Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 20

Taekwoon obudził się w nie swoim łóżku, przykryty nie swoją kołdrą i leżał na nie swojej poduszce. Zegarek w komórce wskazywał piąta rano. Rozejrzał się po pokoju. Duże okno po jego lewej wychodziło na drzewa, zgadywał, że za nimi był plac zabaw. Przed sobą miał biurko i stos kartonów pod nim. Obok biurka stał manekin ubrany w coś co miało przeistoczyć się w sukienkę. Po prawej natomiast Minya leżała jedną nogą pod kołdrą, a drugą na kołdrze. Za nią była drewniana, klasyczna szafa.

Twarz dziewczyna miała spokojną. Włosy związała w wysoki kok, który nad ranem nie wyglądał tak jak powinien. Ubrana była w męski t-shirt z hulkiem i damskie, czarne bokserki. Przez chwilę się wahał, ale ostatecznie nachylił się do niej i pocałował ją w policzek, blisko ust. W odpowiedzi dłoń dziewczyny powędrowała na jego twarz. Nie uderzyła go, był to automatyczny ruch "daj spać", ręka od razu opadła, a Minya przekręciła się. Taekwoon ledwo zdławił śmiech. Opadł na poduszkę i zamkną oczy. Później jakoś to wytłumaczy managerowi.

Nie wiedział kiedy zasnął. Kiedy obudził się po raz drugi dochodziła ósma, a Minyi nie było obok. Wygrzebał się z bardzo niskiego łóżka. Właściwie to materac leżał na podłodze, zabezpieczony był podłużnymi kawałkami drewna. Dopiero teraz wydało mu się dziwne czemu widział wszystko z podłogi. Wyszedł z pokoju i skierował się do kuchni. Zobaczył ją jak stoi przed kuchenką w tej swojej bluzce. Dopiero teraz zauważył, że ma tatuaż na nodze. Wysoko na lewym udzie coś na kształt podwiązki ze zwisającymi perłami i dużym kamieniem w centrum.

Podszedł do niej, wyjadała makaron z patelni.

- Spróbuj - prawie wepchnęła mu widelec do buzi. - Odsmażana jest jeszcze lepsza.

- Co takiego?

- Zapiekanka, a co niby.

Końcówki włosów miała jeszcze mokre. Stanęła na palcach by wyjąć talerze z górnej szafki, Taekwoon sięgnął po nie bez problemu. Dziewczyna posłała mu udawane złe spojrzenie. Uśmiechnął się. Rejestrował każdy jej ruch, to jak trzyma widelec, jak prostuje dłoń i znów zaczyna nakładać. Jak odgania włosy z oczu, jak marszczy nos.

- I jak? - spytała.

- Co?

- Zapiekanka. Jak smakuje? Smaczna czy wręcz przeciwnie. Chyba się jeszcze nie obudziłeś, co? - złapała się pod boki i zachichotała. - Jak chcesz możesz wziąć prysznic. Może znajdę ubrania w twoim rozmiarze. Niech zgadnę... XL.

Miała ładny śmiech i uroczy uśmiech. Tak bardzo mu się podobała. Taekwoon wziął talerz z zamiarem zjedzenia jego zawartości przy stole. Odwrócił się i zobaczył stół, ale bez krzeseł. Odwrócił się w stronę Minya.

- Niestety krzeseł nie posiadam, jeszcze. Jest ładna pogoda więc możemy zjeść na dworze. Możesz iść pierwszy, zaraz do Ciebie dojdę - mówiąc wkładała owoce do miksera. Truskawki, maliny, borówki i lody waniliowe plus mleko. Choć wiedząc co się zaraz stanie to i tak podskoczył na dźwięk włączonego miksera.

Usiadł na białej pufie, była zadziwiająco miękka, biorąc pod uwagę, że materac na którym spał był twardy. Jedząc zapiekankę z makaronem, która swoją drogą była naprawdę niezła, przyglądał się roślinności tarasowej. Wypatrzył marchewkę i pomidory, później zauważył sadzonkę truskawek, kwiatów nie rozpoznawał. Minya nie hodowała pospolitych tulipanów i róż. Kwiaty na jej balkonie w większości były drobne, za to wszystkie kolorowe.

- Trzymaj - podała mu koktajl.

Koktajl ozdobiła bitą śmietaną i czekoladą tworząc padnę. Wyglądało bardzo uroczo, podobało mu się.

- Nie będziesz mieć problemów?

No właśnie, oto jest pytanie. Żaden z chłopaków jeszcze nie dzwonił, to samo managerowie. Teoretycznie każdy z nich miał teraz czas wolny, ale spędzali go na treningach. Nigdy nie wiadomo kiedy obwieszczą im datę comebacku. Mógł mieć kłopoty, ale też nie koniecznie. Wszystko się okaże jak pojawi się w studio.

- Nie - jego wypowiedź ociekała niepewnością.

Przez chwilę zastanawiał się czy dziewczyna to wyczuła, ale ona tylko piła koktajl przez słomkę.

- Jak faktycznie będziesz miał kłopoty to będę czuła się winna.

- Naprawdę?

- Nie, to była twoja decyzja zostać u mnie na noc - powiedzenie tego przyszło jej z dziecinną łatwością. Na chwilę go zamurowało, gdy szok minął uśmiechnął się pod nosem. Mógł się tego spodziewać.

Minya szła przed nim po szerokim murku. Kołysała się w rytm muzyki lecącej ze słuchawek. Jej szeroka, zwiewna, czerwona spódnica szarpała się na wszystkie strony. Wyglądała jak motyl.

Nie planował spędzać z nią całego dnia, miał w końcu obowiązki. Uznał, że jeśli i tak ma mieć kłopoty to niech będą one za coś. Tak po prostu wyszło, od słowa do słowa wylądowali nad morzem. Miał prawo jazdy, ale samochodu już nie, natomiast Minya samochód miała, ale co do kawałka plastiku w jej portfelu nie miał już pewności.

Patrzyła na niego wyczekująco, jak kot na swojego właściciela, który trzyma w ręku puszkę z tuńczykiem. Wyciągała w jego stronę rękę, ciągle się uśmiechała. Czy ona kiedykolwiek ma inny wyraz twarzy? Zastanawiał się. Myślał, że poznał ją dostatecznie dobrze, że nic go nie będzie zaskakiwać. Mylił się.

Teakwoon złapał ją za rękę. Potrzebowała go by przejść murek, który tak się zwęził, że tylko jedna jej stopa się mieściła. Mylił się, bo uważał ją za skomplikowaną, niezdecydowaną dziewczynę. Brał ją pod pryzmat innych dziewczyn jakie miał okazję poznać. A Minya, a raczej Szarotka była nadzwyczaj prosta. Była zwykłą, prosta dziewczyną z kpiącym uśmiechem na twarzy. Ale tylko on wiedział, że uśmiech nie jest kpiący, on tylko tak wygląda.

Siedział na ręczniku, który niósł całą drogę od parkingu do plaży pod pachą. Patrzył jak Minya biega przy brzegu i rozchlapuje wodę. Wyglądała orzeźwiająco. Pokusił by się na stwierdzenie, że dziecinnie, ale wolał nie.

- No chodź Panie ponuraku! - zaśmiała się i pociągnęła w stronę wody.

- Rzeczy

- Nic im nie będzie. Chodź!

Po dwu godzinnym chlapaniu wodą, podtapianiu się i bieganiu bardzo zgłodnieli. Weszli do pierwszej knajpki jaką spotkali. Typowa rybiarnia. Usiedli na tarasie z widokiem na morze.

- Kiedy jesteś nad morzem lub innym zbiornikiem wodnym powinieneś chociaż raz zjeść rybę - powiedziała przeglądając kartę. - Nie wiem dlaczego. To taka niepisana zasada, której przestrzegam.

Taekwoon skupił się na daniach z karty. Sezon więc ceny poszły w górę. Nagle dostał zimnych dreszczy. Jak zapłacą za jedzenie? Portfel zostawił w samochodzie, komórkę z resztą też, ale nie o nią teraz chodzi. Może zaśpiewa coś kelnerce i dostaną zniżkę? Albo powie, że musi do łazienki, a wróci do auta. Gdzie oni w ogóle zaparkowali!

Dyskretnie spojrzał na Minya. Odłożyła kartę równo z kantem stołu i patrzyła za horyzont. Koszula jeszcze jej nie wyschła i mógł podziwiać jej stanik. Nie wydawała się tym jakoś specjalnie zatroskana. Czy ma przy sobie pieniądze? Chociaż gdyby je miała czy nie uważała by w wodzie? Mało prawdopodobne. Po dzisiejszym dniu wie, że dziewczyna jest spontaniczna.

- Wybrałeś już? - patrzyła mu w oczy.

- Tak.

Zamówili, Szarotka próbowała pociągnąć rozmowę, ale za bardzo denerwował się rachunkiem by skupić się na tym co mówi. Ostatecznie dziewczyna przestała mówić. Ostentacyjnie wyciągnęła słuchawki i się odcięła. Po kilku minutach jednak oddała mu jedną ze słuchawek.

Taekwoon nie wie ile czekali na jedzenie. Pogrążył się w myślach, których już nawet nie pamiętał. Przed Minya stał ogromny burger i cały talerz frytek. Leo w sumie nie był pewien co zamówił. Wziął jedno z najtańszych dań. Miska ryżu i coś co miało być rybą w sosie wyglądały dosyć... Biednie.

Widząc jego minę Minya przysunęła talerz z frytkami bardziej na środek stołu.

- Chyba wziąłeś sobie moje słowa za bardzo do serca - posłał jej wymowne spojrzenie. - Hej, to burger rybny - zaśmiała się. - Rany, Wy naprawdę jecie ryż do wszystkiego. Ale my nie jesteśmy gorsi, mamy z milion przepisów na ziemniaki - dumnie wypięła pierś.

Taekwoon nie wiedział skąd pochodzi Szarotka, domyślał się, że z Europy. Nie pytał, uznał, że nie jest to ważnie. Przynajmniej na początku ich znajomości, teraz było mu głupio o to pytać. Widział zdjęcia w jej mieszkaniu, sporo podróżowała, ale nie lubiła o tym mówić.

- Czemu Minya?

- Tak wyszło - wyszedł też sos spomiędzy sałaty i ryby, i spadł na wystającą frytkę. - Ogólnie to Jueanee zaczęła mnie tak nazywać. Było jej łatwiej, bo coś tam - machnęła wolną ręką. - A mnie to w sumie nie przeszkadza. Dla mnie Minya jest jak dla Ciebie Leo.

- Czyli...

- Czyli nazywaj mnie jak chcesz. Naprawdę, to nie ma dla mnie znaczenia Taekwooni - dodała pod naporem jego spojrzenia.

Bryza nadciągająca od wody zmieniła się z ciepłej na prawie ciepłą. Oboje już zjedli i rozmawiali o niczym. Minya krytykowała ostatnio obejrzane filmy, a Taekwoon opowiadał jej o tym jak na prawdę jest za kulisami.

- Co powiesz na deser? - spytała.

- Czym zapłacimy? - odpowiedział pytaniem. Wyglądało na to, że Minya nie zdawała sobie sprawy z problemu.

- Jak to czym? - jej zdziwienie było najprawdziwsze i szczere. - Pieniędzmi.

Chłopak już miał coś odpowiedzieć, ale Minya i już wyschnięty dekolt nachyliły się ku niemu. Dziewczyna sięgnęła do kieszeni, ale dowiedział się tego później gdy tryumfalnie trzymała rękę w górze trzymając kartę płatniczą.

- Nie martw się słonko. Dzisiaj ja stawiam - posłała mu buziaka.

Taekwoon nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem. Zamówili jeszcze lody i kawę, a przynajmniej on, swoje niezmienne latte. Po skończonym obiedzie wrócili do samochodu. Gdy spojrzał na wyświetlać komórki odkrył piętnaście nieodebranych połączeń od managera, z dziewięć od N'a i jeszcze parę od reszty chłopaków. Łącznie trzydzieści dwa nieodebrane połączenia. Nie chciało mu się sprawdzać wiadomości i kakao talka, czerwony prostokącik przy aplikacji pokazywał zbyt dużą liczbę. Schował telefon do kieszeni i odpalił silnik. Minya w tym czasie szukała odpowiedniej stacji, nic ją jednak nie satysfakcjonowało więc ostatecznie puściła muzykę z telefonu.

Kiedy stanęli przed wytwórnią był już wieczór, Masato nie darł się od dwóch piosenek, a Taekwoon miał wielką ochotę zostać w środku. Czekała go pogadanka na dywaniku.

Spojrzał na uśmiechniętą twarz Szarotki. Wiedział, że jeśli poprosi o słowa wsparcia usłyszy ten sam tekst co rano. I nie miał o to pretensji. W jej oczach zobaczył zrozumienie.

- No już, już! - powiedziała nagle. - Idź tam i ich załatw. Im dłużej będziesz zwlekał tym będzie gorzej.

Wysiadł, a ona przesiadła się na miejsce kierowcy. Przez uchyloną szybę jeszcze raz życzyła mu powodzenia.

Taekwoon wszedł do środka dopiero gdy jej samochód zniknął za zakrętem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro