Wyprawa
Minęły trzy miesiące od wypłynięcia jarla Ralfa i jego floty na łupieżczą wyprawę na Wschód.
Inga wtenczas zastępowała ojca w jego codziennych obowiązkach. W rządzeniu pomagała jej matka, Hedviga, choć jej porady często były kompletnie nieprzydatne, gdyż kobieta nie za bardzo znała się na tego typu sprawach - była nad wyraz cicha, wrażliwa i delikatna.
Rozpamiętując słowa ojca z ting sprzed czterech miesięcy, Ingeborga swój wolny czas spędzała na treningu. Walczyła z kim popadnie - rybakami, rolnikami, rówieśnikami, jak i starszymi od siebie wojami, którzy nie wypłynęli z ojcem.
Nauczyła się sprawnie posługiwać mieczem, toporkiem i włócznią, coraz lepiej szło jej rzucanie sztyletami do celu. Bezbłędnie unikała ciosów przeciwnika, nie używając tarczy, którą uważała za balast. Pomagała również wszystkim ludziom w wiosce, zdobywając w ten sposób przydatne umiejętności, które nie dotyczyły walki. Najwięcej czasu zajęła jej nauka u szkutnika Enara, który sposobił ją do radzenia sobie na statku.
Odkryła również swoją ogromną pasję - łucznictwo. Często chadzała na polowania. Z początku przynosiła do wioski tylko ustrzelone wiewiórki, potem zaczęła przynosić dużą zwierzynę - sarny, dziki, jelenie. Strzelała niebywale precyzyjnie, nigdy nie chybiała.
Przez cały ten czas towarzyszył jej Knut.
Nie był on wojownikiem, tylko synem rybaka, dlatego też z nią nie walczył, ale zawsze przypatrywał się z boku. Towarzyszył jej podczas polowań w lesie, choć Ingeborga często marudziła, że swoim ciężkim i głośnym chodem płoszy zwierzynę. Najbardziej jednak lubił, kiedy dziewczyna przychodziła do niego nad wodę, gdzie uczył ją jak wiąże się różne sieci. Najczęściej jej to nie wychodziło, ale to nie do końca go martwiło. W końcu jest w czymś lepszy od niej. Inga nie miała cierpliwości do pracy manualnych, dlatego bardzo szybko porzuciła naukę wiązania, a przychodziła nad wodę tylko po to, aby się zrelaksować.
Często rozmyślała o ojcu i bracie. Dni stawały się coraz chłodniejsze, zaczęły się pierwsze mocniejsze mrozy. Powoli gromadziła wojów, którzy wyruszą z nią w głąb kraju, żeby wykonać zadanie powierzone jej przed wypłynięciem na Wschód. Nie chowała urazy już o to, że Ralf nie zabrał jej ze sobą na wymarzoną wyprawę.
Podczas jej treningów z okolicznymi wojownikami, zapoznała się z chłopakiem imieniem Frej. Choć, co dziwne, nikt nie mówił do niego po imieniu. W całym Öregrund mówiono na niego Rapunzel, co znaczyło 'Roszpunka'. Od dzieciństwa miał nieprzeciętnie długie, zadbane i bardzo jasne, nawet jak na Skandynawa, włosy. Zazdrościła mu ich nawet Inga.
Jednakże nie chodziło w tym wypadku tylko o włosy. Frej był niebywale przystojny i od razu wpadł w oko dziewczynie. Ona chyba mu też, gdyż oboje starli się zawsze o to, aby jak najwięcej ze sobą walczyć. Rzecz jasna, Inga zawsze przegrywała, niezależnie od tego, na jaką broń się pojedynkowali. Stał się obiektem jej zainteresowania od momentu, gdy go zobaczyła. Kiedy nie walczyli, często spuszczała wzrok i wbijała go w ziemię, gdyż nie chciała, aby widział, jak robi maślane oczy na jego widok.
Nie podobało się to wszystko Knutowi, który codziennie truł Indze o tym, jakim kobieciarzem jest ów 'Rapunzel' - słowo to wymawiał zawsze z pogardą. Przestrzegał ją przed zakochaniem się w tym niewłaściwym osobniku, jednakże Inga wiedziała, że Knut jest po prostu o nią zazdrosny.
Czas mijał prędko, spadła już niewielka warstwa śniegu. Inga za kilka dni wyruszała wraz z garstką wojów na wyprawę. Nie za bardzo wiedziała, gdzie znajdują się miejsca, do których miała zawitać, jednak wśród jej kompanii znalazł się niejaki Roald, włóczęga, który odwiedził niejedno miejsce i twierdził, że przebył cały kraj, nie zatrzymując się nigdzie na długo. Dziewczyna opuściła wioskę tylko dwa razy, kiedy była mała, aby odwiedzić wuja Gerharda, który był jarlem w innej wiosce. To była jej jedyna żyjąca rodzina prócz tej z Öregrund. Brat matki, którego nie znała, poległ w bitwie i teraz zasiada wraz z Odynem w Valhalli*.
Do jarla Gerharda i jego córki, jej kuzynki, miała zawitać w pierwszej kolejności, choć nie miała na to większej ochoty. Jej wuj był szalony, tak przynajmniej uważała on i jej ojciec oraz brat. Matka miała do niego stosunek ambiwalentny, jak z resztą do większości rzeczy. Osobnik ten od dawna planował wyruszyć na Zachód, co już było pewną niedorzecznością. Miał obsesję na tym punkcie, twierdził, że wynalazł nowy sposób nawigowania. Ponadto ludzie mawiali, że jest to bardzo nieprzyjemny człowiek, nieugodowy, ale miała się u niego zatrzymać tylko na kilka dni. Na szczęście jej ojciec był bratem Gerharda, dlatego ten powinien zgodzić się na zjednoczenie terenu.
Przygotowania ruszyły pełną parą. Nadszedł czas, aby zastanowić się, co stanie się z wioską na czas jej nieobecności. To miały być tylko dwa-trzy miesiące absencji, jednakże ktoś musi zarządzać wioską. Jej brat i jej ojciec wypłynęli. Komu więc miała powierzyć obowiązki jarla? Matce? Ależ ta kobieta nie potrafi nawet krzywo spojrzeć na nikogo, prawie w ogóle się nie odzywa, a jej charyzma jest równa zdechłej dżdżownicy.
Wieczorem, na dwa dni przed wyjazdem, kiedy na zewnątrz panowała śnieżyca, wezwała do swojego domu Knuta.
Przyszedł od razu, kiedy tylko się o tym dowiedział. Uwielbiał chadzać do tego przytulnego, aczkolwiek dużego domostwa jarla Ralfa.
Kiedy wszedł, zauważył, że w kącie siedział, jedząc bliżej nieokreśloną strawę, Wieszcz. Chłopaka zawsze przechodziły ciarki, kiedy go widział. Było w tej postaci coś przerażającego i boskiego jednocześnie.
- Usiądź - usłyszał miękki, lecz twardy głos Ingeborgi. Przez ostatnie miesiące sporo się zmieniła, nie tylko pod względem wyglądu.
Siedziała na krześle jarla, odziana w ciemne, niedźwiedzie skóry. Jej długie, prawie białe włosy były rozpuszczone. Przypominała mu prawdziwą wojowniczkę.
Usiadł posłusznie.
- Przejdę od razu do sedna. Chcę, abyś mi pomógł, Knut.
- W czym? Znowu chcesz nauczyć się wiązać sieci? - zaśmiał się.
- Będziesz pełnił obowiązki jarla Öregrund, kiedy wyjadę.
Knut natychmiast spoważniał. - Ty... chyba nie mówisz na serio.
- Mówię całkiem poważnie.
- Ale chciałem towarzyszyć ci podczas tej wyprawy, Inga...
- Nie jesteś wojownikiem, Knut - przerwała mu. - Przykro mi, ale byłbyś tylko ciężarem. To ciężka wyprawa, być może przyjdzie się nam zmierzyć z niejednym szalonym jarlem, powinieneś wziąć to pod uwagę. Jedzie tylko garstka wybitnych wojowników.
- W tym Rapunzel, co? - wciął się.
- Tak, on również ze mną wyruszy. Chodzi o to, że jesteś jedyną osobą, która ma dość oleju w głowie, żeby przez jakiś czas doglądać naszej wioski. Znam cię od dzieciństwa i ufam jak nikomu innemu - wybór musiał paść na ciebie. Wieszcz będzie służył ci radą, choć nie sądzę, żebyś musiał podejmować ważniejsze decyzje od rozstrzygnięcia, do kogo należy zabity dzik - spojrzała na niego surowo.
- Zmieniłaś się. Mówiłaś, że wyruszymy razem, zachowałaś się zupełnie tak samo, jak twój ojciec przed kilkoma miesiącami w stosunku do ciebie. Nie chcę cię zostawiać, sama mówiłaś, że to niebezpieczne...
- Zgadzasz się? - ostro zapytała Inga, tonem osoby nie znoszącej sprzeciwu.
- Tak, postaram się spełnić obowiązki jak najlepiej - odparł sucho i mechanicznie Knut.
Po czym wstał, lekko skinął głową i wyszedł w śnieżną noc.
*Valhalla - w mitologii nordyckiej miejsce przebywania poległych w chwale wojowników, to kraina wiecznego szczęścia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro