Odkrywanie (+18)
Ogromne podziękowania należą się Mooramo za nieustające wsparcie, cierpliwość i rady udzielone przez ponad trzy miesiące (!) pisania tego shota. Gdyby nie Twoja pomoc, nigdy bym go nie dokończyła! 💙🤍💜
Ciepło, ciemność i ciche skrzypienie łóżka, gdy leżący obok niego Otabek przewrócił się na drugi bok - tyle zarejestrował Jurij, gdy z jakiegoś powodu obudził się w środku nocy. Rzadko kiedy zdarzało mu się ocknąć, gdy już zasnął raz, a dobrze, w dodatku zazwyczaj prędko zasypiał z powrotem. Cóż, najwyraźniej to już by było za dużo dobroci od losu, gdyby po prostu zamknął oczy i odpłynął w błogi niebyt; mimo zmęczenia nie udało mu się zasnąć ani dwie, ani dwadzieścia minut później i w końcu z irytacją zdał sobie sprawę, że przy swoim obecnym poziomie rozbudzenia równie dobrze mógłby teraz wstać i pójść na trening. Cóż, przynajmniej wyglądało na to, że nie był w tym sam, bo od strony Otabeka co chwila dobiegały zmęczone westchnięcia i szmer kołdry, gdy raz za razem przewracał się na drugi bok.
W końcu, nie chcąc dłużej bezczynnie leżeć, Rosjanin odwrócił się do niego.
- Nie możesz spać?
- Och... Przepraszam... Moje wiercenie cię obudziło?
- Nie, nie spałem już od dłuższego czasu - odparł i delikatnie odgarnął ciemne kosmyki z jego twarzy. Owszem, prawdopodobnie obudził się dlatego, że Beka się ruszał, ale nie zamierzał mu o tym mówić. Przecież ta kluska natychmiast zaczęłaby się obwiniać.
Zamiast tego przysunął się bliżej i oparł głowę o ulubione miejsce tuż pod obojczykami Kazacha, który automatycznie go objął, ale jakoś tak sztywno.
- Czemu ci tak serce walił? - zapytał Rosjanin, gdy jego uszy zaatakowało dudnienie zdecydowanie zbyt szybkie jak na leżenie w łóżku.
- Bo... Bo leżysz za blisko.
- Czemu za blisko? Och... - w jednej chwili wszystko zrozumiał i niemal klepnął się w czoło.
Nie może spać, ale dotknąć to nie dotknie. Uparty osioł.
Zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę; nie dając Otabekowi czasu na reakcję, błyskawicznie przysunął się i pocałował go w usta. Zaskoczony Kazach początkowo znieruchomiał, lecz już po chwili przyciągnął go bliżej i odwzajemnił pocałunek. Próbował być czuły i delikatny, ale Jurij najwyraźniej nie tego oczekiwał, bo bez ceregieli wysunął język i zaczepnie przejechał po jego wardze. Otabek lubił te śmiałe gesty, ale lubił też obserwować jego zawstydzenie i wrażliwość, dlatego teraz oparł się na przedramieniu i zawisnął nad obejmującym go Jurijem, tak, że ten nie miał gdzie uciec wzrokiem. Tak było najlepiej. Mógł bez przeszkód muskać jego miękkie usta, gładzić policzki i obserwować kocie oczy, w których wstyd mieszał się z narastającym pożądaniem. Obaj doskonale wiedzieli, że atmosfera staje się coraz bardziej napięta, ale to Plisetsky jako pierwszy zdecydował się poruszyć niewygodny temat.
Oderwał się od niego, oddychając głęboko, i rzucił mu wyczekujące spojrzenie.
- Obiecałeś, że spróbujemy, no nie?
- No tak, obiecałem, ale... - zaczął Beka i niemal natychmiast przerwał, bo Jura położył palec najego ustach.
- To teraz masz ostatnią szansę. Jeśli znowu masz zamiar szukać wymówek, to równie dobrze możesz od razu przyzwyczajać się do kanapy, bo ja rezygnuję.
Pod wpływem jego słów i ostrzegawczego spojrzenia nieprzyjemny dreszcz przeszedł Otabekowi po karku.
- Rezygnujesz?
- Owszem, rezygnuję. Po prostu nie mam już siły ani ochoty się starać. Kocham cię, Beka, ale... Nie wiem, czy ta relacja ma sens, jeśli dalej zamierzasz mnie odpychać. Mężczyzna zawahał się przez chwilę.
Wygląda na to, że dotarliśmy do granicy - przemknęło mu przez głowę, gdy delikatnie chwycił jego dłoń i przyłożył wargi do bladego nadgarstka. - Wiem, że masz już dość. Nie zamierzam cię odpychać. Ale... jeśli w jakimkolwiek momencie poczujesz się źle, to dasz mi znać. Tak?
- Tak.
Rosjanin zacisnął usta, obiecując sobie w duchu, że nie piśnie ani słowa, a potem zapalił niewielką nocną lampkę i podniósł się do siadu, by zdjąć swoją koszulkę. Pod wpływem jego wyczekiwującego spojrzenia Otabek zrobił to samo. Przez dłuższą chwilę po prostu siedzieli na przeciw siebie i w milczeniu spogądali na swoje ciała. Niby już wcześniej przebierali się przy sobie wiele razy, ale to było zupełnie co innego. Widok nagiej klatki piersiowej ukochanej osoby w scenerii zacienionego łóżka nieporównanie bardziej oddziałowywał na ich zmysły i budował atmosferę intymności, a razem z nią poczucie skrępowania. Cóż, przynajmniej u Otabeka, bo Jurij bez większych oporów wyciągnął rękę i pogładził go po piersi. Czuł, jak szybko bije mu serce, i to go w jakiś sposób uspokoiło. Jego też zdradzał przyspieszony puls, ilekroć się denerwował. A teraz denerwował się bardzo, choć starał tego nie pokazywać, bo jego chłopak i tak już wyglądał, jakby obawiał się, że Jura zaraz ucieknie.
Nawet teraz widać było ostrożność, z którą zetknął ich wargi. Czasami, gdy tracił czujność, w jego pocałunkach i dotyku można było wyczuć ogień i wszystkie emocje, które trzymał na wodzy. Ale potem zawsze się reflektował i na powrót stawał spokojnym, opanowanym Otabekiem, jakiego znał na początku ich znajomości. Jurij lubił łagodniejszą wersję Altina - całowanie dla samej przyjemności całowania, ciepło w brązowych oczach i dłonie, którymi w czulszych momentach obejmował jego policzki. Ale nie chciał być traktowany z przesadną ostrożnością.
- Nie jestem z porcelany, Beka. Możesz mnie dotknąć - szepnął i wziął jego rękę, by poprowadzić ją nieco niżej. Ośmielony tym gestem mężczyzna delikatnie przejechał opuszkami po jego lekko zarysowanych żebrach, dotknął płaskiego, wiecznie zimnego brzucha, aż w końcu dotarł do gumki od piżamy. Jura przyzwalająco uniósł biodra, więc ściągnął jego spodnie razem z bielizną i odrzucił je na bok. Automatycznie skierował wzrok w dół, ale przed spojrzeniem na dopiero co odsłonięte ciało powstrzymały go rosyjskie dłonie, które niespodziewanie objęły jego twarz.
- Teraz ty. Nie fair, żebym tylko ja został nagi jak święty turecki.
Miał opanowany głos, ale przyśpieszony oddech i gęsia skórka na ramionach zdradzały, że się denerwuje. Dlatego Otabek - gdy tylko pozbył się reszty swoich ubrań - narzucił na nich kołdrę. Sądził, że tak będzie łatwiej dla nich obu - ale najwyraźniej niewystarczająco łatwo, bo gdy tylko przesunął dłoń niebezpiecznie blisko jego krocza, chłopak z nagłym piskiem odepchnął go i zakrył sobie dłońmi twarz. Pomiędzy szczupłymi palcami widać było tylko fragment nosa i błyszczące oczy.
- Ja... Przepraszam.
- Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy.
- Nie boję się, że zrobisz mi krzywdę. To moje własne reakcje mnie przerażają.
- Niepotrzebnie. To naturalna sprawa. A ja kocham to, jaki jesteś wrażliwy na mój dotyk - odparł, delikatnie rozsuwając jego ręce, i pocałował go, mocno, tak, by zapomniał o wstydzie. Podziałało. Jurij na powrót się rozluźnił, gdy splątane języki stopniowo zagarnęły jego uwagę.
Jednak w pewnej chwili przerwał pocałunek i odetchnął głęboko, patrząc mu w oczy.
- Ej, Beka...
- No?
- Właściwie to nie ustalaliśmy, kto będzie na górze.
Och...
Atmosfera wyczekiwania prysła jak mydlana bańka, gdy Otabek odsunął się i rzucił mu zdumione spojrzenie. No tak. Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Jakoś naturalnie założył, że to Plisetsky, jako ten drobniejszy i bardziej kobiecy, będzie uległy. Ale... Jak mógł po prostu tak zakładać? Ostatecznie Jura, tak samo jak on, był facetem. Miał ciało faceta i wszystkie... Hmm.... Atrybuty...Których potrzebował, by być na górze. Otabek nie brał dotąd takej sytuacji pod uwagę i kiedy zbierał się, by odpowiedzieć, na twarz twarz jego chłopaka powoli wkradł się ironiczny uśmieszek.
- Czyżby pan Altin nie przewidział, że mogę nie pójść na ugodę?
- Hmm... Szczerze mówiąc, to nie.
- I co teraz?
- Mówisz... Że chcesz być na górze? - upewnił się. Musiał mieć przy tym wybitnie nieszczęśliwą minę, bo Rosjanin w końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Dobra już, dobra. Będę na dole. Chciałem się tylko trochę z tobą podroczyć i zobaczyć, jak zareagujesz.
Mężczyzna przewrócił oczami.
- I co? Zadowolony?
- Bardzo. Przez chwilę wyglądałeś, jakby odwołali Boże Narodzenie.
- Nie odpuścisz żadnej okazji, żeby mi dopiec, co?
- Pff... Jasne, że nie. Inaczej nie mógłbym się nazywać Plise... - przerwał, gdy Beka zamknął mu usta pocałunkiem, a potem objął jedną ręką na wysokości talii. Drugą sięgnął w stronę szuflady, korzystając z tego, że zasypywany nadmiarem bodźców chłopak przestał zwracać uwagę na cokolwiek poza ich złączonymi ustami.
Lecz Otabek nie mógł pozwolić sobie na zbytnie rozkojarzenie. W końcu to on, jako ten starszy i bardziej doświadczony, powinien zadbać o odpowiednie przygotowanie. Dlatego zawczasu kupił lubrykant i prezerwatywy, które potem schował do szuflady, gdzie leżały w oczekiwaniu na okazję.
Oderwał się niechętnie od Jurija, który wreszcie zauważył, co trzyma w rękach. Patrząc, jak rozprowadza po dłoni gęsty żel, wydał z siebie coś pomiędzy piskiem a chrząknięciem i spuścił głowę.
- Będę musiał trochę cię rozciągnąć, żeby nie zrobić ci krzywdy - szepnął Kazach. Spojrzał na niego niepewnie, szukając zgody, ale on unikał jego spojrzenia.
- Wiem. Trochę o tym... czytałem - odpowiedział w końcu i rozłożył nogi w cichym przyzwoleniu. Syknął cicho, gdy Beka wsunął w niego pierwszy palec, ale nie zaprotestował. Przy drugim objął go kurczowo, wciskając twarz w zagłębienie między jego obojczykami.
- Bardzo cię boli?
- Nie, nawet nie. Tylko... To trochę dziwne uczucie - mruknął.
Ale nie zdradził się już więcej z żadnym dyskomfortem. Nie chciał zniechęcić i tak już przewrażliwionego na jego punkcie Otabeka, a poza tym krzywda mu się nie działa. Jak tak o tym myślał to doszedł do wniosku, że właściwie jest szczęściarzem, że trafił na kogoś, kto tak bardzo przejmuje się jego bezpieczeństwem i samopoczuciem.
Wreszcie mężczyzna wycofał się, by nałożyć prezerwatywę.
- Mogę też? - odezwał się Jurij. Nie chciał, by Beka wszystko robił sam. A on najwyraźniej rozumiał jego potrzebę, by się zaangażować, bo mimo wyraźnego speszenia odsunął dłoń, dając mu do siebie pełny dostęp.
- Och... - wyrwało mu się, gdy drobne, zimne palce delikatnie objęły jego nabrzmiałego członka i powoli nasunęły na niego gumkę. Rosjanin starał się nie patrzeć, by jeszcze bardziej go nie zawstydzać. Nie chciał też zdradzać się z mieszaniną nerwów i ekscytacji, gdy rozprowadzał po nim żel, ale w końcu nie wytrzymał, parsknął śmiechem i zakrył sobie oczy.
- O, rany... Naprawdę to robimy!
Zbity z tropu Otabek po prostu zaczekał, aż jego fala zażenowania zmiejszy się na tyle, by odsłonił twarz.
- Tylko... Nie wiem, jak ty się we mnie zmieścisz - mruknął, gdy już się uspokoił, ale zaraz wydął policzki i znów zaczął się śmiać. - Przepraszam, trochę się denerwuję...
- Ale... Nie chcesz się wycofać? - zapytał Beka z autentycznym niepokojem. Naprawdę nie chciał powstrzymywać się na takim etapie. Przecież tak długo na to czekał.
- Nie ma mowy! A zresztą, to nie dlatego denerwuję. Po prostu - podniósł się nagle i zbliżył do siebie ich czoła, tak, że się zetknęły - tak bardzo się cieszę. Wiem, że to trochę głupie, ale mam wrażenie, że to będzie jak... Nie wiem, dowód, że naprawdę do siebie należymy.
Otabek nie odpowiedział nic, tylko z nieśmiałym uśmiechem podniósł jego dłoń i delikatnie pocałował szczupłe palce. Wiedział, że Jurija cały czas gdzieś z tyłu głowy prześladował strach przed byciem porzuconym, niezależnie od tego, ile razy Beka zapewniał go o swoim oddaniu. Fakt, że nie myślał o seksie wyłącznie jako o fizycznym doznaniu, ale również umocnieniu ich więzi, niezmiernie Kazacha cieszył.
Gdy w niego wszedł, chłopak sapnął i zacisnął powieki.
- Mam przestać?
Rosjanin tylko pokręcił głową.
- Nie, nie przestawaj...
Otabek odetchnął w duchu. Uspokajająco pogładził go po włosach, pragnąc zapewnić go, że jest z nim bezpieczny i nie ma się czego obawiać. Powoli wsunął się do końca, zatrzymując się za każdym razem, gdy zobaczył przebłysk bólu na jego twarzy.
Chciał odczekać i dać mu czas na przyzwyczajenie się, ale chyba nie docenił jego wyrobionej na treningach wytrzymałości, bo niecierpliwyJura już po chwili sam dopraszająco powiercił biodrami.
- Otya, a seks nie polega na tym, żeby się ruszać?
Otabek parsknął i odpowiedział na jego sugestię trochę agresywniej niż zamierzał, tak, że Rosjanin syknął i zacisnął dłonie na jego barkach. Ale już wkrótce jego urywany oddech został zastąpiony przez głębokie westchnięcia w rytm wymierzanych przez Bekę pchnięć. Sam nie wiedział, czego wcześniej oczekiwał, a i tak wszelkie wyobrażenia nijak miały się do rzeczywistości. Fale dziwnej przyjemności mieszały się z igiełkami bólu w lędźwiach. A nie były to jedyne bodźce, które docierały do jego rozgorączkowanego umysłu: czuł ciepło i zapach rozgrzanej skóry Otabeka, przyspieszone pulsowanie krwi w splecionych ze sobą palcach. Wsłuchiwał się w ich przyspieszone oddechy, brzmiące w jego uszach jak najsłodsza muzyka. Jęknął cicho i sam zaczął nieśmiało poruszać biodrami, dopasowując się do ruchów partnera, tak, że obaj odczuwali przyjemność jeszcze intensywniej. Na tyle intensywnie, że rozemocjonowany Jurij w pewnym momencie odruchowo zacisnął dłonie i przejechał paznokciami po kazachskich plecach, zostawiając piekące ślady.
- Och... Przepraszam...
- Nie przepraszaj... Cieszę się, że ci się podoba - wyszeptał Otabek wprost do jego ucha. Za tak bezwstydną odzywkę zarobił tym razem plaskacza w plecy, ale widok zaciśniętych z przyjemności powiek ukochanego i jęki, które nieporadnie usiłował tłumić, zdecydowanie były tego warte. Sam też ledwo powstrzymywał się od wydawania mniej lub bardziej dziwnych odgłosów, gdy fale ciepła raz za razem przetaczały się przez okolice jego podbrzusza. Nie wiedział już, co ekscytuje go bardziej - to, że sprawia ukochanemu przyjemność, łydki, którymi objął go w pasie, czy dotyk dłoni - jednej splecionej ze swoją własną i drugą, ulokowaną w okoliach jego pleców. A może fakt, że wreszcie połączył się z osobą, którą tak bardzo kochał. Wszystkie te rzeczy pędziły go ku nieubłaganemu końcowi. Przyspieszył ruch i gwałtownie westchnął, gdy całym jego ciałem wstrząsnęły elektryzujące dreszcze, tak intensywne, że pod powiekami rozbłysnęły mu gwiazdy. Tak rzadko miewał seksualne potrzeby (nie mówiąc już o okazjach do ich realizacji), że niemal zapomniał, jak przyjemny może być orgazm.
Bezwiednie musnął usta Jurija i zadrżał, gdy poczuł, jak nagromadzone w nim napięcie opuszcza jego ciało. Rosjanin niepewnie przyciągnął go do siebie. Cieszył się, że Bece jest przyjemnie - dreszcze przebiegające przez jego ciało i głębokie westchnięcia dobitnie o tym świadczyły - ale nie bardzo wiedział, co ma robić. Zdał sobie sprawę, że wcześniej stworzył sobie nieco zbyt wyidealizowaną wersję tej chwili, w której przez momenty największego uniesienia przechodzą razem.
Zmęczony Otabek opadł nieco, tak, że zetknęli się klatkami piersiowymi i musnął nosem jego policzek.
- To... Chyba już?
Wciąż nieco zamroczony, otworzył oczy, napotykając jego pytające spojrzenie. Chłopak leżał sztywno i wpatrywał się w niego niepewnie, najwyraźniej czekając na rozwój wydarzeń. Dopiero teraz Beka zdał sobie sprawę, że zatracił się we własnych odczuciach, pozostawiając partnera samamu sobie.
- Rany, Jurij... Przepraszam, zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, że ty jeszcze nie... - było mu zbyt głupio, żeby wypowiedzieć to jedno słowo, więc po prostu ostrożnie z niego wyszedł i sięgnął dłonią w dół, by pomóc mu spuścić nagromadzone w nim napięcie. Jednak chłopak złapał jego nadgarstek i nieznacznie pokręcił głową.
- Na dzisiaj chyba mi starczy. I tak było przyjemnie - szepnął, przyciągając go do siebie, i cmoknął w usta. A gdy zmęczeni leżeli koło siebie, doszedł do wniosku, że nawet jeśli spodziewał się finiszu z fajerwerkami i - podobno niesamowitą - przyjemnością, to w sumie i tak jest usatysfakcjonowany nowym doświadczeniem. A poza tym widok zawstydzonego własnym zachowaniem Otabeka sprawiał mu niemałą uciechę.
- Trzeba się ogarnąć, póki nie zasnęliśmy - mruknął Kazach, gdy już nieco odpoczęłi i uspokoili rozdygotane oddechy. - Przyniosę ręczniki.
- Czekaj, ja pój... tsk! - zaczął Jurij i syknął, gdy przy próbnie wstania jego plecy przeszył przenikliwy ból.
- Widzisz... Obawiałem się, że to może być trudne dla twojego ciała. Żyjesz?
- Na razie żyję... Ale jutro będziesz wysłuchiwać mojego stękania i marudzenia.
- Cóż. Właściwie to ja jestem za to odpowiedzialny, więc chyba będę musiał grzecznie go słuchać. Tak czy siak, odpoczywaj. Ja się tym zajmę.
Wstał, w przelocie pogładził go po policzku i udał się do niewielkiej łazienki, gdzie wyrzucił prezerwatywę i doprowadził się do stanu używalności. Potem zabrał czysty ręcznik dla Jury i wrócił do pokoju. Nie było go zaledwie parę minut, ale tak krótki czas wystarczył, by zmęczony nowymi wrażeniami chłopak zasnął. Beka zaśmiał się pod nosem, widząc, jak wtula się w poduszkę z błogim wyrazem twarzy. Odchylił kołdrę i delikatnie go wytarł. Teraz, gdy napięcie z niego zeszło, i on zaczął odczuwać przyjemną senność, dlatego jego zwykle pedantyczny umysł już nawet nie zaprotestował, gdy niedbale rzucił ręcznik na krzesło. Gdy tylko wślizgnął się do łóżka, Rosjanin wyczuł nowe źródło ciepła i przylgnął do niego. Beka wyraźnie czuł bliskość jego nagiego ciała na własnym, nie mniej nagim torsie, lecz teraz dotyk jego skóry i widok drobnych, a mimo to silnych ramion już wcale nie powodowały nerwowego podniecenia. Zamiast tego sprawiały, że ogarniała go jakaś dziwna czułość i poczucie spokoju. Dlatego bez wahania przyciągnął Jurija bliżej i zamknął oczy, opierając policzek o czubek jego głowy. Uśmiechnął się lekko, zapadając w sen.
Dawno nie czuł się tak szczęśliwy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro