Rozdział 7
Mimo, że minęło już trochę od naszego spotkania, to ja nadal czułem potrzebę ponownego spotkania Łukasza. Coś we mnie ciągnęło mnie do niego, nie zdawałem sobie sprawy nawet co. Ale człowiek jest ślepy i czasami nie widzi niektórych rzeczy. Często rozmawialiśmy przez Skype, uwielbiałem słuchać jego głosu, a śmiech był jak miód na moje uszy. Siedziałem na kanapie, kiedy to mój telefon wydał z siebie krótki dźwięk. Wziąłem go i odblokowałem, zobaczyłem powiadomienie o tym, że dostałem wiadomość od Łukasza.
Ł: Wiesz co wyjdzie po połączeniu krowy z żółwiem?
K: Nie
Ł: Cielak w kasku
Uwielbiałem czytać te jego nie śmieszny żarty, mimo tego, że czasami na moich ustach pojawiał się lekki uśmiech. Bo przecież to wszystko składało się w całość, te wszystkie czynniki składały się na Łukasza. Kiedy brakłoby jednego, on nie byłby już taki sam.
Dzisiaj znowu mieliśmy rozmawiać na Skype. Stęskniłem się za chłopakiem i chciałem nawet wypić głupie piwo przed ekranem laptopa. Kiedy nadeszła godzina, na którą się umówiliśmy stałem się strasznie nerwowy. Poprawiałem swoje włosy chyba z dwieście razy, poprawiałem swoją koszulkę i sprawdzałem jej stan. Czy aby na pewno nie jest brudna. Boże od kiedy ja się tak zachowywałem? Nigdy nie przejmowałem się swoim wyglądem, a teraz robię to i w dodatku dla faceta. Co jest ze mną nie tak?
Jednak Łukasz pomimo swoich długich włosów wyglądał jak chodząca perfekcja.
Kiedy siedziałem już z laptopem i czekałem aż chłopak do mnie zadzwoni. Okazało się, że się trochę spóźni, ale nie miałem mu tego za złe. Przecież każdemu mogło coś wypaść. Jednak kiedy już mógł ze mną rozmawiać i zobaczyłem ten głupi uśmiech, to zrobiło mi się lżej.
- Witam.
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie. Musiałem wyjść z moją drugą połową
- Nic się nie stało.
Posłałem mu uśmiech i tak zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedzieliśmy sobie jak minęły nasze dni. Łukasz strasznie omijał temat jego drugiej połówki. Jednak Kamil nigdy się nie podaje, zacząłem drążyć temat jak kret w ziemi. Wypytywałem go, jednak on zaczął szybko zmieniać temat. Z każdym moim pytaniem robił się coraz bladszy. Nie miałem pojęcia co się dzieje, Łukasz wyglądał jakby zaraz miał zemdleć. Pierwszą i chyba głupią myślą było to, że chłopak ma kogoś dużo starszego od siebie i boi się o tym powiedzieć. Nagle moje przemyślenia przerwał głos.
- Masz coś do osób Homoseksualnych ?
Zdziwiłem się jego pytaniem, ale odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Nie, czemu pytasz?
- Bo jestem gejem.
Wyrzucił to z siebie na jednym tchu. Nie wyglądał na osobę, która chciała się podzielić tą informacją, zupełnie nie wiedziałem czemu. Jednak tym razem, to ja miałem wrażenie, że zaraz zemdleje. Czułem się jakby zaraz coś miało mnie rozerwać od środka. Byłem w wielkim szoku, że Łukasz okazał się gejem. Mama od zawsze powtarzała mi, że homoseksualizm to zło i takich ludzi trzeba tępić. Jednak nie to najbardziej we mnie uderzyło, nie miałem nic do jego orientacji. Poczułem się oszukany. Byliśmy przyjaciółmi, znaliśmy się już kilka miesięcy, a on mnie okłamywał. Ja mówiłem i żaliłem się ze wszystkiego, a on mi nie ufał. To wtedy najbardziej bolało.
- Dlaczego mi tego, do cholery jasnej nie powiedziałeś? Wiesz jak ja teraz się czuję?!
- Przepraszam. Właśnie dlatego.
Spojrzałem na ekran i wtedy zauważyłem łzy w jego brązowych oczach. Kiedy już chciałem tłumaczyć moją reakcję, to był już czarny ekran. Rozłączył się. Najgorsze w tym było to, że źle mnie zrozumiał.
- Kurwa!
Boże co ja najlepszego narobiłem. Zacząłem pisać do niego milion wiadomości i nawet dzwoniłem. Ale nie otrzymałem odzewu.
Przez dwa dni chodziłem jak struty, moja mama już myślała, że złapałem jakiegoś wirusa czy jakieś inne badziewie. Odsunąłem nawet Asie na bok. Jednak po tych długich dla mnie dwóch dniach, dostałem wiadomość. Dorwałem telefon i prawie zacząłem skakać, kiedy zobaczyłem, że to od Łukasza.
Ł: Przepraszam.
K: Martwiłem się!
Ł: To nie ma sensu. Powinniśmy to zakończyć. Nie możemy się przyjaźnić.
K: Chyba Cię pojebało.
Przez parę godzin wcale mi nie odpisywał. Za to ja pisałem milion wiadomości na minutę. Pisałem, że nie przeszkadza mi jego orientacja. Sprostowałem moje zachowanie. Powiedziałem mu, że chodziło mi o to, że nie powiedział mi prawdy i mi nie ufał.
Ł: Ok
K: Chętnie poznam Twojego chłopaka.
*
Zawsze próbowałem być silny. Nie zależnie od tego czy było dobrze, czy wręcz przeciwnie. Teraz właśnie byłem na etapie gdzie, nie było dobrze. Miałem taki straszny mętlik w głowie, że pralka na programie wirowania przy mnie wymiękała. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Minęło dość sporo czasu od mojego pierwszego spotkania z Kamilem, a ja nie potrafiłem zapomnieć jak jego usta układały się w uśmiech. Jak mrużył oczy, kiedy się nad czymś zastanawiał. Zapamiętałem każde uderzenie jego palców o stolik. Trik nerwowy. Nie dziwię się mu. Przy mnie każdy się denerwuje.
Byłem w totalnej rozsypce. Chciałem się zamknąć w mieszkaniu, albo pojechać do rodziców i zagrzebać się w najgłębszym kącie mojego domu rodzonego. Moim marzeniem było znaleźć się wszędzie byleby nie tutaj. Najgorsze było to w tym, że Kamil pisał do mnie codziennie. Usypiałem z wiadomością od niego i budziłem się. Tego nawet Bartek nie robił.
Kiedy rano dostałem wiadomość od mojego ukochanego, że chce abym poszedł z nim do jego rodziców na obiad, o mało nie upadłem. Chciałem napisać, że jestem chory. Nie miałem ochoty na takie wychodzenie, a po za tym obiecałem Kamilowi, że dziś wypijemy piwo. To nic, że będziemy robić to przez ekran kompa. Liczyło się, że zrobimy to razem.
Obiad u rodziców Bartka był tak sztywny jak kij od miotły. Nie miałem zielonego pojęcia czy mam się odezwać, czy po prostu siedzieć i patrzeć. Odetchnąłem z ulgą, gdy mogłem sobie wyjść zapalić. Pierwszą moją myślą było napisanie do Kamila.
Ł: Wiesz co wyjdzie po połączeniu krowy z żółwiem?
K: Nie
Ł: Cielak w kasku.
Wiem, to takie tandetne, ale chciałem coś napisać, a tylko to przyszło mi do głowy. Kamil odesłał mi uśmiechnięta emoj. Pewnie to nie było dla niego śmieszne. Dobrze wiedziałem, że moje żarty są suche jak suchary.
-A tu jesteś, kochanie -chowam telefon za nim drobne ciało mojego chłopaka wtula się w moje. Powinienem się odprężyć, ale poczułem się dość dziwnie. Jakaś część mnie krzyczała, że coś jest nie tak. -Z kim pisałeś?
-Z Jaśkom -właśnie przeprosiłem w duchu moją najlepszą przyjaciółkę, bo właśnie wplątałem ją w coś o czym nie miała zielonego pojęcia. Przecież nie mogłem mu powiedzieć prawdy. Chłopak kiwnął głową na zgodę i mocniej się przytulił. Wyrzuciłem niedopałek i objąłem go ramieniem. Powinienem poczuć się jak w domu. Nie poczułem się tak.
Do domu praktycznie biegłem. Byłem lekko spóźniony. Napisałem Kamilowi, że coś mi wypadło i będę trochę później. Na moje szczęście nie miał nic przeciwko. Kiedy znalazłem się u siebie od razy zdjąłem ubrania i nałożyłem czyste. Koszulę zostawiłem lekko rozpięta. Poprawiłem włosy, które i tak żyły własnym życiem. Były trochę przydługie, ale lubiłem je takie jakie były. Usiadłem przed kompem i włączyłem Skype. Trochę się wąchałem za nim przycisnąłem 'zadzwoń' przy ikonce Kamila.
Pierwsze co widzę po wykonanej czynności to szeroki uśmiech. O mało nie mam zawału. Te piękne oczy. Boże, o czym ja myślę?!
-Witam. -jego głos sprowadza mnie na ziemię.
-Cześć. Przepraszam za spóźnienie. Musiałem wyjść ze swoją drugą połową. -i nagle dałem sobie mentalnie w twarz. Po co ja wspominałem o tym. Teraz możliwe, że on będzie chciał drążyć temat.
-Nic się nie stało.
Ucieszyłem się, że zamknęliśmy temat. Poczułem się dużo lepiej. Zaczęliśmy sobie opowiadać jak spędziliśmy ostatnie dni, naśmialiśmy się dużo. Wszystko było ok do momentu, gdy Kamil zaczął wypytywać o moje sprawy sercowe. Co ja zmieniałem temat, on do niego wracał. Robiło mi się słabo. Na zmianę oblewały mnie cieple i zimne poty. Przełknąłem ślinę. Przez chwilę patrzałem na niego w milczeniu. Bo niby jak miałem mu powiedzieć prawdę?! Żyjemy w świecie gdzie tolerancja do osób homo nie jest wspaniała. Tyle razy opowiadał w jak bardzo religijnej rodzinie się wychowywał. Pewnie po usłyszeniu, że jestem gejem odeśle mnie z kwitkiem. Wyzwie od najgorszych i zakończy naszą przyjaźń.
-Łukasz, wszytko ok?
-Masz coś do osób Homoseksualnych?
Nastała chwila ciszy po której Kamil odpowiedział jakby to co mówi było oczywiste.
-Nie, czemu pytasz?
-Bo jestem gejem.
Wyrzuciłem to z siebie i muszę przyznać, że mi ulżyło. Poczułem jakby ktoś zdjął ze mnie kilkanaście kilogramów. Jednak moje serce zaczęło mocniej bić, gdy zobaczyłem jak twarz Kamila blednie. Oczy robią się jakbym nie obecne. Usta zaciska w wąską linię. I wtedy już wiedziałem, że mogłem skłamać, pozwolić sobie na życie w kłamstwie. Czułem jak coś lodowatego wbija się w mój kręgosłup. Musiałem się przytrzymać stolika, aby czasem nie upaść. Jeszcze chwila a umrę. Boże, odezwij się! Powiedz cokolwiek! Wyzwij mnie. Choć brak jego akceptacji mógł mnie zabić.
-Dlaczego mi tego, do cholery jasnej nie powiedziałeś? Wiesz jak ja teraz się czuję?!
Jakaś niewidzialna dłoń zacisnęła mi się na gardle. Czułem jak tracę siły. Nie zaakceptował mnie. To bolało.
-Przepraszam. Właśnie dlatego.
Rozłączyłem się. A mój telefon jak na zawołanie rozdzwonił się. Bałem się nawet go dotknąć. Obawiałem się najgorszych rzeczy. Jedna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, pozostawiając mokry ślad na mojej skórze. Nie przejmowałem się tym. Dawno mi się nie zdarzyło płakać. Teraz dałem sobie upust. Ponoć łzy nie są objawem słabości. Mojej były.
Przez kolejne dwa dni użalałem się nad sobą. Zamknąłem się w mieszkaniu i nigdzie nie wychodziłem. Byłem tylko ja, łóżko i kołdra. Nie odbierałem telefonów, nie robiłem nic. To tak jakby jakaś część mnie odeszła wraz z Kamilem.
Zbyłem Bartka mówiąc, że jestem chory i nie powinien się do mnie zbliżać. Kupił to. Trochę dziwne. No ale cóż.
Nie wszyscy to oczywiście kupili. Dokładnie po dwóch dniach mojego odosobnienia, ktoś zaczął dobijać się do mojego mieszkania. Nie chciałem gości, ale nie mogłem też pozwolić, aby sąsiedzi mieli do mnie pretensji o zakłócenie ich spokoju.
Ubrany w powyciągany dres otworzyłem drzwi.
-Masz jakieś niedojebanie mózgowe, dupku! (od au.: Ej, nie powiedziałam tego. Nie powiedziałam, prawda?)
Jeśli można oszukać chłopaka, to przyjaciółki się nie da. Musiałem ją zaprosić do środka, bo i tak pewnie by się sama wprosiła. I tym sposobem ponownie wylądowałem w łóżku żaląc się jak jakaś zdesperowana nastolatka.
-Napisz do niego.
-Nie
-Napisz!
Napisałem i to z wielkimi obawami. Jedno słowo. Na tle mnie było wtedy stać. Bałem się, że pogorszę sytuację.
Ł: Przepraszam
Odpowiedź otrzymałem prawie od razu. To tak jakby czekał, aż napiszę.
K: Martwiłem się!
Spojrzałem w błękitne oczy wpatrujące się we mnie. Ponaglała mnie. Chciałem to wszystko zakończyć.
Ł: To nie ma sensu. Powinniśmy to zakończyć. Nie możemy się przyjaźnić.
K: Chyba Cię pojebało.
Odrzuciłem telefon i zakryłem się kocem. Zacząłem się śmiać jak głupi. Cały stres ostatnich dni wyszedł na wierzch. Musiałem wyglądać jakbym był psychicznie chory. Tego jednak mi było potrzeba.
Kolejną rzeczą było porządny prysznic. Nie taki na szybkiego. Stałem pod strumieniem wody uśmiechając się. Kiedy wyszedłem czekała na mnie gorąca kawa, kanapki i szeroki uśmiech osoby, która dla mnie dużo znaczy(od au.: Boże. Idę się popłakać).
-Co ja bym bez ciebie zrobił? -przytuliłem ją do siebie.
-Dalej byś trzymał swój gejowski tyłek w łóżku? -parsknąłem śmiechem.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a ja odważyłem się odpisać Kamilowi, który przez ostatnią godzinę zdążył wysłać mi milion wiadomości. Przepraszając za swoją reakcję. Wyjaśniając wszystko. Nie chciał zerwać kontaktu ze mną.
Ł: Ok
K: Chętnie poznam Twojego chłopaka.
Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech. Chciał poznać Bartka!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro