Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 11

Koniec na dzisiaj. Dobrze, że niedawno skończyliśmy promocję i treningi są na razie lekkie. O ile 13 godzinny trening można nazwać lekkim. Wszyscy pakujemy się do windy. Mimo zmęczenia chłopaki i tak skaczą jak małpy. Naprawdę nie wiem skąd oni mają tyle energii.

- Hyung! Leo Hyung! Leo Hyung! - Nie reaguję. Powoli odwracam wzrok w stronę wyszczerzonego Kena. - Dzisiaj też wychodzisz na kawę?

- Tak - odpowiadam zdawkowo. Jestem zmęczony, nie chce mi się gadać tylko spać. Gdyby nie ubrała się w tą sukienkę pewnie bym sobie dzisiaj darował.

- A może zabierzesz nas ze sobą, co!? - pyta, w każdym słowie czuć szczęście i radość. Serio, gdzie twój akumulator.

- Właśnie, Hyung, weź nas ze sobą - podchwytuje Hyuk, a za nim Hongbin.

- No Leo, chodźmy na kawę - ręka N'a ląduje na moim ramieniu. Udaję, że jej nie widzę.

Gdyby nie ta sukienka... Czerwona sukienka... Muszę to zapisać!

- Może w dzień.

Windę wypełnił okrzyk radości.

Nie ma jej, zamiast niej jest ten chłopak, którego nazwała "Oppa". I jeszcze jakaś druga dziewczyna. Może dzisiaj ma wolne.

Nie dobre to latte, pomyślał. Tak bardzo inne niż robi je ona. Jej kawa ma w sobie uczucia których brakuje tej.

- Przepraszam - Leo zaczepił chłopaka. - Gdzie jest druga dziewczyna? - Ruch brwiami kelnera świadczy o tym, że zastanawia się nad odpowiedzią. No tak, nie wie czy może powiedzieć. - Miała zostawić dla mnie książkę - szybko dodaje.

- Ah! Książkę, nic mi o żadnej nie wiadomo, ale zadzwonię i zaraz się dowiem.

No i po nim. Dziewczyna mu powie, że nic nie wie na temat jakiejś książki i wszystkie media w Korei będą pisać o idolu stalkerze. Brawo Leo, pięknie wykombinowałeś.

Ale co mógł poradzić, że mu się zwyczajnie i szczerze spodobała. Kiedy wszedł do kawiarni po raz pierwszy bardziej zależało mu na kawie. Miał się tego wieczoru spotkać ze znajomym, ale coś mu wypadło i Taekwoon skończył sam. Le Mèmè było jedyną kawiarnią w okolicy tak długo otwartą. Więc wszedł i się zakochał, najpierw w kawie jaką serwowali, a potem dziewczyna go obsługująca pomału zdobywała jego serce. Moment gdy zobaczył ją wykończoną, w cieście i mące, z worami pod oczami był kluczowy. Przez tą chwilę zobaczył jej prawdziwą twarz, następnego dnia również. Od tamtego momentu po między nimi panowało napięcie, jak między parą nastolatków przed pierwszym pocałunkiem. Oboje tego chcą, ale boją się wykonać ruch.

- Bardzo proszę, Pana książka. Minya bywa roztrzepana - zaciął się jak by nie wiedział czy może mówi dalej. - Przepraszam, że tyle Pan czekał.

- Nic się nie stało.

Wrócił do swojej nie dobrej kawy, ale po pierwszym łyku przerzucił się na ciasto. Przynajmniej tutaj miał pewność, że to ona je piekła. Biszkopt z kremem i owocami. Klasyk, ale jaki pyszny. Spojrzał na książkę, okładka była znajoma. To musiała być ta książka, którą czytała dziewczyna jego pierwszego dnia w kawiarni. Jakaś fantastyka, nawet nie po koreańsku. Nie był to też angielski. Leo nie miał pojęcia co tak na prawdę trzyma. Przez chwilę poczuł się oszukany, ale kelner wydawał się mówić prawdę.

Starał się czytać w myślach. Słowa nie miały dla niego sensu mimo to wertował książkę dalej.

W końcu jednak zjadł całe ciasto i musiał zadowolić się kawą. Przez większość jego życia kawa była jego ulubionym napojem. Tak, zawsze kawa, zawsze latte. Ta nie była taka zła, jedna z lepszych jakie pił, naprawdę. Tylko kawa, którą parzyła ona była lepsza, zwyczajnie lepsza.

Kelner powiedział o niej Minya, jej imię. Ładne, proste. Pasuje jej z jakiegoś powodu. Myślał, że nazywa się inaczej przez wzgląd na jej wygląd, ale może jej rodzice są imigrantami i nadali jej koreańskie imię.

Wypił całą kawę, zostało mu już tylko zapłacenie i wyjście. Doskonale widział wzrok drugiej dziewczyny, rozpoznała go. Każdy kto był w kawiarni go rozpoznał, tylko Minya (przez chwilę rozkoszował się jej imieniem, ale tylko przez chwilę nie chciał wyjść przed samym sobą na dziwaka i zboczeńca) nie. Kiedy na niego patrzyła widziała Taekwoona, a nie Leo. Podobało mu się to.

Odebrał, tak bardzo inny, paragon i wyszedł. Jutro czekał go kolejny trening.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro