ja nie mogę bo pracuję - w jej głosie wyrzut był aż nadto widoczny.
- Dwa pytania - Jueanee spojrzała na nią. - Pierwsze, w tej gdzie mają tą smażoną wieprzowinę? Co mają te fajne filiżanki? - przytaknęła. Minya nie przerwała. - I kto to jest BTS?
Odpowiedziało jej parsknięcie dezaprobaty.
- Głupia Jueanee - powiedziała Minya jedząc ciasto za ciastem. "Wyrzuciła" dziewczynę pół godziny temu by sobie popatrzyła na koreańskich chłopców z eyelinerem w przyciasnych spodniach. Jeśli chodziło o idoli to w Korei wszystkim odbijało. Z doświadczenia wiedziała, że klientów już mieć nie będzie. Siedziała wkurzona na miękkiej pufie w rogu, odwrócona plecami do drzwi. Na stoliku miała ciasta, które nie zeszły.
Powinna się ogarnąć, taka myśl przyszła jej do głowy przy czwartej babeczce. Ciekawe czy chłopak też poszedł oglądać tych... BT coś tam chyba S. Z drugiej strony dochodziła dopiero dwudziesta więc miał czas.
Minya miała wielką ochotę zamknąć te kilka godzin wcześniej. Nie musiałaby martwić się, że nie zdąży na ostatni pociąg metra i jak człowiek mogłaby zrobić zakupy w supermarkecie. Kończyły jej się przecież płatki. Z drugiej strony chciała zobaczyć chłopaka. Tak na prawdę nie wiedziała jakie uczucia do niego żywi. Była po prostu zainteresowana jego osobą, o żadnym zauroczeniu nie było mowy. Minya chciała wiedzieć czemu codziennie wieczorem przychodzi do kawiarni. Jeśli odpowiedzią będzie jej świetna kawa to ok, Minya zaakceptuje odpowiedź. Nie oczekuje niczego więcej.
Bądź sobie nawet królową angielską ja idę kupić płatki! Postanowiła i wstała. W tym momencie otworzyły się drzwi. Minya gwałtownie się odwróciła.
- Zadzieńdobrywieczór.
Na jej ustach pojawił się głupi uśmiech. Kuuuurde, bardzo cichutko wysyczała przez zęby, a przynajmniej taką miała nadzieję.
- Już podaję kawę - sama słyszała jak głos jej się łamał.
Chłopak podniósł zdziwiony brwi, ale nic nie powiedział. Usiadł jedynie przy stoliku. Było by jej o wiele łatwiej gdyby się odezwał. Wydał jakikolwiek dźwięk.
Minya krzyczała, tak w sobie. Żeby jej nie usłyszał. Z uśmiechem postawiła przed nim kawę i talerz ciastek. Zdecydowanie za dużo się uśmiechała, mięśnie twarzy wraz z tą myślą zaczęły jej ciążyć. Odwróciła się machinalnie. Była zmęczona, to jej kawiarnia i może zachowywać się jak chce. Zarzuciła sobie ścierkę przez ramię, zdjęła uśmiechniętą maskę i zaczęła zbierać zostawienie przez siebie śmieci. Miała gdzieś czy odstraszy to chłopaka, chciała wrócić do domu i iść spać. Może przegryzie coś po drodze.
- Miała Pani dzisiaj dużo pracy.
- Nie więcej niż zwykle - odpowiedziała automatycznie. Nawet na niego nie patrzyła. Układała książki.
Chłopak nie odezwał się więcej. Minya straciła jakiekolwiek zainteresowanie. Może się wypaliła? Może musi zrobić sobie urlop? Pracuje nie przerwanie od sześciu lat, a od pięciu ma jeden dzień wolnego w tygodniu.
Odwróciła się do niego, wyglądał markotnie. Jak gdy powie się pięciolatkowi, że więcej ciastek nie dostanie. Może była nie miła, ale nie zamierzała przepraszać. Przygryzła wargę.
- A! Proszę się tym nie przejmować - powiedziała gdy zobaczyła jak chłopak szykuje się do podejścia do lady w celu zapłaty. - Dzisiaj kawa na koszt firmy - nie uwierzył jej. - I tak miałam zamykać gdy Pan wszedł. Na prawdę. Proszę się nie przejmować.
- W takim razie... - uśmiechnęła się do niego. Przekonało go to. - Cóż dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia - odpowiedziała zmęczona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro