Dzień 52 i 53
"Kim my dla siebie jesteśmy?" to zdanie wracało do niej w najmniej odpowiednich momentach. Ty, na pewno jesteś debilem, myślała za każdym razem Minya. D-E-B-I-L-E-M! Wszystko z dużych liter!
- Czemu ja muszę to robić sama sobie - jęknęła tym razem nie w twarz klientowi.
- Co mówisz?
- Nic - odparła z przekąsem do Jueanee.
- A właśnie, zapomniałam spytać. Jak tam wczorajsze spotkanie? Mam nadzieję, że poruszyłaś temat zatrudnienia Oppy.
- Nie martw się, na razie potrzebuje dobrego powodu i z nim pogadam. Jak mniemam już zdążyłaś mu wszystko wygadać.
Jueanee się do niej wyszczerzyła i poszła do kuchni. Minya wiedziała, że poszła jeść babeczki. Może zamiast pozwolić tyć przyjaciółce zacznę je rozdawać potrzebującym? Pomyślała. Tylko jaki potrzebujący chce bolących zębów? Dom dziecka? Dom samotnej matki, hospicja? Zastanawiała się pisząc plan. Musi to poruszyć na zebraniu, tym prawdziwym.
Może najwyższa pora zacząć spędzać więcej czasu w biurze? Tam łatwiej o czas wolny, zastanawiała się zamykając.
"Kim my dla siebie jesteśmy?" Pytanie powróciło jak trzaśniecie bicza. Wychodzi, że nikim odpowiedziała zirytowana swoim myślom. Gwałtownie się odwróciła prawie wpadając na jakiegoś chłopaka. Zniesmaczony tylko machnął ręką.
- Przepraszam - powiedziała Minya, ale nie co za cicho i nieco za późno. - Co się z tobą ostatnio dzieje - pokręciła głową.
Nawet głos Masato w słuchawkach nie był w stanie zamaskować natrętnego uczucia obserwacji.
Dzień 53
"Kim my dla siebie jesteśmy?" Dla Taekwoona było to oczywiste. Skoro żadne z nich nie zadało tego jednego pytania to muszą być kochankami.
Takie rozmyślania jednak nie są najlepsze kiedy celuje w Ciebie kamera, a prowadzący oraz fanki na widowni proszą o gwiyomi. Taekwoon jęknął, zsunął się z krzesła prosto na podłogę. Pochylił głowę, usiadł na kolanach zakrywając twarz, zapewne czerwoną pod podkładem.
Taekwoon często zastanawiał się czemu tak reaguje. Po którymś razie po prostu doszedł do wniosku, że bardziej od maszynki do robienia ageyo jest piosenkarzem. Nie ważne w jak żenujący sposób reagował i tak zawsze starał się zrobić słodką minkę dla fanek. Bo kim jest artysta bez fanów, zwykłą osobą z hobby.
Wrócił na miejsce. Prowadzący był zadowolony, następny do zrobienia ageyo był Hyuk. I choć spisał się bardzo dobrze to MC pierwsze miejsce przyznał Taekwoon'owi.
Podziękował bo i co miał zrobić. Myślami i tak był przy Minya, i jej pytaniu. Nie zdążył jej nawet odpowiedzieć. Dostał telefon od managera i natychmiast musiał wracać do wytwórni. W dwóch łykach dopił kawę. Wyszedł, nawet się nie pożegnał.
Jesteś prawdziwym gentleman'em, skarcił się.
- No dokładnie.
- Co Ty na to Hyung?
- I tak musimy spytać managera.
- Powinien się zgodzić. Przecież promocja idzie nam świetnie. Zostaliśmy już nominowani do pierwszego miejsca w Inkigayo.
Siedzieli w garderobie i czekali aż manager Park po nich wróci. Taekwoon przysłuchiwał się rozmowie chłopaków. Siedział na kanapie i popijał mrożoną kawę. Sam też poszedł by do Le Mémé, dawno już nie odwiedził kawiarni. Musi też wyjaśnić tą sprawę z Szarotką.
- No chłopaki - do środka wszedł manager. - Świetna robota jak zwykle. Brawo Leo, twoje ageyo było zabójcze. No zbieramy się. Dzisiaj jeszcze dwa występy, a wieczorem nagrywamy filmik do Vapp.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro