Dzień 121
- Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina?
- Mhym…
- Bardzo późna. Jest po trzeciej.
- Albo wczesna, zależy jak na to spojrzeć. Skoro tak Ci to przeszkadza to idź spać. Nie rozumiem czemu wstałeś.
- Nie miałem zamiaru, ale twój telefon miał inne plany.
- Więc tam był - Szarotka w końcu na niego spojrzała. - Zostaw na blacie i idź spać.
Taekwoon patrzył na nią chwilę. Bez słowa odłożył komórkę i wrócił do sypialni. Szarotka wróciła do przeglądania dokumentów. W końcu zamarła w pół ruchu, wpatrywała się w telefon. Przejechała dłonią po włosach i przetarła twarz. Czuła się źle w stosunku do Taekwoon’a. Nie chciała go ranić, ale coraz częściej przyłapywała się na takim zachowaniu. Zaczynała zachowywać się tak jak wcześniej, a przecież w końcu kogoś do siebie dopuściła. Była zła, że powiedziała te wszystkie rzeczy z niewzruszonym wyrazem twarzy. Jakby opowiadała o nowych trendach wśród filatelistów.
Szarotka schowała twarz w dłoniach.
- Kurna…
Leo powitał budzik grymasem. Nie zmrużył oka po powrocie do łóżka. Wiedział, że Minya się nie położyła. Był zły na jej nocne zachowanie. Rozumiał, że pracuje, on też w końcu to robi, ale nie musiała go przy tym odpychać. Problemy problemami, ale on też się liczy.
Nie zastał jej w kuchni, ani na balkonie, w łazience też jej nie było. Zniknęły do tego dokumenty z salonu i kuchni oraz laptop. Na blacie kuchennym doszła za to zimna kawa i talerz kanapek. Żadnego liściku. Głęboko westchnął. Zirytowany odpuścił sobie “śniadanie”.
Zegar kuchenny wskazywał siódmą siedemnaście, miał jakieś dziesięć minut do przyjazdu managera. Nie zamierzał marnować ich na kanapki.
- Jeong! - krzyknęła Szarotka kurczowo ściskając pasy w samochodzie. Samochód ledwo zdążył zatrzymać się na czerwonym świetle. - Chcesz nas zabić! Mam całe życie przed sobą! I akurat nie jesteś wymarzonym partnerem do umierania.
- O tobie mogę powiedzieć dokładnie to samo.
- Matko. Jak dobrze, że już prawie jesteśmy. Nigdy tak nie szalałeś. Co z Tobą?
- Zwyczajnie, prosta droga, nikogo przede mną nie było.
- Zatrudniam wariatów. Do tego jeszcze drogowych.
- Już tak nie narzekaj. Mamy ważniejsze sprawy na głowie.
- No wiem…
- Muszę Cię jednak poinformować, że nie możemy nic dzisiaj zrobić.
- Czemu? Mamy przecież wszystko. Dokumenty, umowy, zeznania, nawet prawnika udało nam się dorwać!
- Wpłynęło nowe pismo.
- Codziennie jakieś wpływa. Żadna nowość.
- Ale jego treść wiąże Ci ręce.
- Nie rozumiem.
- Najlepiej będzie jak je przeczytasz.
- Nie lubię jak tak mówisz. Coś czuję, że ono miało nie wpaść w moje ręce. A jak to tylko podpucha. Wiesz, żebyśmy stracili na czasie.
- I dlatego skontaktowali się z prezesem Li. Nie angażowali by Chińczyków do zasłony dymnej. Z tego co wiem Cho też siedzi im w kieszeni.
- Który?
- Ten od telefonów.
- Kiepsko, jego zięć jest podobno politykiem.
- Właśnie. Musimy zastanowić się co dalej.
- W filmach zwykle w takich momentach bohaterowie dostają przyznanie się do winy od niespodziewanego sojusznika.
- Nie mamy takiego, to nie jest film.
- Sami sobie zrobimy takie nagranie. Znaczy nagramy.
- Wiedziałem, że to powiesz.
Odgłosy stukania obcasami dochodziły lekko zamglone przez zamknięte drzwi garderoby. Taekwoon siorbał gorąca kawę z automatu i starał się dopasować nazwiska do słyszanych kroków. Nie myślał o Minya, przynajmniej starał się. Wiedział, że przez dziewczynę kilka kwestii poszło mu nadzwyczaj kiepsko. Kilka, jakby był widzem to nie czekałby do połowy spektaklu, wyszedłby od razu i żądał zwrotu za bilet. Szło mu wyjątkowo beznadziejnie na próbie. Skoro widział to on, to inni zapewne też. Wolał oddać się melancholii w pustej garderobie niż iść na stołówkę i wysłuchiwać komentarzy. Złość na dziewczynę nie ustępowała. Chwilami tylko podnosiła się i opadała. Ciągle, co chwila. Tak jakby jeździł kolejką górską.
Zgniótł pusty kubeczek i rzucił w stronę śmietnika. Nawet nie patrzył, ale kiedy usłyszał jak plastik uderza o ścianę odwrócił wzrok. Kosza tam nie było. Podszedł do śmiecia i rozejrzał się. Kosz stał po drugiej stronie pomieszczenia. Przez krótką chwilę, dosłownie chwilkę, zrobiło mu się głupio. Czuł czyste zażenowanie, które natychmiast zastąpiła złość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro