Dzień 33
-Zaraz zacznę mordować - wysyczała do przyjaciółki. - Myślałam, że wczoraj osiągnęliśmy poziom ignoranctwa. Czy Ty wiesz jakie zamówienie przyjęłam? Szklanka wrzątku i babeczka.
- No ok. Jeszcze jakoś normalnie, w końcu babeczka.
- Chciałabym, ale nie... Mamy podać jajka, mąkę, proszek do pieczenia... Bo wiesz, gluten i te sprawy. Ja nie wiem co z tymi ludźmi. Przejmij ich, błagam. Ja zaczynam głupieć. Cały dzień się z nimi użeram. Nie wiem co to za fala, ale chce żeby się już skończyła. Już fale w left for dead były przyjemniejsze.
- Nie jęcz. Już nie jęcz. Obsłużę ich.
- Alleluja.
- Daj spokój. Właśnie gadałam z bratem. Powiedział, że chętnie po pracuje tego dnia.
- Idealnie. Tak sobie myślę czy nie podpisać z nim dłuższej umowy.
- Naprawdę!?
- Będzie mi łatwiej z jednej strony, ale z drugiej i tak będę musiała przychodzić na otwarcie.
- Przecież ja mogę. Znam przepisy na pamięć i wiem jak co ma wyglądać.
- Masz zajęcia.
- Mogę przestać na nie chodzić.
- Aha, i co powiesz rodzicom? Jeszcze każą Ci zrezygnować z pracy, a mnie zaczną nawiedzać. Nie dziękuję.
- Przemyśl to jeszcze, co. Serio dam radę.
- Nie wątpię.
Taekwoon znów nie przyszedł. Minya cicho wzdychała w sobie. Miało być tak pięknie, coś zaczynało się po między nimi dziać. Nie roztrząsała pocałunku w teatrze, bo nie miała do końca co roztrząsać. Ale nie odmówiła by kolejnych pocałunków.
Nie chciało jej się wracać na rowerze więc zostawiła go w środku. Dzisiejszy dzień był nawet chłodny więc założyła spodnie. Zwykle i proste z wysokim stanem, bez dziur, zakrywające kostkę. Prostota to ten styl, który lubiła najbardziej.
Znów miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Nerwowo poprawiła włosy. Przełożyła termos do lewej ręki i zaczęła zamykać drzwi. Naprawdę zaczynała się robić przewrażliwiona.
Szła spokojnie, ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Głowę starała się zająć gniecioną koszulą. Mimo to czuła się wyjątkowo nieswojo.
Nagle poczuła szarpnięcie za ramię. Zadziałała instynktownie i z kolanka uderzyła napastnika w brzuch. Już miała poprawić uderzeniem w głowę gdy zorientowała się kogo ma przed sobą.
- Taekwooni! Nic Ci nie jest!?
- Nie wiedziałem - wyprostował się, trzymał się za brzuch. - Nie wiedziałem, że jesteś tak silna.
- Nigdy więcej nie podchodź do mnie od tylu. A przynajmniej nie w taki sposób.
- Bo Ty zawsze jesteś bez winy.
- Wolałbyś bym nic nie zrobiła?
- Nie w tym przypadku. Przynajmniej nie muszę się martwić, że coś Ci się stanie jak będziesz sama wracać.
- Oh, martwiłeś się o mnie. Urocze i tak bardzo nie potrzebne - poklepała go po policzku.
- Martwiłem, teraz będę się martwić o biedaka, który do Ciebie podejdzie.
- Przepraszam, ale następnym razem uważaj - Minya podeszła do niego bliżej.
Patrzyła mu w oczy. Taekwoon widział w nich troskę i zalążki poczucia winy. Przejechał dłonią po jej włosach i przytulił ją. Odruchowo pocałował ją w czubek głowy.
- Masz czas? - spytał.
- No wiesz, tak jak by jestem po pracy.
- Chodźmy do kina.
- O tej porze to chyba tylko domowego.
- Sama mówiłaś, że nie znasz Seulu.
Idąc Minya wsunęła mu rękę pod ramię. Nie protestował, a ona czuła się lepiej. Uczucie niepewności zniknęło. Zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem to nie Taekwoon na nią patrzył. Ale rano nie mógł tego zrobić. Był w pracy.
- Niedługo mamy comeback. Za około dwa tygodnie. Przyjdziesz na nasz występ.
- Czemu nie. Ostatnio zastanawiam się nad zatrudnieniem dodatkowej osoby do kawiarni. Dzięki temu będę mieć więcej czasu.
- Nie będę mógł w tedy pić kawy.
- Co?
- Próbuje powiedzieć Ci komplement. Parzysz naprawdę świetną kawę. Powinnaś spróbować tego co robisz. Jeszcze Ci zasmakuje.
- Kiedyś spróbowałam kawy od przyjaciółki i była dobra. Nie smakowała jak kawa więc kawą być nie mogła. Próbowałam też wietnamskiej kawy mrożonej, ale słodkość skondensowanego mleka i gorzkość kawy czułam oddzielnie. Nie umiem Ci tego opisać. To tak jak byś czuł dwa różne smaki, nie zmieszane jednocześnie.
- Nigdy tego nie miałem.
- Może i lepiej. To na co mnie zabierasz? - spytała z uśmiechem.
Taekwoon zabrał ją do kina nocnego. Trafili akurat na początek maratonu grozy. Chłopak na początku przeprosił twierdząc, że nie wiedział. Myślał, że grają zupełnie inne filmy, i że mógł wcześniej sprawdzić. Minya tylko się zaśmiała i oznajmiła, że mogą iść po popcorn, bo zamierza obejrzeć wszystkie filmy z maratonu.
O tak, horror to gatunek, który najbardziej ceniła. Zapewne dlatego, że filmy jej nie przerażały, a bawiły. Lubiła też wyłapywać na nich błędy i nie dociągnięcia. Dla niej horror był jak komedia.
Udało im się znaleźć całkiem przyzwoite miejsca. Minya przez chwilę zastanawiała się czy chłopak da radę iść rano do pracy. Ona nie będzie mieć z tym problemu. Nie takie rzeczy się w końcu robiło. Martwiła się jednak chłopakiem i tak miał przez nią kłopoty.
- Jesteś pewien, że chcesz zostać do końca? - spytała gdy pojawiły się napisy.
- Tak, czemu pytasz? Przecież to uzgodniliśmy.
- No tak, ale wiesz rano masz pracę. W sumie to nie wiem o której zaczynasz, ale domyślam się, że z kurami wstajesz.
- Z kurami?
- Oh, takie powiedzenie. Nie ważne, próbuje powiedzieć, że nie chce stać po między Tobą, a twoją pracą. Serio, rozumiem, że pracujesz w specyficznych godzinach pracy i... I, że mi to nie przeszkadza jak by co. Ja się dostosuje...
- Zostańmy do połowy następnego filmu. Potem zobaczymy - powiedział po chwili.
- Okej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro