Prolog
Przeprowadziłam się z Nowego Yorku do Oslo, bo ciotka znalazła tu pracę. Rodziców nie obchodzę, wielcy biznesmeni. Zapisała mnie do tutejszej szkoły niezbyt, chciałam do niej chodzić. Szczerze chodzę, bo muszę. Jestem dziewczyną, która lubi się pobawić, po tańczyć na imprezach, poznawać nowe twarze. W Nowym Yorku zostawiłam swoich znajomych a tu nikogo, nie znam. Zajebiście.
Pierwszy dzień szkoły
Siedziałam na ławce na szkolnym dziedzińcu, ktoś do mnie poszedł.
- Jesteś nowa? - zapytał brunet.
- Tak — odpowiedziałam.
- Słodka jesteś — powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Oo zaczyna się — przewróciłam oczami, odeszłam.
- Gdzie idziesz ? - zapytał, odwracając się w moją stronę.
- Nie twój interes — odpowiedziałam, nie odwracając się i machnęłam ręką.
Weszłam do szkoły szybkim krokiem i nagle na kogoś wpadłam.
- Przepraszam, wybacz.
- Nic się nie stało. William miło — podał rękę.
- Ana — odwzajemniłam gest i poszłam dalej.
Zdenerwował mnie tamten brunet i zamiast patrzeć przed siebie, to wpadam na ludzi, no jakaś nienormalna. Minęło już kilka lekcji, była przerwa siedziałam na dworze. Czułam, jak każdy mi się przygląda, podniosłam głowę do góry i co nie myliłam się, patrzyli się tak, jakby widzieli ducha albo coś gorszego. Spojrzałam na nich, podniosłam brew, zabrałam swoje rzeczy i poszłam na tyły szkoły. Przechodziłam koło tych chłopaków, co spotkałam rano, obydwaj się do mnie uśmiechnęli.
Zrobiłam kilka kroków, jak usłyszałam krzyki, odwróciłam się i zobaczyłam, że się szarpią. Rzuciłam torbę i podbiegłam ich rozdzielić. Wcisnęłam się między nimi i odepchnęłam. Popatrzyłam na nich i zapytałam, czy mają sensowny powód do bójki, bo jak nie to niech się zachowują przyzwoicie. Cała grupa, która stała dookoła nas zaczęli szeptać, jeszcze raz popatrzyłam na chłopaków i odeszłam.
Co mnie tknęło, by tam pójść, po chwili zastanowienia nie poszłam na resztę lekcji, poszłam na miasto kupić kilka drinków w butelce i wróciłam do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro