VII.2.
131. Anita
Adam zachowywał się dziwnie od rana. Raz był kochany, do rany przyłóż, a zaraz zmieniał się mu humor, jakby ciągle miał do mnie o coś pretensje. A co ja mu zrobiłam? Zastanawiałam się właśnie nad tym, kiedy zeszłam do kuchni. Rozmawiali o czymś we troje, ale kiedy przyszłam, miałam wrażenie, że zmienili temat.
W końcu wieczorem pomogłam im napisać ten pozew rozwodowy. Nie było to nic trudnego. Nawet dobrze się bawiłam wymyślając fikcyjne sytuacje, które mogłyby poróżnić dwoje ludzi, pochodzących z bardzo różnych kulturowo części świata. Adam jednak wczuł się w temat i w końcu stwierdził, że nie chciałby się ze mną rozwodzić. Kurczę, co on sobie myśli? Żeby się z kimś rozwieść, trzeba by było najpierw wziąć ślub, a do tego póki co żadnemu z nas się nie spieszyło. Rozwód Adama i Jumi mógł się przecież ciągnąć kilka miesięcy, chociaż wszyscy mieliśmy nadzieję, że będzie orzeczony jak najszybciej.
Kiedy późnym wieczorem kładliśmy się spać, Adam znowu miał nadąsaną minę.
– Adasiu, co ci dziś jest? – spytałam w końcu, bo ciężko mi było znieść jego humory. – Masz do mnie jakieś pretensje, ale nie mam pojęcia o co ci chodzi.
– Naprawdę nie wiesz? – spytał, jakby to była jakaś oczywistość.
– Nie mam pojęcia – powtórzyłam.
– No to ja ci nie powiem – odparł z pretensją w głosie. Tego mi było już nadto. Nie mogłam zrozumieć jak on mógł być taki cudowny wczoraj w nocy i dziś rano, a potem tak nieznośny przez cały dzień. Tym bardziej, że byłam przekonana o braku mojej winy. Pomagałam im, jak mogłam.
W pewnym momencie poczułam złość. Skoro tak mnie traktuje, to widocznie musi sobie ode mnie odpocząć. Położyłam się więc na skraju łóżka, tyłem do niego.
– Dobranoc – powiedziałam. I poszłam spać. Adam nie próbował ze mną rozmawiać. Tym lepiej. Pojutrze miały być moje urodziny. Miałam spędzić wieczór z rodzicami i braćmi. Doszłam do wniosku, że już jutro po pracy zostanę u nich i może nawet będę nocować tam do środy. To zrobi dobrze nam wszystkim.
Rano wstałam wcześniej, spakowałam sobie do małej torby kilka rzeczy, wzięłam ładowarkę do telefonu i mój komputer i pojechałam do pracy. Nie budziłam Adama. Nie zorientował się aż do wieczora, że mnie nie ma. Wtedy zadzwonił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro