Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Komplikacje


Dziękuję kochanej Mooramo za cierpliwość, rady i wsparcie  ⭐💐💝

Środa teoretycznie - ale tylko teoretycznie - była jedynym roboczym dniem, w którym Yuri planowo nie miał treningu. W praktyce zazwyczaj i tak odwiedzał lodowisko, by popatrzeć na jeżdżącego Otabeka, a potem wrócić razem z nim do domu. Czasami wykorzystywał chwilową nieobecność Yakowa, by dołączyć na lodzie do chłopaka.

Swojego chłopaka.

Po upływie kilku tygodni nadal nie do końca przywykł do myśli, że naprawdę zostali parą. Przecież jeszcze niedawno gdzieś w głębi duszy obawiał się, że Beka w końcu straci cierpliwość do jego marudnego charakteru i pójdzie sobie w diabły.

Na razie jednak nic na to nie wskazywało i Rosjanin bardzo się z tego cieszył. Właściwie to było zupełnie na odwrót - miał wrażenie, że zachowują się jak dwa zakochane gołąbki. Dawniej, patrząc na Victora i Yuuriego, zachowujących się jak papużki-nierozłączki, obiecywał sobie w duchu, że jeśli kiedykolwiek kogoś znajdzie, to w życiu nie będzie zachowywać się jak oni.

Ale potem zakochał się w Otabeku i obietnicę szlag trafił, bo zapragnął spędzać z nim jeszcze więcej czasu niż wtedy, gdy trkaotwali się tylko po przyjacielsku.

Nawet dzisiaj zdecydował się urwać z ostatniej lekcji i pójść na lodowisko wcześniej, by potowarzyszyć mu w rozgrzewce. Tłumaczył się przed samym sobą niechęcią do historii (w końcu ile można słuchać w kółko o osiągnięciach starożytnych Greków?), ale nie zmieniało to faktu, że szczerze cieszył się na spędzenie razem dodatkowej godziny.

Do lodowiska miał tylko dwadzieścia minut autobusem, więc doszedł do wniosku, że nie ma sensu wysyłać Otabekowi wiadomości, bo i tak dotrze na miejsce, zanim ten ją odczyta.

W znakomitym nastroju wmaszerował bocznym wejściem. Jeszcze w korytarzu dobiegło go skrzypienie płóz na lodzie i podekscytowany, kobiecy głos, w którym natychmiast rozpoznał Milę.

Ostrożnie wyjrzał zza rogu; dziewczyna stała na zimnej tafli tuż koło Otabeka i z zapałem coś mu tłumaczyła.

- No i chciałam po prostu wrzucić coś nowego... Więc spróbuję jeszcze potrójnego axla - bez czekania na odpowiedź wcisnęła chłopakowi telefon do ręki i odjechała od bandy, by skoczyć.

Jurij uśmiechnął się ze złośliwą satysfakcją, gdy zamiast potrójnego wyszedł jej podwójny. Jeszcze o tym nie wiedziała, ale będzie miał jej co wypominać.

- Rany, wyglądam, jakbym się miała przewrócić - rozczarowana Mila obejrzała nagranie, przeczesujac dłonią nieco rozwichrzone włosy. - Przepraszam, że tak marudzę, ale czy mogłbyś nagrać mnie ostatni raz?

Beka - uosobienie dobroci i kompletna pierdoła pod względem asertywności - jedynie wzruszył ramionami.

- Proszę bardzo. I tak Yakova jeszcze nie ma.

Rosjanka odczekała chwilę, aż chłopak podjedzie do niej i włączy kamerkę, po czym rozpędziła się i skoczyła.

Tym razem piruet wyszedł wyjątkowo zgrabny i nawet Jura ze swoim krytycznym podejściem musiał to przyznać.

Mila też to wiedziała; z rosnącym uśmiechem oparła się o bandę, oglądając filmik, po czym dopisała kilka rzeczy i schowała telefon.

- I cyk, wstawione na tablicę. Dziękuję za pomoc! - powiedziała, a potem w ułamku sekundy podjechała do Otabeka, zarzuciła mu ręce na szyję i cmoknęła w policzek.

Kazach rzucił jej zaskoczone spojrzenie.

- Nie ma za co.

Jurij, który już miał do nich dołączyć, raptownie stanął w miejscu, nie dowierzając własnym oczom.

Czy ona właśnie pocałowała Otabeka? Jego Otabeka?

W jednej chwili poczuł ochotę, żeby chwycić Milę za te jej rude kłaki i porządnie wytargać. Korzystając z tego, że jeszcze go nie zauważyli, zawrócił w stronę wyjścia z lodowiska. Może wymykanie się z tak błahego powodu było głupie, ale z tłumionej wściekłości aż czuł pulsowanie w skroniach, a nie dowierzał swojej samokontroli na tyle, żeby teraz się z nimi konfrontować. Poza tym, całkiem stracił na to ochotę.

Dość szybko złapał autobus do domu, jednak po dobrym humorze nie zostało nawet śladu. Po drodze wyciągnął komórkę i otworzył konwersację z Beką.

Odpuszczę sobie dzisiaj, mam sporo nauki - napisał, chociaż wkrótce doszło do niego, że to wyjątkowo kiepska wymówka. W końcu nigdy, ani razu w swoim osiemnastoletnim życiu, nie przełożył nauki nad łyżwy, a już tym bardziej nad Otabeka.

Wkrótce dotarł do domu, gdzie nakarmił Potyę i przejrzał najnowsze wpisy na ulubionym blogu, jednak kiedy dotarło do niego, że czyta ostatni akapit trzeci raz i nadal nie rozumie jego treści, parsknął z irytacją i postanowił wybrać się na dłuższy spacer i rozładować nadmiar energii. Zwyczajowo zaraz po wyjściu z budynku wetknął sobie w uszy słuchawki i zaatakował przycisk podgłośnienia, aż dźwięki ulicy zostały zastąpione dudniącym gitarowym solo.

Szkoda, że muzyka nie mogła całkowicie wyprzeć myśli. Cichy głosik gdzieś z tyłu głowy wytykał mu, że zahowuje się jak jakaś rozhisteryzowana nastolatka z amerykańskiego serialu, ale nie był w stanie nic poradzić na to, że czuje się zagrożony.

W końcu - przyznawał to niechętnie - Mila była ładna, wesoła i - co może miało największe znaczenie - była dziewczyną. Pasowałaby do Beki znacznie bardziej niż mrukliwy, wiecznie wściekły Rosjanin.

Im bardziej starał się uciec od tej myśli, tym bardziej się potęgowała, aż w końcu, rozgoryczony zdał sobie sprawę, że już nawet nie jest zły na Bekę, że od razu jej nie odepchnął.

Po niecałej godzinie Jurij doszedł do wniosku, że szwendanie się po okolicy wcale go nie uspokoiło, więc zawrócił w stronę domu. Wszedł do mieszkania; widok siedzącego w kuchni Otabeka też zdecydowanie nie poprawił mu nastroju.

Przywitał się z Kazachem, usiłując wykrzesać z siebie choć odrobinę entuzjazmu, podziękował za obiad, a potem, wymawiając się zmęczeniem, czmychnął do siebie i rzucił się na łóżko. Potya podążyła za nim jak cień i z cichym mruczeniem zwinęła się w kulkę tuż obok. Najwyraźniej czuła, że jej pana coś trapi.

Źle się czuł, unikając Beki, ale nie wiedział, co miałby mu powiedzieć ani czy w ogóle poruszać ten temat. Znając życie to i tak wyjdzie na to, że niepotrzebnie robi z igły widły i nie powinien tak się przejmować. Ale może jednak warto usłyszeć, co ma na ten temak do powiedzenia.

- Co mam robić, Potya? - westchnął chłopak, głaszcząc miękkie futerko.

Nim zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, Otabek go wyręczył.

- Mogę wejść? - zapytał, delikatnie uchylając drzwi.

- Uhm - mruknął, odwracając się w jego stronę.

- Czy coś się stało?

- A co miało się stać? - odparł bezbarwnym tonem, przeklinając w duchu swoje marne umiejętności aktorskie. Czemu ukrywanie szczęścia przychodziło mu z łatwością, a jak się złościł, to od razu wiedział o tym cały świat?

- Ty mi powiedz. Jesteś jakiś nieswój.

- Wydaje ci się.

Otabek przewrócił oczami.

- Jasne, spławiaj mnie dalej. Na pewno uwierzę i sobie pójdę.

Rosjanin tylko wzruszył ramionami i uparcie milczał, aż wreszcie Beka usiadł koło niego z frustracją wypisaną na twarzy.

- Jak mam do ciebie dotrzeć, skoro nie chcesz nic powiedzieć? Zachowujesz się, jakbyś był na mnie zły, a ja nawet nie wiem, o co ci chodzi!

A co niby mam powiedzieć? Że podejrzałem, jak Mila cię całuje i wściekam się na samo wspomnienie o tym, bo się boję, że zrozumiesz, jaki jestem beznadziejny i mnie dla niej zostawisz? - pomyślał z goryczą. Nawet w myślach to brzmiało żałośnie.

Otabek tymczasem najwyraźniej doszedł do wniosku, że nie ma co liczyć na współpracę z jego strony i będzie musiał sam przeprowadzić śledztwo.

- Rano zachowywałeś się jeszcze normalnie... Chodzi o szkołę?

- Nie! Możesz już skończyć?

- Nie mogę. Czemu jesteś taki wściekły?

- Mili się zapytaj! - warknął Jurij, nim zdążył pomyśleć.

- Mili? A co ona ma z ty wspólne... Ach... - przerwał w pół zdania, gdy nagle zrozumiał. Brakowało mu tylko zapalonej żarówki nad głową. - Jura... Czy ty jesteś zazdrosny?

Nie zamierzał przyznawać, że owszem, jest cholernie zazdrosny, ale jego wymowne milczenie wystarczyło za odpowiedź.

- Kotek, no co ty... Przecież my się tylko przyjaźnimy! - Otabek wyciągnął rękę, by pogłaskać go po głowie, ale chłopak ją odtrącił.

- Nie jestem żadnym kotkiem! Jestem Lodowym Tygrysem Rosji! - burknął. Na tę chwilę już go nie obchodziło, że zachowuje się jak naburmuszony pięciolatek. - A poza tym odnoszę wrażenie, że ona traktuję cię trochę zbyt przyjacielsko...

- To znaczy?

- Nie udawaj. Dzisiaj wpadłem na halę trochę wcześniej. Akurat żeby zobaczyć, jak ta wiedźma cię całuje! A tobie najwyraźniej ani trochę to nie przeszkadzało.

Otabek przez chwilę po prostu się na niego gapił, prawdopodobnie zdumiony tym pokazem zazdrości.

- Byłem po prostu zaskoczony. Zresztą ona cmoknęła mnie w ramach podziękowań za pomoc z nagrywaniem. To nie było nic romantycznego.

- Może dla ciebie. Dla Mili chyba niekoniecznie.

Mężczyzna z niedowierzaniem pokręcił głową.

- Czy ty trochę nie wyolbrzymiasz, Jura?

- Ja wyolbrzymiam? - przez głowę przemknęła mu myśl, że może Kazach ma rację, ale skoro zabrnął już tak daleko, to za nic w świecie nie zamierzał się teraz wycofywać. - To ona wyobraża sobie nie wiadomo co!

Otabek wziął głębszy wdech, walcząć o zachowanie cierpliwości.

- Posłuchaj... - zaczął cierpliwym tonem, jakby tłumaczył mało pojętnemu uczniowi, że dwa plus dwa równa się cztery. - Wiem, że kiedyś wpadłem Mili w oko, w końcu sama mi o tym powiedziała. Ale to już przeszłość. Teraz podoba jej się ktoś inny i jestem dla niej tylko kolegą z lodowiska. A nawet gdyby było inaczej, nigdy nie spojrzałbym na nią w ten sposób, bo kocham ciebie. Okej?

- Mhm... Ale i tak wkurza mnie, że tak się do ciebie klei.

- No wiesz, pewnie darowałaby sobie... hmm... tak dosadną formę podziękowań, gdyby wiedziała, że jesteśmy razem.

- Nie byłbym tego taki pewien.

- Chyba warto spróbować. Co ty na to, żeby jej po prostu powiedzieć?

- Nie ma mowy! - Jurij aż wzdrygnął się na samą myśl. - Wtedy to w ogóle nie da nam żyć! Poza tym pewnie i tak będę się denerwować, że nie jesteś mój.

- Ale ja jestem twój - Otabek niespodziewanie na krótką chwilę połączył ich czoła, tak, że mogł zobaczyć swoje odbicie w jego brązowych, wiecznie poważnych oczach. - Co nie zmienia faktu, że twoja zazdrość bardzo mnie cieszy. To dowód, że naprawdę ci zależy.

- No, no, nie wyobrażaj sobie za dużo - prychnął Jura, choć w duchu przyznał mu rację. Jeszcze nigdy nie doświadczył przy jednej osobie. Ale dobrze było je czuć.

Niespodziewanie przysunął się bliżej Otabeka i przytulił go z całych sił, pragnąc w tym uścisku zawrzeć przeprosiny za swojego focha i wdzięczność, że był obok i cierpliwie zapewniał go o swojej miłości.

Być może kiedyś będzie w stanie na spokojnie opowiedzieć mu o wszystkich swoich uczuciach i obawach. Ale nie dziś. Dziś chciał już tylko skupić się na tym, co ma.


Słowo daję, myślałam, że zejdę nad tym rozdziałem! Ale wolę już to od pisania pikantnych wątków. Chociaż zdaję sobie sprawę, że jeśli chcę rozwijać siebie i swoją wersję Otayuri, to i tak przed nimi nie ucieknę, także możecie spodziewać się czegoś w tym guście
(☞ ͡° ͜ʖ ͡°)☞    ʕ ͡° ͜ʖ ͡°ʔ

PS Wiem, że to nijak się ma do Otayuri, ale uszaty Lenny wygląda jak gostek z tego mema:

ʕ ͡° ͜ʖ ͡°ʔ 

Siedzę przed kompem i płaczę 😂😂😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro