Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII.10.

139. Anita

Reakcja Jumi i Jeona na wieść, że my też zostaniemy rodzicami, była dość niestandardowa. Jeon zaczął się śmiać tak, że aż się zakrztusił i prawie musieliśmy go reanimować, a Jumi stwierdziła, że jej już nic nie zdziwi. 23 października sfinalizował się „rozwód" Adama i Jumi, a tym samym zniknęły wszystkie ograniczenia, jakie nałożyli sobie przed pięcioma laty, żeby chronić Jumi.

W pewien listopadowy weekend Adam zabrał mnie do swoich rodziców. Trochę się stresowałam, ale wiedziałam, że on tego potrzebuje. Na tym etapie moją ciążę można było równie dobrze jeszcze ukryć, jak i już eksponować. Wybrałam to pierwsze rozwiązanie, bo nie wiedziałam czego się spodziewać po rodzicach mojego ukochanego.

Kiedy terenówka Adama zatrzymała się przed domem jego rodziców, na przywitanie wybiegł nam Jakub, który wprowadził nas do domu.

– A więc tu się wychowałeś – zauważyłam, niezbyt lotnie, przyglądając się zabudowaniom.

– Tak, kochanie. To jest mój dom rodzinny – potwierdził.

Jego rodzice okazali się być troszkę starsi od moich. Od razu zauważyłam, że Adam podobny jest do mamy, ale obaj z Jakubem mieli ciemniejsze oczy po ojcu. Ich mama była niebieskooką blondynką o zimnym spojrzeniu. Jej twarz nie zdradzała emocji. Od razu poczułam chłód i doszłam do wniosku, że nie będziemy się najlepiej dogadywać... Ojciec mojego faceta był przeciwieństwem swojej żony. Śniady, ciemnooki brunet, bardzo emocjonalny (a więc charakter Adam ma raczej po tacie) i ekstrawertyczny od razu przypadł mi do gustu. Podobnie jak Jakub, który był jego kopią.

– Kogo nam przyprowadziłeś tym razem, synu? – spytała jego matka.

– Mamo, tato, chciałbym wam przedstawić moją Anitę – powiedział Adam.

– Miło mi państwa poznać – skłoniłam głowę i próbowałam się uśmiechnąć.

– A gdzie twoja żona? – spytała wtedy znowu pani Lasocka (jak się później dowiedziałam, miała na imię Maria).

– Już dawno chciałem wam o tym powiedzieć, ale nie daliście mi szansy... – zaczął Adam. – Jumi nigdy nie była naprawdę moją żoną. Jest żoną Jeona, mojego najlepszego przyjaciela. Wziąłem z nią fikcyjny ślub i przywiozłem z Korei, żeby ją ratować.

– Przed czym?

– Przed ścigającymi ją agentami z Korei Północnej – odparł Adam. Mina jego matki po raz pierwszy tego dnia wyraziła jakieś emocje. – Teraz Jumi ma już polskie obywatelstwo i jest bezpieczna. Mogliśmy się rozwieść, a ja mogę w końcu być z kobietą, którą kocham – dodał, wskazując na mnie. Mocniej ścisnęłam go rękę w geście solidarności.

– Dlaczego nam nic nie powiedziałeś, synku? – spytała po chwili jego matka ze łzami w oczach.

– Nie daliście mi szansy. Nie chcieliście nic wiedzieć. Tylko babci powiedziałem – odpowiedział. – Ona jedyna mi wtedy pomogła. A od zeszłego roku wie też Jakub, bo przyjechał do mnie.

– Jestem z ciebie dumny, synu – powiedział wtedy ojciec Adama. – Wyrosłeś nie tylko na wspaniałego, odważnego mężczyznę, ale jesteś też dobrym człowiekiem – dodał i podszedł, żeby uścisnąć Adama, a potem uścisnął też mnie. – I masz piękną kobietę – puścił do niego oko. Wtedy podeszła też do mnie jego matka, a podając mi rękę powiedziała:

– Witaj, Anito. – I zaraz spytała: – Czy mi się zdaje, czy ty jesteś w ciąży, moja droga? – A więc jednak nie ukryłam się tak dobrze, jak chciałam... Wtedy zareagował Adam:

– Tak, spodziewamy się dziecka. W maju zostaniecie dziadkami – powiedział.

– A ślub? – spytała jego mama. Oboje wzruszyliśmy ramionami.

– Nie martwcie się na zapas. Jak się będę żenił, to na pewno was zaproszę – zażartował sobie Adam. Poczułam, że go kocham jeszcze bardziej.

Spędziliśmy cały weekend w rodzinnych stronach Adama. Jego rodzice obiecali, że niedługo nas odwiedzą. Kiedy wracaliśmy już do domu, Adam wyglądał na szczęśliwego. Powiedziałam mu to, kiedy już leżeliśmy wieczorem w łóżku:

– Adasiu, chyba się cieszysz, że odzyskałeś rodziców.

– Tak, bardzo. A jeszcze bardziej, że nie mają już żadnych obiekcji do mojego prywatnego życia.

– To ja też się cieszę. Fajnie, że ci już niczego nie brakuje.

– Czegoś mi jednak brakuje...

– Jak to?

– Spokojnie, niczego, czego nie mógłbym mieć – odparł, całując mnie w czoło. Zaraz jednak zmienił strategię i pocałował mnie w usta. – Co ty na to? – spytał, wkładając rękę pod moją koszulkę i uśmiechając się zadziornie. A co, miałam może powiedzieć mojemu ukochanemu, że nie?

24 grudnia Jumi i Jeon stanęli na ślubnym kobiercu, po raz drugi w swoim życiu. Tym razem wzięli ślub cywilny w Polsce. Jumi, już jako obywatelka Polski i Jeon, obywatel Korei Południowej, zostali w myśl polskiego prawa małżeństwem, przyjmując nazwisko Jeona - Park. W Korei się tego nie robi. Tradycyjnie kobieta zachowuje nawet po ślubie swoje nazwisko. Oni jednak zdecydowali się żyć w Europie i przyjąć nasze zwyczaje.

Ja i Jakub, brat Adama, byliśmy świadkami, co spowodowało zabawną sytuację w urzędzie stanu cywilnego. Urzędnik spytał czy Jakub i Jumi są rodziną, bo noszą to samo nazwisko. Jakub odpowiedział ze śmiechem, że Jumi jest jego przyrodnią siostrą... Jeszcze śmieszniej było, kiedy urzędnik doszukał się, że nazwisko „panieńskie" Jumi brzmiało Park. Takie przecież podali w ambasadzie, kiedy Jumi brała ślub cywilny z Adamem z Korei. Urzędnik całkiem się zamotał.

Kiedy upewniliśmy go, że Park to jedno z najpopularniejszych nazwisk w Korei i nosi je kilka milionów ludzi, a Jeon i Jumi na pewno nie są spokrewnieni i niedługo zostaną rodzicami (przecież Jumi była w dziewiątym miesiącu ciąży), odetchnął z ulgą.

Jumi pracowała do 23 grudnia, a potem do końca roku miała urlop. Czekała już tylko na dziecko. Nie chciała znać jego płci. Przygotowali z Jeonem imiona i dla dziewczynki, i dla chłopca. Umówiła się też w szpitalu, że ostatnie dziewięć miesięcy specjalizacji dokończy za rok, po urlopie macierzyńskim. Nie robili jej problemów.

Na piętrze naszego domu przygotowaliśmy dwa pokoiki dziecięce. Jeden dla dziecka Jumi i Jeona, a drugi dla naszego.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro