Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ralfsdóttir


     Knut od dwóch godzin szukał dziewczyny.
     Nie byle jakiej dziewczyny - jego przyjaciółki, córki samego jarla Ralfa.
     Mimo że Öregrund nie było wielką osadą, łatwo było się w niej zgubić, jeśli nie znało się położenia różnych domów. Był już chyba wszędzie - szukał jej na rynku, niedaleko domu, przy targu, na plaży, w pobliskim lesie - nic.
     Zapadał zmierzch.
     Obiecał ją przyprowadzić przed wieczerzą. Jego czas się kurczył.
     I o ile jarl tolerował długie wypady swojej córki, która potrafiła nie wracać nawet dwa dni do domu, to jej brat dostawał za każdym razem furii.
     Harald był młodszym bratem Ingi, jednakże martwił się o nią bardziej, niż ktokolwiek. Zawsze wolał ją mieć przy sobie, ufał jej bezgranicznie i na każdym kroku chciał ją chronić.
     Był rosły, wysoki i potężny, zupełnie nie przypominał swoich rówieśników. Był bardzo podobny do swojego ojca z wyglądu. Charakter po nim odziedziczyła jednak Inga, dlatego dobrze się z nim dogadywała. Harald natomiast był łagodny, troskliwy i, prawdę powiedziawszy, trochę naiwny, jak jego matka. Często kłócił się z ojcem, i tak właśnie stało się również dzisiaj.

     Za kilka dni miało odbyć się ting, na którym miano zdecydować, co z tegorocznymi wyprawami, dokąd się udać. Jarl zajmował się przygotowaniami, gromadzeniem ludzi i przygotowywaniem się na przyjazd jarla z Östhammar, z którym Ralf chciał zawszeć sojusz. Harald zarzucił mu, że kompletnie nie przejmuje się córką, a ta musi wziąć udział w ting, jako że ona przejmie obowiązki jarla, gdy ojcu się zamrze.
     Knut słyszał całą tę kłótnię, i że był jedyną osobą w pobliżu, na niego spadł obowiązek odnalezienia Ingeborgi.
     Podświadomie kierował się w stronę małego skalnego występu na wzgórzu, za miastem.
     Gdy już tam dotarł, a Ingi tam nie było, wzdychając, przysiadł na samym skraju.
      - Jestem w ciemnej dupie... - pomyślał. - Znowu przez ciebie mi się oberwie, Inga, a ty kompletnie się tym nie przejmujesz, choć jestem twoim jedynym przyjacielem - powiedział cicho, biorąc garść kamyków do ręki i rzucając w stronę wody.
     - Nieprawda, zawsze się tobą przejmuję, drogi Knucie! - wykrzyknęła.
      Szybko się odwrócił w stronę, skąd dochodził głos. Zza krzaków wychynęła Inga, jasnowłosa piękność Öregrund - tak zawsze na nią mówiono, a i Knut zgadzał się z tym poglądem. Bardzo się mu podobała, parę razy próbował zaprosić ją na spacer, ale Harald obserwował ich na każdym kroku, a raz odbył z nim nawet rozmowę na ten temat.

     'Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mojej siostry, to pożałujesz, Knut... - powiedział Harald.
     - Ale ja...
     - Ona ma zostać w przyszłości jarlem, naprawdę uważasz, że umówiłaby się z kimś takim, jak ty? Jesteś synem rybaka, a ona córką jarla. Przyjaźni się z tobą z litości. Nie potrzebuje cię.'

     Knut nigdy nie powiedział Indze o tej rozmowie. W głębi duszy nie wierzył w to, żeby Inga przyjaźniła się z nim z litości, razem polowali, towarzyszył jej na każdym kroku, był niczym wierny pies, towarzysz. Ale Harald zasiał w nim pewne obawy...
     - O czym myślisz? Posmutniałeś.
     - Ja? O niczym konkretnym - odparł. - Albo raczej myślę o tym, w jaki sposób zabije mnie Harald, jeśli zaraz nie pojawimy się w domu.
     - To już nie wolno mi nigdzie wyjść bez niego?
     - Dobrze wiesz, jaki on jest. Poza tym - podjął - zbliża się ting, a ty powinnaś pomóc swemu ojcu w przygotowaniach. Zapomniałaś, że ma pojawić się jarl Orvard, aby zawszeć sojusz...
     - Tak, tak, wiem - wtrąciła. - Ale dobrze wiesz, że takie rzeczy mnie nudzą, Knucie. W tym nie ma nic ciekawego. Chciałabym, żeby ojciec zabrał mnie na jedną z wypraw. Jedyne, co mogę robić w Öregrund to chodzić na polowania i przynosić do domu wiewiórki. Nie pozwolił mi ani razu ze sobą wypłynąć, choć dobrze wie, że to moje największe marzenie. Jest bardziej skory zabrać Haralda, niż mnie!
     - Spójrz na to z jego perspektywy. Jesteś jego spadkobierczynią, poza tym, i to przede wszystkim, jesteś jego c ó r k ą, a każdy ojciec martwi się bardziej o córki niż o synów. Poza tym, nie ukrywajmy, jesteś drobna, chuderlawa - podniósł jej rękę - kości ci wystają z każdego boku, a Harald to kawał chłopa. A siły ma więcej niż tur, pokonał każdego woja w naszej osadzie.
     - Nie zmienia to jednak faktu, że to piętnastolatek. A ja mam siedemnaście - wyszarpnęła szybko rękę z jego objęcia. - Ojciec powinien darzyć mnie większym zaufaniem.
     - Dobrze, już dobrze. A teraz choć, pora wracać - rzekł, powoli wstając. Pomógł Indze się podnieść.
     W milczeniu dotarli do osady.


     Knut ją odprowadził. Obeszło się bez większej awantury, ojciec na nią nie zwrócił większej uwagi, ale widać było, że ulżyło mu lekko, kiedy zobaczył, że wróciła do domu. Harald zajęty był omawianiem z ojcem szczegółów przybycia jarla Orvarda, dlatego Inga przemknęła się niepostrzeżenie do swojej izby.
     Ale i tu nie zabawiła długo.
     Odczekała do późna w nocy, a kiedy się upewniła, że wszyscy poszli spać, wymknęła się przez okno. Zarzuciła na siebie szybko płaszcz, gdyż noce były bardzo chłodne. Udała się do jedynego miejsca, które było otwarte o takiej godzinie. Kilka budynków dalej mieściła się swego rodzaju karczma, prowadzona przez starego Ragnara, z którym utrzymywała dobre kontakty. Nigdy nie wydał jej przed ojcem, który nie pochwaliłby jej nocnych wypadów.
     Gdy weszła do budynku, usłyszała śpiew kilku pijanych mężczyzn. - Pewnie skończyli dopiero swoją pracę i przyszli tutaj odpocząć - pomyślała. Zawsze bolała nad losem ludzi, którzy od rana do późnego wieczora musieli pracować, podczas, gdy ona miała wszystkiego pod dostatkiem, i to kompletnie za darmo. Nigdy jej się to nie podobało i trudniła się każdą pracą, dopóki nie przeszkadzał jej w tym Harald. Zachowywał się, jakby była księżniczką. Doprowadzało ją to do białej gorączki.
     Przysiadła się do grupki rybaków siedzących w kącie i o czymś dyskutujących. Pogrążona w rozmyślaniach nawet nie słyszała, o czym dokładnie rozmawiają.
     Nie wiedziała też, dlaczego przyszła w to miejsce. Być może dlatego, że czuła się tu tak swobodnie, było tu tak ciepło, mimo później pory, zawsze można było się komuś wyżalić, z kimś pomówić, żeby następnego ranka o nim zapomnieć.

     Postanowiła wrócić do domu. Mechanicznie szła między domami, w których nie paliły się świece. Znała drogę na pamięć.
     Jednak tego się nie spodziewała.
     Obok jednego domu stało dwóch mężczyzn. Byli to wojownicy, zasłużeni na wyprawach ojca. Od razu ich poznała. Widziała ich wiele razy - od małego, jako córka jarla, uczestniczyła w ting.
     Oni też ją spostrzegli, lecz zamroczeni przez alkohol, nie poznali jej.
     Oby dwaj uśmiechnęli się lubieżnie i zaczęli się kierować w jej stronę. Ona od razu zawróciła w stronę gospody Ragnara, jednakże oni byli szybsi.

     Pochwycili ją i poczęli wlec do pobliskiej stajni.

     Trenowała wraz z bratem, lecz nie brała udziału w żadnej bitwie ani wyprawie, ponadto nie była uzbrojona. Mimo to szarpała się i łatwo nie chciała się poddać.

    Rzucili ją na stos siana, jeden z nich do niej podszedł, kopnął ją i zaczął podnosić jej suknię.

    - Frejo... Dopomóż... - wyszeptała.
     Usłyszała rechot dwóch mężczyzn, zamknęła oczy, nie chciała na nich patrzeć.

     Ktoś wszedł do stodoły z hukiem, odciągnął i rzucił dwójką mężczyzn, jakby były to lalki, nie wojowie. Wziął Ingę na ręce i wyszedł z nią na świeże powietrze, przeklinając pod nosem i mrucząc coś złowrogo.
     Gdy Inga odważyła się otworzyć oczy, spostrzegła swojego brata.
     - Co tu robisz? Ja... - zawahała się. - Dziękuję. Dziękuję - wtuliła się w ciało brata. - Przepraszam. Na Odyna, jak ty się tu znalazłeś? - wykrztusiła. Po jej policzkach płynęły łzy.
     - Myślisz, że nikt nie wie o twoich nocnych wyprawach? Miarka się przebrała, Inga. Jutro dowie się o wszystkim ojciec. A teraz śpij. Nic ci już nie grozi. Swoją drogą, co ci strzeliło do głowy...

Ale reszty już nie usłyszała. Świat zawirował, a Ingeborga straciła przytomność. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro