Łukasz 1/2
Od autorek: Rozdział nie powstał,a by ktoś kogoś żałował. Wolałybyśmy także, aby nikt nie zostawiał pod nim komentarzy. Dziękujemy, pozdrawiamy :*
Mówią, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Gówno prawda. Jest milion wyjść, tylko my ich wtedy nie widzimy. Nasz mózg widzi tylko to jedno, najgorsze. Idziesz wtedy ku nicości i masz cholerne szczęście jeśli jest ktoś taki, kto ci pomoże i zawróci. Nie pozwoli upaść, zniknąć. Ja niestety nie miałem takiego szczęścia. Nikt mnie nie złapał za dłoń i nie zakazał iść ku otchłani.
Najgorsze w tym jest, że całe zło może dziać się bardzo szybko. Mi wystarczyły niecałe dwa miesiące, aby zepsuć życie swoje i mojej rodziny.
*
Bądź silny!
Odsunąłem się od drzwi. Przekręciłem blokad w drzwiach i usiadłem opierając się o ścianę. Moja głowa wylądowała między moimi kolanami. Musiałem zebrać się w sobie. Nie mogłem się teraz rozpłakać jak dziecko. Ten stary ja nie mógł zawładnąć moim ciałem.
Lekko podskoczyłem, kiedy drzwi lekko zaskrzypiały. Czułem każdą cząstką siebie, że stoi obok. Nawet jeśli nie widziałem, że wszedł. Moje ciało już wiedziało.
-Łukasz?
Uniosłem głowę do góry, ale tylko po to, aby zobaczyć jak przede mną klęka. Nasze twarze teraz były na tej samej wysokości. Kamil wyciągnął dłoń i złapał za moją. Przejechał kciukiem po nadgarstku, a ja poczułem nieprzyjemny prąd. Nikt nie dotykał moich nadgarstków, przez co czułem się teraz dość dziwnie. To było dla mnie tak nowe, ale za razem takie nie do określenia. Coś co było na miejscu, to tak jakby on miał to robić zawsze, do końca życia.
-Ciąłeś się?
-Nie -i o mało nie parsknąłem śmiechem. Po co miałbym niby się ciąć?
-A to co? Wypadek przy goleniu?
Mój śmiech rozszedł się po całej łazience. Schowałem twarz we dłonie. Musiałem się uspokoić. To wszystko było dość dziwne.
Podwinąłem rękawy. Z drugiego nadgarstka ściągnąłem opaskę i rzuciłem ją w kąt. Blizna na prawym nadgarstku była bardzo wyraźna i niezbyt przyjemna w oglądaniu. Przyłożyłem oba nadgarstki do siebie i pokazałem je Kamilowi.
-Nigdy się nie ciąłem, ja chciałem się zabić.
Chłopak zbladł, a późnej poleciał do tyłu. Siedział teraz przede mną na tyłku i z przerażeniem wpatrywał się we mnie. Myślałem, ze nie da się go wprowadzić w osłupienie, ale jednak.
-Jak?! Łukasz, co ty pierdolisz?!
Wziąłem kilka głębokich oddechów. Nie mogłem mu przecież sprzedać jakiejś bajeczki.
-Miałem kiedyś bliskiego przyjaciela. Nazywał się Janek -na samo wspomnienie tego imienia mimowolnie na moich ustach zagościł uśmiech. Mimo tego co się stało, czułem z nim jakąś wieź. -Był ze mną od przedszkola. Chodziliśmy do tych samych szkół, robiliśmy ze sobą praktycznie wszystko. Zmieniło się to jednak, gdy dowiedział się, że jestem gejem. -spuściłem głowę. Najgorszy moment mojego życia -Zmienił się. Pewnego dnia tak po prostu napadł na mnie ze swoimi nowymi koleżkami. Nieźle mi się dostało. Moja głowa wylądowała w kiblu. Zwyzywali mnie od pedałów i od takich rożnych. Przeżyłbym to jakby nie to, że to on to zrobił. Czułem się jak jakaś ciota. Mój najlepszy przyjaciel zrobił mi coś takiego, a co dopiero inni. Postanowiłem nie żyć. Tak po prostu. Uciekłem ze szkoły, wpadłem do domu. Wysypałem cała skrzynkę z narzędziami ojca i wziąłem jakiś nóż. Wydawał się ostry. Usiadłem na środku łazienki i po prostu to zrobiłem. Pierwszy był lewy nadgarstek -dotykam go lekko palcem -Dlatego wygląda to dość dobrze. Rana była głęboka i nieźle bolała. Dlatego prawy nadgarstek dobrze nie wygląda. -westchnąłem -Czułem jak z każdą kroplą uchodzi ze mnie życie. Pamiętam, że płakałem. Później była nicość i przyjemność, że wszystko się skończyło. Jednak obudziłem się w szpitalu. Tydzień w śpiączce. Żałowałem, że się obudziłem. Najgorsze było w tym to, że to Tomek mnie znalazł. Takiego całego we krwi. Uratował mnie. Nigdy sobie nie wybaczę, że widział mnie w takim stanie.
Wstałem nagle na równe nogi. Kamil był zdezorientowany, a ja miałem dość. Musiałem wyjść, bo wspomnienia mnie dusiły. Zabijały mnie od środka.
Wyszedłem z łazienki, a później z domu. Odpaliłem fajkę i miałem wszystko w dupie. Szedłem przed siebie. Nic mi nie zwróci przyjaźni, życia i poczucia, że wszystko jest dobrze. Bo do cholery, nic nie będzie już nigdy dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro