Rozdział 3
29 sierpień 2009 roku na pewno zostanie na długo w mojej pamięci. Właśnie tego dnia wróciłem z praktyk, które były w Nowym Jorku. Cieszyłem się strasznie, bo chciałem już zobaczyć moją dziewczynę. Miała ona odebrać mnie z lotniska. Byłem jednak strasznie zmęczony lotem i fakt, że Asia miała mieszkanie w Warszawie był dla mnie istnym wybawieniem. W dodatku te wszystkie odprawy były okropne. Chciałem już w końcu walnąć się na łóżko i po prostu usnąć. Kiedy o godzinie 16:30 w końcu stałem w kolejce po mój bagaż czułem, że jest już blisko. Za niedługo po dwóch miesiącach zobaczę moją dziewczynę i będę mógł w końcu odpocząć. Jak tylko zauważyłem brązową z czarnymi paskami walizkę, to szybko zabrałem ją z taśmy. Kiedy wyszedłem na duży hol, to zobaczyłem szatynkę, która stała niedaleko, na moje usta wpełznął uśmiech. Co prawda byłem zmęczony i o mało co nie padłem na twarzy podczas naszego przywitania. Pocałowałem ją tylko w usta, a jej szminka na pewno została na moich ustach. Jednak byłem do tego przyzwyczajony.
- Cześć Kamil.
Uśmiechnęła się, a ja zrobiłem to samo mimo zmęczenia. Pewnie wyglądałem okropnie, jednak miałem, to gdzieś. Asia na pewno nie przejmuję się moim wyglądem, zresztą bywały sytuacje gdzie wyglądałem gorzej.
Jak tylko dotarliśmy do jej mieszkania, to pierwsze co zrobiłem było położenie się na łóżku. Kiedy tylko moja głowa zetknęła się z puchatą poduszką, od razu zasnąłem.
Z mojego snu wyrwał mnie śmiech i stukot obcasów. Przetarłem twarzy i zobaczyłem, że jest 20:53. Potem usłyszałem moją dziewczynę, która powiedziała.
- Kamil śpi.
Wtedy postanowiłem wziąć prysznic. Jednak trochę odświeżenia dobrze mi zrobi, a zresztą głupio było pokazać się tak przed przyjaciółką Asi. Wtedy doszedłem do wniosku, że muszę w końcu otworzyć walizkę i wyciągnąć z niej moje rzeczy. W kieszeni moich spodni znalazłem kluczyk do walizki, jednak on nie pasował. Trochę się zdziwiłem, bo dobrze pamiętałem jaka była moja walizka. Wtedy dostrzegłem, że na bileciku pisało.
L Pushken
W dodatku numer lotu był zupełnie inny, niż ten którym ja leciałem. Pewnie ten ktoś poszedł z moją walizką. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do biura bagażu zaginionego i zacząłem tłumaczyć tą sytuacje. Wtedy też nie wyszedłem do przyjaciółki Asi, tylko wróciłem do spania.
Rano zanim jeszcze pojechałem na lotnisko, między suwaki wcisnąłem kartkę, gdzie to napisałem przeprosiny oraz swoje imię i numer telefonu. W głębi duszy nastawiałem się na dziewczynę. W dodatku jakie męskie imię zaczyna się na ,,L''? Pewnie jakieś starodawne. Ubrałem się w wczorajsze ciuchy, pożegnałem z dziewczyną i pojechałem po swoją walizkę.
Kiedy dotarłem na miejsce i wytłumaczyłem, że jestem mężczyzną, który dzwonił wczoraj. Okazało się, że tajemnicza dziewczyna wcześniej załapała, że to nie jej bagaż i oddała walizkę. Nie pytałem się o nic, tylko zabrałem swoją zgubę, a zostawiłem tą, którą przez przypadek zabrałem.
Nawet nie wiedziałem, że ta jedna kartka wsunięta między suwaki i moja wielka pomyłka, będzie początkiem czegoś zupełnie nowego w moim życiu.
***
Wyjazd z moją mamą gdziekolwiek, to tak jakby poprosić leniwca, aby zszedł z drzewa. To miały być najcudowniejsze trzy tygodnie w moim życiu. Było inaczej. Mama ciągle narzekała, na pogodę, na porządek w pokoju, na obsługę. Trzy światy z tą kobietą. Teraz nie ma co się dziwić, że wolę chłopaków od dziewczyn.
Cieszyłem się gdy nareszcie mogłem postawić moje stopy na Polskiej ziemi. To było jak wybawienie. Nie wiem co mnie podkusiło, aby dać się namówić bratu na wakacje z rodzicami. Mimo tego, że się opaliłem czułem się jakbym pracował w jakiejś kopalni. Marzyłem teraz tylko i wyłącznie o ciepłym łóżeczku w moim mieszkaniu. Niestety do tego jeszcze było daleko. Musiałem jeszcze tam dotrzeć. Pięćset kilometrów to nie mało. Wiem, mogłem lecieć bezpośrednio do Gdańska, a nie lądować w Warszawie. Chciałem jednak jeszcze odpocząć. Za miesiąc zaczynałem drugi rok polonistyki i szczerze? Pierwszy rok dał mi tak w kość, że sama myśl o Trójmieście przysparzała mnie o wymioty. Miałem tam jednak chłopaka do którego w jakimś stopniu mnie ciągnęło. Dlatego postanowiłem zostać tu tylko jeszcze kilka dni i wracać do swojego życia.
Przeszliśmy przez wszystkie bramki i udaliśmy się w stronę taśmociągu. Chciałem odebrać moją ukochaną walizkę i choć na chwilę oderwać się mamy, która obecnie wisiała na moim ramieniu. Zastanawiała się, czy jej kochana siostra podlewała kwiaty i czy nakarmiła Kuleczkę. Nie wiem kto nazywa tak psa, który ledwo dosięga do kostek. Oprócz mojej mamy, oczywiście.
Stałem przy taśmie i czekałem, aż pojawi się mój bagaż. Miałem wrażenie, że dziś mamy piątek trzynastego. Cala moja rodzinka odebrała swoje rzeczy, tylko ja stałem jak ten kołek wypatrując swojej własności. Nie było jej.
-Ta nie jest twoja? -Tomek zgarnął z taśmy walizkę łudząco podobną do mojej. Skrzywiłem się lekko i pokręciłem głową.
-Ona ma czarną rączkę, moja była srebrna -podchodzę do bagażu i sprawdzam bilecik przy nim -A po za tym właścicielem jest jakiś Kamil Kene.
-To nie polskie nazwisko
-Brawo Sherlock'u -klasnąłem w dłonie i pokręciłem głową. Teraz musiałem się dobrze zastanowić co dalej. Włożyłem dłoń do kieszeni bluzy w poszukiwaniu telefonu i nagle mnie olśniło -Zostawiłem telefon w walizce -Tomek roześmiał się zwracając na nas uwagę innych pasażerów.
-Jakbym cię nie znał, to bym stwierdził, że to twój kiepski żart -pokręcił głową, a ja w duchu wyklinałem wszystko na czym ziemia stoi.
Dziesięć minut później siedziałem w biurze bagażu zaginionego. Kobieta w średnim wieku świdrowała mnie wzrokiem jakbym miał coś na twarzy. Miałem ochotę wykrzyczeć jej. Jestem gejem, kobieto! Zamiast tego jednak podałem jej kartę pokładową i odcinek świadczący o nadaniu bagażu. Opisałem jak wygląda moja walizka. Wypełniłem formularz modląc się, aby moje rzeczy się odnalazły, a szczególnie telefon. Wiem jestem głupi. Nie mam w co się ubrać, a ja martwię się o telefon.
Po drodze do domu mimo zmęczenia wstąpiłem do pierwszego lepszego sklepu odzieżowego i kupiłem coś co będę mógł jutro założyć.
Co jeszcze może mnie spotkać?!
O pierwszej po południu następnego dnia do drzwi zadzwonił kurier. O mało nie całowałem go po rączkach, gdy zobaczyłem, że ma moją walizkę. Pokwitowałem odebranie bagażu i od razu otworzyłem moją zgubę. Oczywiście, że szukałem telefonu. Bez niego jak bez reki. Zapomniałem jednak o nim, gdy zobaczyłem mały zwitek papieru. Nic takiego nie wkładałem do środka. Z drżącymi dłońmi wziąłem kartkę do ręki.
'Witam nieznajoma mi osóbko.
Chciałbym Cię przeprosić za moje roztargnienie, przez które zabrałem Twój bagaż. Twoja walizka wyglądała jak moja. Przeznaczenie?
Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że Twoje rzeczy dotrą do Ciebie szybko.
Pozdrawiam Kamil
PS (daj znać, czy dotarł. xx-xxx-xxx)'*
Usiadłem na tyłek.
Czy pomyłka może być przeznaczeniem?!
*numer telefonu✌
Witamy w trzecim rozdziale. Większość z nich będzie z perspektywy ich obydwóch. Mamy nadzieje, że wam się podoba xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro