Kawiarnia
Nudna lekcja + piękne arty autorstwa Nikkiyan= szybki shot :)
Pisany... no, raczej dawno, więc mówiąc szczerze, nie jest to tekst wysokich lotów. Ale ma dla mnie wartość emocjonalną i chciałam go tutaj umieścić, ponieważ to właśnie od niego zaczęła się moja przygoda z pisaniem Otayuri ;)
Jak zawsze gdy Otabek przyjeżdżał do Rosji, razem z Jurijem wybrali się do kawiarni. Kazach stwierdził kiedyś w żartach, że jak tak dalej pójdzie, to zwiedzą wszelkie lokale w okolicy, na jakie tylko natrafią. Wydawało się, że jego przyjaciel wziął to sobie do serca. Często po treningu zaglądali więc do różnych miejsc, by porozmawiać przy kawie lub herbacie.
To była jedna z rzeczy, które wciąż zadziwiały Otabeka; z Jurijem praktycznie zawsze miał ochotę rozmawiać i nie zdarzyło się dotąd, by zabrakło im tematów do konwersacji. Na co dzień czuł się niezręcznie w towarzystwie i niechętnie nawiązywał kontakt. Rosyjska Wróżka sobie tylko znanym, magicznym sposobem przepędziła poczucie osamotnienia, z którego przez lata nawet nie zdawał sobie sprawy.
Otabek był mu za to wdzięczny, a jednocześnie wiedział, że młody chłopak również potrzebował w swym życiu przyjaciela, przed którym mógłby się otworzyć i zrzucić maskę, którą na co dzień przybierał. Przy Kazachu dawało się zauważyć tę łagodniejszą i wrażliwszą stronę jego osobowości - paradoksalnie, to sprawiało, że Yuri zdawał się mu jeszcze bardziej tajemniczy. Tyle było rzeczy, których nie rozumiał i chciałby się dowiedzieć.
A teraz, siedząc tutaj, oparł policzek o rękę i obserwował, jak chłopak bawi się łyżeczką, stukając cicho o brzeg filiżanki. Połowę twarzy miał skrytą za kurtyną jasnych jak len włosów; Otabeka zawsze zastanawiało, dlaczego na co dzień czesze je w tak niewygodny sposób.
- Nie przeszkadzają ci włosy, gdy w taki sposób opadają ci na twarz? - zapytał od niechcenia.
Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Hmm... Nie, niespecjalnie.
W Otabeku jakby nagle obudził się zmysł artystyczny.
- Mógłbyś zgarnąć je na bok- zaproponował. Mówiąc to, wyciągnął rękę i odsłonił drugie oko Jurija. Chciał założyć miękkie kosmyki za ucho, lecz w połowie drogi zamarł, wpatrując się w jego twarz
Chłopak patrzył na niego ze zdumieniem. Nie po raz pierwszy Altina zaskoczyło jego piękno - delikatne rysy twarzy, duże, błyszczące oczy o intensywnie zielonej barwie i powoli wpływający ma policzki rumieniec. Wzrok Kazacha skierował się ku delikatnym, lecz jednocześnie kusząco pełnym ustom. Jego uwagę odwróciło jednak nieme zapytanie w oczach przyjaciela.
Na ten widok gwałtownie wyrwał się z rozmarzenia i uświadomił sobie, co, do cholery, właśnie odwalił. Pal sześć, gdyby po prostu poprawił mu włosy - od biedy można by to uznać za przejaw przyjacielskiej troski. Ale nie... Sięgając ku włosom chłopaka, nieświadomie musnął kciukiem jego policzek. Gest, który miał być niezobowiązujący i niedbały, w jednej chwili stał się czuły i zmysłowy.
Otabek poczuł gwałtowny napływ krwi na twarzy, ale próbował uratować sytuację i, zupełnie jakby nic się nie stanął, odsunął rękę od twarzy Jurija. Zaraz jednak z powrotem wszystko zepsuł, odwracając się. Nie chciał patrzeć się na jego usta. Miał je ochotę pocałować do tego stopnia, że zaczynał wątpić w swoją samokontrolę.
- O-otabek? - uszłyszał głos przyjaciela. Niedobrze - pobrzmiewało w nim niezrozumienie i coś na kształt zażenowania.
- Cholera, cholera... - mruknął pod nosem na tyle cicho, by nie Rosjanin tego nie usłyszał. Odwrócił się z nieco nerwowym uśmiechem i powiedział: - Wybacz, dziwnie to wypadło.
- A żebyś wiedział, że dziwnie! - odpowiedział nadal obruszony Yuri, lecz nie napomknął już nic na ten temat. Rozmowa stopniowo powróciła na dawne tory, a atmosfera na powrót jako tako się rozluźniła. Przynajmniej tak było na pierwszy rzut oka, bo w Juriju wyczuwało się pewne napięcie czy może skrępowanie, zwłaszcza, gdy temat schodził na cokolwiek, co można by powiązać z włosami lub romantyzmem.
Ale gdy pół godziny później przyjaciele wyszli z kawiarni i w ostatnich promieniach zachodzącego słońca ruszyli w stronę domu, Otabek uświadomił sobie istotną rzecz: Jura nie zareagował wybuchem złości, jak to robił gdy widział razem Victora i Katsudona, nie robił też złośliwych docinków. To już było do niego niepodobne. Co więcej, nadal wydawał odrobinę przygaszony. Czyżby zachowanie Otabeka aż tak go onieśmieliło?
Chłopak nieświadomie przygryzł dolną wargę. Jeśli interpretował zachowanie przyjaciela poprawnie, to albo ich przyjaź właśnie runęła, albo wprost przeciwnie - zyskała szansę, by wznieść się na wyżyny, o których nie śmiał dotąd poważnie marzyć. Kąciki jego ust niemal bezwiednie uniosły się w łagodnym uśmiechu. Będzie co będzie, nie powstrzyma przyszłości. Ale ta przyszłość nagle zaczęła wydawać się jaśniejsza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro