Dzień 68 i 69
Szarotka krytycznie patrzyła na dzieło przed sobą. Niby karmel wyglądał dobrze, niby kakao dobrze wymieszała z bitą śmietaną, ale całość wyglądała dosyć... Dziwnie. Wygładziła wierzch ciasta, więcej zrobić nie może.
Minya schowała ciasto do lodówki. Zajęła się ozdabianiem babeczek. Szło jej naprawę dobrze. Od kilku dni jak nie piecze, to gotuje, albo siedzi w biurze na zebraniach i spotkaniach. Sypiała jakieś trzy godziny, ale wzrosły jakieś współczynniki, o których nadawała jej Ana w windzie. Nie słuchała, próbowała zebrać jak najwięcej energii. Ale Ana była szczęśliwa, Minya w końcu zachowywała się jak na właścicielkę firmy przystało. Podobno w końcu dorosła. Ale ona nie czuła się jakoś inaczej.
Znajomy dźwięk piekarnika wyrwał ją z czynności. Odłożyła strzykawkę do nadziewania i zajęła się tartami. Dwie z owocami i jedna warzywna powędrowały do wystygnięcia na blat. Minya spojrzała na zegarek. Miała jeszcze godzinę do otwarcia. Dużo czasu, który trzeba jakoś zagospodarować. Dokończyła ozdabiać babeczki i zajęła się przenoszeniem ciast. Wszystkie ustawiła w lodówce. Wyszła nawet za ladę by zobaczyć jak prezentują się z drugiej strony.
Minya była z siebie dumna. Przejrzała się w obudowie ekspresu, potarła opuszkami policzek. Uśmiechnęła się do siebie i posłała buziaka, czuła się ładnie. Jak nigdy pomalowała się dzisiejszego poranka. W prawdzie chciała tylko zakryć wory pod oczami, ale wyszedł jej całkiem ładny makeup.
Usiadła za ladą z laptopem. Czterdzieści pięć minut to wystarczająco dużo czasu by przejrzeć część dokumentów i wysłać parę e-maili.
- To będzie produktywny dzień - powiedziała do siebie poprawiając koszulę i otwierając drzwi przed pierwszym klientem.
Dzień 69
Kiedy chodziła stukanie obcasów sprawiało jej radość. Nie wspominając o lekkiej sukience, która wręcz latała z każdym jej krokiem. Wybór butów do pracy był raczej kiepski, ale Minya postanowiła się tym przejmować dopiero gdy stopy zaczną ją boleć. Jak na razie minęła siódma godzina pracy i dalej dzielnie sunęła między stolikami. Z uśmiechem przyjęła kolejne zamówienie. Jak na skrzydłach podała je w ekspresowym tempie.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Minya? - spytała podejrzliwie Jueanee.
- Daj spokój - Minya położyła rękę na biodrze.
- O to i ona! Wróciła! Ostatnio zachowujesz się strasznie dziwnie. Zakochałaś się?
- Nie.
- Jesteś pewna? Tak promieniejesz. Do tego te ubrania i jeszcze makijaż. Na pewno nie masz chłopaka?
- Na pewno - odwróciła się do dziewczyny. - Jestem po prostu kobietą odnoszącą sukces. Wystarczający powód do bycia szczęśliwą.
Jueanee nie wyglądała na przekonaną. Znała jednak Minya już kilka lat i wiedziała jak chwilami potrafi być ekscentryczna.
- Muszę się pojawić w biurze. Dopełnić jakiś formalności. Dlatego zostawię Cię samą na kilka godzinek. Wrócę zamknąć więc się nie martw.
- Jesteś pewna, że wszystko okey? Nawet mówisz jakoś tak inaczej.
- Wszystko ze mną w porządku. Nie martw się. Muszę iść. Powodzenia!
- Powodzenia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro