VI.9.
110. Anita
Posłusznie poszłam z Jumi na górę, a ona kazała mi się położyć na łóżku i zaczęła mnie pytać:
– Jak się czujesz?
– Prawie normalnie, tylko zmęczona.
– Jest ci zimno?
– Tak.
– Chce ci się spać?
– Teraz nie, ale wstałam dziś po dziesiątej, a potem po spacerze z Maksem spałam jeszcze do trzynastej... Sama widzę, że to dziwne. – Jumi przytaknęła, po czym zmierzyła mi temperaturę. 35,9 stopnia Celsjusza.
– Masz obniżoną temperaturę – zauważyła.
– No widzę. To dziwne... – odparłam. Wtedy Jumi zmierzyła mi też ciśnienie krwi. Tu dopiero było nieciekawie.
– Anito, ciśnienie krwi na poziomie 90/50 kwalifikuje cię na dalsze badania – uznała. – Nic dziwnego, że chce ci się spać. A kiedy miałaś okres?
– Dawno, z miesiąc temu. Ale przez ostatnie kilka miesięcy bardzo mi się cykl rozregulował, nic już nie jest tak, jak powinno...
– Podejrzewam, że masz niedoczynność tarczycy – zawyrokowała Jumi – ale do tego potrzebujemy badań z krwi i muszę się jeszcze upewnić w jednej kwestii. – Kiedy byłaś u swojego ginekologa?
– Właśnie miałam się wybrać w tym tygodniu.
– No to pójdziemy razem – powiedziała Jumi i spojrzała na mnie ze strachem.
– Co jest, Jumi? – zdziwiłam się.
– Anito... ja chyba jestem w ciąży – wydukała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro