Rozdział dwudziesty trzeci
Od autorki: Miesięczna, najdłuższa przerwa ever w publikowaniu rozdziałów. Jeśli ktoś czekał, to przepraszam. Sama nie wiem, dokąd powiodły mnie strumienie świadomości i czemu to aż tyle zajęło. Ale hej, tego "projektu" nie zamierzam porzucać, mam nawet zakończenie w notatkach, także wszystko zmierza w dobrą stronę! Chyba. No, w każdym razie... jakoś to pełznie!
* * *
Seki tkała zaklęcia z błyskawiczną prędkością. Palcami wykonywała skomplikowane znaki, szepcząc przy tym inkantacje. Najpierw rozstawiła barierę ochronną. Kopuła objęła i Calico, która rozglądała się niepewnie dookoła. Jej oddech przyspieszył, a nogi zdawały się wrosnąć w podłoże.
Młoda czarodziejka, nie bacząc na zmagania Łowczego z potworem, uderzyła znakami w migoczącą przestrzeń przed sobą. Cokolwiek chciało otworzyć teleport w tym miejscu, na chwilę zaprzestało działań. Karniss zaryczał. Jego ciało było ogromną płachtą pulsującej, ciemnej esencji. Z tułowia wyłoniły cztery pary pajęczych odnóży. Jelenie poroże, choć dotychczas masywne i imponujące, rozrosło się jeszcze bardziej. Jedną łapą przycisnął lwiopodobnego stwora. Innymi, zakończonymi masywnymi szponami, ciął każde miejsce na ciele, jakie tylko zdołał dosięgnąć.
Z kamiennego portalu zaczęli wysypywać się kolejni napastnicy. Przypominający ogromne, opancerzone osy, natychmiast zaatakowali Łowczego, rzucając włóczniami i tnąc krótkimi, naostrzonymi w sztorc, sierpami. Seki domykała wyrwy, jednak powstawało ich coraz więcej. Posągi strażników kruszały pod naporem istot zalewających domostwo.
Calico z przerażeniem chwyciła rąbek sukni Seki.
- Musimy stąd iść - szepnęła.
Niewidoma pokręciła głową.
- Za chwilę spróbuję pomóc ci dostać się do skrzydła dla faworytów, jest jednym z najlepiej strzeżonych, ale teraz... - Nie dokończyła. Z jej palców wystrzeliły gwałtownie iskry, które uderzyły w jednego stwora i zaraz przeskoczyły na kolejnego.
Nagle w ich kopułę ochronną wbiła się włócznia, zostawiając w półprzezroczystej powierzchni rysy. Calico skrzyżowała zdumione spojrzenie z nieznajomym. Opatulony w maskę oraz ciemny turban, z niezwykłą gracją uniknął ciosu kamiennego strażnika. Następnie wskoczył mu na ramiona, stając przy tym na rękach i z całych sił kopnął w głowę obrońcy. Rzeźba zachwiała się, lecz nie upadła. Mężczyzna sięgnął do torby przy pasie i błyskawicznie przyczepił do tułowia przeciwnika notkę, obłożoną runami. Mignął, przenosząc się kilka metrów dalej i ją aktywował. Strażnik wybuchnął, a kamienne odłupki wystrzeliły dookoła.
Seki tkała zaklęcie za zaklęciem, posyłając je kolejno w robaczych napastników, jak i próbując zamykać migoczące wyrwy dookoła. Łowczy oderwał łeb największemu potworowi, jednocześnie odpędzając się od mniejszych stworów. Gęsta, czerwona jucha trysnęła na ścianę. Nieznajomy w turbanie doskoczył do kopuły Seki, chwycił za włócznię, wziął zamach i wbił ponownie w barierę. Aż zatrzeszczała, a na jej powierzchni wykwitło jeszcze więcej rys.
- Cholera, ten migający gnojek... - sapnęła Calico, wpatrzona w ciemne oczy nieznajomego.
- Posłuchaj, jeśli się przebije, uciekaj. Najpewniej ty będziesz jego głównym celem - odparła Seki. Spróbowała wzmocnić barierę, jednak uderzające w nią insektoidy skutecznie to uniemożliwiały.
- Co? - Calico była szczerze zdumiona pomysłem, że dla kogokolwiek może być celem.
- Migający, w służbie demonów, w pierwszej kolejności zabijają innych migających - odparła Seki, nie przerywając rzucania czarów.
Usta Calico przez chwilę rozwarły się w idealne „o". Nieznajomy przeskakiwał wzrokiem to na nią, to na Seki. Póki co, jego planem było zlikwidowanie kopuły i zabicie ich obu.
- Mogę spróbować przenieść nas wprost do skrzydła faworytów - szepnęła Calico.
Seki pokręciła głową.
- Wypaczyli zabezpieczenia w domostwie. Nie wiem, co jeszcze zrobili. On... - Wymownie wskazała głową nieznajomego. - Wdarł się tu, ale nie wiem, jak ty zaryzykujesz, próbując się wydostać.
Calico przełknęła nerwowo ślinę. Mężczyzna z włócznią co rusz niszczył kamiennych strażników, przebijał potępione dusze, które ruszyły do obrony i jednocześnie cyklicznie celował w magiczną kopułę. Łowczy zmagał się z chmarą insektoidów. Powietrze było ciężkie od magii. Calico ze zdumieniem dotknęła nosa. Krew sączyła się strużką. Seki nerwowo zaciskała dłonie, a na jej twarzy widoczne było zmęczenie. Robale odcięły Łowczemu jedną kończynę. Cieniste ciało broczyło mazistą substancją.
Gdy nadeszła Huera, wszystko wydawało się być jeszcze bardziej groteskowe i nierzeczywiste. Kobieta wyglądała niczym wcielenie bogini zemsty. Za nią kroczyli umarli i potępieńcy. Jakikolwiek insektoid zginął w starciu z kwatermistrzynią, zasilał szeregi jej osobistej armii. Migający nieznajomy fuknął wściekle i rzucił włócznią w kobietę. Odpędziła od siebie ostrze, niczym irytującą muchę. Pojedynczym, lekceważącym machnięciem dłoni. Broń zboczyła z toru lotu i uderzyła w osopodobnego stwora, przebijając go na wylot.
Purpurowe, koncentryczne kręgi wykwitały pod stopami Huery, gdy ta czerpała moc z zabitych, aby wzmocnić własne zaklęcia. Fioletowe płomienie wybuchały na ciałach napastników, gdy tylko kobiet zbliżyła się do nich.
Mężczyzna w turbanie mignął, byle dalej od niej, chwycił w garść kilkanaście wybuchowych notek i rozrzucił je przy kopule Seki. Niewidoma stęknęła, czując nagromadzoną energię. Calico nie czekała. Wiedziała, że bariera rozpryśnie się, a one zostaną nie tylko pozbawione ochrony, ale i obsypane gruzem ze ścian. Chwyciła Seki za dłoń i mignęła, nie bacząc na konsekwencje.
Miała wrażenie, że na chwilę utknęła w zawieszeniu. Miganie było... dziwne. Wypaczone, zupełnie jakby coś próbowało ściągnąć ją w zupełnie inne miejsce. Oparła się temu, zgromadziła moc dookoła siebie i wylądowała, wraz z czarodziejką, przy Huerze.
- Musimy zabrać tych, którzy nie potrafią walczyć, do skrzydła dla faworytów - powiedziała Seki, na nowo tkając kolejne zaklęcie.
- Oszalałaś? - parsknęła pogardliwie kwatermistrzyni. - Tylko uprzywilejowane osoby mogą się tam znaleźć. A wedle mojej wiedzy, tamte zabezpieczenia działają prawidłowo i nie ma powodu, aby zaburzać ich działanie.
- Ale inni będą tam bezpieczniejsi!
Kwatermistrzyni gdyby mogła, zabijałaby samym spojrzeniem.
- Zasady są jasne - fuknęła przez zaciśnięte zęby. - Żadna sytuacja nie tłumaczy ich złamania.
- Gdzie jest Illian?! - krzyknęła Calico, próbując zagłuszyć odgłosy dookoła.
Huera zignorowała pytanie. Jej horda wojowników robiła spustoszenie w liczebności wroga. Ona sama rzucała kolejne zaklęcie, gotowa spalić zarówno przeciwników, jak i własnych nieumarłych. Seki pomagała, nieustannie wygaszając potencjalne wyrwy. Nawet Łowczy został odciążony. Okaleczony, z furią w oczach, rozrywał wszystko, co tylko wpadło w pobliżu jego szponów. Nieznajomy w turbanie zniknął. Calico zacisnęła dłonie i mignęła. Znów poczuła charakterystyczne zaburzenia, jednak bez trudu się im oparła. Wylądowała w korytarzu, niedaleko sypialni inkuba. Błyskawicznie dopadła klamki i ją nacisnęła. Dziewczynie na moment zamarło serce. Pokój był zdewastowany. Meble połamane i powywracane. Na podłodze leżało truchło pokiereszowanego insektoida. Nigdzie jednak nie było śladu Illiana.
Nastolatka wdepnęła w kałużę krwi. Wzdrygnęła się, robiąc krok w tył.
- Illian? - szepnęła, łudząc się, że odpowie.
Wybiegła na korytarz i odruchowo mignęła, unikając ostrza robaczego stwora. Czułki zadrżały gniewnie. Żuwaczki trzasnęły o siebie. Wygięte przeciwstawnie nogi ugięły się, gotowe do skoku. Calico nie czekała dłużej. Teleportowała do jadalni. Opieranie się niezwykłej sile, próbującej blokować jej zdolności, było coraz trudniejsze.
Potępieńcy w pomieszczeniu byli rozszarpani. Stoły i krzesła zniszczone, płytki posadzkowe potłuczone. W kuchni kilkoro insektoidów, zajętych wyżeraniem zapasów, nawet nie zwróciło uwagi na nastolatkę.
Mignęła dalej. Ogrody Likurga przemierzały ogromne, pierzaste węże. Bez wahania atakowały kamiennych strażników i potępieńców.
On może być wszędzie. Może też... - Calico odegnała od siebie uporczywe myśli, przepełnione śmiercią. Odwróciła głowę i stanęła twarzą w twarz z zamaskowanym mężczyzną. Gdyby dostrzegła go choćby kilka sekund później, zapewne przebiłby ją włócznią. Uniósł dłoń, wykonał kilka prostych gestów, a odłupki skał dookoła uniosły się. Gestem posłał je w stronę dziewczyny. Calico mignęła ponownie, a ostrze o mało nie przebiło jej czaski. Potknęła się i upadła, a nieznajomy natychmiast spróbował doskoczyć. Fragmenty skał poszybowały w powietrze. Nastolatka przeniosła się, gwałtownie ocierając krew, wypływającą z nozdrzy. Zabójca próbował ją zagonić w konkretne miejsce, w którym mógłby dobić. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, gdy sobie to uświadomiła. Okrążał ją, uważnie obserwując.
Być może spodziewał się, że za chwilę rzuci zaklęcie lub wyciągnie własną broń.
Niedoczekanie - parsknęła w myślach. Pierzasty wąż zbliżył się niebezpiecznie blisko. Choć Calico nie potrafiła walczyć, dostrzegła jedną - najpewniej jedyną - zaletę, którą miała w tym starciu. Była szybsza w miganiu i to pomimo ograniczeń. Być może przeciwnik też to zauważył. Dziewczyna jednak nie chciała zbytnio testować własnego szczęścia. Przeniosła się w pobliże jeziora.
W końcu dostrzegła Illiana. Rozprostował masywne skrzydła, w dłoniach formował ogniste kule, a dookoła niego płonął ochronny okrąg. Jeden z węży zasyczał wściekle, gdy wciąż nie mógł zbliżyć się do swojej ofiary. Kilka insektoidów nieubłagalnie podchodziło w stronę inkuba. Calico podbiegła i gwizdnęła przeciągle, zwracając uwagę części stworów. Illian też ją w końcu dostrzegł. Demon uniósł w górę trzy palce, jeden zaraz zgiął. Dziewczyna zrozumiała.
Za dwie sekundy uchyli kopułę, abym mogła dostać się do środka. Mignęła, chwyciła inkuba za dłoń, otoczyła mocą i przeniosła ich dalej. Chciała wrócić do Huery i Seki. Nic z tego. Wylądowała przy labiryncie z żywopłotu, wciąż tkwiąc w ogrodach Likurga. W głowie jej szumiało, przed oczami miała mroczki.
- W porządku? - zapytał cicho Illian. Sam trzymał się za bok. Spod palców sączyła się strużka krwi. Dziewczyna skinęła w odpowiedzi.
- Daj mi chwilę - stęknęła.
Nie dane było jej odpocząć. Migający nieznajomy znów się pojawił.
Jak ten skurwysyn mnie znajduje?! - jęknęła w myślach. Chwyciła Illiana za dłoń i znów się przeniosła. Wylądowali w zagajniku.
- Wykończysz się - mruknął demon, czujnie rozglądając dookoła. - Nasi wygrywają - stwierdził nagle.
Trucheł insektoidów przybywało w zastraszającym tempie. Kamienni strażnicy w końcu zdobyli przewagę.
- Czy ty... - Dziewczyna wzięła głęboki wdech. - Podtrzymujesz na sobie iluzję?!
Illian przeczesał dłonią włosy. Masywne rogi i skrzydła oraz brak blizn były nadzwyczaj wymowną odpowiedzią.
- Jeśli mam umrzeć, to muszę dobrze wyglądać. No i hej, tyle nieznajomych dookoła, trzeba zrobić właściwe wrażenie - odparł z wyuczonym uśmiechem.
- Jesteś niemożliwy - jęknęła Calico. Nagle kucnęła, pociągając ze sobą demona. Kilka potworów przeszło nieopodal i rzuciło się na strażników domostwa.
- W ogóle, dzięki, że po mnie przyszłaś - mruknął. - Choć całkiem nieźle radziłem sobie sam.
Nastolatka przewróciła oczami. Zaraz jednak z przestrachem łypnęła na ranę, na ciele demona.
- Musimy... - Nie dokończyła. Wydała z siebie tylko zduszony okrzyk, gdy inkub nagle pchnął ją na ziemię. Włócznia, z doczepioną wybuchową notką, przemknęła obok nich. Zanim wybuchła, Calico zdążyła położyć dłoń na łydce Illiana i mignąć kilka metrów nieopodal. Nieznajomy w turbanie nie zwlekał. Chwycił za broń jednego z martwych insektoidów i teleportował się, lądując tuż przy dziewczynie. Wziął zamach.
Warknął wściekle, gdy ostrze wbiło się w ziemię.
Naprawdę jestem szybsza od niego - westchnęła Calico, ocierając czoło z potu. Illian wykorzystał szansę. Uformował kulę ognia, którą wystrzelił w napastnika. Tuż przed celem roztrysnęła się na kilka części, uderzając z wielu stron. Nastolatka z satysfakcją dostrzegła, że parę odłamków trafiło. Mężczyzna nie zwlekał z odpowiedzią. Od niechcenia rzucił znak, a płonące fragmenty ubrania natychmiast zgasły. Przerzucił ciężar z jednej strony na drugą, wziął zamach i rzucił włócznią w demona. Zaraz mignął, lądując tuż za plecami Calico. W ręce trzymał sztylet, którym ciął bez wahania. Dziewczyna stęknęła, czując, jak ostrze wbija się pod lewą łopatkę. Mimowolnie przeniosła się kilkanaście centymetrów.
Illian nie zdołał się w pełni uchylić. Włócznia przeorała mu prawy bark, następnie wbijając w drzewo nieopodal. Demon jęknął z bólu, mimo to natarł na nieznajomego, ściskając niewielki kozik. Napastnik bez trudu uniknął ciosu. Parsknął kpiąco, spoglądając prosto w oczy demona i z całych sił wbił sztylet w jego brzuch. Illian stęknął. Kozik wypadł mu z dłoni. Iluzja, którą dotychczas otaczał ciało, rozproszyła się. Nagły widok blizn i ułamanego rogu na kilka sekund zdekoncentrowało nieznajomego.
Kilka sekund wystarczyło.
Illian z całych sił chwycił za ręce przeciwnika. Zacisnął, otaczając się jak największymi pokładami energii, które utrudniały wrogowi miganie. Calico błyskawicznie dotarła do upuszczonego kozika. Przeniosła się do nieznajomego i dźgnęła w szyję. Wyrwała broń i powtórzyła cios. Krew buchnęła mocnym strumieniem wprost na twarz demona. Ten puścił w końcu mężczyznę.
Niedoszły zabójca mignął niezdarnie, przenosząc się tuż obok nich. Spróbował przyciskać dłonie do pokaleczonego gardła. Wytrzeszczył oczy w konwulsjach. Illian zaśmiał się. Zaraz sam upadł, dotykając rękojeści ostrza, wystającego z ciała.
- Tylko nie wyciągaj. - Calico już była przy nim.
- Dobrze sobie poradziłaś, ptaszyno - rzucił boleśnie.
- Zostaw, nie dotykaj. - Nastolatka odepchnęła jego dłonie, błądzące wokół wbitej broni. Oddychała głęboko, bliska paniki. - Przeniosę cię. Zaraz cię przeniosę, bo tam... - mówiła nieskładnie. Sama nawet nie była świadoma, że ubranie na jej plecach przesiąknęło krwią.
Chciała podnieść inkuba, ale nic z tego nie wyszło.
- Idź po pomoc - odparł, dostrzegając kilka insektoidów w pobliżu. - No, już...
- Nie zostawię cię. Ja nie...
Wzdrygnęła się. Spróbowała ponownie przerzucić ramię inkuba przez własny bark, jednak nie była w stanie pociągnąć demona do pionu.
- Chociaż spróbuj się podnieść - fuknęła. Insektoidy zmierzały w ich stronę.
- Idź... - szepnął Illian, wciąż z uśmiechem na ustach.
- Nigdy więcej.
Powietrze wokół Calico zgęstniało. Fioletowe, koncentryczne kręgi energii uformowały się dookoła. Dziewczyna miała wrażenie, że moc przenika przez całe jej ciało. Dotknęła Illiana. Mignięcie teraz było takie proste. Jakby nie istniały jakiekolwiek ograniczenia. Był tylko chaos, potężna energia, przenikająca wszystko i wszystkich.
Calico wraz z Illianem pojawili się tuż przy Huerze. Kwatermistrzyni drgnęła, zaskoczona i gotowa do ataku. Stosy insektoidów i innych, przeróżnych monstrów, bezwładnie piętrzyły się w korytarzu. Seki oddychała ciężko, siedząc na podłodze i dociskając kilka tkanin do pokaleczonej łydki.
- Pomóżcie mu - krzyknęła Calico. Kwatermistrzyni obojętnie zerknęła na Illiana.
- Nie wiem, czy pomieszczenia medyków są czyste - rzuciła. Seki spróbowała wstać, ale zaraz opadła na posadzkę, sycząc z bólu.
Calico puściła dłoń Illiana i mignęła. Niepewnie rozejrzała dookoła. Nawet cisza była podejrzana. Drzwi do biblioteki były wyłamane. Nastolatka dostrzegła kilka ludzkich ciał: najpewniej pomocników Rodiona. Wśród gruzów młodą twarz chłopaka, który kiedyś miał ją pilnować. Sam naczelny bibliotekarz leżał nieopodal z ogromnym kolcem jadowym, wbitym w szyję. Jeszcze żył, a na widok dziewczyny zachrypiał i uniósł rękę. Zaraz drgnął spazmatycznie, potrząsany dreszczami.
Calico ukucnęła obok niego. Umierał. Potrząsnęła głową. Wiedziała, że nie może mu pomóc. Nie, póki nie znajdzie Korinka, lekarza domostwa. Ominęła mężczyznę w agonii, zrobiła kilka kroków naprzód i stanęła przy wejściu do właściwego pomieszczenia. Uchyliła drzwi. Wiele butelek i ingredientów było zniszczone. Półki wyłamane, biurko doktora przewrócone. Dwa martwe insektoidy, oblane czymś żrącym, leżały na środku.
- Korink? - zawołała Calico. - Korink, jesteś tutaj?!
Cichy kaszel.
Wśród desek i zawalonego stołu ukrywał się starzec. Nastolatka doskoczyła, pomagając mu się wydostać.
- J-już po wszystkim? - zapytał cicho.
Calico skinęła głową.
- P-przepraszam, że się s-schowałem, ale...
-W porządku. Teraz musisz pomóc innym. Są ranni. Pomóż Illianowi, przyprowadzę go do ciebie. Postaraj się... - Calico rozejrzała się dookoła. - Zrobić tutaj nieco miejsca.
Mężczyzna bezwiednie potakiwał. Nagle potężna fala mocy przeniknęła domostwo. Tylko jedna osoba miała tak potężną aurę. Likurg powrócił.
Calico mignęła. Natychmiast dostrzegła Huerę, gnącą się w ukłonach.
- Starty są niewielkie, panie - mówiła kwatermistrzyni. - Na dodatek...
Gdy tylko nastolatka pojawiła się obok, przyciągnęła wzrok wszystkich dookoła.
- Ja tylko po Illiana - mruknęła, podchodząc do inkuba.
- Ty... - sapnęła rozłoszczona Huera. - Odpowiesz za to, co zrobiłaś!
Dziewczyna przystanęła zdumiona.
- Bez mojego pozwolenia opuściła to miejsce, gdy byliśmy atakowani! - fuknęła kobieta, wymownie wskazując na Calico.
- Co...? Jak ty w ogóle... Nie... - Nastolatka potrząsnęła głową.
Na ustach Illiana błąkał się uśmieszek. On sam siedział, podparty o ścianę, pobladły i przymykający oczy z bólu. Likurg splótł dłonie i wymownie spojrzał na Calico, oczekując wyjaśnień.
- Nie mamy czasu na to gówno! - warknęła dziewczyna. Huera z wściekłością zacisnęła dłoń na jej nadgarstku. Seki skuliła się. Łowczy całkowicie nie słuchał wymiany zdań. Trzymał w rękach odłupaną głowę kamiennego strażnika, która nieprawdopodobnie przypominała pysk karnissa.
- Ty mała... - zaczęła kwatermistrzyni. Likurg wydawał się zachwycony kłótnią.
- Wiesz co? Pierdol się. Tak, pierdol się. Ty i twoje durne rozkazy naraziły nas wszystkich. Powinnaś zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Wiedziałaś, że w jednym skrzydle będziemy bezpieczniejsi. Mimo to... mimo to... Huera, kurwa, nie wycieraj sobie mną gęby, próbując maskować własne błędy.
Kwatermistrzyni stała osłupiała, z lekko uchylonymi ustami. Brew Likurga poszybowała w górę, Seki zakaszlała niezręcznie. Nawet Łowczy zerknął w ich stronę.
- Możesz za to torturować mnie i do końca świata. Ale to ty dziś zjebałaś - rzuciła Calico, dotykając dłoni Illiana.
Inkub zaśmiał się. Głośno, szczerze, choć nieco histerycznie. Zaraz znów chwycił za bolący brzuch.
- Ktoś tu nam w końcu dorasta - mruknął.
Calico mignęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro