Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 113

pigwa56: Zgadnij kogo wczoraj widziałam?

JajoW_Majonezie: Kogo?

pigwa56: Znaczy nie jestem pewna tak do końca, bo tylko mi mignął, ale to chyba on.

JajoW_Majonezie: Czyli?

JajoW_Majonezie: Aaaa! On! Serio! Poczekaj.

pigwa56: Zastanawiam się tylko co on robi w Seulu. Nie miał przypadkiem planów by zostać wojskowym.

JajoW_Majonezie: Nie wiem, to Ty się z nim spotykałaś.

pigwa56: I bardzo tego żałuję 🙈

JajoW_Majonezie: Wiem.

JajoW_Majonezie: Weszłam na fb. Wygląda na to, że wysłali go na wymianę by pokazać dobre relacje między państwami czy jakoś tak. Dziwnie to napisał. No i on jest tu od pół roku.

pigwa56: To i tak długo się mijaliśmy. Czemu on tu jest!?

pigwa56: Nie mógł wybrać sobie innego państwa na wymianę?! Tyle ich przecież jest! 😡

JajoW_Majonezie: No to przyjedź do mnie, a jak wymiana mu się skończy to wrócisz.

pigwa56: Z chęcią bym to zrobiła, ale Taekwoon 😧🙈

pigwa56: Mam dość. Czemu muszę być takim pechowcem?

JajoW_Majonezie: Pogadamy później, dzieci są zbyt cicho.

pigwa56: No wiesz. Ja tu kryzys osobowościowy przechodzę!

pigwa56: Dobra idź do nich!

pigwa56: W cale Cię nie potrzebuję!

pigwa56: Dobra potrzebuję.

pigwa56: Oh! Już poszłaś…

pigwa56: No to cześć.

Szarotka spuściła głowę w akcie rezygnacji. Wręcz leżała na blacie w kuchni nie wiedząc co ma dalej ze sobą zrobić. Zdrowy rozsądek kazał jej iść spać, w końcu był środek nocy. Mimo to zignorowała propozycję. Przez chwilę patrzyła się w pustą ścianę przed sobą. W końcu ruszyła się, szybko założyła buty i kurtkę.

Kiwała się na palcach w oczekiwaniu na windę. Pod nosem nuciła piosenkę, której tytułu nie pamiętała. Miała dziwne wrażenie i wcale nie dlatego, że o czymś zapomniała. Nie chodziło też o to, że wychodzi tak późno w nocy. Coś w niej siedziało, coś czego nie umiała nazwać.

Szarotka pokręciła głową, ale myśli nie ustąpiły. W sumie sama nie wiedziała czemu tak robi. W końcu kręcenie głową nigdy jeszcze nie sprawiło, że jakakolwiek myśl ustąpiła. Szybko wyszła z windy i zbiegła ze schodów. Zaczęła zastanawiać się czemu ludzie uważają noce za niebezpieczną porę do wychodzenia z domu. Szarotce zawsze wydawało się, że najniebezpieczniejsza jest ta pora przed świtem. W tedy demony są najbardziej rozwścieczone gdyż przez całą noc nie udało się im niczego upolować. Są głodne i spragnione, a czas im się kończy.

Było pusto, ulice, chodniki, nawet wiatr zaprzestał działania. Latarnie dzielnie rozświetlały drogę. Szarotka uwielbiała taką porę oraz taką sytuację. Czuła się jak ostatni człowiek na planecie. Było by tylko lepiej gdyby miała muzykę w tle. Z nadzieją poklepała się po kieszeniach, jednak nie znalazła w nich mp3. Szarotka głęboko westchnęła, przynajmniej była już blisko swojego ulubionego sklepu.

Natychmiast gdy przekroczyła próg jej okulary zaparowały. Minya zaczęła energicznie przy nich machać by choć trochę przyspieszyć możliwość widzenia. Jakoś dotarła do kasy i zamówiła smażony ryż z jajkiem.

- No nie wierzę! Ty tutaj?

Szarotka już mieliła przekleństwo w ustach gdy zorientowała się, że zdanie zostało wypowiedziane po koreańsku. Szybko zajęła jakiekolwiek miejsce. Zaczynała się robić nerwowa. Jak nigdy przydały by się jej wakacje. Może na kilka dni pojedzie do domu? Taekwoon i tak był zajęty musicalem, kawiarnię oraz zatrudnienie pracowników zostawi Anie. W sumie to wrócenie do firmy nie wydawało się już taką złą perspektywą.

- Zaczynasz dorastać… - powiedziała cicho do siebie. - Kiedyś to musiało nastąpić.

Droga powrotna do domu była lżejsza. Dzięki batonikowi hormony szczęścia szalały. Szarotka co kilka kroków podskakiwała, a na ustach miała wielki uśmiech. Postanowiła zrobić drugie śniadanie Taekwoon’owi, ale jakie! Wszyscy będą mu zazdrościć!

- Wiedziałem, że to Ty. Nawet nie wiesz ile zajęło mi znalezienie Ciebie.

Szarotka momentalnie się zatrzymała, a uśmiech zszedł z jej twarzy. Poczuła napływającą falę gorącą.

- Nic się nie zmieniłaś, no może z wyjątkiem tych strupów na twarzy. Nic nie powiesz? Nie cieszysz się na mój widok?

- Zastanawiam się czemu szukałeś mnie w nocy - w końcu się odezwała.

- Jak tak mówisz to faktycznie nie brzmi to jakoś dobrze. Piliśmy z chłopakami, zobaczyłem Cię przez okno i postanowiłem się przywitać. Co właściwie teraz porabiasz? Tak nagle wyjechałaś, twoja mama mówiła, że do Londynu. Nawet się nie pożegnałaś.

- Czemu miałam to robić? - odpowiedziała zdawkowo. Chciała jak najszybciej zakończyć tą rozmowę i znaleźć się w domu. - Wiesz to nie najlepsza pora do wspominania…

- A co właściwe robisz w Seulu? Przyjechałaś na wakacje? - dalej pytał niezrażony.

- Układam sobie życie - Szarotka spojrzała w błękitne oczy chłopaka i to był błąd. Nagle ogarnęła ją złość. Nienawidziła tych oczu i tego wesołego tonu. - Na razie.

Odwróciła się napięcie. Nic to jednak nie dało, prawie natychmiast usłyszała za sobą kroki. Poczuła jak łapie ją za łokieć. Szarotka z mordem w oczach spojrzała na swojego ex.

- Daj się chociaż odprowadzić. Niebezpiecznie tak chodzić samej w nocy. Jeszcze spotkasz jakiegoś dziwaka.

- Jak narazie jedynym dziwakiem jakiego spotkałam jesteś Ty. Umiem o siebie zadbać.

- Twoja twarz jest tego najlepszym dowodem.

- To co innego! Serio odczep się, a tak w ogóle to puszczaj! - wyrwała mu łokieć. - Idę do domu. Na razie - wysyczała.

- Serio po takim czasie masz mi tyle do powiedzenia! Nie byłaś na żadnym spotkaniu klasowym, nie odzywałaś się, usunęłaś mnie ze skypa. Jestem ciekaw co się z Tobą działo! Chcę pogadać! Milczałaś tyle czasu!

- A co miałam mówić!? Co miałam robić!? Jestem zajęta własnym życiem. Nie potrzebuję Cię w nim.

Po między nimi zapadła cisza. Szarotka zrobiła krok do tyłu gotowa odejść. Zanim jednak zdążyła się odwrócić usłyszała cichy głos chłopaka.

- Ale ja potrzebuje Cię w swoim.

Minya zamarła. Podniosła na niego wzrok. Poczuła jak łzy podchodzą jej do oczu. Nie wiedziała co się dzieje i nie chciała się dowiadywać. Nagle przypomniała sobie o tych wszystkich pustych słowach i obietnicach. Po raz pierwszy w życiu nie było jej z ich powodu przykro. Chłopak złapał ją za ramiona, stał teraz bliżej niej. Szarotka nie mogła się ruszyć. Nie potrafiła ich zmusić do ruchu.

- Ja wiem - zaczął. - Minęło dużo czasu. Nie mam prawa o nic prosić, ani niczego oczekiwać. Byłaś najlepszą dziewczyną jaką miałem. Z żadną inną nie było mi tak dobrze. Różnie bywało po między nami, ale zawsze jakoś się dogadywaliśmy. A dzisiaj jak zobaczyłem Cię przez szybę wszystko nagle odżyło. Jak na Ciebie patrzę to czuję coś w środku. Coś we mnie poruszasz. Ja…

Szarotka zaczęła się śmiać. Śmiała się głośno, szczerze, pełnym głosem. Nie umiała tego opanować. Nawet kiedy zaczął ją boleć brzuch i szczęka. Ciągle się śmiała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro