Wywiad z Hon-Moon
♤ Gość: Hon-Moon
♤ Dziennikarz: Najtansza_Whisky
Dziennikarz: Witam w rozgrywce z Asami Wywiadu! Na początku powiedz nam, jak się dzisiaj miewasz?
Hon-Moon: Jeszcze raz witam. Dziękuję, czuję się dobrze. Dziś jest drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, więc staram się cieszyć chwilą spokoju wśród najbliższych mi osób.
Dziennikarz: nadzieję, że ten czas zaowocuje pomysłami i przypływem weny! Czytając Twoje opowieści zauważyłem, że rodzina jest jedną z najważniejszych ukazywanych przez Ciebie wartości, jeśli to nie jest zbyt osobiste pytanie — czy bierze się to z Twojego życia prywatnego?
Hon-Moon: Cieszyłabym się ogromnie z przypływu weny, której istnienie wielu podważa. Właściwie to mam tylko jedną opowieść, dwa dodatki i starą pracę konkursową, którą trzymam na profilu z sentymentu, bo to był do niedawna jedyny projekt, który zgłosiłam do konkursu.
Tak więc nie wiem, czy Rodzina przewija się w moich historiach, bo tak naprawdę skończyłam tylko jedną, spisaną w osobnych miejscach. I ta Rodzina, którą tam przedstawiłam, nie ma zbyt wiele wspólnego z moją. I chyba dobrze, bo u Alvarezów działy się różne przykre rzeczy.
Dziennikarz: Dobrze, że to tylko fikcja literacka, w takim razie skąd czerpiesz pomysły?
Hon-Moon: Staram się nie sięgać bezczelnie po inspiracje z innych dzieł. Trudno jednak wyłamać się ze wszelkich schematów. Myślę, że ta historia potoczyła się tak, a nie inaczej, bo gdy kiedyś powiedziałam "A", potem musiałam powiedzieć "B". Losy bohaterów potoczyły się właściwie samoistnie. Miałam kilka kluczowych elementów, które chciałam, żeby w dalszych rozdziałach się wydarzyły, na przykład ciąża Enriquety, ale były też zdarzenia, które brałam pod uwagę, lecz wybaczyłabym sobie, gdyby to mi nie wyszło. Tutaj przykładem będzie relacja Amadeusa i Eleny, która moim zdaniem pięknie rozkwitła, choć na początku zakładałam, że to może się nie ułożyć i trudno, nic na siłę. Myślę, że w znacznej części te pomysły rodzą się same, a może po prostu podświadomość podpowiada mi rozwiązania, które gdzieś kiedyś widziałam, a już wyparłam to z pamięci.
Dziennikarz: Oczywiście, nie można sobie pozwolić, aby ktoś posądził nas o plagiat. Czy nie boisz się, że pisząc w ten sposób, stracisz w pewnym momencie pomysły i Twoja historia stanie w miejscu?
Hon-Moon: Zacznę od zalet takiego pisania. Czułam się komfortowo, gdy nie musiałam pisać wedle ścisłego planu, to była taka ogromna swoboda. I tak, mogłam nagle utkwić w martwym punkcie. Tak się stało z wątkiem Davida i Sary w pewnym momencie. Po prostu zabrakło mi tych ripost, które charakteryzowały na początku tę bohaterkę. W korekcie już wiem, jak to poprawić. Takie pisanie ma swoje jasne i ciemne strony, ale u mnie przeważyły te pozytywne. Bardzo dobrze wspominam proces tworzenia.
Dziennikarz: Co do tworzenia, czy czujesz, że fikcja historyczna to w 100% "Twój gatunek" czy była tylko eksperymentalnym wyskokiem? Z jakimi gatunkami jeszcze masz w planach się zmierzyć?
Hon-Moon: Bardzo ciekawe pytanie! Fikcja historyczna nie jest zbyt popularna i jest skierowana do węższej grupy odbiorców. Lubię ten gatunek, ale tylko tyle, nie uwielbiam, nie kocham ponad wszystko inne. Spróbowałam napisać coś z tego gatunku, bo tak kiedyś wymyśliłam; było miło, poznałam na potrzeby tej historii dawną Hiszpanię i to było bardzo przyjemne. Nie chcę mówić, że to definitywny koniec z tą kulturą, bo nadal mnie w swój sposób nęci. Nie wiem więc, czy mogę nazwać fikcję historyczną moim jednorazowym wyskokiem. Czas pokaże. Nie mam nic przeciwko temu, by wrócić do podobnych klimatów. Zwłaszcza, że myślę o pewnym motywie, który mógłby złamać pewien schemat. Tak, chciałabym spróbować innego gatunku, by nie zamykać się w jednej kliszy. Trudno mi jednak określić, do czego mi właściwie najbliżej w tej chwili. Nie ukrywam, że jestem na pewnym rozdrożu, dlatego też od pewnego czasu zaglądam na Wattpad, by jedynie czytać, a nie publikować.
Dziennikarz: takim razie do jakich gatunków sięgasz jako czytelniczka?
Hon-Moon: Na Wattpadzie ostatnio czytam kilka powieści fantasy. Nie jestem jednak zagorzałym fanem tego gatunku i raczej nie sięgam po niego w formie papierowej, choć ostatnia skończona przeze mnie książka wyjątkowo się do niego zalicza. Dałam jednak szansę "Księgom naszych żyć", bo wcześniej czytałam analogię, w której było opowiadanie tej autorki. Oczywiście zaglądam do kilku fikcji historycznych i obyczajówek. Trudno mi określić, po co najchętniej sięgam w formie fizycznej. Jednego razu jest to klasyka jak na przykład "Ojciec chrzestny", innym razem coś, o czym się mówi, choćby "Tam, gdzie śpiewają raki". Przejrzałam listę moich przeczytanych w tym roku książek i chyba króluje literatura piękna, a przynajmniej tak te pozycje zostały sklasyfikowane.
Dziennikarz: O proszę! Swojego czasu dużo czasu spędzałem właśnie w literaturze pięknej, szczególnie polskiej i rosyjskiej, jak jest u Ciebie? Z których stron świata pochodzą powieści, po które sięgasz?
Hon-Moon: Och, niestety nie z tych stron, tak bliskich geograficznie. Muszę wiele pozycji nadrobić. O dziwo najwięcej, ale wcale nie tak dużo w ogólnym rozrachunku, na liście mam książek rozgrywających się w różnych zakątkach Wielkiej Brytanii, ale Hiszpania ją goni.
Dziennikarz: Sięgałem również po piękne obyczajówki brytyjskie, masz jakieś ulubione tytuły? Z chęcią wrócę do klimatu, a może uda się zachęcić naszych czytelników!
Hon-Moon: W moim sercu znalazła miejsce Diane Setterfield. Jak dotąd napisał jedynie trzy książki, ale każda z nich na swój sposób mnie oczarowała. Nawet starałam się znaleźć coś podobnego, polecono mi Kate Morton, której powieści zostały ostatnio tak ślicznie wydane w serii butikowe, ale jej "Milczący zamek" mnie znudził.
Dziennikarz: Może warto dać jej drugą szansę... Powiedz, za co najbardziej cenisz tego typu literaturę?
Hon-Moon: Tak, planuję dać tej autorce drugą szansę, bo ma jeszcze kilka pozycji w swoim dorobku, które nie tylko kryją pod piękną okładką, ale i mają ciekawy opis. Na razie jednak mam inne historie na liście do przeczytania. Trudno mi stwierdzić jednoznacznie, za co szczególnie cenię literaturę piękną. Po prostu kocham napisane czarującym językiem powieści, a fabuła tego gatunku zwykle jest mi najbliższa z powodu osobistych preferencji.
Dziennikarz: Wrażliwość na piękno to jedna z moich ulubionych cech u ludzi! Wracając do Twojej twórczości. Czy uchylisz rąbka tajemnicy, jakie masz plany na kolejne opowieści?
Hon-Moon: Bardzo chętnie bym coś zdradziła, ale ja kompletnie nie wiem, co mam dalej zrobić ze swoim pisarskim życiem na tej aplikacji. Żaden pomysł nie wydaje mi się na tyle interesujący, by go rozpocząć. Jeżeli przeczyta ten wywiad jakiś czytelnik WR, to mogę powiedzieć, że ostatnio dopisałam dosłownie kilka nowych scen i rozbudowałam niektóre kluczowe dialogi, by padło więcej ważnych słów. A nowy projekt... Pozostaje w sferze marzeń. Tym razem jednak chciałabym, żeby to była krótka praca, być może z granicy literatury pięknej.
Dziennikarz: Cieszę się jako czytelnik "Winnego Rodu" że to dzieło się rozwija i staje się jeszcze lepszym! Również będę teraz wyczekiwać nowości spod Twojego pióra. Skoro wiemy już, że podróżujesz marzeniami po różnych stronach świata, to jak jest w rzeczywistości? Lubisz podróże? Widziałaś już miejsce akcji jakiejś ulubionej powieści, a może planujesz taki wyjazd?
Hon-Moon: Lubię podróże, choć nie odbyłam ich za wiele. Jestem jednak wdzięczna za to, co widziałam. W tym roku odwiedziłam Włochy, w tym Wenecję, co postaram się wykorzystać w korekcie swojej pracy. Chcę wrócić do Italii, odwiedzić Florencję, by kupić sobie parasol w kształcie kopuły katedry florenckiej (xd) bo jestem świeżo po obejrzeniu serialu o Medyceuszach. Chciałabym również zgłębić Sycylię, śladami Ojca Chrzestnego.
Dziennikarz: To na prawdę świetne plany! Chętnie zobaczę, jak kiedyś zaowocują w Twojej twórczości. Będąc poniekąd w temacie, czy masz zamiar zostać na Wattpadzie, a może planujesz w przyszłości wydawanie swoich powieści w formie papierowej?
Hon-Moon: Proces wydania jest bardzo trudny i mozolny. Gaśnie we mnie entuzjazm, gdy słyszę o kolejnych dramach czy wydawnictwach, które oszukują autorów. Pewnie kiedyś wyślę propozycje wydawnicze, ale czy mi odpiszą, to inna sprawa. Poza tym musiałabym być pewna umowy i na pewno nie podpisałabym byle czego w dzikim podnieceniu debiutantki. Najpierw jednak muszę przeprowadzić korektę albo/i napisać coś nowego. Na ten moment nie zamierzam opuszczać Wattpada, bo ta platforma ma swoje plusy.
Dziennikarz: łatwiej mi będzie Cię czytać tutaj na Wattpadzie. A co powiesz o mocnych i słabych stronach swojej twórczości? Co wychodzi Ci dobrze, a nad jakimi elementami uważasz, że chcesz popracować?
Hon-Moon: Och, nie przepadam za takimi publicznymi refleksjami. To, co mi niekoniecznie zawsze wychodzi, to trzymanie się jednej perspektywy. Zaglądam jednocześnie do zbyt wielu głów, bo po prostu czasem lepiej mi przedstawić część sceny oczami tego bohatera, potem innego, a czasem jeszcze ktoś się wepchnie. A to z czego jestem zadowolona, to to, że moim zdaniem potrafię wplatać całkiem dobre wstawki komediowe, które nigdy nie były zaplanowane, więc wszystko to, co wybrzmiewa jako zabawne, zostało napisane spontanicznie. No i jeszcze lubię niektóre swoje gry słów, nawiązania i symbolikę.
Dziennikarz: Naturalnie przychodząca komedia to moja ulubiona! Nie ma chyba nic gorszego, niż cokolwiek "wymuszone" w opowieści. A jeśli mogę spytać, czy zdarza Ci się faworyzować Twoich bohaterów? Czy może jesteś zdania, że jako ich twórca powinnaś kochać wszystkich?
Hon-Moon: To wbrew pozorom trudne pytanie. Ogólnie rzecz ujmując, nie chcę mówić, że wszystkich swoich bohaterów powinniśmy kochać tak samo, bo wyszłabym na hipokrytkę. Jako czytelnik czasem czuję, że autor lubi daną postać. Niestety zwykle ta miłość autora jest krzywdząca, bo na przykład szczędzi swojemu ulubieńcowi wad, więc kreacja postaci jest mniej różnorodna. Albo cierpią inni bohaterowie, którym nie poświęcono więcej uwagi. Jako autorka jednak to rozumiem, że jakiś wątek jest nam bliższy, pisze się go lepiej, co skutkuje tym, że zajmuje więcej miejsca. Jestem mimo wszystko zdania, by próbować dać wykazać się każdemu swojemu literackiemu dziecku, nie zaniedbywać ich. Ja sama chciałabym do tego dążyć.
Pytasz, czy zdarzyło mi się kogoś faworyzować. Myślę, że tak. Nie ukrywam, że Amadeusa i Elenę pisało mi się bardzo przyjemnie, więc było stosunkowo sporo z nimi scen. Zaniedbałam za to kompletnie takiego Rafaela, bo był niedopracowany i po prostu się poddałam. W korekcie będzie miał więcej do powiedzenia.
Dziennikarz: Czekam z niecierpliwością! Tak samo jak pewnie wielu czytelników! Zbliżając się do końca naszej rozmowy — czy chciałabyś przekazać coś swoim czytelnikom, lub stałym bywalcom naszego kasyna?
Hon-Moon: Chcę każdemu życzyć sukcesów nie tylko na Wattpadzie, ale i w życiu poza nim. Obyście znajdowali czas dla swoich pasji, dla siebie. Tym, którzy tutaj dotrwali, dziękuję za poświęconą chwilę.
Dziennikarz: Od nas również wszystkiego najlepszego na literackiej drodze! Mamy nadzieję, że podobała Ci się rozgrywka w kasynie Asów?
Hon-Moon: Dziękuję. Nie spodziewałam się propozycji wywiadu, więc była to bardzo miła dla mnie niespodzianka. Bawiłam się świetnie. Dziękuję za wyróżnienie.
Dziennikarz: ja dziękuję za poświęcony czas! Do zobaczenia w naszej wywiadowni!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro