Refleksja
To bardzo króciutki rozdział, a jego rzekoma długość wynika z długiej notki o tym, co się działo przez ostatnie pół roku z moim procesem tworzenia, a właściwie, czemu go nie było. Absolutnie nie zmuszam do czytania, ale będzie mi miło, jeśli ktoś to zrobi, a jeśli ma podobne odczucia w stosunku do siebie, wspomni o tym w komentarzu. Miłego czytania 😉
Odkąd jego ciężka praca zaczęła przynosić efekty w postaci wygrywanych konkursów, kariera pewnego młodego, kazachskiego łyżwiarza nabrała rozpędu, a on sam stał się zauważalny dla świata. Paradoksalnie, pomimo kilkuletniej obserwacji, świat nadal wiedział o nim niewiele więcej niż na początku. Nie afiszował się zbytnio ze swoim życiem prywatnym i rzadko kiedy udzielał się w mediach społecznościowych. Unikał publicznego okazywania emocji - można powiedzieć, że nienaturalny spokój był był jego cechą charakterystyczną. Ale wbrew temu, co mówili mniej lub bardziej uważni obserwatorzy, Opanowany Otabek Altin nie zawsze taki był.
Pozostawał przecież człowiekiem - i, jak każdy człowiek, miewał momenty, gdy za maską obojętności skrywał szalejącą w jego wnętrzu burzę. W takich chwilach bardzo przydawał się motor, bo gdy tylko zaczynał czuć, że wszechobecne zainteresowanie, ludzie i ich wymagania zaczynają go przytłaczać, po prostu załatwiał sobie wolne popołudnie i ruszał na długą przejażdżkę. Szczególnie upodobał sobie zatrzymywanie się w randomowych miejscach i oglądanie zachodu słońca. Również dzisiaj, po ogłoszeniu wyników Grand Prix, opuścił lodowisko i wsiadł na motor. Zasady dobrego wychowania nakazywały uczestnictwo w wieczornym bankiecie i Beka nie zamierzał ich łamać, ale przedtem pragnął złapać chwilę wytchnienia od tych wszystkich kamer, rażących świateł i natarczywych ludzi. Jedni gratulowali mu zwycięstwa, inni wyrażali żal, że o włos minął się z podium. To prawda, zajął czwarte miejsce, choć zamierzał wygrać te zawody. Ale, ku swojemu zdziwieniu, po poznaniu wyników wcale nie czuł złości i rozgoryczenia tak bardzo, jak tego oczekiwał. Gdzieś w głębi serca kłuła go myśl, że rok pracy poszedł na marne, ale starał się nie podchodzić do tego emocjonalnie. Ot, dał z siebie tyle, ile mógł. Odpocznie, opanuje nowe umiejętności i wygra następnym razem.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę.
Odwrócił się, słysząc znajomy głos. To Jurij sobie tylko znanym sposobem zdołał wymknąć się spod czujnych oczu trenerów i paparazzi i go tu odnaleźć.
- Jestem aż tak przewidywalny?
- Trochę - wzruszył ramionami, siadając obok niego. - Albo po prostu łatwiej mi było zgadnąć, bo ja też nie lubię ludzi.
Przez chwilę po prostu siedzieli w ciszy, delektując się złotą poświatą zachodzącego słońca i spokojem, którego nie dane im było zaznać przez ostatnie tygodnie.
W końcu Rosjanin zdecydował się na zadnie sztampowego pytania, które w tego typu sytuacjach po prostu musi paść.
- Jak się czujesz?
- Nie wiem. Dobrze? To chyba ja ciebie powinienem o to spytać. W końcu to twój wielki dzień.
- Eee tam. Wielki nie wielki. Ledwie o włos pokonałem Wieprza, więc nie uważam tego za jakiś olbrzymi sukces. I na pewno nie zamierzam spoczywać na laurach.
Otabek zamyślił się na chwilę. Oto miał przed sobą typowego Jurija - wiecznego perfekcjonistę i genialnego sportowca, głodnego na kolejne osiągnięcia.
- Wiesz, ogółem to dobre podejście, bo prawdziwy łyżwiarz nigdy nie przestaje się rozwijać... Ale moim zdaniem trochę się z tym przeforsowujesz. Powinieneś dać sobie chociaż parę dni od lodowiska i w ogóle myśleniu o nim.
- O to się nie martw. Już nie mogę się doczekać, by wrócić do domu i przez parę dni beztrosko poopierdalać się z Potyą pod pachą! - Jurij zaśmiał się i założył kosmyk jasnych włosów za ucho. Z jakiegoś powodu ten delikatny gest skojarzył się Otabekowi z wykreowanym przez chłopaka, anielskim motywem agape. - No, a co ty zamierzasz robić? Bardzo cię te wyniki podłamały?
- Nie, nawet nie. Znaczy, jasne, jestem trochę rozczarowany, bo w końcu mocno pracowałem, by zdobyć ten medal. Ale... - urwał na chwilę, zastanawiając się, jak najlepiej przekazać swoje odczucia - raczej nie porównuję siebie z innymi. Mogę ocenić tylko własne umiejętności i rozwój. Widocznie nie były wystarczająco wysokie - uniósł dłoń, widząc, że Jurij zabiera się, by przerwać mu litanią zaprzeczeń. - Ale to, że byłem tak blisko podium jest dla mnie dowodem, że jestem w stanie do niego dojść. I zamierzam zrobić to w przyszłym sezonie.
Z taką przemową Jurij po prostu nie mógł się nie zgodzić, więc po mruknął potakująco. Przez moment siedzieli w ciszy, każdy we własnej głowie analizując wydarzenia ostatnich dni. Niosły ze sobą dużo nerwów i stresu, ale i radości z ostatnich wydarzeń, między innymi ich świeżo przypieczętowanej przyjaźni. Beka cieszył się na tych kilka dni wytchnienia, które być może będzie mógł spędzić z Jurą, pojeździć razem na lodowisku - wyjątkowo dla przyjemności, a nie z konieczności trenowania. Tęsknił za tym - pozwiedziać miasto, zjeść coś dobrego, a przede wszystkim lepiej go poznać i pozwolić mu poznać siebie. Bo ta krótka przerwa od sportowej rywalizacji i bycia ciągle pod presją pozwalała mu na powrót przeistoczyć się z Bohatera Kazachstanu w zwyczajnego Otabeka Altina.
Więc kiedy Jurij podniósł się i wyciągnął do niego rękę z dziarskim ,,To co, idziemy?", z radością chwycił jego dłoń.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Nudne, ale jakże istotne dla mnie przemyślenia:
Właściwie to nie pisałam praktycznie nic od początku tego roku, więc raczej pisarką (wattpadową, ale zawsze) nie mogę się już nazywać. O ile kiedykolwiek mogłam. Wiecie, mam spore problemy z ugruntowaniem swojej psychiki tak, by czerpać satysfakcję z tego, co robię. Bardzo się męczę z pisaniem i czuję stres, bo zawsze mam problem z sensownym poprowadzeniem fabuły w co ambitniejszych opowiadaniach, w dodatku już napisane rozdziały nigdy nie są dla mnie wystarczająco dobre (Dlatego chyba kreuję Jurija na perfekcjonistę. Zwyczajnie się wówczas z gościem utożsamiam xD). Gdy przestałam pisać, nie było dnia, bym sobie tego nie wyrzucała i nie czuła presji, by nie poddawać się i mimo wszystko coś naskrobać. Więc próbowałam - ten krótki drabelek powstawał gdzieś od marca. Przysiadałam do niego parę razy w miesiącu, ale szło mi bardzo żmudnie, bo napisanie każdego akapitu czy paru kwestii w rozmowie zajmowało mi koło czterdziestu minut, czasem nic nie byłam w stanie nic nowego dodać i tylko poprawiałam stylistykę wcześniej napisanych zdań. Aż teraz coś zaskoczyło - zarywając kolejną nockę przez studia, po prostu w pewnej chwili otworzyłam wattpada i zaczęłam pisać. W pół godziny napisałam drugą połowę opowiadania i jestem tym zachwycona. Nie pamiętam już, kiedy tworzyło mi się tak lekko.
Mam nadzieję, że ten bardzo zwyczajny drabelek będzie początkiem jakiegoś nowego rozdziału w moim wattpadowym życiu. Zamierzam wyrobić w sobie nawyk, by codziennie siadać i poświęcać te 15, 20 czy 30 minut na napisanie czegokolwiek - jak nie będę mieć pomysłu na fabułę, to choćby na kreatywny opis imbryka do herbaty. Wiem, że będzie ciężko, bo na chwilę obecną ja nie wyrażam z przyjemnością i na luzie tego co mam w głowie, ja ciągle walczę i się zmuszam. Ale jest spora szansa, że dzięki tej systematyczności i przyzwyczajeniu się do sięgania po różną tematykę w końcu sam proces przelewania tego, o czym myślę, stanie się lżejszy i bardziej naturalny.
Jednocześnie chciałabym podziękować dającym gwiazdki i przede wszystkim komentarze - jak już wspomniałam, napisanie czegokolwiek kosztuje mnie dużo czasu i nerwów, a zwykle i tak nie jestem zadowolona z efektu. Wasze pozytywne opinie i świadomość, że te opka komuś sprawiają radość najlepiej na świecie dodają otuchy i przekonują mnie, że wysiłek, który w nie wkładam nie idzie w eter!
Jeśli ktoś dotrwał aż do teraz, to bardzo dziękuję💜. Nie jest łatwo ujawniać, że ma się takie trudności, ale czułam potrzebę, by się tym z Wami podzielić. W końcu tytuł rozdziału do czegoś zobowiązuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro