Dzień 63
Taekwoon ściskał nerwowo kubek kawy. Próbował zebrać myśli. Kiedy wyszedł z wytwórni czuł złość, następnie smutek, a zaraz później dezorientację i nic. Teraz też, ciągle nie czuł nic. Wszystko wyparowało, miał pustą głowę. Cały czuł się pusty.
Leo próbował skupić się na świecie za oknem. Na ludziach, samochodach, autobusach. Jak nigdy było to zadziwiająco łatwe.
Szybko jednak odwrócił wzrok ku kawie bojąc się, że ją wypatrzy. Przeniósł wzrok na zdjęcia przed nim. Były odwrócone, nie widział uchwyconych chwil. Ale wiedział co na nich jest. Niespodziewanie złość zaczęła się w nim kumulować. Powoli słowa pojawiały się w jego głowie.
Trzy, może cztery godziny temu został wezwany do biura CEO. Nie spodziewał się tego, nie spodziewał się też tego co zobaczy.
- Muszę powiedzieć, że rozczarowałem się na tobie Leo. Zawsze miałem Cię za rozsądnego i mądrego chłopaka. Chociaż teraz bardziej za mężczyznę. To pewnie dlatego, nie zauważyłem jak dorosły się stałeś. Z resztą nie tylko Ty - CEO zrobił pauzę. Czekał na jakąkolwiek reakcję. Gdy jej nie dostał zaczął mówić dalej. - Czemu do mnie nie przyszedłeś? Masz prawie trzydzieści jeden lat, za rok zaczyna się twoja służba wojskowa, a zachowujesz się jak dzieciak. Mogłeś przyjść z tym do mnie, obyło by się bez skandalu. Aż tak nie ufasz wytwórni?
- Nie rozumiem o co panu chodzi.
Mężczyzna przez chwilę obserwował twarz Taekwoona. Teatralnie westchnął.
- Mówię o tym - położył na biurku zdjęcie.
Taekwoon wpatrywał się w zdjęcie. Był w szoku. On i Szarotka siedzieli na tarasie. Ich pierwszy, spontaniczny wypad, morze. Pamiętał ten moment. Szarotka nachylała się ze swoim mokrym dekoltem by podać mu słuchawkę.
Zdezorientowany popatrzył na CEO.
- Ledwo udało nam się zapobiec dostania się tego zdjęcia do prasy. Nie informowałem Cię o tym gdyż uznałem to za nie istotne. I tak bardzo wziąłeś sobie do serca naszą pogadankę. Zacząłeś ciężko pracować. Od razu wiedziałem o kim jest piosenka, ale każdy artysta potrzebuje muzy. Postanowiłem przymknąć oko na waszą znajomość i poczekać aż postanowicie się ujawnić. Chciałem poczekać aż przyjdziesz do mnie i wszystko powiesz.
- My nie chodzimy ze sobą - przerwał mu Taekwoon. - Nie jesteśmy parą.
- Oczywiście - z pokerową twarzą odpowiedział prezes. - Jednak później czyli zaledwie czternaście godzin temu moi ludzie zapobiegli wycieknięcia do prasy tego.
Rzucił na biurko zdjęcia. Taekwoon przyglądał się fotografiom. On z Szarotką jak idą na stację, oboje w oceanarium oglądają pokaz nurków, inne zdjęcie pokazujące ich przez szybę w kawiarni. Ogródek z grillem, kino, sklep, momenty, w których ją odprowadzał. Oprócz tego były zdjęcia na, których siedzi w restauracji z jakimś starszym mężczyzną i jak inne jak wsiada do samochodu przed hotelem. Jego wzrok padł na zdjęcie zrobione w kawiarni. Młody chłopak wręcza jej kwiaty, które z resztą przyjmuje. Nie chciał dalej przeglądać zdjęć. Spojrzał na CEO, twarz mężczyzny była niewzruszona. Jak zawsze z resztą.
- Naprawdę, nic nie rozumiem. Czemu mi Pan pokazuje te zdjęcia? O co tu chodzi?
Dzwonek nad drzwiami kawiarni zadzwonił i zobaczył Minya uśmiechniętą ubraną w żółty sweter. Kiedy usiadła kelnerka od razu do niej podeszła i wręczyła kartę. Minya zamówiła wodę. Tylko wodę, odłożyła torebkę na bok tak doskonale znanym mu gestem. Skupił wzrok na szerokim rękawie swetra, nie dochodzącym nawet do łokcia.
- Zaskoczyłeś mnie tym nagłym spotkaniem. Długo czekasz?
- Nie - była taka beztroska, a on ledwo był w stanie wykrztusić to jedno słowo.
Pokazał jej zdjęcia. Bez ceregieli, od razu odkrył wszystkie karty. Spodziewał się szoku, zaprzeczenia. Płaczu, jęków, czegokolwiek... Patrzył jak delikatnie się nachyla i lustruje zdjęcia. Jej twarz wyrażała tylko obojętne zaciekawienie. Chociaż lekko się napięła.
- Powiesz coś? - wydusił w końcu.
- A co mam powiedzieć, zdjęcia - wzruszyła ramionami.
- Tylko tyle? - odezwał się. To nie był jego głos. - Spodziewałem się po tobie czegoś więcej. Czegoś lepszego.
- O co Ci chodzi? - spytała zbita z tropu, ale Taekwoon dalej mówił.
- To ja się pytam o co Ci chodzi? Czego ode mnie chciałaś? Byłem taki głupi. Dałem się nabrać. Nigdy nawet nie powiedziałaś, że to może być coś więcej.
- Zaczynasz mnie przerażać. Nie wiem o czym mówisz.
- Teraz wiem jak to jest kiedy ktoś łamie Ci serce. Nie czujesz w tedy nic. Taka pustka, w głowie, w całym tobie.
Do oczu Szarotki powoli zaczęły napływać łzy. Nic nie rozumiała, nie wiedziała jak się zachować, co powiedzieć. Przynajmniej wiedziała, że nie oszalała. Faktycznie ktoś ją śledził. Tylko po co? By zniszczyć związek, którego nie było!
Pokiwała głową, niech mu będzie. Gwałtownie wstała. Spojrzała na niego. Jest silna nie będzie płakać. Smutek w jej życiu nie istnieje. Nie ma się kim przejmować. Taekwoon to tylko kolejna szara osoba, która przewinęła się w jej życiu. Zrobiła dwa kroki w stronę wyjścia. Przy trzecim zwróciła i usiadła do stołu. Patrzyła na niego bliska płaczu.
- Dlaczego?
- Bo byś za mną nie poszedł.
Na te słowa Taekwoon wstał. Położył pieniądze na stole i szybko wyszedł. Minya od razu poszła za nim.
- Taekwoon porozmawiajmy! - była tuż za nim. - Proszę, Taekwoon. Zachowajmy się jak dorośli i porozmawiajmy o tym. Taekwooni!
- Nie rób scen - odwrócił się gwałtownie. - Proszę tylko o to, daj mi spokój i nie rób scen.
Szarotka patrzyła jak odchodzi. Łzy były coraz cięższe, ale nie pozwoliła im płynąć. Spuściła głowę. Naprawdę powinna kupić nowe adidasy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro