VI.25.
126. Anita
Uważałam, że od kiedy Jumi ma obywatelstwo, nie musimy się już tak pilnować. A ja bardzo chciałam pojechać na wakacje z Adamem. Co więcej, uważałam, że Jumi i Jeonowi też się należy w końcu normalny urlop. Z tego co słyszałam, ostatni raz byli razem we Francji cztery lata temu. Poszłam do kuchni, gdzie Jumi szykowała nam kolację. Wyglądała kwitnąco. Aż miło było na nią patrzeć.
– Jumi, pamiętasz nasze zeszłoroczne wakacje nad morzem? – spytałam.
– Pewnie, było super – przyznała. – A czemu pytasz?
– Pytam, bo masz urlop, a ja bym chciała wiedzieć czy masz ochotę wybrać się gdzieś z Jeonem?
– Nie myślałam o tym – stwierdziła.
– Wybór należy do was. Uważam, że należy wam się wypoczynek. Poza tym od kiedy masz obywatelstwo, możesz podróżować gdzie chcesz bez obaw. My chcielibyśmy wyjechać gdzieś w drugiej połowie sierpnia.
– Porozmawiam z Jeonem i dam wam znać – odparła Jumi. Znając ich, pomyślałam, że Jeon odpowiedział Adamowi to samo...
Po kolacji i kąpieli, kiedy już kładliśmy się z Adamem do łóżka, opowiedzieliśmy sobie o naszych rozmowach z przyjaciółmi.
– Kochanie, Jeon obiecał, że pogada z Jumi i dadzą nam znać – powiedział mi Adam.
– Haha – zaśmiałam się.
– Z czego się śmiejesz?
– Z tego, że Jumi powiedziała mi dokładnie to samo. Czyli każde próbuje zgonić odpowiedzialność na to drugie.
– Albo się tak liczą ze swoim zdaniem – stwierdził Adam.
– Pewnie tak. A ty co byś zrobił w takiej sytuacji?
– Też bym zwalił odpowiedzialność na ciebie – zaśmiał się. – A tak poważnie... nie lubię decydować o takich sprawach, jak wakacje. Nie mam do tego głowy.
– A o czym lubisz decydować?
– Hmmm... – Adam udał, że się zastanawia. – Na przykład o tym, co zaraz z tobą zrobię w naszym łóżku – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem, przyciągając mnie do siebie i całując w szyję. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Westchnęłam, przymykając oczy. Adam przejechał ręką po moim udzie. Zamruczałam i wygięłam się w łuk, domagając się więcej pieszczot. Położył się na mnie, przyciskając mnie do materaca i ściskając jedną ręką mój pośladek. Nie miał na sobie koszulki, a jego pięknie wyrzeźbione ramiona trzymały mnie mocno. Od razu zrobiło mi się gorąco...
– Chcesz sobie podominować, Adasiu? – spytałam, śmiejąc się z niego.
– Każdy facet czasem chce, Anitko. Nie śmiej się ze mnie, bo ja sobie też mogę z ciebie zażartować.
– Na przykład jak?
– Na przykład dając ci ochotę na więcej i kładąc się spać – odparł poważnie.
– Nie zrobiłbyś mi tego!
– Nie sprawdzaj mnie – pogroził żartobliwym tonem.
– Ależ będę – odparłam. – Sprawdzę do czego się nadajesz – dodałam, całując go w usta. – Mam na ciebie straszną ochotę... Nie dam ci dziś spać – wymruczałam mu do ucha, gryząc go delikatnie.
– A co ci się stało, Anitko?
– Nic. Podominuj nade mną, please... – odparłam żartobliwym tonem.
– Z największą przyjemnością – stwierdził Adam, ściągając mi koszulkę nocną, a potem swoje bokserki. Był ciepły wieczór, a my spragnieni siebie. Chciałam tylko jego, a on odpowiadał na moje pragnienia. – Dawno już nie byłaś taka – zauważył, kładąc moje nogi na swoich ramionach i wchodząc we mnie gładko. Westchnęłam mimowolnie. O to mi chodziło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro