Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Taniec Wróżki

Dziękuję Mooramo za rady, wsparcie i motywację do pisania 😍😍

Kolejny nudny i słodki fluff. Wcześniej pod jakże kreatywną nazwą  ,,???"

Dni spędzane na bieganiu między szkołą a lodowiskiem stanowiły monotonną rutynę. Czasami Jurijowi ciężko było sobie przypomnieć, co działo się w tym tygodniu, a co w poprzednim, bo wszystkie dni zlewały się w jeden wielki ciąg zwany życiem.

Może dlatego dopiero teraz uświadomił sobie, że są z Otabekiem parą już od pełnych dwóch miesięcy - nie, żeby przykładał większą wagę do dat. Zresztą, w ich przypadku, uczucia zmieniały się niezależnie od oficjalnej relacji.

Ta została niestety dość szybko odkryta przez pozostałych łyżwiarzy; pewnego dnia nie powstrzymał pokusy oparcia się o tors Otabeka w sposób, który zdecydowanie wybiegał poza wytłumaczenie ,,to tylko przyjacielski uścisk". Najwyraźniej to samo pomyślał Victor, który bez ostrzeżenia wparował do szatni. Jednak nawet przymusowy coming-out niewiele zmienił poza skrępowaniem obu stron. Na treningach i w ogóle w miejscach publicznych rzadko okazywali sobie czułość. Ich środowisko, delikatnie mówiąc, nie należało do tolerancyjnych, a poza tym pozostawała kwestia zawstydzenia (w przypadku Otabeka) i rozdrażnienia (w przypadku Jurija, na którego triumfalne spojrzenia rzucane głównie przez Victora i Milę działały jak płachta na byka).

Akurat ten wieczór Rosjanin planował spędzić w studiu baletowym, gdzie do woli mógł ćwiczyć kroki do powoli powstającego układu. Ostatnio coraz częściej myślał o tym, że wiekiem będzie coraz mniej rozciągnięty, a kolejne piruety - z Biellmannem na czele - dosłownie przestaną być w jego zasięgu. To z kolei wywoływało niepokój, ale starał się go ignorować, skupiając się na maksymalnym wykorzystaniu swej młodzieńczej giętkości.

Otabek unikał baletu jak ognia, a pozostali użytownicy już wyszli, dlatego, ku swojej uldze, został na sali sam. Lilia zostawiła go chwilę wcześniej, stwierdziwszy że „wierzy w jego umiejętności, które są chyba na tyle duże, by mógł samodzielnie przećwiczyć robione wcześniej już setki razy figury, tylko, na miłość boską, niech nie siedzi tam zbyt długo".

Gdy tylko wyszła, pogasił większość świateł, zostawiając tylko pojedyncze ledy na suficie; miał za sobą długi dzień, a wyłączenie jaskrawych, drażniących oczy lamp pozwalało mu na choć częściową relaksację.

Na ten moment bardzo jej potrzebował, bo dopiero zaczął wczuwać się w nowy program. Tym razem postawił sobie za punkt honoru, by udowodnić, że nadany mu niegdyś przydomek „Lodowy Tygrys Rosji" był jak najbardziej adekwatny. Jego ruchy musiały być pełne zabójczej gracji, wyrażać stłumioną agresję i spryt, jakby naprawdę był wielkim drapieżnikiem.

Samo w sobie nie stanowiło to wielkiego wyzwania dla uzdolnionego ruchowo łyżwiarza, ale musiało być wykonywane w pełnym skupieniu, a musiał przyznać przed samym sobą, że tego czasami wciąż mu brakowało.

Dlatego teraz jak najmocniej skoncentrował się na tym, by jego ruchy były jak najbardziej dokładne. Przeprowadzał spontaniczne eksperymenty i testował nowe pomysły. Przypominało to swego rodzaju medytację; odprężył się i nawet nie zauważył, kiedy minęły dwie godziny.

- Późno - mruknął pod nosem, jedną ręką sprawdzając na komórce godzinę, a drugą sięgając po bidon z wodą. Powinien zbierać się już do domu, ale postanowił przetańczyć ostatni raz układ, do którego dzisiaj doszedł. Czuł, że to jeszcze nie do końca to, ale zawierał kilka niezłych elementów, które Baranovskaya zapewne pochwali.

Wrócił na środek sali i zaczął od nowa powtarzać wszystkie elementy. Gdy uniósł nogę, szykując się do  obrotu, usłyszał skrzpnięcie drzwi; to Otabek wślizgnął się do ciemnej sali. Ruchem ręki pokazał mu, by nie przerywał, więc dokończył kilka pozostałych kroków, a potem zdmuchnął z oczu włosy, które wysunęły się z niedbałego półkoczka i ze zmarszczonymi brwiami odwrócił się w stronę chłopaka.

- Co tutaj robisz? Myślałem, że już dawno jesteś w domu.

- Bo byłem, ale długo nie wracałeś. Postanowiłem po ciebie przyjść, bo sms-a byś zignorował.

- Pff! Akurat na twoje wiadomości prawie zawsze odpisuję!

Otabek przewrócił oczami i ściągnął kurtkę, najwyraźniej godząc się z myślą, że zabawią tu przez dłuższą chwilę.

- Tylko nie wtedy, gdy wczujesz się w trening.

- No co ja poradzę, że akurat miałem dobrą passę... Ej! - warknął, gdy Kazach podszedł bliżej i pogładził go po włosach.

- Nie powinieneś tak się przemęczać.

- A tam, przemęczać. Właściwie to już kończyłem i miałem się rozciągać. A, właśnie! - Jura uśmiechnął się złośliwie. - Skoro już przyszedłeś, to może chcesz dołączyć?

Wiedział, że Beka zawsze miał kompleksy na punkcie swojej niewielkiej gibkości i po prostu nie mógł się oprzeć pokusie, by mu dopiec. On jednak nie dał wziąć się pod włos.

- Pięknie dziękuję, ale dzisiejszą obowiązkową dawkę ćwiczeń mam już za sobą. Za to... - nagle spoważniał - może mógłbyś nauczyć mnie tańca?

Yuri przekrzywił głowę, niepewny, czy się nie przesłyszał.

- Że co? Przecież umiesz tańczyć.

W końcu Beka również uczęszczał kiedyś na zajęcia z baletu, na których zresztą pierwszy raz się spotkali. Fakt, wtedy szło mu beznadziejnie, ale słabe wyniki w balecie bynajmniej nie przełożyły się na bycie słabym łyżwiarzem, bo na lodzie jego ruchy były pełne mocy i bardzo ekspresyjne.

Sam Otabek jednak najwyraźniej uważał inaczej.

- W teorii umiem wykonać podstawowe kroki, ale... Brak mi delikatności, którą ty posiadasz. Zawsze ją miałeś, ale po tym, jak wystąpiłeś do Agape... Nie wiem, zacząłeś nią wręcz emanować. Normalnie nie przeszkadza mi własna toporność, ale kiedy widzę ciebie... Czuję się, jakbym obserwował prawdziwą wróżkę i to sprawia, że chcę ci dorównać.

Jurij zamrugał, zaskoczony. Otabek prawie nigdy nie komentował jego stylu i raczej unikał porównywania go do wróżki, bo wiedział, że tego nie lubi. Tylko że, dziwna sprawa, tym razem wcale mu to nie przeszkadzało. W ustach Kazacha to określenie nie było wytknięciem mało męskiego wyglądu, ale komplementem. I, gdy się nad tym zastanowić, głównym czynnikiem, dzięki któremu w ogóle zwrócił na niego uwagę. 

Podziw Otabeka mu schlebiał, ale nadal zupełnie nie wiedział, jak ma się zabrać do nauczania go. Owszem, czasami zdarzało mu się pokazywać techniczne elementy łyżwiarstwa innym uczniom, ratując ich w ten sposób przed szorstkimi naukami Yakowa. Nie wspominając o Yuurim, który trzy lata temu z jego pomocą opanował poczwórnego Salchowa. Tyle, że wtedy sprawa była prosta, bo Japończyk nie potrafił odpowiednio wycelować z rotacją i przy lądowaniu przewracał się jak ostatnia pierdoła.

W przypadku Otabeka problem nie leżał czysto w jeździe, ale w samej mechanice ruchu. Dlatego chłopak nie wiedział, czy umiałby go pokierować. Inna sprawa, że w ogóle nie czuł, aby to było potrzebne, bo Beka miał swój własny, męski styl i w mniemaniu Jury wcale nie potrzebował baletowej gracji.

Nie chciał jednak odmawiać Kazachowi, który rzadko miewał jakiekolwiek prośby. W efekcie przez następną godzinę na przemian pokazywał mu mniej lub bardziej wymagające kroki i obserwował, jak ten je kopiuje.

- Coraz lepiej ci idzie - ocenił. - Tylko to machnięcie ręką po ostatnim obrocie było takie... niechlujne.

- Wiem. Mam problem z szybszymi ruchami.

- Bo ich nie kontrolujesz. Osiągasz prędkość bezwładnie, a powinieneś panować nad nią od początku do samego końca. Hmmm... - zastanowił się przez chwilę. - Spróbuj sobie wyobrazić, że przesuwasz ręką po tafli lodu, bo na razie to wyglądało, jakbyś... Nie wiem, odganiał się od muchy.

Otabek zrobił minę wyrażającą coś pośredniego między zdumieniem, zażenowaniem a próbą powstrzymania śmiechu.

- Zawsze walisz prostu z mostu, co?

- Zawsze - potwierdził, wzruszając ramionami. - A co? Przeszkadza ci to?

- Mnie nie, ale ostatnio na treningu Yakov wyglądał, jakby chciał ci skręcić kark.

- A kiedy on tak nie wygląda? - Jurij przewrócił oczami. - Po pierwsze, nie mam interesu w dopasowywania się pod Yakova bardziej, niż to konieczne. A po drugie, nie zamierzam się zmieniać, bo takim się urodziłem i takim trzeba mnie kochać.

- Niesamowite... Wziąłeś to z jakiejś motywującej strony z cytatami?

- Bardzo śmieszne... Może najpierw naucz się porządnie tego ostatniego obrotu, a dopiero potem pyskuj.

Otabek zasalutował się i odwrócił się, by wrócić do ćwiczeń. Miał przy tym na pozór neutralną minę, ale przez krótką chwilę Rosjanin ujrzał w jego oczach błysk złośliwej uciechy.

No masz. Chyba się dowiedział, że owszem, Jura obserwował na instagramie konto z motywacyjnymi (a częściej sarkastycznymi) hasłami, bo wdrażanie ich w życie stanowiło jego osobiste wyzwanie i dzięki temu jakoś łatwiej było mu przetrwać każdy kolejny dzień wśród irytujących go ludzi. Ale jakoś głupio było mu się do tego przyznać nawet przed własnym chłopakiem, bo, cóż... To po prostu nie pasowało to jego wizerunku, na który, wbrew pozorom, ciężko pracował.

Ale i tak poczynił spore postępy, zważywszy na wcześniejszy zwyczaj zamykania się w sobie. Stopniowo zaczął otwierać się przed Otabekiem i ujawniać prawdziwe uczucia. Wiedział, że Kazach też stara się rozebrać budowany przez lata mur. Dzisiejsza prośba o nadzorowanie ćwiczeń musiała być dla niego trudna.

Dlatego, gdy Beka przy wyjściu z lodowiska podziękował mu za udzielone wskazówki, upewniwszy się, że w pobliżu nie ma żadnych wścibskich oczu, przyciągnął do siebie jego twarz i cmoknął ciepły, ukochany policzek.

- Ja tobie też.

Co do one-shotów, mam kilka pomysłów. Nie nakładam na razie na siebie żadnych terminów, bo wiem, że i tak ich nie dotrzymam, ale chciałam Was zapytać o zdanie, co ewentualnie chcielibyście przeczytać jako następne? Myślałam o czymś skupiającym się właśnie na droczeniu, ale zaprawionego nutką pikanterii 😈😈 W grę wchodzi także małe uzupełnienie dotyczące początków związku chłopaków albo coś smutnego (jak zwykle chodzi o prawdziwą naturę Jurija).

Chętnie przyjmę wszelkie uwagi i pomysły :)

UPDATE: na razie poprawiam rozdziały i wrzucam je od nowa po majowej masakrze.  Następne w kolejce jest ,,Ukojenie", czyli bardzo ważny rozdział, będący właściwie wstępem do relacji chłopaków. To dla mnie wyzwanie, bo w sporo część opisów i dialogów jest na tyle beznadziejna, że muszę je w ogóle napisać od nowa, a w dalszym ciągu średnio z moją pewnością siebie i zapałem. Ale jak się przemogę, to prawdopodobnie pójdzie już z górki. Mam nadzieję, że po tym uda mi się zabrać do całkiem nowego shota, prawdopodobnie właście z droczeniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro