Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 50

Minya stała lekko schylona, po między nogami miała wielką torbę wypełnioną kawą. Z jej ramienia zwisała druga identyczna torba, oraz nieco mniejsza również wypełniona kawą. Na drugim ramieniu podtrzymywała wielkie pudło z tortem. Stała tak i zastanawiała się jak ma się dostać na ten durny stadion. Panowie managerowie zapomnieli jej powiedzieć jak dużo ludzi przyjdzie na koncert. Ogólnie zapomnieli jej powiedzieć, że będzie to tak ogromne miejsce. Do koncertu zostały jeszcze z ładne trzy godzinki, a chordy fanek już czekały przed wejściem.

Zebrała rzeczy i ruszyła ku bramkom. Wymijanie i przepychanie się między dziewczynami (co siódma okazywał się być chłopakiem, a co dziesiąta ojcem z wystającym opakowaniem zatyczek do uszu z kieszeni marynarki) w cale nie było proste, ale od czego ma się łokcie. Przez zbyt wczesną porę nikt nie ustawiał się jeszcze w kolejkę więc powstał zwyczajny sztuczny tłum. Cała grupa fanów rozlazła się jak plama, a Minya była jak kropelka tego płynu do mycia naczyń lub proszek do prania z reklam. Na tą myśl zaczęła się głośno śmiać, na szczęście w porę zasłoniła usta dłonią, a na nieszczęście prawie wywaliła pudełko z tortem.

Próbowała pozbyć się głupiego uśmiechu z ust, ale nie było to takie proste. Wyszczerzona spojrzała na strażnika.

- Dostawa na nazwisko In Doyung - wydukała.

- Wejście A1, w tamtą stronę - mężczyzna wskazał ręką gdzie ma iść. - Należy przejść przez szare drzwi zaraz po lewej stronie gdy wchodzi się wejściem A. Jeśli będą zamknięte wystarczy przycisnąć guzik.

- Dziękuję.

Dostanie się do odpowiedniego wejścia w cale nie było łatwiejsze, ale trudniejsze też nie. Minya dziękowała sobie w duchu za okres chodzenia na siłownię i za te dziwne ćwiczenia z Internetu, które robiła w domu. Bez nich raczej nie dała by sobie teraz rady. Po części była to też zasługa kilku miesięcznego treningu do triatlonu, w którym i tak nie wzięła udziału. Budzik jej nie zadzwonił.

Minyi znów chciało się śmiać. Była przegrywem na całej linii. Ale nic się nie stało, nie ma spiny są drugie terminy.

- Co się dzisiaj z Tobą dzieje, co? - spytała samą siebie. - Chyba trzeba ograniczyć cukier.

Zaskakująco łatwo przeszła przez drzwi sektora A, łatwo też znalazła drzwi A1 i łatwo je otworzyła. Później było nieco gorzej. Gdy tylko stopa Minya odważyła się zrobić krok na przód doskoczyło do niej dwóch wielkich ochroniarzy w szarych garniturach. Po wylegitymowaniu jej zabrali od niej torby z kawami i pudło z tortem. Ułożyli je na taśmie do skanowania, zupełnie jak na lotnisku. Później sprawdzili czy rzeczywiście ktoś taki jak In Doyung istnieje i czy coś zamawiał.

Minya patrzyła na całą akcję z boku. Nie miała pojęcia jak się zachować i co zrobić z rękoma. Z drugiej jednak strony praca takiego ochroniarza wydała jej się ekscytująca. Sama musi kiedyś tego spróbować. Może jak kawiarnia zbankrutuje. Bo co do tego była pewna. Chyba nie powinna myśleć tak o swoim biznesie, skarciła się.

- Bardzo proszę, może iść Pani dalej.

Minya kiwnęła głową. Zabrała rzeczy i ruszyła korytarzem. Tak w sumie to nie bardzo wiedziała gdzie ma iść.

Drzwi otworzyły się. Najpierw weszła wielka papierowa torba, a za nią czyjaś głowa. Taekwoon podniósł wzrok z nad telefonu.

- Em... Witam - powiedziała Minya i szybko podeszła do stolika. Położyła na nim torby i pudło.

W pierwszej chwili jej nie rozpoznał. Twarz schowała za okularami. Ubrała za dużą, prostą bluzę z pod której wychodził kawałek t-shirtu. Włosy niknęły w kapturze przez co wyglądała jak chłopak. Ubrania tylko ten efekt potęgowały, wyglądały jak po starszym bracie.

Wszyscy na nią patrzyli nie wiedząc co powiedzieć. Sama Minya też nie bardzo wiedziała jak się zachować. Zaczęła wyjmować kawy.

- Więc tak... Ta będzie dla Jeahwan'a - spojrzała na nich. Chłopak z brązowymi włosami zrobił nieokreślony ruch ręką. Postawiła przed nim kawę. - Ta jest dla Wonsik'a, ta dla Hakeyona...

Rozdawała kawy z wieloletnią wprawą. Patrzyła jak zaskoczeni biorą pierwszy łyk kawy i jak są jeszcze bardziej zaskoczeni, bo to ich ulubiona. Wystarczyły dwa teledyski i jakiś wywiad by Minya wiedziała jakie są ich preferencje odnośnie kawy. No i ich wizyta nieco pomogła.

Kiedy chłopcy pili, Szarotka wzięła się za karton. Ostrożnie otworzyła pudełko i zaczęła je podnosić. Stała na palcach, prawie weszła na stolik, ale jakoś udało jej się zdjąć pudło. Zabrała się za zdejmowanie plastikowej osłony. To poszło o wiele łatwiej. Na szczęście ciasto nie rozwaliło się w podróży.

- Oto tort, który zamówiła dla was wytwórnia.

- Jest niesamowity. Gdzie mój telefon, muszę zrobić zdjęcie!

- Każdy z nas musi.

Minya też podziwiała swoje dzieło. Ciasto wyszło jej naprawdę ładnie. Dwu piętrowy tort nie był jakoś specjalnie imponująco wielki, ale swoje ważył. Użyła biszkoptu czekoladowego na przemian ze zwykłym. Krem śmietankowy z owocami jakie miała pod ręką dopełniał środek. Bo jeśli chodzi o ozdobienie tortu to z tego była najbardziej dumna. Kremem na zewnątrz stworzyła nocne niebo z gwiazdami. Nieźle się nad tym natrudziła, musiała pociąć pędzelek by zrobić gwiazdy, ale opłaciło się. Na samej górze była nazwa zespołu zrobiona z czerwonych liter. Logo było dokładnie takie jakim obecnie posługiwało się VIXX. Czerwone ze szmaragdem po środku ostatniego "x".

- Imponujące.

- Druga warstwa nie zawiera nabiału. Tak więc to by było na tyle. Do widzenia.

Szarotka zabrała rzeczy i odwróciła się do wyjścia.

- Przepraszam!

- Hmm? - odwróciła się.

- Mogę zadać osobiste pytanie? - Minya nie bardzo wiedziała jak nazywa się chłopak. Stawiała jednak, że Hakeyon.

- Tak?

- Czy nie masz przypadkiem siostry?

- Nie. Jeśli to wszystko, to pójdę już. Do widzenia.

- Do widzenia.

Minya stała na rozwidleniu korytarza. Mogła pójść w lewo, albo w prawo. Mogła też zawrócić. Niestety żadna droga nie wydawała się właściwa. Potrzebowała okna lub mapy budynku, ale jak na złość musiała być w tej części gdzie okien nie było (wszyscy kochamy podziemia), a mapa była dostępna jedynie przy wejściu do stadionu. Minya mogła zapytać o drogę, ale wszyscy dookoła wydawali się gdzieś spieszyć.

Zlustrowała przestrzeń i z głośnym westchnięciem zawróciła. Zawsze mogła poszukać In Doyung, który okazał się być kobietą i managerem tego miejsca. To ona pokazała Minyi gdzie ma zostawić kawę dla pracowników oraz tort dla chłopaków.

- Może jak zacznę jej szukać to trafię do wyjścia? - zastanawiała się na głos.

Trafiła na kolejne rozwidlenie. Prze chwilę zastanawiała się skąd przyszła i obrała trzeci kierunek. Krążyła jeszcze przez chwilę aż usłyszała znajomy głos za plecami.

- Naprawdę się gubisz - uśmiechał się.

- Myślałeś, że żartuje? Z resztą wcale się nie zgubiłam. Doskonale wiem gdzie jestem - skrzyżowała ręce na piersi.

- W to nie wątpię. Czemu nie mówiłaś, że robisz dla nas tort?

- Chciałam zrobić Ci niespodziankę. Ty z resztą nie mówiłeś o koncercie. Jesteśmy kwita.

- To nie do końca koncert. Bardziej spotkanie z fanami, od jakiegoś roku nie mieliśmy żadnego fan meetingu, więc wytwórnia postanowiła zrobić to. Zostaniesz?

- Nie mogę. Praca.

- Jest poniedziałek, kawiarnia zamknięta.

- Naprawdę myślisz, że moja praca ogranicza się do podawania kawy? - zaśmiała się. - To, że mam zamknięte wcale nie znaczy, że nie mam pracy do wykonania. Wiem, że Jueanee gdzieś tu jest. Wszystko mi opowie.

- Szkoda, ale rozumiem. To zostań chociaż na próbie.

- Bardzo bym chciała, ale naprawdę nie mogę. Hwaiting - uśmiechnęła się. Przybliżyła się do Taekwoona i stanęła na palcach. - Jest zbyt dużo ludzi - nachyliła się.

Minya gwałtownie odeszła, zrobiła obrót na palcach i spojrzała na Leo zza ramienia. Uśmiechała się słodko.

- Powodzenia. Sama trafię do wyjścia.

- Nie wątpię. Bezpiecznej podróży.

Skinęła mu głową i odeszła w poszukiwaniu wyjścia. Taekwoon też się odwrócił z tą różnicą, że znał drogę. Liczył, że jeszcze trochę ciasta zostało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro