Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII.6.

135. Anita

Takie tematy w środku nocy! Naprawdę nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Adam wyglądał na szczerego, ale jego podejście do sprawy mnie rozbiło. I jeszcze miał do mnie o to pretensje. Do mnie! A czemu ja byłam winna, że spałam, a on próbował mnie ciągnąć za język? A teraz jeszcze próbował podstępem wyciągnąć ze mnie stanowisko na temat małżeństwa. W moje urodziny! Stwierdziłam, że chyba jednak dobrze zrobiłam, że postanowiłam odpocząć od niego te kilka dni.

Ta rozmowa stanowczo zaszła za daleko. Zgodziłam się przez jakiś czas żyć w dziwnym układzie, to prawda, ale nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co będzie „potem". Fakt, raz Adam w chwili szczerości oznajmił mi, że kiedyś zamierza się ze mną ożenić i mieć dzieci. Parę miesięcy temu nawet powtórzył tę kwestię z dzieckiem, kiedy okazało się, że Jumi jest w ciąży, a ja choruję. Ale to nie była poważna rozmowa na temat. Zaraz potem zastanowiłam się jednak czy ja aby znowu nie przesadzam...

Doszłam do wniosku, że moje poczucie zagrożenia przekłada się na relację z Adamem. Wszędzie widzę „wroga". Jednak, pokiereszowana przez przeszłość, nadal nie umiałam ufać bezgranicznie. Wiedziałam przecież, że Adam mnie kocha i nie zamierza skrzywdzić. Przed czym więc uciekałam? Kiedy zobaczyłam jego przerażoną minę i smutne oczy, zrozumiałam, że teraz to ja robiłam krzywdę jemu. Asekurując się przed formalnym zaangażowaniem, pokazuję mu, że nie jest godny, żeby mógł mnie nazwać „swoją". A przecież ja go kochałam. I nie chciałam, żeby był przeze mnie smutny ani czuł się odrzucony.

– Nie gniewam się już, Adasiu. Ja też cię przepraszam – powiedziałam. – Zareagowałam za ostro.

– Wrócisz do domu?

– Tak, oczywiście.

– I mam cię nie pytać już o tę sprawę? – spytał asekuracyjnie.

– To nie tak... – zaczęłam się tłumaczyć. – Daj mi trochę czasu na oswojenie się z szybko zmieniającą się sytuacją – poprosiłam. – Zróbmy najpierw wszystko, żeby Jumi, Jeon i ich dziecko mogli żyć tak, jak na to zasługują. Bezpiecznie, pewnie, bez strachu o przyszłość. Wtedy zajmiemy się nami. Nam się przecież nigdzie nie spieszy, prawda? – spytałam, a Adam patrzył przez chwilę na mnie, a potem powiedział z ulgą w głosie:

– Dobrze, kochanie.

***

Dwa tygodnie później Jumi dostała zawiadomienie o terminie pierwszej rozprawy rozwodowej, a Adam – odpis pozwu z takim samym zawiadomieniem. Ponieważ wszyscy znaliśmy treść pozwu, nie było żadnego zaskoczenia. Termin natomiast był dość odległy, ale jeszcze nie tragiczny – na koniec października.

W związku z tym postanowiłam zadzwonić do sądu rejonowego i zapytać o to, jak długo czeka się na sprawę w wydziale rodzinnym. Po informacji, że około trzech miesięcy, wywnioskowałam, że czas, żeby Jumi złożyła pozew o zaprzeczenie ojcostwa. Napisałam ten pozew razem z nią i zawiozłyśmy go razem do sądu we Lwówku w piątek, kiedy Jumi miała wolny dzień, a ja wróciłam wcześniej z pracy.

Do końca lipca nasze życie płynęło w spokojnym rytmie. Wszyscy pracowaliśmy, wieczory spędzaliśmy czasem wspólnie na tarasie przy grillu. Często jednak Jeon i Jumi woleli spędzać czas tylko ze sobą, a Adam nie nalegał na ich towarzystwo. Nalegał za to na moje. Wyglądało to tak, że przyklejał się do mnie na leżaku, a potem znajdował jakiś pretekst, żeby zabrać mnie na górę, do sypialni... Nie narzekałam na takie objawy zainteresowania z jego strony. Kto by narzekał?

Na początku sierpnia odwiedził nas brat Adama, Jakub. Tym razem, widząc bielską rejestrację, Adam już się nie zmartwił. Co więcej, Jakub wniósł w nasze codzienne życie trochę odmiany i sporo dobrej zabawy. Wieczory spędzaliśmy w ogrodzie. Byliśmy nawet razem w wesołym miasteczku. Kiedy dowiedział się o obywatelstwie Jumi, o jej ciąży i bliskim „rozwodzie" z Adamem, pogratulował nam wszystkim:

– Jeśli tego właśnie chcieliście, to gratuluję, że wszystko udaje wam się zgodnie z planem – powiedział.

– Dzięki, braciszku. – Adam był wdzięczny Jakubowi za tę okazaną przychylność.

– A co z wami? – spytał wtedy Kuba.

– Czyli z kim? – spytałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro