Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Wciąż żywy

Inferiusy targały łódką próbując ją za wszelką cenę przewrócić. Ledwie udało im się dopłynąć do brzegu, a kiedy już to zrobili Syriusz ponownie wziął brata na ręce i najszybciej jak tylko mógł opuścił jaskinię. 

Dotarł na pobliską, pustą plażę. Słońce grzało jego ciało, co było przyjemną odmianą, patrząc na to, że chwilę temu był w chłodnej i wilgotnej jaskini. Ułożył Regulusa na mieniącym się, złocistym piasku i sprawdził jego oddech. Był taki sam jak wcześniej, cichy i przerywany. 

- Stworku, rzuć jakieś zaklęcie na jego rany. - Syriusz uznał, że może lepiej jednak będzie użyć magii skrzatów domowych. 

Stworek podszedł z zaczął mamrotać coś cicho pod nosem. Rany Regulusa nie zniknęły całkowicie, ale wyglądały już znacznie lepiej. Syriusz położył jego głowę na swoich kolanach i przyjrzał mu się uważnie. Teraz, przy świetle słonecznym dostrzegł jak bardzo był blady, niemal zupełnie biały, jak kartka papieru i wychudzony. W jego włosach były cząsteczki piachu, kurzu i drobnych kamyczków. Nagle jego oczy się otworzyły. Zamrugał szybko i spróbował się podnieść, ale szybko znowu opadł.

- Już, spokojnie - powiedział Syriusz, po czym zwrócił się do Stworka. - Wracaj do domu.

Skrzat wyraźnie nie chciał tego robić. Spojrzał niechętnie na Syriusza, ale po chwili zniknął. Regulus spojrzał bratu w oczy.

- Pewnie zastanawiasz się jakim cudem przeżyłem - wychrypiał. Syriusza zdziwiło, że właśnie to powiedział od razu po ocknięciu się. 

- Oczywiście, że tak. - Odparł. - Ale teraz nie pora na wyjaśnienia. Wrócimy do domu. - Uśmiechnął się słabo. - Twojego domu. Wtedy dopiero przyjdzie czas na wyjaśnienia.

Regulus pokiwał głową. Syriusz powoli i ostrożnie pomógł mu wstać. Chłopak chwiał się lekko i brat musiał go podtrzymywać, żeby nie upadł. 

Po jakimś czasie znaleźli się w domu. Regulus rozejrzał się. Wyglądał już na trochę spokojniejszego. Odsunął się odrobinę od Syriusza samemu nabierając równowagi. Stworek kiedy go zobaczył rzucił mu się do stóp. Chłopak zachwiał się i cofnął.

- Przygotuj coś do jedzenia i do picia. - Syriusz zwrócił się do skrzata, który spojrzał na Regulusa wyraźnie nie chcąc od niego odstępować, ale chłopak pokiwał powoli głową. Stworek zniknął za drzwiami. 

Syriusz doprowadził Regulusa do jego pokoju. Podał mu czyste ubrania. Młodszy Black usiadł na swoim łóżku i spojrzał na brata. 

- Dziękuję - powiedział cicho.

Syriusz ukucnął przy nim i skinął głową.

- Może doprowadzisz się trochę do porządku przed jedzeniem? Oczywiście jeśli masz na to siłę. - Widział, że Regulus był osłabiony, a nie chciał, żeby coś mu się stało, podczas chociażby brania kąpieli.

Chłopak pokiwał głową.

- Dam radę. - Podniósł się zabierając ze sobą czyste ubrania, które wcześniej dał mu Syriusz.

- Okej, w razie jakby coś się działo to mnie wołaj. Później jak już zjesz to wszystko sobie wyjaśnimy. 

Regulus pokiwał głową i poszedł w stronę łazienki. Syriusz w tym czasie rzucił w jego pokoju kilka zaklęć, aby usunąć kurz. Chciał zejść do kuchni, ale w końcu zdecydował, że poczeka na brata w jego pokoju. Gdyby coś się działo byłby bliżej. 

Dwadzieścia minut później siedzieli przy kuchennym stole. Regulus jadł i pił powoli, jakby każdy przeżuwany kęs, czy też każdy łyk herbaty sprawiał mu ból. Syriusza to martwiło, ale nic nie powiedział. Wyprostował się i odchrząknął. 

- Jakim cudem przeżyłeś? - Zapytał, kiedy Regulus odsunął od siebie pusty talerz.

Chłopak nie odpowiedział od razu. Zdjął z palca złoty sygnet i zaczął obracać go w dłoni.

- To przez ten eliksir z misy. - Odpowiedział cicho. - Stworek opowiadał mi, że on wywołuje ogromny strach. W moim przypadku na początku też tak było. Ale czarny pan najwyraźniej odkąd był tam z nim zmienił trochę ten eliksir. On... zatrzymał mój rozwój fizyczny. Ile powinienem teraz mieć lat? Który mamy rok? 

- Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty piąty - odpowiedział Syriusz obserwując jak jego brat patrzy na niego z przerażeniem. - Powinieneś mieć już trzydzieści cztery lata. 

- Ja... zanim tam utknąłem miałem osiemnaście. Utknąłem w swojej osiemnastoletniej wersji - powiedział sam to siebie. Zamrugał szybko i nerwowo.

- Jestem pewny, że da się to jakoś....

- Nie, nie da się tego odwrócić. Przed wypiciem eliksiru trochę go zbadałem. Był wzmocniony zaklęciami, dlatego jego działanie nie przeminęło. Jestem przeklęty. Do końca moich dni będę trwał w tym ciele. - Zapadła cisza, żaden z nich nie wiedział co powiedzieć, aż w końcu Regulus zaczął kontynuować. - W każdym razie kiedy inferiusy wciągnęły mnie pod wodę byłem pewny, że mnie zabiją. Ale spotkał mnie gorszy los. Wciągnęły mnie w to miejsce, w którym mnie znalazłeś i tam zostawiły. Wtedy jeszcze nie rozumiałem dlaczego, ale miałem dużo czasu, żeby to odkryć. Nie miałem co jeść ani pić. Czułem ogromny głód i palące pragnienie przez cały ten czas. Byłem pewny, że umrę. Sęk w tym, że eliksir sprawił, że nie mogłem umrzeć ani z głodu, ani z pragnienia. Chodziło właśnie o to, żebym tam cierpiał. Dodatkowo te rany, które nie chciały się zagoić... To wszystko sprowadzało się do tego, żebym sam błagał o śmierć i jednocześnie nie mógł jej dostać. Dopóki przebywałem w tamtym miejscu jedyną śmierć jakiej mogłem doznać była ta ze starości poprzedzona latami cierpień.

Syriusz nie chciał nawet myśleć jak ogromne Regulus musiał przeżywać męki.

- Różdżka... nie mogłeś użyć zaklęć?

- Straciłem ją gdzieś w wodzie. 

Zacisnął wargi tak mocno, że aż pobielały. Z powrotem nałożył sygnet na palec i spojrzał na niego.

- Kto wygrał wojnę?

Syriusz zamarł. Jego brat nie wiedział tak wielu rzeczy. 

- My. To znaczy... Voldemort przegrał. Zginął na kilka lat. Ale teraz powrócił. Trafiłeś w sam środek drugiej wojny, Regulusie. 

Chłopak zakrył usta dłonią. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.

- To wszystko na nic. - Powiedział cicho.

- Hej, spokojnie. Tę wojnę też wygramy, zobaczysz. Oddałem ten dom jako kwaterę główną zakonu feniksa. Wiesz, tej organizacji, która walczy z Sam Wiesz Kim.

Regulus pokiwał głową.

- Jasne, rozumiem. To nawet dobrze, w końcu ten dom przysłuży się do czegoś dobrego. - mruknął cicho. - Syriuszu... - dodał po chwili. - Gdzie jest James? Mógłbyś do niego napisać? Ja... chciałbym z nim porozmawiać.

Syriuszowi zupełnie zrzedła mina. Wyraźnie pobladł, spojrzał na chłopaka przed sobą. Nie miał serca powiedzieć mu, że James nie żyje już od trzynastu lat, ale wiedział, że to nieuniknione. Regulus spojrzał na niego, cisza, która zapadła sprawiła, że miał wrażenie, jakby jego serce się zatrzymało. 

- Bracie?

- James nie żyje od trzynastu lat - powiedział Syriusz czując jak jego głos słabnie. On sam nadal się z tym nie pogodził.

- T-tyle mnie ominęło - wyszeptał Regulus. - Tyle straciłem. - Wyglądał jakby sam nie mówgł w to uwierzyć. 

Podparł łokcie na stole i schował twarz w dłoniach. Syriusz wstał i podszedł do niego. Objął go delikatnie i odsunął jego dłonie od twarzy. 

- Spokojnie, Reggy, chodź do salonu. Porozmawiamy na spokojnie.

Myślał, że jego brat będzie się opierał, że powie, że musi pobyć sam, ale on się zgodził. Poszli do salonu i usiedli na kanapie. 

- Wiem, że to dla ciebie trudne, więc jeśli nie chcesz o nim rozmawiać to.... - Zaczął Syriusz, ale Regulus mu przerwał. 

- Nie, chcę wiedzieć. - Spojrzał prosto na brata wzrokiem przepełnionym ogromnym żalem. - Rozstaliśmy się w kłótni. Ja... chcę wiedzieć jak zginął.

Syriusz zamknął oczy i odetchnął głęboko. Pokiwał głową. 

- Powstała przepowiednia, która mówiła o chłopcu urodzonym pod koniec lipca, który miał pokonać Voldemorta. Widzisz, tak się złożyło, że syn Jamesa urodził się pod koniec lipca....

- James miał syna? - Dopytywał Regulus. - Z kim?

Syriusz zacisnął wargi.

- Z Lily Evans - powiedział ostrożnie. - Wiesz... oni wzięli ślub. 

Regulus pokiwał głową.

- Myślisz, że był z nią szczęśliwy?

Syriusz wiedział, że powinien być ostrożny przy tej rozmowie. Nie chciał jednak go okłamywać, chociaż łamało mu się serce, kiedy widział jak cały czas płomyki w oczach chłopaka przed nim coraz bardziej gasną. 

- Tak. Myślę, że był naprawdę szczęśliwy.

Jego brat uśmiechnął się smutno.

- To dobrze. Zasłużył na to. 

- Ich syn nazywa się Harry. - Kontynuował Syriusz. - We trójkę musieli się ukryć. Ale zostali zdradzeni. Voldemort zabił Jamesa i Lily. I kiedy chciał zabić Harry'ego, który miał wtedy roczek zaklęcie odbiło się i trafiło w niego. Voldemort zniknął na trzynaście lat, ale odrodził się kilka tygodni temu. Podejrzewamy, że najprawdopodobniej Harry jest tym, który ma go ostatecznie pokonać.

Regulus pokiwał głową. 

- Co jeszcze mnie ominęło? - Zapytał cicho, chociaż szczerze bał się to słyszeć.

- Nasi rodzice zmarli rok po tobie. - Postanowił nie wspominać mu o swoim pobycie a Azkabanie. On i tak dowiedział się wielu przykrych rzeczy tego dnia. - Może odpocznij? - Szybko zmienił temat. - Później jeszcze porozmawiamy i będziesz mógł... nadrobić zaległości.

Regulusowi wyraźnie ulżyło, kiedy to usłyszał. Potrzebował pobyć trochę sam. Podniósł się i rozejrzał wokół jakby doszukiwał się zmian.

- Pójdę do swojego pokoju.  - Stwierdził i ruszył w stronę wyjścia. 

- Regulusie, synku! - Odezwała się pani Black, kiedy chłopak przechodził obok jej portretu. Zatrzymał się i spojrzał na matkę. - W końcu wrócił prawowity pan tego domu! Nareszcie szlamy i zdrajcy krwi przestaną się tu pałętać.

Spojrzał na nią chłodno.

- Mylisz się - powiedział tylko i ignorując jej protesty i uwagi poszedł na piętro.

Wszedł do swojego pokoju i zamykając za sobą drzwi opadł na łóżko. Pozwolił, żeby kilka łez wypłynęło spod jego zamkniętych powiek. Nie lubił się nad sobą użalać, ale czy można było to tak nazwać? Nie rozpaczał nad swoim losem. Dotknął go potworny ból straty. Nie był na to gotowy. Idąc do tamtej jaskini nie myślał na tym, że może coś stracić, był pewny, że po prostu zginie. Ale los miał dla niego o wiele gorszy plan. Doszedł do momentu, w którym życie okazało się gorsze od śmierci. 
Krzyczał, szarpał się za włosy i rzucał, ale to przecież nic nie dawało. Nic już nie przywróci mu odebranych lat, zdarzeń i ludzi.
W końcu wyczerpany zasnął. 

Obudziło go gorączkowe potrząsanie za ramię. Zorientował się, że był cały roztrzęsiony, a jego policzki były mokre od łez. Otworzył oczy i spojrzał na Syriusza, który ze zmartwieniem i przerażaniem w oczach siedział na skraju jego łóżka. Regulus starał się uspokoić oddech.

- Wybacz, że cię obudziłem, ale tak przeraźliwie krzyczałeś... myślałem, że dzieje się coś złego - szepnął Syriusz. 

Chłopak potarł dłonią mokry policzek.

- To był tylko sen - szepnął starając się znowu nie rozpłakać. Mówił, jakby chciał przekonać sam siebie. - Przepraszam. Nie powinieneś się tak o mnie martwić.

Poniósł się do siadu.

- Jesteś moim bratem, będę się martwić.

Regulus poczuł gulę w gardle, która niemal zabierała mu zdolność mówienia.

- Jestem potworem. Powinienem już dawno zginąć. - Spojrzał na brata w półmroku. - Ale śmierć byłaby w tym przypadku czymś dobrym. Zasłużyłem na to, co mnie spotkało. 

Syriusz objął go. Nie wierzył, że usłyszał od niego takie słowa. Pogłaskał go po włosach, robił tak kiedyś, kiedy było jeszcze dziećmi.

- Nie jesteś potworem, Reggy. 

Pokręcił głową i pokazał mu lewe przedramię, na którym widniał mroczny znak.

- Jestem. Stałem się nim w chwili, kiedy to przekleństwo pojawiło się na moim przedramieniu - powiedział słabo, ale pewnie, tak jakby to był najoczywistszy fakt. 

- Ale przeszedłeś na dobrą stronę. Poświęciłeś się i wykradłeś ten medalion.

- I co? To nic nie zmienia. - Z jego oczu leciały pojedyncze łzy, które wyraźnie próbował hamować. - To nie kasuje tego, co robiłem wcześniej. Służyłem czarnemu panu, torturowałem ludzi.... Oni wszyscy byli niewinni. 

- Przecież obaj wiemy, że tego nie chciałeś - bronił go Syriusz.

Regulus pokiwał głową.

- Oczywiście, że nie chciałem. Ale to nie zmienia faktu, że to robiłem tylko po to, bo bałem się przeciwstawić! Byłem zwykłym tchórzem, który liczył, że da radę cokolwiek naprawić!

- Spokojnie. Może i to prawda, że to co zrobiłeś nie skasuje tego, co robiłeś przedtem. Ale nie umniejszaj tego. To miało duże znaczenie. Może nie zmienisz przyszłości, ale widzę, że żałujesz. - Spojrzał mu w oczy. - Jesteś dobry, bracie. 

- Ja... - Nie wiedział co powiedzieć. Może i Syriusz miał rację, ale on nadal czuł się jak najgorszy potwór. 

- Nawet dobrzy ludzie podejmują czasem złe decyzje. Nie jesteś potworem. 

Przytulił go mocniej.

- Mówisz to z litości, a ja jej nie chcę. 

- Nie, mówię tak, bo naprawdę tak uważam.  - Powiedział to z taką pewnością, że nie było wątpliwości, że mówił prawdę.

- Nie rozumiem nawet dlaczego mi pomagasz i jesteś dla mnie dobry - mruknął. - Byłem dla ciebie taki okropny. Do tego rozstaliśmy się w kłótni... - Czuł, że Syriusz był dla niego za dobry.

Mężczyzna uśmiechnął się do niego słabo.

- Nadal jesteś moim bratem. I chcę ci pomóc. Poza tym ja też popełniłem kilka błędów. Uciekłem z domu i cię zostawiłem. Nie próbowałem ci wytłumaczyć, czemu to co mówili rodzice było złe, chociaż wiedziałem doskonale, że tak bardzo mydlili ci oczy, że sam od razu mogłeś tego nie dostrzec. Obaj popełnialiśmy błędy. Zapomnijmy o tym. 

Kolejne dwa dni Regulus spędził siedząc w swoim pokoju i patrząc się przez okno. Wychodził jedynie do łazienki i do kuchni. Ale nawet przy posiłkach był bardzo lakoniczny. 
Drugiego dnia, późnym popołudniem Syriusz zajrzał do jego pokoju. Chłopak siedział na fotelu tuż obok okna ale tym razem w ciszy przyglądał się zdjęciu drużyny quidditcha. 

- Wszystko dobrze? - Zapytał podchodząc do niego. Jego brat pokiwał głową nie odrywając wzroku od fotografii. - Jesteś bardzo małomówny - dodał po chwili.

Dopiero wtedy Regulus na niego spojrzał.

- Wybacz, po prostu... no wiesz jeśli tyle lat przebywa się w jakiejś jaskini, z nikim nie rozmawiając i też zbyt wiele nie robiąc... To dziwne teraz wracać do zwyczajnego życia. Siedzieć we własnym domu, spać we własnym łóżku...

Syriusz pokiwał głową.

- Rozumiem. Masz czas. Jeśli chciałbyś porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. - Uśmiechnął się do niego pocieszająco. Chłopak w odpowiedzi jedynie skinął głową, jego brat oparł łokieć o zagłówek fotela. - Swoją drogą, to jutro z rana przyjeżdżają członkowie zakonu. 

- W porządku. - Odparł spokojnie. 

- Może też chciałbyś dołączyć? Wiesz, do zakonu. Mogę z nimi porozmawiać. 

Chłopak potarł dłonią skroń.

- Wątpię, żeby mnie tam chcieli. To znaczy... mogą mi nie ufać. - Nie miał im tego za złe. Wiedział, że zakon ceni sobie bezpieczeństwo i nie będzie go zaburzał. 

Syriusz zmierzwił mu włosy.

- Ja ci ufam. I wiem, że tego nie nadużyjesz. 

- Wiesz... jeśli będę mógł się wam na coś przydać to chętnie dołączę. 

Następny dzień okazał się wyjątkowo słoneczny i piękny. Regulus wstał wcześniej. Uznał, że postara się wrócić do normalnego życia na ile tylko to możliwe. Ubrał się i zszedł na śniadanie. Syriusz siedział już przy stole i czytał jakiś list. Jego brat bez słowa usiadł na swoim miejscu i zaczął jeść. 

- Wcześnie dziś wstałeś. - Stwierdził Syriusz składając list i odkładając go na bok. 

Regulus pokiwał głową. 

- Tak, tak jakoś wyszło. 

Zaczął zmuszać się, żeby zjeść trochę więcej.

- Jak myślisz, to prawda, że każdy Black w końcu musi oszaleć? - Spytał przewracając łyżką w misce owsianki. 

Syriusz zaśmiał się lekko.

- Tak, wydaje mi się, że tak, a przy tym stole siedzą na to dwa najlepsze dowody. 

Liczył, że chociaż odrobinę rozbawi tym brata, ale ten tylko pokiwał głową i odsunął od siebie jedzenie. 

- Dużo osób ma dziś przyjść?

Syriusz zastanowił się przez chwilę.

- No dość... Ale większość od razu po zebraniu pójdzie. Zostaną tylko Harry i jego przyjaciele. 

Pokiwał głową.

- Rozumiem.

Wstał i poszedł do swojego pokoju. Wiedział, że niedługo będą goście i stwierdził, że nie będzie im przeszkadzał. Zajął się przeglądaniem książek, które leżały na jego półce. Słyszał jak drzwi na dole co jakiś czas się otwierają i ludzie zaczynają pogodnie rozmawiać. 
Miał nadzieję, że wszyscy przybyli zostaną na dole i, że on sam nie będzie zmuszony do nich schodzić. Nie był pewny, czy jest gotów na spotkanie z tak dużą grupą ludzi. 

Najchętniej nie wychodziłby z pokoju, po jakimś czasie jednak musiał wyjść do łazienki. Mając nadzieję, że nikogo nie ma na piętrze, wyszedł z pokoju. Nagle ktoś na niego wpadł.

- Przepraszam - powiedzieli w tym samym czasie. Przed nim stał chudy, wysoki i rudy chłopak. Przyglądał mu się nieco podejrzliwie.

- A ty to kto? - Zapytał niezbyt przyjaznym tonem, ale Regulus nie miał mu tego za złe. Uznał, że to pewnie przez zmieszanie. 

Black zmusił się do uprzejmego uśmiechu, który jak zwykle wyszedł mu bardzo naturalnie. Może i spędził kilkanaście lat pod kamieniem, nie oznaczało to jednak, że zapomniał dobrych manier. 

- Regulus Black. - Powiedział wyciągając dłoń, ale kiedy chłopak jej nie uścisnął schował ją za plecami odrobinę zawstydzony. Może to już nie było w dobrym tonie, kiedy ludzie ściskali sobie dłonie gdy się poznawali?

Było odrobinę niezręcznie. Rudzielec już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy usłyszeli jak ktoś zbliża się w ich stronę. 

- O, widzę, że już poznałeś Rona. - Odezwał się Syriusz podchodząc do nich. Uśmiechnął się delikatnie. - Możesz mi pomóc znaleźć te dodatkowe naczynia, które matka kiedyś pochowała, żebyśmy ich nie zniszczyli? - Zwrócił się do brata kładąc dłoń na jego ramieniu. - Te z kuchni nie wystarczą.

- Och, jasne, nawet wiem, gdzie są. - Syriusz pociągnął go za sobą na dół. Regulus odwrócił się przez ramię. - Miło było poznać. - Rzucił do Rona. 

Zeszli do salonu. Regulus bez wahania podszedł do kredensu i ukucnął na wysokości najniższej szafki. Pogrzebał w niej chwilę po czym wyjął z niej zakurzony karton i podał go Syriuszowi. 

- Dzięki. - Powiedział mężczyzna i położył pudełko na stole. Zaczął przeglądać jego zawartość.

Regulus wstał i spojrzał ukradkiem na brata. Był gotowy już iść, kiedy do pokoju wszedł nastoletni chłopiec. Był tak zniewalająco podobny do Jamesa, że młodszy Black by go z nim pomylił, gdyby nie te oczy, które były mu obce. Harry spojrzał na niego, a po chwili przeniósł wzrok na Syriusza, który odwrócił się w ich stronę.

- Och, bracie, to jest właśnie Harry. Harry, to Regulus, mój brat. - Przedstawił ich sobie dość chaotycznie.

Tym razem Regulus jedynie uśmiechnął się lekko, ale zdecydował się powstrzymać wyciąganie dłoni. Harry przez chwilę wyglądał na odrobinę zdziwionego, szybko jednak to ukrył.

- Cześć - powiedział i wyciągnął do niego rękę. Regulus uścisnął ją krótko. 

Zapadła niezręczna cisza. 

- Reggy, może zaprowadź Harry'ego do jego tymczasowego pokoju? Jest na górze, po prawej od mojego.

Regulus pokiwał głową, ale Harry zaczął protestować. 

- Nie - zwrócił się do Syriusza. - Proszę, pozwól mi być razem z innymi członkami zakonu. 

Mężczyzna westchnął.

- Uwierz mi, że gdyby nie to, że Molly obedrze mnie żywcem ze skóry to bym ci pozwolił. Ale ona uważa, że jesteś za młody. Posiedzisz trochę z Ronem i jego rodzeństwem, doskonale wiesz, że ich też nie będzie na tym zebraniu.

- Boisz się pani Weasley?

- Z nią się nie zadziera - powiedział ostrożnie Syriusz po czym się zaśmiał. - Obiecuję, że jeśli podejmiemy jakąś ważną decyzję to cię poinformuję. Pójdź teraz z Regulusem, dobrze?

Widać było, że chciał jeszcze protestować, ale w końcu się zgodził. Regulus skinął na niego głową i ruszył do wyjścia. Harry po chwili dorównał mu kroku i idąc przyjrzał się mu uważnie. Wydał z siebie dźwięk jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili odpuścił i odwrócił głowę. Regulus zerknął na niego ukradkiem.

- Chciałeś coś powiedzieć? - Spytał spokojnie. 

Harry znowu spojrzał na niego przez chwilę. 

- A, tak, już nie ważne. 

Regulus pokiwał głową. 

- Jeśli chcesz to mów  - dodał po chwili wzruszając ramionami.

Chłopak na początku nie był do końca przekonany, ale w końcu zdecydował się powiedzieć.

- Nie wiedziałem, że Syriusz ma brata. I to w wieku nastoletnim...

Regulus roześmiał się krótko. Harry spojrzał na niego zmieszany.

- Wybacz. Nie dziwię ci się. Po prostu zostałem uznany za martwego jakieś szesnaście lat temu. - Odparł, jakby takie rzeczy zdarzały się niemal każdemu. Nikt mu tego nie powiedział, ale on doskonale wiedział, że tak było. - I nie jestem w wieku nastoletnim. Mam trzydzieści cztery lata.

Chłopak wyglądał na jeszcze bardziej zmieszanego. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy Regulus otworzył drzwi do jego pokoju. 

- To tu - powiedział urywając rozmowę. Coś w nim pękało, kiedy widział jak podobny był do jego byłego chłopaka. Stał przed nim owoc jego miłości z kimś innym. Oczywiście Regulus nie miał absolutnie nic do Harry'ego. Po prostu pewnych odczuć ciężko było mu się pozbyć. - Jakbyś czegoś potrzebował, to pokój Syriusza jest obok. - Dodał i wrócił do swojego pokoju zapominając, że wyszedł z niego po to, żeby pójść do łazienki. 

Opadł na łóżko i wyciągnął spod niego album, który schował tam lata temu, bo nie chciał go wyrzucać, ale chciał o nim zapomnieć. Jednak nie zapomniał. Zaczął przeglądać stare zdjęcia mimowolnie się przy tym uśmiechając. Na tych wszystkich fotografiach było ukazane szesnaście lat jego życia i byłoby pewnie więcej, gdyby jedne z ostatnich nie wywoływały w nim ogromnego smutku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro