Dzień 59
Minya przytrzymała spódniczkę gdy jej zbyt szybki obrót na palcach poderwał ją w górę. Na jej twarzy zamiast wstydu było znudzenie. Choć cała akcja trwała sekundy, dla Szarotki to i tak było za długo. Wróciła za ladę, zalała kawę wrzątkiem, dodała bitej śmietany. Szybko, chociaż bardziej z powodu rutyny obróciła się do drzwi kuchennych. Raz dwa przyniosła deser lodowy i mogła podać zamówienie. Nie rozumiała jak można pić kawę rozpuszczalną z bitą śmietaną, ale klient nasz Pan. W tym przypadku klientka z na oko sześcio, może siedmioletnią córką. Dziecko rzuciło się na lody jak by było na cukrowym głodzie.
Przyjęła jeszcze klika zamówień, podała je robotycznie, machinalnie. Dzisiaj Minya była robotem, takim jakim była jeszcze kilka lat temu. Wykonywała "polecenia" o niczym nie myśląc.
Mając chwilę usiadła za ladą. Zerknęła na komórkę. Uczucie sprawdzenia godziny było ważniejsze od zasad. Zegarek powiesiła w kuchni więc siedząc w kawiarni nie wiedziało się która jest godzina. Minya śmiała się z siebie, śmiała się, że cierpi na jakąś chorobę psychiczną przez którą ciągle czuje potrzebę sprawdzania czasu. Nie powinna, ale faktycznie ciągle to robiła. Lubiła wiedzieć, która godzina. Czuła się z tą wiedzą lepiej, bezpieczniej.
Na ekranie zamiast godziny jej uwagę przykuła informacja o nowej wiadomości na talku. Kliknęła dwa razy i jej oczom ukazało się zdjęcie Taekwoona w blond włosach. Końcówki grzywki były delikatnie niebieskie. Całe zdjęcie z czymś jej się kojarzyło. Zmarszczyła nos.
Odłożyła komórkę by obsłużyć nowych klientów i przyjąć zapłatę od tych... starych? Uśmiechnęła się do siebie.
Jesteś dziś robotem, powiedziała do siebie w myślach, robotem putającym kawę. Twarz Minya wykrzywiła się w połowie drogi do wybuchnięcia śmiechem. Szybko jednak przybrała maskę z lekkim uśmiechem.
No jasne! Jueanee katowała ją zdjęciami zespołu kiedy po raz pierwszy zobaczyła Taekwoona w kawiarni. Na jednym z nich miał blond włosy, siedział w białej koszuli na krześle u fryzjera. Minya poczuła jak robi jej się ciepło na myśl o zdjęciu. Musiała przyznać, wyglądał na nim gorąco, ale na tym, które wysłał niedawno już nie.
Minya przyglądała się zdjęciu. Oczy, jego podkrążone oczy grały główną rolę.
- Na co tak patrzysz?
- Na nic - z szybkością wygasiła ekran. - Muszę wyjść, wrócę na zamknięcie.
- Znowu? Kto to jest i czy jest przystojny?
- Tak przystojny jak tapeta, którą ustawie sobie na ekranie - weszła do kuchni po torbę. - Nawet nie wiesz jaką mam ochotę zostać.
- Wszyscy wiemy jak bardzo nie lubisz pracy w biurze - powiedziała z przekąsem Jueanee.
- Nie bocz się tak, naprawdę rozważam zatrudnienie Twojego brata. Ale to musi poczekać.
- Idź już bo się spóźnisz - podała jej pudełko z babeczkami.
- Trudno się spóźnić na coś co beze mnie się nie zacznie. Dzięki i nie puść biznesu z dymem.
- Ay! Kapitanie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro