Dzień 56
Szarotka patrzyła z pode łba na chłopaka przed sobą. Był to ten sam dzieciak, który nagrywał wczorajsze zajście. Uśmiechał się przepraszająco. W stronę Minya kierował bukiet kwiatów. Ludzie w kawiarni obserwowali scenę w ciszy i skupieniu. Wiedziała, że klientki też marzą o takim akcie i uważają to za mega romantyczne, a mężczyźni śmieją się w duchu z chłopaka.
Minya potarła skronie. Jeszcze jej tylko jakiegoś przydupasa brakowało. Zwykły dzieciak jak ich dużo na ulicach Seulu, niczym szczególnym się nie wyróżniał.
- Mam dwadzieścia jeden lat - odezwał się nagle.
Minya zastanowiła się przez chwilę czy oskarżyć go o czytanie w myślach, ale się powstrzymała. A ja dwadzieścia pięć, więc jesteś dzieciakiem, odpowiedziała w myślach. Chłopak nie zareagował więc w myślach raczej nie czytał.
Niechętnie wzięła bukiet, dała by wiarę, że przez kawiarnię przeszło westchniecie. I co ona powie Taekwoonowi? Najlepiej nic, jeszcze się zrobi zazdrosny.
Spojrzała na chłopaka, stał i chyba oczekiwał podziękowań za bukiet.
- Nie mogę go przyjąć - odezwała się w końcu. Wepchnęła mu kwiaty. - Jeśli niczego Pan nie zamawia to proszę o wyjście.
Matko, Jueanee gdzie jesteś!? Potrzebuję Cię tu teraz! Krzyczała w myślach. Muszę zniknąć, pośpiesz się.
Chłopak stał zdziwiony z rozdziawioną buzią, widać było, że nad czymś gorączkowo myśli. W końcu pokiwał głową.
- Dlaczego? Ma Pani kogoś? To dlatego.
- Nie Pana interes.
- To tylko kwiaty, taki prezent na przeprosiny. Nic zobowiązującego.
- Teraz może i nie. Naprawdę nie chce wdawać się w dyskusję. Zamawia Pan czy wychodzi?
- Wychodzi - odpowiedział po dłuższej chwili.
Chłopak minął w drzwiach Jueanee.
- Spóźniłaś się.
- Co? Nie, nawet przed czasem jestem. Z siedem minut mam jeszcze - powiedziała zdziwiona dziewczyna.
- Spóźniłaś się na uratowanie mnie przed tamtym gościem.
- Tym z bukietem? Myślałam, że jakaś dziewczyna go wystawiła. Taką przynajmniej miał minę.
- Niech celuje w dziewczyny w swoim wieku - Minya westchnęła. - Mamy kolejne zamówienie na ciasto.
- Znowu idole? - spytała Jueanee zaciekawiona.
- Tym razem na szczęście nie. Ale odbiór mamy wieczorem więc znikam piec.
Klient obiecał stawić się o dziewiętnastej, a była już godzina dziewiętnasta trzydzieści. Mówcie co chcecie tyle korki nie trwają. Nie na ulicy przy, której stoi kawiarnia. Minya poczuła się oszukana, ale kobieta zapłaciła połowę za ciasto przy zamówieniu więc stratna nie była. Jutro je sprzeda jakiejś fance twierdząc, że to ulubione ciasto Taekwoona.
Drzwi otworzyły się, ale nie był to nikt po odbiór ciasta. Minya podała kawę i wróciła do czekania za ladą.
- Myślę, że wiem kto to jest - powiedział Hakyeon konspiracyjnym szeptem.
- Kto kim jest? - odpowiedział mu pytaniem Ken.
- Dziewczyna z piosenki, to chyba ta która pracuje w kawiarni. Widziałem ją jak poszliśmy z Leo po kawę ostatnio.
- Jak wygląda?
- Ma czarne włosy do ramion, urocza jest.
- Chyba nawet wiem o kim mówisz, fakt urocza, ale ciut za młoda dla niego. O jakieś 10 lat - powiedział Ravi.
- Żebyście widzieli jak patrzyła na Leo - N zignorował rapera. - Na bank go lubi, a z tego co wiemy on też kogoś ma na oku.
- Wiesz coś jeszcze? - zainteresował się Hyuk.
- Nazywa się Jueanee, tak ta druga ją nazwała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro