Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI.17.

118. Anita

Miałam już dość tego fatalnego samopoczucia i zgodziłabym się na wszystko, żeby poczuć się lepiej. Tak jak dawniej. Nie mogłam pojąć jak z osoby pełnej życia i energii stałam się takim „kapciem". Nie chciało mi się niczego, tak jakby cały mój organizm zwolnił do poziomu minimalnego zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych. Mogłam już tylko spać, oddychać i trochę jeść, choć trawienie też było bardzo spowolnione. Tylko obecność i bliskość Adama dawały mi chęć do życia, ale to i tak nie było wystarczająco.

Adam przyprowadził Jumi i Jeona, kiedy akurat rozmyślałam nad systemem zabezpieczenia medycznego w Polsce i doszłam do wniosku, że nie powinnam była odrzucać propozycji pracy w Belgii, którą dostałam zaraz po studiach... – Chciałam wrócić do ojczyzny, to mam – pomyślałam. Zaraz jednak znowu przestałam myśleć o sobie. Mieliśmy większy problem.

– Kochanie, Jumi i Jeon chcieliby pogadać – powiedział Adam.

– Adam powiedział nam, że nie możesz znaleźć lekarza... – zaczęła Jumi. – Jeśli nie masz nic przeciwko, zabiorę cię ze sobą do szpitala w czwartek. Mam wtedy dyżur, zaprowadzę cię do profesora.

– Dziękuję, Jumi. Pojadę z tobą.

– To świetnie. A teraz chcielibyśmy porozmawiać o nas...

– Mów śmiało – powiedziałam. – Jesteśmy przyjaciółmi.

– Anito... potrzebujemy twojej pomocy. Nie znamy się z Jeonem na polskim prawie. Nie wiem jak Adam?

– Ja też się kiepsko orientuję – przyznał.

– Tylko ty możesz nam powiedzieć, jakie mamy możliwości... – wtrącił Jeon.

– A jakie opcje rozważacie?

– Zależy mi, żeby dziecko miało moje nazwisko – stwierdził Jeon.

– I żebyśmy mogli zostać w Polsce – dodała Jumi.

– Macie więc niewiele możliwości – uznałam, rozważając to, co powiedzieli. – Jak długo Jumi jest legalnie w Polsce?

– Pięć lat minie we wrześniu – powiedział Adam, a Jumi i Jeon potwierdzili skinieniem głowy.

– Na kiedy masz termin porodu? – spytałam Jumi.

– Na koniec roku.

– Czyli nie mamy wiele czasu...

– Co masz na myśli?

– To, że musisz błyskawicznie złożyć wniosek o polskie obywatelstwo, a kiedy je dostaniesz, rozwieść się z Adamem.

– A mogę?

– Jumi, mieszkacie tu tyle lat i żadne z was nie pokusiło się o przeczytanie rozporządzenia?

– Anito... – wkurzył się Adam.

– Nie, kochanie. Nawaliliście wszyscy. A zwłaszcza ty – stwierdziłam. – Tak się składa, że zdecydowałam o przeczytaniu za was tego rozporządzenia. I bardzo dobrze, że to dziś zrobiłam. Jumi mogła złożyć wniosek o obywatelstwo do wojewody już rok temu! Nawet przed kontrolą urzędników imigracyjnych... Jak tylko skończyła tu studia – wyjaśniłam, patrząc w niedowierzające twarze Adama i naszych przyjaciół. – Ta kontrola w zeszłym roku była właśnie dlatego. Chcieli sprawdzić czy nie oszukiwaliście, bo Jumi mogła już złożyć wniosek o obywatelstwo.

– Chcesz powiedzieć, że nie musimy czekać aż pięć lat? – spytał zdziwiony Jeon.

– Nie musieliście. Aktualne rozporządzenie mówi o trzech latach legalnego pobytu w przypadku małżonków obywateli polskich. A ponieważ trzy lata minęły, a Jumi skończyła tu studia i podjęła pracę, w dodatku społecznie pożyteczną, bo w szpitalu, mogła złożyć podanie o obywatelstwo już we wrześniu zeszłego roku. – Adam i Jeon wymienili się wkurzonymi spojrzeniami, próbując zgonić na siebie nawzajem winę za tę nieroztropność, a Jumi się rozpłakała. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.

– W czwartek pojadę z tobą do szpitala, ale w piątek to ja ciebie zabiorę do Wrocławia – zarządziłam. – Jedziemy do urzędu wojewódzkiego z wnioskiem o nadanie ci obywatelstwa.

– To się na pewno uda? – spytała.

– Pewnie, że się uda – zapewniłam ją. – Są też inne opcje, jak nadanie obywatelstwa przez prezydenta, ale korzystają z niej głównie piłkarze reprezentacji przed mistrzostwami – zaśmiałam się. – Ty spełniasz wszystkie warunki, żeby dostać obywatelstwo normalną drogą.

– Anito, jesteś nieoceniona – powiedział wtedy Jeon, który odtajał i podszedł przytulić nas obie. Adam, który jeszcze przez chwilę stał z boku w końcu podszedł do nas, odsunął Jeona i powiedział do Jumi:

– Widzę, że was zawiodłem. Gdyby nie Anita, jeszcze długo zastanawialibyśmy się jak wyjść z tej sytuacji. Pozwólcie, że i ja jej podziękuję. – Jumi odsunęła się ode mnie i dała się objąć ramieniem Jeonowi, a Adam przytulił mnie mocno i powiedział mi do ucha: – Mówiłem ci już, że jesteś nieocenionym skarbem?

– Nie, ale możesz już zacząć – zażartowałam sobie. – Pamiętajcie jednak wszyscy, że to dopiero pierwszy krok. Trudniejszą sprawą będzie zdążyć z waszym „rozwodem" zanim Jumi urodzi dziecko. Zresztą, i tak Adam będzie domyślnie jego ojcem dla wymiaru sprawiedliwości. Będziecie musieli złożyć wniosek o zaprzeczenie ojcostwa.

– Czyli co? – zdziwił się Jeon.

– Jumi będzie musiała przyznać przed sądem, że Adam nie jest ojcem jej dziecka, a Adam to potwierdzić. Dopiero wtedy ty będziesz mógł uznać dziecko w urzędzie stanu cywilnego.

– Czy możemy to zrobić zanim dziecko się urodzi? – chciał wiedzieć Jeon.

– Jak tylko Jumi dostanie obywatelstwo.

– A kiedy to będzie? – spytała Jumi.

– Nie pytajcie mnie. Nie pracuję w urzędzie wojewódzkim. Zapytamy o to w piątek we Wrocławiu.

– Możemy pojechać wszyscy? – znów dopytywał Jeon.

– A nie uważacie, że to dziwne? Nie. Pojadę sama z Jumi po jej dyżurze. – Uznałam temat za zakończony. Pozostali też, bo każdy zajął się swoimi sprawami.

W środę koło południa pojechałam znów do przychodni, tym razem sama, bo Adam i Jeon mieli dużo pracy, a Jumi nie czuła się najlepiej i odpoczywała. Moja lekarka nie miała najlepszej miny, kiedy mnie zobaczyła:

– Pani Anito, nie wygląda to dobrze. Udało się pani umówić do endokrynologa?

– Nie, ale nadal próbuję. A co tak źle wygląda?

– Ma pani jeszcze gorsze wyniki badań niż ostatnio. Trzykrotnie przekroczona norma TSH. A wcześniej było ponad dwukrotnie. Do tego wysokie OB i CRP – ma pani jakiś stan zapalny w organizmie. No i te przeciwciała... Bez specjalisty niewiele pani pomogę. Musi się pani zdiagnozować i leczyć, bo pani samopoczucie będzie się pogarszało. Mam jednak też dobrą wiadomość... Złe parametry dotyczą tylko tarczycy. Poza tym nic pani nie dolega.

– Dziękuję za tę informację, pani doktor. Postaram się jak najszybciej skontaktować ze specjalistą. Do widzenia – powiedziałam i wyszłam z gabinetu. Postanowiłam nie straszyć Adama, bo wiedziałam, że na drugi dzień mam jechać z Jumi do jej szpitala. Wróciłam do domu, poszłam na spacer z Maksem, a potem zrobiłam obiad. Adam i Jeon skończyli pracę dopiero wtedy. Jumi też zeszła do kuchni, czując zapach jedzenia.

– Co zrobiłaś dobrego? – spytała.

– Makaron – odparłam.

– Pachnie obłędnie – zauważyła Jumi. – Chyba byłam bardzo głodna. Rano ciężko mi już coś zjeść.

– To siadaj, nałożę ci – zaproponowałam.

– A jak twoje wyniki? – spytała Jumi.

– Trochę się pogorszyły – powiedziałam ściszonym głosem, korzystając z tego, że Adam i Jeon okupowali jeszcze łazienki. – Ale nie mów nikomu.

– Nie martw się. Jutro profesor powie ci, co masz robić. Jestem pewna, że leczenie się uda. Nie ma sensu dzisiaj denerwować Adama.

– Dziękuję – uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która pałaszowała właśnie porcję spaghetti z sosem warzywnym. Po chwili na obiad przyszli nasi mężczyźni.

– Mmmmm... ale zapach – westchnął Adam, oblizując się jak kot.

– Pachnie nieźle – przyznał Jeon.

– Siadajcie, już wam nakładam – zaproponowałam. Posłuchali. Zjedliśmy wszyscy i Adam pomógł mi posprzątać po obiedzie.

– Kochanie, na co masz teraz ochotę? – spytał. – Nie mam już nic do roboty.

– Sama nie wiem. Nie mam za dużo energii, a byłam już dziś na spacerze z Maksem... – stwierdziłam. – Może obejrzymy sobie jakiś film?

– A jak twoje wyniki badań?

– Bez zmian. Ciągle nie takie jak trzeba – odparłam, starając się uniknąć odpowiedzi, że się jeszcze pogorszyły.

– Czyli jedziesz jutro do lekarza?

– No, jadę. Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze? – ucięłam temat. Adam nie miał wyboru, musiał się zgodzić.

Obejrzeliśmy film, który akurat leciał w telewizji, ale nawet takie lenistwo mnie zmęczyło. Kiedy się skończył, zasnęłam na ramieniu mojego ukochanego. Nie obudził mnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro