Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zemsta

     - Nie?! - wykrzyknął rozwścieczony król.
     - Tt... Tak, panie. Tak właśnie powiedziała... że... że nie wyjdzie za ciebie za mąż, choćby... choćby...
     - Choćby co?!
     - Choćby miała zginąć...
     Król wyjął miecz z pochwy i ściął głowę niewinnemu posłańcowi, który musiał przynieść tą nieszczęsną wieść. Rozkazał również zamordować każdego z mężczyzn, którzy wyruszyli z poselstwem do Göteborg. Zmarłemu wypadł z ręki pierścionek zaręczynowy, który Manfred przesłał Ingebordze. Władca zmiażdżył go, stając na niego. Wpadł w furię. Odpychał każdego ze służby, tłukł talerze, kopał w co popadnie. Nikt nie widział go jeszcze w takim stanie.
     Jak ona śmiała?! Odmówić MI?! Władcy całego Królestwa Północy?! Mogła być królową! Mogła mieć władzę! Miała być moja! MOJAAA! Ta szmata nie wie, z kim zadarła, oj nie wie. Będzie płakać... będzie krwawić... będzie mnie błagać o przebaczenie. NIGDY ZE MNĄ NIE WYGRA!

***

     Dziewczyna była przygotowana na wszystko. Wiedziała, że król wpadnie w szał, kiedy się dowie, że nie przyjęła jego propozycji małżeństwa. Chyba każdy by się rozwścieczył. Szczególnie ktoś taki, jak potężny władca Północy. Jednakże Ingeborga nie zająknęła się, kiedy wypowiadała słowo "nie" posłańcom. Nie zająknęła się ani razu podczas powtarzania kilkukrotnie tego słowa osłupiałemu z wrażenia mężczyźnie. Nie zawahała się pocałować Freja na oczach wszystkich zgromadzonych. Nie zawahała się napluć pod nogi mężczyźnie trzymającemu w rękach pierścionek. Ten pierścionek mógł należeć teraz do niej. Jej decyzja była bardzo szybka i dla biernego obserwatora mogła wydawać się zbyt pochopna, lecz taka nie była.
     Mimo tego, że jarlanka nie potrafiła do końca pozbierać swoich myśli, była pewna swojej decyzji, gdyż kochała Freja całym sercem. Nigdy nie chciała małżeństwa, które byłoby zawarte, aby coś uzyskać. Sławę? Władzę? Pieniądze? Wierzyła, że jest w stanie do tego dojść sama. Dlatego właśnie nie chciała marnować życia na drogę z takim człowiekiem jak Manfred. W tych czasach rzadko kiedy w Królestwie Północy były zawierane małżeństwa z przymusu czy aranżowane przez rodziców. Ludzie nabrali pewności, że nie służy to niczemu dobremu, a Ingeborga całkowicie tą opinię podzielała. Jak mogłaby wyjść za króla, choć oferował jej tak dużo, skoro bezgranicznie kochała Freja? Jak miała z tym żyć?
     Teraz, gdy na nowo starała się przemyśleć całą sytuację, pomyślała o tym, co straciła. Gdyby wyszła za Manfreda, byłaby teraz w drodze o Kamiennego Zamku, jak zwykło się nazywać twierdzę królów znajdującą się w głębi kraju. Posiadłaby władzę i sławę. Nie chodziło jej o pieniądze. To był tylko mały dodatek, choć mogłaby żyć w biedzie, byle być sławną wojowniczką i mieć w swych rękach władzę. Wiedziała, że to król by rządził, ona byłaby tylko jego żoną. Zaczęła się zastanawiać, jak łatwo jest zmanipulować tego człowieka. Skoro zwą go Ugodowym, być może dałaby radę tak sprytnie nim pokierować, że to ona by o wszystkim decydowała. Ale czy to byłoby uczciwe wobec niego i samego siebie? Nie za bardzo.
     Dziewczyna przygotowała się mentalnie na odwet ze strony króla. Wiedziała, że mężczyzna nie odpuści znieważenia i odmowy ze strony nic nie znaczącej jarlanki. Nie wiedziano, z której strony nadejdzie atak i jaki on będzie miał charakter. Spędziła długie godziny na naradach z wojownikami, którzy mieli jakiekolwiek pojęcie o Manfredzie i jego posunięciach względem innych osób, szczególnie tych, którzy się mu postawili. Niestety, nie otrzymano odpowiedzi na nurtujące pytania. Spodziewano się, że król wyśle armię, aby rozgromiła tereny należące do Ingeborgi, aby ta pod wpływem cierpienia własnego ludu postanowiła jednak wyjść za niego za mąż, albo nie będzie litości dla nikogo i król już nie będzie zainteresowany ponowieniem prośby, a jego jedynym celem będzie zabicie jarlanki. Byłaby to otwarta wojna, do której chyba nikt nie chciałby dopuścić. Zginęłoby bardzo dużo wojowników jak i zwykłych, prostych ludzi. A Ingeborga za wszelką cenę chciała chronić niewinnych. Kolejną opcją była walka jeden na jeden z królem. Jarlanka mogłaby wystawić kogoś do walki lub sama do niej stanąć przeciwko królowi, lecz w tym wypadku istniałoby zbyt duże ryzyko, że władca by przegrał. Wersji, że król nie dopuści się żadnego ataku, niestety, nie było. Cokolwiek by to nie było, Inga była gotowa stawić czoła każdemu. Stała się bardziej czujna. Każdy, nawet najmniejszy ruch niewiadomego pochodzenia, wzbudzał jej podejrzliwość. Zniknął z jej twarzy uśmiech, o który tak długo i ciężko pracowała. Dni zamieniły się w godziny oczekiwania na śmierć. Wieści z innych podległych jej osad nie niosły nic niepokojącego, wszędzie układało się dobrze i nie widziano żadnych dziwnych oraz obcych ludzi kręcących się wokoło.

     Dziewczyna wiedziała, że to cisza przed burzą.

***

     Do Göteborg przybyło dwóch mężczyzn, którzy zgodnie twierdzili, że są wędrowcami, przemierzającymi Królestwo Północy. Spotykało się takich wielu, w każdym tygodniu przybywał jeden lub dwóch.
     Zazwyczaj od razu trafiali do tutejszego Wieszcza, który odpowiadał na nurtujące ich pytania, jaki los przeznaczyli dla nich bogowie oraz opowiadali, czego się dowiedzieli. Wieszczowie byli istną skarbnicą wiedzy. Do ich uszu dochodziły wszelkie podania, znali sytuację prawie wszystkich osad, ponadto widzieli więcej od innych, gdyż bogowie przeznaczyli dla nich dar porozumiewania się z nimi. 
     Przybycie więc kolejnych dwóch podróżnych nie wywołało u nikogo podejrzeń. Zachowywali się normalnie, mieszkali u jednego samotnego mężczyzny na skraju wioski, w zapłatę za gościnę pomagali mu przy gospodarstwie. Zostali również zaproszeni na ucztę, którą wydawała Ingeborga z okazji rozpoczęcia lata i zbliżającego się święta.
      Biesiada zaczęła się po zmroku i wszyscy się na niej dobrze bawili. Ingeborga co chwila odchodziła od stołu i udawała się gdzieś, lecz w kilka minut później wracała. Mieszkańcy wiedzieli, że jest zdenerwowana. Kiedy rozlano więcej alkoholu, pierwsze osoby zaczęły śpiewać do muzyki i tańczyć. Robiło się coraz weselej i zabawniej, w miarę trwania uczty i dolewania większej ilości trunków. Ktoś krzyknął. Zawtórowano mu z drugiego końca i w końcu krzyki wydobywały się z gardeł większości biesiadników. Nagle jakaś kobieta wrzasnęła tak przeraźliwie, że wszyscy ucichli. Ingeborga natychmiast zerwała się na nogi i podbiegła do stojącej na skraju lasu krzyczącej kobiety. Wokół niej zebrała się już spora grupa ludzi. Ktoś złapał ją w talii i zaczął odciągać, lecz ona brnęła dalej i dalej, znajdując coraz więcej siły, aby przeciskać się przez tłum. Kiedy zobaczyła, co było przyczyną krzyku kobiety, sama zaczęła krzyczeć.
     Oto zobaczyła leżącego na leśnej ściółce zakrwawionego Freja, jej miłość życia. Jego twarz zastygła w wyrazie zdziwienia i przerażenia. Trzymał w ręku miecz, który najwyraźniej zdążył wyciągnąć, lecz nie dał rady się nim obronić. Ingeborga poczuła, że usuwa się na ziemię. Krzyczała, krzyczała, krzyczała, aż zabrakło jej tchu.

Tymczasem dwóch nie wzbudzających podejrzeń podróżnych wyruszyło w dalszą drogę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro