Dzień 61
Obudził ją pulsujący ból szyi. Chociaż pełen pęcherz też mógł mieć coś z tym wspólnego. Minya ziewnęła i przetarła oczy. Próba odwrócenia głowy w prawo skończyła się tylko falą bólu. Dziewczyna ostrożnie się wyprostowała, miała bardziej na uwadze swoją szyję niż chłopaka śpiącego obok.
Zaraz! Która godzina!? Minya zaczęła gorączkowo szukać komórki. Co z tego, że bez okularów jest ślepa. Telefon powinien leżeć przy laptopie, ale w tych warunkach wszystko dla Minya wyglądało tak samo. Czyli jak jedna rozmazana plama.
Po w cale nie tak krótkiej chwili światło wyświetlacza uderzyło ją w twarz. Trzecia nad ranem! To pięć minut zmieniło się w pięć godzin! Głośno jęknęła. Wraz z emocjami Minya zaczęła czuć to niemiłe uczucie w ustach.
- Taekwoon - szturchnęła go. - Taekwoon wstawaj. Zaspaliśmy. No wstawaj - zaczęła nim potrząsać. - Taekwooni!
Leo leniwie otworzył oczy. Uśmiechnął się na widok twarzy Minya. Nie docierało jeszcze do niego w jakiej sytuacji się znalazł. Przeciągnął się i ziewną.
- Która godzina?
- Po trzeciej.
- Czemu budzisz mnie tak wcześnie?
- Nie rozumiesz? Spaliśmy w kawiarni! Ja to ja, ale ty masz kawałek do wytwórni, nie mówiąc o tym, że znów będziesz miał kłopoty. Czemu mnie nie obudziłeś? W ogóle, trzeba było po prostu wyjść.
Z każdym jej słowem oczy Taekwoona robiły się co raz większe. Jak on to wyjaśni!? Szybko wyciągnął komórkę z kieszeni. Jeszcze nikt do niego nie pisał ani nie dzwonił. Wystukał wiadomość do lidera wyjaśniając całą sytuacje. Miał wielką nadzieję, że tym razem też Hakyeon będzie go kryć. W sumie mógł też napisać do Jaehwan'a.
- Dobrze, nie ma co dramatyzować - odetchnął głęboko.
Taekwoon spojrzał na Minya, dojadała nerwowo wczorajsze ciasto. Pod naporem jego spojrzenia wzruszyła ramionami.
- Chodź - powiedziała gdy przełknęła ostatni kawałek. - Coś Ci zrobię na śniadanie, a Ty się w tym czasie ogarnij.
Zaprowadziła go do łazienki. Pomieszczenie było małe i bez okna. Ze ściany na przeciwko drzwi wystawał prysznic. Po za nim była jeszcze mała umywalka, sedes oraz szafka.
- Tu masz ręcznik, znajdzie się też jakaś koszula i to nawet męska. Możesz założyć moje majtki, ciesz się,że noszę bokserki - zachichotała.
- Dzięki, ale chyba z bielizny raczej nie skorzystam.
- Jak wolisz - znów zachichotała. - Czekam w kuchni.
Taekwoon patrzył jak Minya krząta się po kuchni. Kiedy przyszedł czekał na niego omlet z warzywami. Kiedy jadł Minya zniknęła się odświeżyć. Nie zajęło jej to dużo czasu. Wróciła z mokrymi włosami ubrana w identyczną koszulę co jego.
- Czemu trzymasz ubrania w kawiarni? Do tego męskie - spytał gdy dodawała śmietanę do miksera.
- Na wszelki wypadek - wzruszyła ramionami. - Jak taki - odwróciła się do niego. Za jej plecami buczał mikser. - Czasem zdarza mi się tu spać. O czym z resztą wiesz. Po za tym łatwo się pobrudzić, taka specyfika pracy. No i, nosisz firmówkę. Nigdzie takiej nie dostaniesz - zaśmiała się. Wyłączyła mikser. Schowała miskę do lodówki.
- A męska koszula?
- Brat Jueanee czasem pomaga.
- Co robisz?
- Nic - odpowiedziała po dłuższej chwili.
Wstał i podszedł do niej. Stała zwrócona twarzą do otwartej lodówki. Taekwoon wybuchnął śmiechem. Minya wyjadała palcami słodki krem.
- Jesteś jak dziecko!
- Kiedy to jest naprawdę dobre! Spróbuj - przysunęła mu miskę.
Dłoń miała wysoko, palce rozczapierzone, klejące się od kremu. Który miejscami został na jej palcach. Uśmiechnięta patrzyła na niego zachęcająco. Taekwoon nie wiedział jak ma się zachować. Dziewczyna widząc to sama zanurzyła palec w kremie i go oblizała. Leo patrzył na tą scenę nie ukrywając zaciekawienia. Minya przestała się nim przejmować i kontynuowała wyjadanie kremu.
- Jesteś pewien?
Drgnął na jej głos. Patrzyła na niego swoimi wielkimi oczami. Taekwoon nachylił się i zlizał krem z jej palca. Po plecach Szarotki przebiegł zimny dreszcz. Była za bardzo w szoku by coś powiedzieć lub się ruszyć. Taekwoon patrzył na nią zawstydzony. Nie wiedział jak ma się zachować. Co to za chora sytuacja, pomyślała Szarotka.
- Lepiej już pójdę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro