Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Łukasz po tej sytuacji przestał się do mnie odzywać. Nie odbierał telefonu, nie odpisywał na wiadomości. Zapadł się po ziemię, stało się to zaraz po tym jak opowiedział mi swoją historię. Ja za to bardzo cierpiałem, bo jednak jedna z ważnych osób w moim życiu, właśnie mnie olewa. Czułem się jakbym go już stracił. W dodatku nie mogłem dojść do siebie po tym. Bo przecież Łukasz wyglądał na silnego faceta, nawet złe słowa na temat jego orientacji nie wytrącały go z równowagi. A zrobił coś takiego, byłem naprawdę w wielkim szoku. Ale cóż, każdy z nas posiada jakąś ciemną stronę.

Za każdym razem jak o tym pomyślałem, jak tylko przypomniałem sobie jego nadgarstki, od razu w moich oczach były łzy. Miałem ochotę całować każdą jego bliznę, może to dla innych dziwne ale mi było go tak cholernie żal. Chociaż bardzo możliwe, że to nie był żal, to było uczucie bezradności i chęci pomocy.

Była połowa tygodnia, słońce świeciło i było naprawdę ciepło. Niby normalny letni dzień. Jednak ja byłem zdziwiony, kiedy jakiś nieznajomy dla mnie numer do mnie zadzwonił. Trochę niepewnie wcisnąłem zieloną słuchawkę.

- Witaj, bracie. Z tej strony Silvan.

Silvan? Byłem zdziwiony, nawet bardzo zdziwiony. Po pierwsze nie wiedziałem skąd on miał mój numer, a po drugie co się stało, że przypomnieli sobie, że istnieje ktoś taki jak Kamil.

-Witam, coś się stało?

-To ja pytam, czy coś się stało. -wykrzywiłem się ze zdziwieniem. Bo niby co ja wiem? -Nie lubisz nas?

-Co?

-Odmówiłeś zaproszenia na weekend, a ja za to kurwa zapłaciłem.

Moja szczęka była chyba teraz na podłodze. Czy Łukasz naprawdę nie chciał mnie już widzieć? Tak bardzo chce, żebym zniknął z jego życia? Zacząłem tłumaczyć wszystko Silvanowi, a potem miałem gdzieś co chce Łukasz. W ogóle się tym nie wzruszyłem. Oczywiście zgodziłem się na ten wyjazd. Musiałem się dowiedzieć i usłyszeć od chłopaka, co ma mi do powiedzenia.

Cały ten wyjazd ze znajomymi był w Łebie. Jednak do końca życia nie zapomnę miny Łukasza, gdy to tydzień później stanąłem z nim twarzą w twarz. Był zdezorientowany, zawstydzony, zły. Tak, to zdecydowanie dziwna mieszanka. Ale nawet nie, to było w tym wszystkim najgorsze. Łukasz unikał mnie jak diabeł święconej wody. Jakakolwiek próba rozmowy z nim kończyła się fiaskiem, on po prostu zawijał swój tyłek i uciekał.

Z sekundy na sekundę robiłem się coraz bardziej zły. Jeszcze oczywiście Asia miała jakieś wąty. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do białej gorączki. A to domek nie taki, a to złe towarzystwo. Miałem ochotę ją po prostu udusić, nie licząc na żadne konsekwencje tego czynu. Cieszyłem się, kiedy mogliśmy iść na plaże, przynajmniej odpocznę od tego wszystkiego, a mój umysł się przynajmniej odchami.

Na plaży znajomi Łukasza siedzieli w swoim kręgu i gadali. Aśka cały czas trzymała się mnie jak tonący deski ratunkowej. Za to chłopak siedział na uboczu z Bartkiem. Ani razu jego czekoladowe oczy nie zaszczyciły mojej osoby. Za to ja skupiałem swój wzrok na jego nadgarstkach, nie byłem w stanie patrzeć na coś innego. Chciałem dotknąć każdej z blizn, poczuć ich wypukłość, to właśnie go ukształtowało na takiego człowieka jakim jest teraz. Niestety nie mogłem tego zrobić.

Dlatego właśnie wstałem gwałtownie i ściągnąłem koszulkę, chwile później spodenki również znalazły się na piasku. Zimna woda powinna mnie otrzeźwić, Łukasz nie chce ze mną gadać, ale ja i tak do tego doprowadzę. Ze mną tak łatwo nie ma.

Rozciągnąłem mięśnie pleców, czując na sobie wzrok ludzi. Może nie był on skupiony na mnie, ale na pewno na tym co znajduje się na moich plecach. Czarny tatuaż przedstawiający skrzydła, co jak powstał to już inna dłuższa historia.

-Koleś, nie pręż się tak, bo odlecisz.

Głos Łukasza spowodował u mnie dreszcze. Brakowało mi go. Uśmiechnąłem się, bo on odezwał się do mnie. On do mnie przemówił ! Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale wtedy Bartek uderzył go w głowę. Więc nie miałem zamiaru dokładać czegoś od siebie, chłopak i tak mnie nienawidzi, nadal nie mam pojęcia czemu. Dlatego postanowiłem wbiec do morza.

Mój tatuaż, moja sprawa.

Jednak poczułem lekką satysfakcję, bo wiedziałem jak na mnie patrzy.

To był jeden z przełomów, który doprowadził do tego, co działo się później.

*

Odciąłem się całkowicie od Kamila. Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy po tym co mu powiedziałem. Obnażyłem przed nim duszę, a nie powinienem. Nie mówię takich rzeczy wszystkim. To była taka cześć mnie, która była zamknięta za stalowymi drzwiami. Bałem się okropnie, że będzie mnie traktował przez to jak jakiegoś wariata i będzie mu mnie żal. Dlatego nie ma co mi się dziwić, że o mało nie zemdlałem, kiedy Kamil stanął ze mną twarzą w twarz. To miał być wyjazd na którym zapomnę o wszystkim. Oczyszczę swój umysł. No ale przecież ja nigdy nie mogę mieć tego co bym chciał. Chciałem spakować się i uciekać na koniec świata. Nie wierzyłem, że osoby, które zwą się moimi przyjaciółmi, zrobili mi coś takiego. Unikałem go jak diabeł święconej wody. Kamil chciał usilnie ze mną porozmawiać, ja oczywiście nie miałem takiego zamiaru. Bałem się tego.

Odetchnąłem trochę z ulgą, gdy towarzystwo postanowiło wybrać się nad morze. Na plaży położyłem się jak najdalej od Kamila i Aśki, która jak zawsze krzywo na mnie patrzyła. Bartek też sobie nie odpuścił kąśliwych uwag. Zacząłem już naprawdę wierzyć, że jest zazdrosny o czekoladowookiego. I musiałem mu przyznać rację. Miał do cholery jasnej być o co zazdrosny, a raczej o kogo. To było jednak złe i dobrze o tym wiedziałem. Przetarłem twarz dłońmi i na chwilę uniosłem ją w stronę słońca. Chciałem oczyścić myśli z tych wszystkich głupot, które chodziły mi po głowie. To była dosłownie chwila. I kiedy mój wzrok spoczął ponownie na zebranych, zobaczyłem Kamila w samych kąpielówkach. Temperatura mojego ciała podskoczyła do maksimum. Miałem wrażenie, że płonę. Każda cząstka mnie krzyczała, że go chce. Mój umysł zalało milion przedziwnych myśli. Chciałem wstać i dotknąć jego cudownego ciała. Chciałem usłyszeć jego szept tuż przy moim uchu. Dlatego wypaliłem..

-Koleś, nie pręż się tak, bo odlecisz.

Kamil odwrócił się do mnie twarzą i uśmiechnął. Jego mina mówiła: A tu cię mam, robaczku.

Chciałem jeszcze coś dodać od siebie, ale wtedy poczułem silne uderzenie w tył głowy. Spojrzałem w stronę mojego chłopaka. Jego wyraz twarzy mówił, że nie podoba mu się to jak patrzę i co mówię do Kamila. Zrezygnowałem, więc z reszty wypowiedzi i położyłem się na plecach. Zakryłem twarz ręką i modliłem się, aby to wszystko już się skończyło.


Letni wiatr uderzył w moją twarz. Zaciągnąłem się ostatni raz dymem z fajki i wyrzuciłem niedopałem. Oparłem się o ściankę domku. Patrzyłem w ogarniającą mnie ciemność. Od czasu do czasu było można usłyszeć krzyki innych 'urlopowiczów'. W okresie letnim w Łebie życie toczyło się cały czas. Nie było czegoś takiego jak cisza nocna i sen. Ludzie jakby cały czas funkcjonowali.

Spojrzałem na zegarek. Dochodziła trzecia nad ranem. Chciałem się spakować i uciec od tego wszystkiego.

-Teraz mi nie uciekniesz.

Złapałem się za pierś. O mało nie dostałem zawału. Nie spodziewałem się nikogo, a że szczególnie, że większość z osoba w naszym domku, spiła się się w trupa.

-Nie strasz mnie.

-Dlaczego mnie unikasz?

Zbladłem. Nie miałem pojęcia co mam mu powiedzieć? No bo sorry! Przecież nie mogłem powiedzieć, że się w nim prawdopodobnie zadurzyłem, a dodatkowo czuję się przez to wszystko co mu powiedziałem, taki nagi.

-Łukasz, każdy z nas ma jakieś tajemnice i historię. Domyślam się, że myślisz, że jest mi ciebie żal. Tak nie jest. Martwię się tylko.

Wzdycha głośno. Opiera się tuż obok mnie i wpatruje się we mnie. Nikły blask lampy oświetla jego twarz. Chciałbym go dotknąć, ale nie mogę.

-Miałem dziesięć lat, gdy wpadłem pod samochód. Ten tatuaż, to nie kaprys. Chciałem po prostu zasłonić blizny, które tam mam.

Byłem zdziwiony. Nie miałem pojęcia, że coś takiego miało miejsce.

Doznałem jednak szoku, gdy Kamil zdjął koszulkę i odwrócił się do mnie plecami. Zapomniałem przez to o wszystkim.

-Przejedz dłonią i zobaczysz, a raczej poczujesz.

Uniosłem rękę do góry i miałem zamiar zrobić o to co poprosił, jednak w ostatniej chwili zacisnąłem palce w pięść, bo wiem, że to by mogło mnie zgubić.

-Tuż po mojej pierwszej próbie samobójczej, próbowałem się zabić po raz drugi. -nie wiem dlaczego to mu mówię -Mój chłopak mnie zdradził. Nakryłem go w łóżku z jakimś facetem i dziewczyną. Wyśmiał mnie. Wpadłem wtedy w jakaś czarną dziurę. Mało pamiętam z tego co było później, ale na pewno przesadziłem z alkoholem i narkotykami. -wziąłem głęboki oddech -Chciałem skoczyć z mostu. Ktoś mi przeszkodził. Musieli mnie obezwładnić, bo byłem agresywny. Później było jeszcze bardziej do dupy.

Zasłoniłem twarz dłońmi. Miałem mu tyle do powiedzenia, ale nic nie chciało mi przejść przez gardło. Wtedy poczułem jak ciepłe ramiona opłacają mnie w pasie i zostaje mocno przywarty do innego ciała.

Wtedy pierwszy raz odkąd moje życie zamieniło się w koszmar, poczułem się wolny. Czułem, że wszystko już będzie ok.

Bo będzie, prawda?

-Będzie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro