Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 18

Drzwi skrzypnęły w momencie gdy Minya poprawiała grzywkę. Odwróciła się w stronę nowych klientów i szeroko się uśmiechnęła.

- Dzień dobry. Proszę usiąść, już podaje kartę.

Dzisiaj postawiła na wygodę dlatego też z samego rana podcięła grzywkę, a włosy związała w wysoki kucyk. Wyglądała dzisiaj jak prawdziwa kelnerka. Założyła czarną bluzkę z rękawami do łokci z dekoltem, ale nie aż tak dużym. Do tego czarną spódnicę w kwiaty w odcieniach czerwieni. Przez włosy i tak straciła rano sporo czasu więc nie bawiła się w szkła kontaktowe tylko na nos założyła okulary.

- Czy już się Panowie namyślili?

- Tak, poproszę mokke i roladę z galaretką.

- Dla mnie będzie koktajl borówkowy - zamówienie chłopaka wywołało lekki szum przy stoliku.

- Cappuccino z... karmelem.

- Dla mnie to samo.

- Co to jest tajemniczy deser?

- Deser, który sama komponuję. Zwykle składa się z różnego rodzaju lodów, ciasta, bitej śmietany, sosów i owoców - wyrecytowała. - Oczywiście może Pan zastrzec, że czegoś Pan nie chce w deserze np. czekolady lub orzechów.

- Niech będzie, do tego poproszę kawę mrożoną z sosem karmelowym i czekoladą.

Przeniosła wzrok na Taekwoona. Czekała aż chłopak się odezwie. Przesunęła prawą stopę, gotowa odejść.

- Latte i ciasto dnia.

- Oczywiście - uśmiechnęła się szeroko, ale jednak z odrobiną smutku.

Podała zamówienie i usiadła za ladą. Skoro Leo przyszedł tak wcześnie pewnie nie odwiedzi jej wieczorem. Odruchowo dotknęła miejsca, które wczoraj dotykał. Obejmował ją delikatnie jak by się bał, że ją połamie. Trudno, wróci do domu rowerem. Dawno nie jeździła. Pozbyła się z głowy chłopaka i zajęła się klientami.

Wiał lekki wiatr, Minya już dawno nauczyła się, że nawet w środku lata poranki i noce potrafią być zimne. Przed wyjściem zarzuciła na siebie lekki sweterek. Choć było jej w sam raz to przy mocnym powiewie wiatru robiło jej się zimno. Rower grzecznie czekał oparty o okno kawiarni aż znajdzie odpowiedni klucz. Przez szybę widziała zielonkawe światło alarmu. Nigdy nie zapomni jak raz przez przypadek go nie wyłączyła rano. A może bardziej z roztargnienia. Dzięki kawie i pudełku babeczek nie musiała płacić kary. Nigdy więcej o alarmie już nie zapomniała.

Usłyszała kroki, nie odwracała się bo przecież ktoś może sobie zwyczajnie przechodzić. Czemu ludzie zawsze robią się niespokojni w takich sytuacjach? Przynajmniej w książkach, zawsze robią się nerwowi i przerywają dane czynności.

- Już zamykasz? - usłyszała. Odwróciła się powoli.

- Tak wyszło - stał przed nią Taekwoon.

Chłopak zauważył rower.

- Idziemy? Nie patrz tak - zaśmiała się. - Przecież mogę go prowadzić. Jak podobało się twoim przyjaciołom?

- Mówili, że wszystko było smaczne. Zwłaszcza kawa. Podobno nigdy takiej nie pili.

- Zwykła kawa - wzruszyła ramionami. - Nie robię jej w jakiś specjalny sposób. Zwłaszcza, że zamówiliście najnormalniejsze rzeczy z karty.

- No wiesz, reszta wydaje się dosyć... Dziwna.

- Może i dziwna, ale jaka dobra. A przynajmniej tak myślę. Nie pijam kawy.

- Naprawdę? Przecież ją sprzedajesz.

- Niby tak, ale nigdy nie lubiłam kawy. Wszystkie kawy z karty testowałam na rodzinie i znajomych.

- Może jutro wezmę coś innego.

- Nie weźmiesz - uśmiechnęła się do siebie. - Nigdy nie weźmiesz.

Taekwoon nic nie odpowiedział. Szli w milczeniu. W końcu chłopak przejął od niej rower. Usiadł na nim i wymownie na nią spojrzał. Tak będzie szybciej mówiły jego oczy. Minya pokiwała głową i niepewnie usiadła za chłopakiem. Jej spojrzenie mówiło, że to nie jest dobry pomysł. On odpowiedział nie martw się tylko mocno trzymaj. Położyła dłonie na jego nerkach, Leo poprawił je sprawiając, że Minya go objęła.

Na początku szło mu ciężko. Jednak im dalej jechał tym było mu łatwiej. Pamiętał gdzie dziewczyna mieszka. Jechał uliczkami i mało uczęszczanymi drogami by było szybciej. Dojechali do jej bloku w około pół godziny. Taekwoon złapał ramę i podniósł rower. Był zadziwiająco lekki.

Minya chciała powiedzieć, że sobie poradzi. Zawsze bez problemu wnosiła i znosiła rower. Chęć zaproszenia chłopaka i pokazanie mu mieszkania jednak było silniejsze.

Mieszkanie Minya miała ładne i całkiem spore. Uważała jednak, że dla niej samej było za duże, a na pierwszy rzut oka nie widać by ktoś w nim mieszkał. Wchodząc po lewej stronie był salon z czarną kanapą, drewnianym, niskim stolikiem. Nad kanapą na ścianie wisi mnóstwo zdjęć Minya, jej rodziny, znajomych i miejsc które odwiedziła. Za salonem był balkon z białą, ogromną, materiałową pufom oraz sadzonkami kwiatów, warzy i owoców. Balkon wyglądał jak istna dżungla. Po prawej stronie znajdowała się kuchnia. Prosta, elegancka jednocześnie nowoczesna. Przed blatem stał ciężki, duży drewniany stół koloru czarnego z wiśniowym odblaskami. Oczywiście bez krzeseł. Naprzeciwko drzwi wejściowych był korytarz a od niego wychodziły cztery drzwi. Jedne po lewej stronie do łazienki z wielką wanną po środku, z odpływem na podłodze jak na basenie, trzema prysznicami na ścianie. Wannę od umywalki i toalety odgradza parawan. Kosze na pranie są podzielone na czarne, białe oraz kolorowe i stoją przy drzwiach. Dwoje drzwi na przeciwko łazienki prowadzą do dwóch pustych pokoi. A drzwi naprzeciwko wejścia do mieszkania prowadzą do pokoju Minya.

- Witaj w moim królestwie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro