Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII.8.

137. Anita

Jakub wyjechał po kilku dniach, wrócił do siebie. Adam jakby w końcu wyluzował się i kiedy jego brat wyjeżdżał, było mu żal. Widziałam, że ciężko mu, bo ma całą rodzinę daleko, a nawet brata widuje rzadko.

– Adasiu, czy ty chciałbyś wrócić w swoje rodzinne strony? – spytałam.

– Skąd ci to przyszło do głowy?

– Widzę przecież, że jesteś jakiś nostalgiczny po tym, jak Jakub wyjechał.

– Przecież mam tu dom, pracę, przyjaciół. I nigdy bym cię nie zostawił – odparł.

– To miło z twojej strony – uśmiechnęłam się do niego. – Skoro już jesteś taki kochany, to powiedz mi gdzie pojedziemy na wakacje?

– Mówiłem już, że nie lubię decydować o takich sprawach. Sama wybieraj.

– A ty zgodzisz się na wszystko?

– No, prawie?

– Może być tam, gdzie byłam w zeszłym roku z Jumi? Świnoujście?

– Może być. Wtedy sobie tylko to wyobrażałem, oglądając twoje zdjęcia.

– Nigdy nie byłeś nad morzem?

– Nigdy.

– To najwyższy czas to nadrobić, panie Lasocki.

– Mówisz tak do mnie tylko, kiedy chcesz mnie czegoś nauczyć – zauważył.

– Tak. Chcę cię czegoś nauczyć, kochanie. Chcę cię nauczyć... cieszyć się życiem.

***

Wakacje rzeczywiście spędziliśmy w Świnoujściu. Wzięliśmy nawet Maksa. Znalazłam miejsce, gdzie można było przyjechać z psem. Adam cieszył się jak dziecko. A i pies nie narzekał. Biegaliśmy z Maksem po plaży, skakaliśmy po falach, graliśmy w siatkówkę i spędzaliśmy upojne wieczory w pokoju hotelowym. Prawie dwa tygodnie totalnego relaksu.

Po powrocie do domu ciężko było wrócić do rzeczywistości.

– To było niesamowite – musiał przyznać Adam, kiedy po powrocie znad morza do domu już leżeliśmy w łóżku. – Nigdy nie miałem takich wakacji.

– Masz rację, było cudownie. Aż żal, że pojutrze muszę wracać do pracy...

– No tak... za krótki miałaś ten urlop – stwierdził. – Nie można go trochę przedłużyć?

– Nie w sezonie urlopowym, skarbie. Każdy chce w lecie mieć wakacje. Umówiliśmy się, że bierzemy maksymalnie dwa tygodnie naraz.

– Szkoda. Ja bym jeszcze pobył z tobą...

– Haha – zaśmiałam się – i co byś ze mną robił?

– Już ja wiem, co – odparł z szelmowskim uśmiechem.

– Będziesz miał na to popołudnia i wieczory.

– Kocham cię – powiedział, obejmując mnie z całej siły.

Było idealnie. Choć urlop się skończył i musiałam wrócić do pracy, lato trwało jeszcze, a razem z nim mój doskonały nastrój i genialne samopoczucie. Było mi tak dobrze, że prawie zapomniałam o tym, że jestem chora. Przypominałam sobie codziennie rano, biorąc leki. Zupełnie zapomniałam za to o innej rzeczy. A natura za mnie nie zapomniała...

Tydzień po powrocie z wakacji zamiast dostać okres... dostałam mdłości. W panice próbowałam wierzyć, że to znowu wahania hormonalne dają znać o sobie. W końcu poddałam się i zrobiłam test ciążowy. Wyszedł pozytywny. Spanikowana zastanawiałam się co zrobić, gdzie uciec i przede wszystkim jak nie powiedzieć nic Adamowi. Było mi wstyd, że okazałam się taką gapą. Jak można zapomnieć wziąć tabletki antykoncepcyjne przez trzy tygodnie? To musiało się źle skończyć... Zrobiłam badanie beta-HCG z krwi. Potwierdziło. Potem umówiłam się do lekarza. Też potwierdził.

– Gratuluję, pani Anito. Wczesna ciąża, sześć tygodni. Proszę przyjść za trzy tygodnie.

– Dziękuję za informację, panie doktorze – odpowiedziałam. Wróciłam do domu. Ale Adamowi nadal nie powiedziałam nic. Ciekawe co by powiedział na to, że zrobiliśmy sobie dziecko na wakacjach, akurat w jego urodziny...?

Następnego dnia przyszło do Jumi zawiadomienie o rozprawie w sądzie rejonowym w sprawie zaprzeczenia ojcostwa. Na drugą połowę września. Adam też dostał swoje. To nie było nic zaskakującego. Nie wymagało też szczególnie przygotowania.

28 września Jumi i Adam pojechali do sądu razem. Po Jumi było już widać, że jest w ciąży. Sędzia spytała ją dlaczego złożyła wniosek o zaprzeczenie ojcostwa swojego męża. Jumi odpowiedziała, że Adam nie jest ojcem jej dziecka i że czekają na sprawę rozwodową. Wtedy sędzia spytała też Adama co on na to. Adam potwierdził, że nie może być ojcem dziecka Jumi oraz to, że czekają na sprawę rozwodową.

Po piętnastu minutach było po sprawie. Wrócili do domu z ulgą. Zwłaszcza Jumi czuła się, jakby jej ktoś zdjął ciężar z serca. Jeon też się ucieszył. Teraz już nic nie stało na przeszkodzie, żeby mógł uznać swoje dziecko, kiedy tylko się urodzi. Adam też wyglądał na zadowolonego. Wieczorem, kiedy już leżeliśmy w łóżku, Adam objął mnie ramieniem i powiedział z ulgą:

– Ulżyło mi, że nie mam już żadnego dziecka na głowie. Niespecjalnie bym się czuł jako ojciec na papierze – zauważył.

– A skąd wiesz, że nie masz? – wymknęło mi się.

– Jak to? – zdziwił się i wlepił we mnie swoje orzechowe oczy.

– Tak tylko gadam – próbowałam się wykręcić.

– Anito, co jest grane? – Adam nie dał mi się zwieść. – Widzę, że ostatnio jesteś jakaś inna, ale na takie żarty się nie piszę. To poważna sprawa.

– Nie żartuję – powiedziałam wtedy, patrząc mu w oczy.

– To co chcesz mi powiedzieć?

– Mówię, że ja... też jestem w ciąży.

– Bez kitu – Adam się zdenerwował. – Mówiłem ci, że to nie żarty. Jak możesz?

– A ja ci powiedziałam, że nie żartuję. Naprawdę jestem w ciąży. Adamie Lasocki, będziesz ojcem. Możesz być tylko na papierze, a nawet wcale. Albo naprawdę, jeśli tak wolisz. Ale byłoby miło, żebyś się określił w miarę szybko, bo muszę wiedzieć na czym stoję. – Mina Adama była bezcenna.

– Jak to się stało? – wydusił w końcu z siebie.

– Hmmm... jakby ci to powiedzieć... Kiedy kobieta i mężczyzna uprawiają seks, to się zdarza – wyjaśniłam.

– Kurde, wiem skąd się biorą dzieci, Anito. Pytam cię jak TO się stało?

– W ten sam sposób.

– Podobno bierzesz pigułki?

– Brałam. Ale zapomniałam ich wziąć ze sobą na wakacje. Ba, w ogóle o nich zapomniałam. Skończyły się i już. Przypomniałam sobie dopiero, kiedy nie dostałam okresu. Miałam ostatnio tyle na głowie, że zapomniałam. Rozumiem, że to moja wpadka i jestem gotowa wziąć za nią odpowiedzialność. Ale powtarzam, muszę wiedzieć, na czym stoję.

– Jak to, „twoja"? A ja się już nie liczę? – zdenerwował się.

– Adasiu, męczy mnie już ta rozmowa – ziewnęłam. – Kocham cię, liczysz się, nic się nie zmieniło w moich uczuciach względem ciebie, oczywiście. Problem jest taki, że stało się coś, co się już nie odstanie. Powiedz mi więc co o tym sądzisz i nie męcz mnie dziś więcej. Naprawdę chcę spać.

– Naprawdę będziemy mieli dziecko?

– Tak to wygląda.

– No to jak mam się nie cieszyć? – spytał Adam retorycznie. Naprawdę wyglądał na szczęśliwego. Uścisnął mnie i pocałował. – Ale mnie zaskoczyłaś. Tylko to jest super niespodzianka. Pierwsza klasa – dodał.

– Nie wiem czy taka super. Stresuję się jak cholera – musiałam przyznać. – Od dłuższego czasu o tym myślę i nadal mi ciężko w to uwierzyć.

– Od jak dawna? – zdziwił się Adam.

– Od prawie trzech tygodni – odpowiedziałam.

– Wiesz od trzech tygodni i powiedziałaś mi dopiero teraz???

– Bałam się – musiałam przyznać. – Nie wiedziałam jak ci powiedzieć. Szczerze mówiąc rozważałam nawet ucieczkę...

– Znowu chciałaś mnie zostawić?

– Adasiu... A ty jak byś się zachował, kiedy czułbyś się winny takiej wpadki?

– Na pewno bym od ciebie nie uciekł – odparł zdecydowanie.

– No, ja też w końcu nie uciekłam. Powiedziałam ci. I nadal mi głupio.

– Kocham cię, głupolu – powiedział wtedy, przytulając mnie delikatnie i całując z czułością w czoło. – Daj mi chwilę, żebym oswoił się z ta myślą, ale obiecuję ci, że będę najlepszym ojcem na świecie.

– Serio? Nie gniewasz się?

– Ech... A ty dalej swoje – westchnął. – Oczywiście, że się nie gniewam. Jak można się gniewać na coś tak cudownego?

– Mów tak dalej. Prawie mnie przekonałeś – zażartowałam.

– Nie chce mi się tego komentować – odparł ze śmiechem. – Ty dalej mnie prowokujesz... A powiedz mi, jak się czujesz?

– Jak już sam zauważyłeś, trochę inaczej niż zwykle, ale chyba i tak nieźle. Pamiętam jak Jumi wyglądała na początku ciąży. Ze mną się natura lepiej obchodzi, póki co.

– Ale w ogóle wszystko w porządku?

– W ogóle to się dowiem jutro. Idę do lekarza.

– A ja mogę?

– Możesz, pewnie.

– Wiesz co? Czasem zastanawiam się nad przyszłością, obstawiając różne scenariusze, myślę, stresuję się i robię plany... Nie wiedziałem, że można tak ucieszyć się z czegoś nieplanowanego – powiedział. A ja pomyślałam: – Nie wiedziałam, że mogę się tak cieszyć z tego, że on się cieszy... – Zasnęliśmy niedługo później, przytuleni.

Następnego dnia wróciłam po pracy do domu i zjedliśmy obiad przygotowany przez Adama. Potem wybraliśmy się razem do lekarza.

– Dzień dobry, pani Anito – przywitał się mój ginekolog. – A ten pan to...?

– Ojciec mojego dziecka – odparłam.

– No tak. Panu też gratuluję – powiedział wtedy.

– Dziękuję. Jest czego – odparł Adam, trochę spięty. Dla faceta wizyta u ginekologa jest mniej więcej tak oczywista i oczekiwana, jak wizyta na księżycu. Stresował się. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro