Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Niedługo po nowym roku, kiedy to powitaliśmy 2010. Ja i Łukasz postanowiliśmy się spotkać, ale tym razem z naszymi drugimi połowami. Asia oczywiście nie była zbytnio zadowolona, jednak jakoś ją przekonałem. Tym razem mieliśmy się spotkać w Warszawie. Wszędzie był śnieg i można było czuć jeszcze klimat świąt, które były całkowicie niedawno. Na uliczkach migotały światełka, dzięki którym nawet wieczór, podczas którego było już ciemno nie stawał się ponury. Umówiliśmy się w jakieś restauracji, więc ruszyliśmy w wyznaczone miejsce.

- Po co mam się spotykać z jakimś tam Łukaszem i jego chłopakiem.

Prychnęła oburzona, a ja miałem już po dziurki w nosie jej gadania. Było nie dużo po 17, a w dodatku nie spałem w nocy. Stresowałem się tym spotkaniem. Kiedy byliśmy już na miejscu chciałem poczekać na Łukasza i Bartka. Zobaczyłem go już z oddali. Ciemny płaszcz do kolan, ciemne spodnie i buty. Biało szary szal był tak owinięty, że tylko górę twarzy było widać. Obok niego szedł niższy chłopak. Ubrany był w niebieską kurtkę, czerwone buty i jasne jeansy.

Moją jedyną myślą wtedy było. Para doskonała.

- Łukasz.

To było pierwsze słowo jakie wypowiedziałem, kiedy byli już na tyle blisko, żeby mogli to usłyszeć. Nie uzyskałem odpowiedzi, bo Łukasz się pośliznął i wjechał swoimi zgrabnymi nogami między moje. Wszyscy staliśmy jak wryci. No oprócz Łukasza, który leżał i klną. Nawet jego chłopak nie raczył mu pomóc wstać. Na całe szczęście, to ja zachowałem się jak człowiek i wyciągnąłem dłoń, którą chłopak złapał. Mimo ujemnej temperatury jego dłonie były ciepłe i to było dość przerażające.

Jednak kiedy już ogarnęliśmy się, to zaczęliśmy przedstawiać nasze drugie połówki. Asia burknęła coś w stronę Łukasza, za to Bartek jakby mógł, to zabiłby mnie swoim spojrzeniem. Jednak już chwile później znaleźliśmy się w środku, to najpierw się rozebraliśmy, a potem zamówiliśmy jakieś jedzenie. Rozmowa niezbyt się kleiła, ale nagle moja narzeczona wystrzeliła z pytaniem do Łukasza.

- Nie przeszkadzają ci tak długie włosy?

- Nie, czemu? Mnie się podobają.

- Wyglądają tak pedalsko

- No wiesz, jakby nie patrzeć, jestem pedałem.

Posłał jej szeroki uśmiech, który ukazał urocze dołeczki w policzkach. Nie wyglądał nawet na przejętego tą sytuacją. Było mi wstyd za nią. Jednak chłopak po chwili zmienił temat. I tak zaczął mnie wypytywać o święta i sylwestra. Miałem wrażenie, że tylko my dobrze się bawimy. Cały czas rozmawialiśmy na różne tematy. Niekiedy nasze palce przez przypadek się łączyły nad stolikiem kiedy do oboje sięgaliśmy po coś. Wtedy na policzki Łukasza wychodził rumienić, którego chciał za wszelką cenę ukryć, ale słabo mu szło. To właśnie, to wtedy najbardziej mnie w nim urzekło. Chłopak był jedną wielką sprzecznością.

Kiedy przyszedł czas rozstania, było mi ciężko. Czułem jakbym jeszcze nie porozmawiał z nim na wszelkie możliwe tematy. Nie chciałem mu powiedzieć zwykłego ,,cześć'', jednak co ja mogłem zrobić. Podaliśmy sobie dłoń, z wielką nadzieją, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

Długo patrzyłem jak odchodził. Poczułem się dziwnie, jak przytulił do swojego boku Bartka. Tylko co to mogło dla mnie oznaczać?

Z moich myśli wyrwał mnie krzyk Asi. No tak królowa się obudziła. Nie była zadowolona z tego, że musiała przebywać z osobami innej orientacji. Bo przecież co by powiedziała je mama?

Ale wtedy wiedziałem jedno, jestem dorosły i mam prawo spotykać się z tym kim chce.

*

Wiele razy próbowałem zrozumieć moje zachowanie. Rozkładałem wszystko na czynniki pierwsze mając nadzieję, że dojadę do tego dlaczego robię takie rzeczy a nie inne. Prawdopodobnie robiłbym to w nieskończoność jakby nie to, że to było bez sensu. Moje całe życie było bez sensu.

-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że piszesz z jakimś kolesiem?! -krzyk Bartka sprowadza mnie wprost na ziemię. Przestaję się zastanawiać nad moim zachowaniem. Wpatruje się w mojego chłopaka. Nie mam pojęcia co mam mu odpowiedzieć.

-To tylko przyjaciel

Mój głos brzmi na dość zdenerwowany, ale przepraszam. Jestem dorosły i mam prawo rozmawiać z kim chcę i kiedy chcę. Nikt mnie nie uwiązał na smyczy!

Przez kolejne dni, które składały się na święta i sylwester, Bartosz miał do mnie pretensje, a ja miałem już tego dość. Chciałem nawet odwołać to nasze spotkanie z Kamilem i jego dziewczyną. Nie chciałem, aby oni pomyśleli sobie o nas Bóg jeden wie co. Jednak tego nie zrobiłem i tuż po Nowym Roku stałem przy drzwiach mojego domu rodzinnego i czekałem, aż moja druga połowa zechce już się przestać 'pindrzyć' przed lustrem. Jak wyjdziemy na zewnątrz to i tak jego idealna fryzura zamieni się w totalny bałagan, a skóra się zaczerwieni. To wszystko było tak oczywiste, ale po co przyjąć to do wiadomości, skoro tym sposobem można opóźnić wyjście. Chciałem mu bić brawo kiedy to nareszcie zaczął ubierać swoją kurtkę i buty. Kiedy wreszcie już był gotowy, otworzyłem mu drzwi i krzyknąłem mamie, że wychodzimy. Wstawiłem dłoń w jego stronę, abyśmy mogli spleść swoje dłonie. On jednak schował obie w kieszenie i ruszył przed siebie. W wyobraźni podniosłem ręce w geście poddania, a rzeczywistości wcisnąłem je w płaszcz. Przyłożyłem sobie mentalnie kilka razy w twarz i ruszyłem za obrażoną Królewną. Nawet nie wiem czego mogłem się po nim spodziewać, kiedy to dotrzemy na miejsce. Jednak postanowiłem się tym przestać przejmować. W myślach ciągle powtarzałem sobie co powiem Kamilowi. Było dużo rzeczy o których chciałem mu opowiedzieć i zapytać. Czułem się taki podekscytowany, że mógłbym biec do niego. Szedłem jednak sztywno słuchając pomroków Bartka. W pewnym momencie chciałem go nawet zabić. Psuł mi przyjemność ze spotkania się z przyjacielem. Mogłem go zostawić w domu. Teraz przynajmniej nie byłby taki naburmuszony. Nieraz miałem wrażenie, że to ja jestem tym starszym w tym związku i muszę znosić każde jego dziecinne zachowanie.

-Po co mnie tam ciągniesz?

Przewrócił oczami i nic nie odpowiedziałem. Moje słowa mogły zadziwić nas obu. Zacząłem w myślach śpiewać każdą piosenkę, która przyszła mi do głowy, ale tylko po to, aby zagłuszyć mojego chłopaka. Byłem tak na tym skupiony, że nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy na miejsce.

Kamila rozpoznałem od razu. Stał przy wejściu do restauracji. Jego dziewczyna wtulała się w niego. Na ten widok coś ciągnęło moje serce. Przez to zapomniałem co miałem mu powiedzieć, o co zapytać i chyba zapomniałem jak się chodzi. Kiedy byliśmy już blisko, potknąłem się o coś. Nie utrzymałem równowagi i wyjechałem wprost między rozwarte nogi Kamila. Tyle szczęścia w nieszczęściu, że i jego nie przewróciłem.

-Ja pierdole -to na pewno było to co chciałem mu powiedzieć na przywitanie. Brawo Pushken, mocniej już się zbłaźnić nie możesz.

A jednak, mogę!

Kiedy ja leżałem sobie na chodniku i kląłem w najlepsze oni stali nade mną jak zahipnotyzowani. Chciałem już coś powiedzieć na ten temat, bo przepraszam... Ktoś mi w ogóle pomoże?!

Wtedy nagle tuż przed moją twarzą ląduje dłoń Kamila. Z lekkim westchnieniem podaje mu swoją i tak znowu jestem na nogach. Czuję się trochę dziwnie. Jego skóra wydaje się być dużo gładsza niż ostatnim razem.

-Nie powiem. Wejście to ty masz -Kamil zaczął się śmiać -Wiesz. Najpierw udajesz niemowę, a teraz lądujesz przede mną na kolanach. Nie wiem co myśleć -wiem, że mówił to w geście żartu, ale mnie pozapalały się w głowie wszystkie lampki, a żołądek wywinął orła. Musiałem coś zrobić, aby nie pokazać jak podziałały na mnie jego słowa. Złapałem mojego chłopaka za ramię i pociągnąłem. Miałem ochotę wybić mu kilka zębów za to, że nawet się nie raczył mi pomóc.

-To jest Bartek. Mój chłopak.

Po tym nastąpiła mała prezentacja reszty i mogliśmy wejść do środka. Usiedliśmy z dala od drzwi. Było mi tak cholernie zimno.

Zmatowiwszy coś dla siebie i przystąpiliśmy do rozmowy, która się w ogóle nie kleiła. Dziewczyna Kamila zachowywała się jakby była tu za karę, a Bartek ciągle wybijał jakiś rytm na moim kolanie. Nudził się.

Zamilkliśmy na chwilę. Było dość niezręcznie. I wtedy Asia wypaliła z pytaniem do mnie.

- Nie przeszkadzają ci tak długie włosy?

- Nie, czemu? Mnie się podobają.

- Wyglądają tak pedalsko

- No wiesz, jakby nie patrzeć, jestem pedałem.

Widziałem zmieszaną minę Kamila, a palce Bartka boleśnie wbiły się w moją skórę. Chciałem syknąć z bólu. Zrobiłem jednak coś innego. Ściągnąłem dłoń mojego chłopaka z mojego kolana i zacząłem wypytywać Kamila o święta i sylwestra. Byłem mistrzem zmiany tematu. Nagle rozmowa sprzed chwili nie miała znaczenia. Mój przyjaciel sypał opowieściami jak magik z rękawa. Opowiedział jak bardzo dobrze bawił się na domówce u przyjaciół. Rozmawiało się nam tak dobrze, że chyba zapomnieliśmy, że nie jesteśmy sami. W pewnym momencie oboje sięgnęliśmy po sól. Nasze palce zetknęły się, a ja poczułem jak robię się czerwony. Szybko zabrałem dłoń i niby przypadkiem upuściłem serwetkę. Musiałem schować mojego totalnie źle wyglądającego rumieńca. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nigdy tak się nie zachowywałem.

Przez resztę czasu próbowałem się nie ruszać. Bałem się, że dotknę go przez przypadek i ponownie zabłysnę czerwienią.

-Już późno, zbieramy się. -podskoczyłem słysząc słowa Asi. Kamil przytaknął dziewczynie i o tak ponownie stanęliśmy przed wejściem do restauracji.

-To do zobaczenia -Moja dłoń drgnęła gdy załączyła się z tą bruneta.

Odchodząc ciągle myślałem nad tym co się działo. Musiałem jednak zapomnieć, wybić sobie to z głowy. Przyciągnąłem Bartka do siebie. Moje usta znalazły się na jego czole. Uśmiechnąłem się szeroko za nim nasze usta się łączyły. Tak to był dobry lek na wszystko.

***

Dziękujemy wszystkim za miłe komentarze!

Chłopcy się cieszą :)

A teraz spóźnione WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO dla Kamila! Niech Niedźwiadek dobrze rośnie, nie grymasi, a i żeby Tygrysek za dużo nie marudził. AAAAAAA i żeby więcej nie robił akcji znikania :*

Aby plany przyszłoroczne zaowocowały!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

https://youtu.be/NlTRnE4rzjA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro