Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI.28.

129. Adam

Spędziliśmy tak cudowny poranek, że znowu przyszło mi do głowy to pytanie. Po chwili jednak zrezygnowałem. Po co psuć tak przyjemną atmosferę? A co, jeśli ona by odpowiedziała mi tak samo, jak w nocy? Nie, stanowczo nie chciałbym usłyszeć takiej odpowiedzi, wiedząc, że na pewno jest świadoma i przemyślana. Postanowiłem najpierw upewnić się co do uczuć i planów Anity względem mnie. A poza tym... chyba powinienem zadać jej to pytanie inaczej.

Po śniadaniu poszedłem z Jeonem do zwierzaków.

– Muszę z tobą pogadać – zagaiłem.

– Jasne, a co potrzeba?

– Jak ty się oświadczyłeś Jumi? – spytałem.

– Wcale. Kiedy dowiedziałem się, że musi uciekać z Korei, wymyśliliśmy ten fortel z naszym ślubem w świątyni buddyjskiej, a potem jej ślubem cywilnym z tobą w ambasadzie. Nie pamiętasz?

– Pamiętam. Ale nigdy jej nie spytałeś czy chce zostać twoją żoną?

– No nie. Wiedziałem, że mnie kocha i to normalne, że chcieliśmy być razem. A w czym ty masz problem?

– Jeonie, w Europie nie trzeba brać ślubu, żeby z kimś żyć. Wiesz przecież...

– Wiem, w Korei też nie, ale tutaj trzeba, żeby obcokrajowiec spoza Unii mógł legalnie mieszkać i pracować w waszym kraju.

– Anita nie jest obcokrajowcem.

– A.... o to chodzi. Nie wiesz jak jej spytać czy chce być twoją żoną? Bo przecież nie musi się zgodzić...

– Właśnie.

– Ależ wy, Europejczycy, wszystko komplikujecie... Zaloty, oświadczyny... Najlepiej po prostu jej zapytaj.

– A jeśli się nie zgodzi?

– No to miałbyś problem. Ale dlaczego miałaby nie chcieć?

– Tego właśnie nie wiem.

– Adam, znowu roztrząsasz teoretyczne aspekty konsekwencji niezadanego pytania – odpowiedział w końcu mój przyjaciel, śmiejąc się głośno. – Tak nie można.

– Łatwo ci mówić – żachnąłem się. – Twoja żona nie miała wyboru. Musiała zostać z tobą, żeby nie trafić z powrotem do Korei Północnej...

– To był cios poniżej pasa – zauważył Jeon i poszedł wkurzony do domu, zostawiając mnie w kojcu Nuki. Miał rację. Przegiąłem. Poszedłem więc za nim.

– Przepraszam, bracie, nie wiem co mnie ugryzło... – znalazłem go w kuchni i postanowiłem kuć żelazo, póki gorące.

– Ja też nie wiem. Jak mogłeś mi powiedzieć coś takiego? To zabrzmiało jakby Jumi wyszła za mnie tylko po to, żeby uciec z Korei Północnej... A ona przecież...

– ...Uciekłam ze swojego kraju i od mojej rodziny, żeby być z Jeonem – dokończyła Jumi, która właśnie weszła do kuchni. – Mam ją spytać w twoim imieniu? – zaśmiała się.

– Skąd wiedziałaś o czym rozmawiamy? – zdziwił się Jeon.

– Bo Adam męczył już ten temat ze mną dziś w nocy – wyjaśniła.

– Wybaczysz mi? – spytałem przyjaciela.

– Jasne. Od tego się ma przyjaciół – zauważył. – Ale dlaczego rozmawiałeś o tym z moją żoną w nocy?

– Ja ci to później wyjaśnię – odparła Jumi, upewniając Jeona. – Najważniejsze, żeby Adam się poczuł spokojniejszy.

– A czemu jest niespokojny? – spytała Anita, która właśnie weszła do kuchni. Poczułem jak robię się czerwony na twarzy... Z opałów wyratowała mnie Jumi:

– Bo musimy dziś napisać pozew rozwodowy. Jutro zawiozę go do Jeleniej Góry.

– No tak. To niezbyt miłe zajęcie, nawet jeśli ma tyle do rzeczywistości, co literatura typu fantasy – zaśmiała się.

– Świetne określenie – zauważyłem. – Pomożesz nam zdegradować tę prozę, kochanie? – zręcznie zmieniłem temat, wpasowując się w wątek zaproponowany przez Jumi.

– Oczywiście. Możecie na mnie liczyć – odparła. Odetchnąłem z ulgą.

Wieczorem rzeczywiście siedliśmy do pozwu Jumi.



Jak myślicie, jak Adam wybrnie z tego tematu? ;-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro